tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post4106273829108535522..comments2024-01-26T10:16:07.422-08:00Comments on Opera czyli boski idiotyzm: "Lucia" szaleje 3 razyUnknownnoreply@blogger.comBlogger3125tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-84330513130675406892012-12-26T12:29:06.113-08:002012-12-26T12:29:06.113-08:00No, nie chciałem zabrzmieć autorytatywnie. To tylk...No, nie chciałem zabrzmieć autorytatywnie. To tylko skromne zdanie odbiorcy-amatora. Dodam , że, moim zdaniem, ani Natalie, ani Anna nie mają wiele wspólnego z "Łucją" za to Aleksandra Kurzak nawet sporo czego dowiodła jej mistrzowsko wykonana "scena szaleństwa" podczas okropnego (moim zdaniem) przedstawienia w Warszawie. Ale nasza gwiazda jeszcze zbyt rzadko się spotyka z tą partią więc, póki co, nie umieszczam jej w zestawie aktualnych interpretatorek tej wspaniałej roli.<br />Zgadza się pani Papageno, że rzadko mistrzowstwo śpiewu i interpretacji idzie w parze z tzw. pieknem głosu. Bo ani Scotto, ani Sutherland, ani podobno Callas (choć dla mnie jej głos jest piękny :-) ) nie dysponowały anielskim brzmieniem .Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-35675537437351785702012-12-26T10:21:38.804-08:002012-12-26T10:21:38.804-08:00Uh, bardzo autorytatywnie to zabrzmiało. Ale tu bę...Uh, bardzo autorytatywnie to zabrzmiało. Ale tu będę się upierać , i to bardzo stanowczo pozostawiając Roberta z uniesionymi brwiami. Moim zdaniem , poza pięknym głosem (tego rzeczywiście jej brak, co już tu wielokrotnie podkreślałam)Dessay wszelkie właściwe środki posiada. A stawiania wyżej nawet Netrebko - w tej roli oczywiście - zupełnie już nie pojmuję, mimo, że pięknogłosą Annę lubię, a francuską divę niekoniecznie. Z gwiazd przeszłych najbardziej podziwiałam Scotto, która też nie dysponowała pięknym głosem, ale cała reszta była fantastyczna. Współcześnie podoba mi się Kurzak, mam nadzieję, że któraś jej Lucia zostanie zarejestrowana. Papagenahttps://www.blogger.com/profile/11053541996894301390noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-44093427049562462192012-12-25T03:54:54.725-08:002012-12-25T03:54:54.725-08:00Muszę wyznać, że za każdym razem, gdy czytam w jak...Muszę wyznać, że za każdym razem, gdy czytam w jakiejś recenzji, że Natalie Dessay - znakomita przed laty Olimpia, Zerbinetta, Ofelia czy Lakme - jest "wybitną interpretatorką" Łucji unoszę wysoko brwi ze zdziwienia. Bo Donizetti jak i cały repertuar tego typu wymaga od śpiewaczki bogatego w kolory głosu, zróżnicowanego frazowania, umiejętności odpowiedniego zabarwienia śpiewanych słów, a więc wszystkiego tego czego francuska diwa nie miała nawet u szczytu możliwości. Myślę więc, że nawet stawiając ją obok innych aktualnych Łucji- Mosuc, Massis, Ciofi czy Pratt- nie ma żadnego porównania. Nie słyszę tam interpretacji, bo żeby interpretować trzeba mieć jakieś wokalne i stylistyczne środki - raczej jest to sprawne markowania, udawanie, ale nie kreacja. Nawet Netrebko- przy wszystkich zastrzeżeniach - wydaje mi się lepsza w tej samej produkcji MET. Nie ma tam prawdziwych tryli czy koloratur, ale chociaż można posłuchac ładnego, pełnego lirycznego sopranu.<br />Katię Ricciarelli lubię, oczywiście, sprzed karajanowskiej kuracji. Młoda Katia była zachwycająca w niektórych rolach Rossiniego czy Belliniego. Dziwne, ale nigdy nie przekonywała mnie w Donizettim, zwłaszcza w "Łucji z Lammermoor". Oczywiście zasłuchiwać się można w piękny, włoski głos i elegancję śpiewu "La Biondy", ale czegoś brakuje - pewnie prawdziwego dramatu.<br />Tak więc raz lepiej, raz gorzej, ale ja pewnie już pozostane wierny pięknej przeszłości, czyli Callas, Scotto, Sutherland i Anderson :-)<br /><br />RobertAnonymousnoreply@blogger.com