tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post6640633864017711590..comments2024-01-26T10:16:07.422-08:00Comments on Opera czyli boski idiotyzm: Bal raczej niewesołyUnknownnoreply@blogger.comBlogger3125tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-21482239237014196722012-12-18T14:22:56.836-08:002012-12-18T14:22:56.836-08:00Napewno tzw. normy estetyczne przetrąciły w ostatn...Napewno tzw. normy estetyczne przetrąciły w ostatnich latach kariery kilku znaczących śpiewaków. Najbardziej chyba przykry jest przypadek Alessandry Marc...Blythe, niezależnie od braku dominującego dzisiaj w operowym świadku "glamour", chyba na dokładkę nie ma ochoty na europejskie wycieczki, bo na koncetrowego "Trubadura" z Harteros do Berlina w końcu nie przyjechała pomimo zapowiedzi.<br />Bardzo lubię Blythe w Wagnerze, "Ringu" z Seattle słuchałem przede wszystkim dla niej. I choć, podkreślam, nie zawsze mi się podoba dyktat tabloidowego wdzięku w dzisiejszych teatrach - nie jestem zwolennikiem "staromodnego" poglądu, że głos i talent muzyczny rozgrzesza śpiewaka z braku dbania o swój wygląd. Muszę więc przyznać, że pewne przymiana fizyczna np. Beczały świadczy o jego dużym profesjonalizmie.Robert.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-44100426881208314182012-12-18T13:03:30.009-08:002012-12-18T13:03:30.009-08:00Robercie, zazdroszczę tej Ewy Podleś. Natomiast Me...Robercie, zazdroszczę tej Ewy Podleś. Natomiast Met cenię za to, że tam jeszcze ciągle Stephanie Blythe (cóz z niej była za Fricka ostatnio) mogła zrobić karierę, co w Europie by się już raczej nie zdarzyło. Nie spełnia norm estetycznych,więc cóż nas ( a właściwie ich - szefów od obsad i reżyserów) obchodzi jak śpiewa. Papagenahttps://www.blogger.com/profile/11053541996894301390noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-7505554718067924682012-12-18T12:08:43.766-08:002012-12-18T12:08:43.766-08:00Nie pofatygowałem się wprawdzie do kina, ale wysłu...Nie pofatygowałem się wprawdzie do kina, ale wysłuchałem transmisji radiowej. <br />Z Radvanovsky też mam problem. Najpierw raził mnie jej "dziki głos", a raczej niezbyt subtelne nad nim panowanie co przekłada się na produkowanie znacznej ilości decybeli i...nic. Potem zaczynała mi się wydawać nawet OK - Tosca całkiem, calkiem, Leonora w "Trubadurze" i owszem. Niestety, w tym "Balu", poza wibracją, przeszkadzało mi brak panowania albo nad stylem, albo na głosem. Trudno powiedzieć co jest wynikiem czego...Linia melodyczna Leonory musi rozwijać się spokojnie, wręcz kontemplacyjnie podczas gdy Sondra jakby "połykała" frazy, jakby szybko chciała odrobić zadaną lekcję. Mimo paru dobrych momentów: porażka.<br />Zdecydowanie wolę w tej roli Urmanę, choć też cudem nie jest.<br />Alvareza słyszałem w tej roli na żywo w Paryżu i Berlinie oraz znam niezłe DVD z Madrytu. Najnowszy był zdecydowanie najsłabszy. Szkoda, bo lubię tego śpiewaka.<br />Hvorostovsky, mimo ograniczeń głosowych, był najbardziej przekonujący.<br />Cenię Blythe, doceniam Zajick, ale po dwukrotnym spotkaniu z Ulryką Ewy Podleś nie widzę sensu zaprzątania sobie głowy innymi wykonawczyniami.<br />Co do Metropolitan i jej wszechświatowej dominacji...Zawsze "walczę" z tym poglądem. Topowy teatr po prostu. Ani lepszy, ani gorszy od Londynu,Paryżu Barcelony&Madrytu, łącznej oferty scen paryskich czy Monachium&Berlina... <br />Robert Anonymousnoreply@blogger.com