tag:blogger.com,1999:blog-73524433517126928552024-03-05T21:30:58.308-08:00Opera czyli boski idiotyzmUnknownnoreply@blogger.comBlogger492125tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-464699538302832482024-01-20T05:43:00.000-08:002024-01-20T05:43:20.554-08:00Ewa Podleś<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrurgXfgl_MTcoGiKGpsZQreOBWj5GsfMtUhRRxpmtFKKgUI79s6WZ4-3Pmi__17vSAps61c-PHyKnAdiS19yzMsPqDTMHqOZU_Y8IEVQamkr92lxpgHTGS_Hbl2C_FYhokQOBKGzmT2LGyDq4W0UaL2OMe9UwgAo32_aNoNEqdiSokhs6-cShHpwD0FA0/s1000/5dc28a91-dffc-45cf-b633-b0c37c0dd2ee.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="998" data-original-width="1000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrurgXfgl_MTcoGiKGpsZQreOBWj5GsfMtUhRRxpmtFKKgUI79s6WZ4-3Pmi__17vSAps61c-PHyKnAdiS19yzMsPqDTMHqOZU_Y8IEVQamkr92lxpgHTGS_Hbl2C_FYhokQOBKGzmT2LGyDq4W0UaL2OMe9UwgAo32_aNoNEqdiSokhs6-cShHpwD0FA0/s600/5dc28a91-dffc-45cf-b633-b0c37c0dd2ee.jpg"/></a></div>Dziś brak mi słów. Po niecałych 3 miesiącach do męża, profesora Jerzego Marchwińskiego dołączyła w wielkim niewiadomym Ewa Podleś. Jedyna śpiewaczka, której na blogu wyznałam płomienne uczucie. Ono będzie trwać, bo tacy (chociaż właściwie nie ma więcej takich) jak Maestra nie umierają nigdy. Pamiętam wszystko, każde spotkanie z jej sztuką na żywo i za pośrednictwem mediów, począwszy od pierwszego – a była to Angiolina w TV. I szok nastoletniej jeszcze Cecilii Bartoli, która zapytała z niedowierzaniem po spektaklu w Teatrze Wielkim w Warszawie „to wy tu macie Ewę Podleś a zapraszacie mnie?”. I wszystko inne. Podleś nie potrzebuje łez ani hołdów od nas, swojej publiczności, ale my, jej wierni słuchacze dziś płaczemy. Ale nie żegnamy się, bo Ona z nami zostaje. Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-88839393529056611472023-07-09T05:24:00.000-07:002023-07-09T05:24:01.401-07:00Miłość w czasach zarazy - "Romeo i Julia" w Paryżu<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXvf4hAfqMwLGYmkMZzAcKri7GZp7velMZkzF5Yi4vEE7P7xh_ZBLmAklwY57_9kPqOPm-FFyChQh5LBigpHklg_TpENkKZOYr4EOLX27CMPwpgfalFdrpxosMDgp1fEGuv2Xu2M_Rmr9HFEzWsCCfl5fS-0Qg42QCq80ZJ_s9Dq9WNfJ3MRu0RqGZ3FWr/s1200/e.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="801" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXvf4hAfqMwLGYmkMZzAcKri7GZp7velMZkzF5Yi4vEE7P7xh_ZBLmAklwY57_9kPqOPm-FFyChQh5LBigpHklg_TpENkKZOYr4EOLX27CMPwpgfalFdrpxosMDgp1fEGuv2Xu2M_Rmr9HFEzWsCCfl5fS-0Qg42QCq80ZJ_s9Dq9WNfJ3MRu0RqGZ3FWr/s600/e.webp"/></a></div>Szczęśliwie udało mi się uniknąć takiego nagłówka we wpisach czynionych podczas covidowego panowania chociaż kusiło, oj, kusiło. Dziś jednak tytuł „Miłość w czasach zarazy” narzuca się z wielką siłą i uległam. Pewnym zaskoczeniem dla tych, co nie widzieli może być fakt, że tekst dotyczy najnowszej realizacji „Romea i Julii” w Opéra Bastille. Tym niemniej – bardzo precyzyjnie opisuje to, co pokazano nam na scenie. Produkcja jest mocno niestandardowa i spotkała się z krańcowo różnym przyjęciem – od owacji dla reżysera i jego teamu przy otwartej kurtynie (kiedy to ostatnio słyszeliście?) przez zachwyty kilku profesjonalistów do lekceważących prychnięć, że „wygląda to jak musical” albo „kicz, ale efektowny”. Z tym ostatnim nawet bym się zgodziła, dodając koniecznie przymiotnik „zamierzony”. Bo, widzicie, ja lubię takie widowiska, one dla mnie są żywym symbolem swoistego geniuszu opery, dowodem na ciągłą atrakcyjność tego szalonego świata, w którym zdarzyć się może absolutnie wszystko. Nawiązania do popkultury i nie tylko (kto ostatecznie rozstrzygnie, czy Edgar Allan Poe, którego ducha wyraźnie się czuje należy do dziewiętnastowiecznej kultury wysokiej czy powinien być zwany tylko autorem horrorów?) prowokują widza do tropienia śladów i odniesień, co bywa zabawą stymulującą mózg. A więc – zabawmy się trochę. Na początek – scenografia, która wydaje się być żywcem przeniesiona z filmów Tima Burtona – po prostu jego świat jak żywy. Bruno de Lavenère postawił na scenie obracające się, stylowe i monumentalne schody, które pełnią różne funkcje, a przy okazji przypominają te z … Palais Garnier. Do wrażenia, jakie ich widok wywiera wydatnie przyczynił się Antoine Travert oświetleniem współtworząc klimat niesamowitości. Niby ciemno, a jednak wszystko co trzeba widać, ucz się HBO (czy też Max)! Dalej – kostiumy Sylvette Dequest – barokowo nadmiarowe, ale z elementami współczesnymi, rwące oczy nasyconymi kolorami i w niektórych przypadkach celowo przekraczające granice kiczu. Gdybym oglądała zdjęcia z pierwszej części nie wiedząc z jakiego spektaklu pochodzą podejrzewałabym akt Olimpii z „Opowieści Hoffmanna”. Mamy też swoistą, „połamaną” choreografię i męczy mnie uczucie, że skądś ten typ znam, ale nie odważyłabym się pisać skąd, jako, że taniec oglądam czasem entuzjastycznie, ale bez głębszej wiedzy na ten temat. Reżyser poskładał wszystkie te wydaje się nieprzystające do siebie klimaty w niezwykle koherentną całość. Zmiany w fabule są, ale nie naruszają zasadniczej opowieści. Thomas Jolly nie zmienił zasadniczej warstwy fabularnej ale ją wzbogacił dodając nowy kontekst. Bo oto od pierwszej chwili lądujemy w czasach zarazy z całym ich, znanym z lektury oraz ikonografii sztafażem. Widzimy zwłoki wynoszone z domów, czarno ubranych mężczyzn w ptasich maskach, znaki malowane czerwoną farbą na drzwiach domów. Czysty Bosch. Przy okazji balu z okazji urodzin Julii skojarzenie z Boccaciem narzuca się samo i na ten taniec na wulkanie patrzy się trochę inaczej niż na ową scenę w innych realizacjach. A jednak sedno tej historii pozostaje i cały czas chodzi w niej o miłość w zagrożeniu. Niebezpieczeństwo jest reprezentowane nie tylko przez ludzką nienawiść i głupotę, ale ma też swoje fizyczne oblicze i oba są równie przerażające. Ja to kupuję. Po tym spektaklu pozostanie mi w pamięci sporo wspaniałych obrazów – na przykład kochankowie pospiesznie i z czułością strojący łódź ojca Laurenta by stała się ich ślubnym ołtarzem. A będzie jeszcze grobem Julii. Ich wspólnym grobem. Zapamiętam także jak uderzająco trafny w tych warunkach jest tekst arii Stephano „qui vivra verra”. A nie brakuje i humoru – chociażby „pojedynku” na … pory, w rękach figlarnego pazia stające się ucieleśnieniem pary amantów. Największe wrażenie robi jednak scena Julii w czwartym akcie. Na początku tylko gwałtownie falująca zasłona wspomaga bohaterkę w wyrażeniu lęku, potem obraz życia w niechcianym małżeństwie przeraża ją tak, że w akcie desperacji wypija „truciznę”. A potem mamy również upiorną (choć formalnie nic strasznego w niej nie się nie dzieje) wizję „umierającej” Julii. Poza tym warto zwrócić uwagę na choreografię walk – nie naturalistyczną, ale efektowną no i na to, co bardzo cenię – na scenie są tłumy ludzi i każdy po coś, każdy ma co zagrać. Przedstawienie udane zarówno od strony teatralnej jak muzycznej zdarza się niezbyt często, ruszajcie więc do klawiatur by wywołać Culturebox i zobaczcie sami. Carlo Rizzi dobrze wyważył tempa i zachował proporcje dźwiękowe, nikt tu nie bywa zagłuszany, orkiestra „oddycha” razem ze śpiewakami. Partytura naprawdę żyje. Najlepszy operowy chór świata jak zawsze we wspaniałej formie, kierowany pewną ręką pani Ching-Lien Wu. Właściwie wszyscy śpiewacy spisali się na medal : Jean Teigen jako Laurent, Laurent Naouri jako Capulet, Sylvie Brunnet-Grupposo jako Gertrude, Huw Montague Rendall – Mercutio. Szczególną uwagę spośród postaci drugiego planu zwracała Lea Desandre, co nie jest niespodzianką, Jej elfia uroda sprawdziłaby się w niejednym serialu fantasy. O zaletach wokalnych nie ma co dłużej pisać – podejrzewam, że wszyscy doskonale je znacie i cenicie. Maciej Kwaśnikowsk bardzo dobrze zaprezentował się jako Tybalt i drzwi do dużej kariery dla młodego (rocznik 1992) tenora lirycznego stoją otworem. Pan inżynier pobierał nauki w przeróżnych programach dla młodych artystów (w tym w Salzburgu, Aix-en-Provence, Met, TWON i wreszcie Opéra national de Paris, z którą związał się na dłużej). Nadal studiuje u Neila Shicoffa. Życzę triumfów na wszelkich scenach świata!
Para tytułowa rozgrzała serca całej chyba publiczności – młodzi, żarliwi, z odpowiednimi głosami i umiejętnościami, ale także charyzmą sceniczną i chemią Elsa Dreisig i Benjamin Bernheim unieśli odpowiedzialności … śpiewająco.
P.S. Niedawno opowiadałam Wam o eleganckiej, ale nieco chłodnej wersji „Romea i Julii” z Zurychu. Trudno o dwa tak krańcowo różne spektakle, mimo iż amant w obu był ten sam. Przyznaję się do bycia w teamie paryskim.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3AbdaX3rozq88-VBmx-7riUo4ixWqaR3HO_3WV6eKAlfvsbZOp08ljrfYha-N-yJAxuF9BhemlG4pBCbY-0OlDWysKDlwAWwLZPBMVCSBo5GDV0LXJGP6FUxZ0nKQ01X3EpsGLXbFLjklKKGKU30o0Mh91xbA2VeEoP682bV-S2D_KKMuNXmBcoVm5lxX/s900/a.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="600" data-original-width="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3AbdaX3rozq88-VBmx-7riUo4ixWqaR3HO_3WV6eKAlfvsbZOp08ljrfYha-N-yJAxuF9BhemlG4pBCbY-0OlDWysKDlwAWwLZPBMVCSBo5GDV0LXJGP6FUxZ0nKQ01X3EpsGLXbFLjklKKGKU30o0Mh91xbA2VeEoP682bV-S2D_KKMuNXmBcoVm5lxX/s400/a.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhx7Dc_DjE3FwEVCnTrjk_-E9C_bZ5oMh5RlYrR63SAix0rUx_s3AWmjgRD8_esle3_NDoPPy_ZeQHCrvUdEFYKb8Joe8DcDgL1g6ruje1LG0wVxEipJOrIv7rU7Y9P6dgfX3xsAI69B5a6PIEoL9UU0vl7ooDCCAfs0rp5ZdhAL0B5LPXZQOEUQAIRDv3q/s900/b.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="600" data-original-width="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhx7Dc_DjE3FwEVCnTrjk_-E9C_bZ5oMh5RlYrR63SAix0rUx_s3AWmjgRD8_esle3_NDoPPy_ZeQHCrvUdEFYKb8Joe8DcDgL1g6ruje1LG0wVxEipJOrIv7rU7Y9P6dgfX3xsAI69B5a6PIEoL9UU0vl7ooDCCAfs0rp5ZdhAL0B5LPXZQOEUQAIRDv3q/s400/b.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvRG2UpkDs6L-kqeQc2WwQyb-QZAXUMnPXlmy6hIXrLl_ytBMDBMTXyq50ZIJvaEK21nv2h2AajftF4E4sBZjhU-tIlaUcdtJseGLOzoyiU2UPpJ3UmjqyHlBOnMIe32dRxQJ8MvDosg1SK9iZn5yhZ6wNUO8Bln7jvWvIjqmzYS4ozYLP5RMH4Scf-7qb/s900/c.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="600" data-original-width="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvRG2UpkDs6L-kqeQc2WwQyb-QZAXUMnPXlmy6hIXrLl_ytBMDBMTXyq50ZIJvaEK21nv2h2AajftF4E4sBZjhU-tIlaUcdtJseGLOzoyiU2UPpJ3UmjqyHlBOnMIe32dRxQJ8MvDosg1SK9iZn5yhZ6wNUO8Bln7jvWvIjqmzYS4ozYLP5RMH4Scf-7qb/s400/c.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhxAFwJ-UucgMXsiTBF29AKh28v8FlGai3JwhPoY39dCYcXB2d5Pq1Te2DBf7dgm8OdkLPbQm_tUO7-2zf40wTfAD1AQZyPdiFzeqae-xzVFyCFSuRujRDN72kntmrsgVm6RKHwEogyDMur1_XvRQzti8nB1FrZd8HHC3_QCxi9Vy2QfWuPe7m4uHUsIbO/s900/d%20%E2%80%94%20kopia.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="600" data-original-width="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhxAFwJ-UucgMXsiTBF29AKh28v8FlGai3JwhPoY39dCYcXB2d5Pq1Te2DBf7dgm8OdkLPbQm_tUO7-2zf40wTfAD1AQZyPdiFzeqae-xzVFyCFSuRujRDN72kntmrsgVm6RKHwEogyDMur1_XvRQzti8nB1FrZd8HHC3_QCxi9Vy2QfWuPe7m4uHUsIbO/s400/d%20%E2%80%94%20kopia.jpg"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-88987627528705461962023-06-19T06:32:00.001-07:002023-07-09T05:25:15.856-07:00Met na koniec sezonu - "Fedora"<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7ita91LEga3aWsjKT0h_HLMt7pKGu_4FIz87U8TMn15w0W4xpD7DOZcOq3CP11dOnfOK-vdqQmP4rzPN9TMlJKEIfoF9DFF1ydQy37X0FQD3f8uK0_7Mxp_eCW3jCKl6d5LE5FnfhWaVU46tnFIitLDobbJMrDkWRq_8Uq50n2JB10ImLECbfjnXVXc5x/s1600/fedora.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="685" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7ita91LEga3aWsjKT0h_HLMt7pKGu_4FIz87U8TMn15w0W4xpD7DOZcOq3CP11dOnfOK-vdqQmP4rzPN9TMlJKEIfoF9DFF1ydQy37X0FQD3f8uK0_7Mxp_eCW3jCKl6d5LE5FnfhWaVU46tnFIitLDobbJMrDkWRq_8Uq50n2JB10ImLECbfjnXVXc5x/s600/fedora.jpg"/></a></div>Czerwiec, sezon właściwie się skończył a ja zdałam sobie sprawę, że poza jesienną „Toscą” nie bywałam w czasie jego trwania w Met, nawet wirtualnie. Jakoś nie odczuwałam takiej potrzeby. Plan transmisji kinowych 2022/2023 mnie szczególnie nie poruszył i chociaż było w nim kilka ciekawych pozycji, to i one raczej z kategorii „mogłabym” niż „chcę”. Co więcej, kolejny też nie budzi we mnie entuzjazmu. Ale mimo wszystko postanowiłam dokonać przeglądu niektórych przedstawień w bezpiecznych okolicznościach domowych, w których nikomu nie utrudniam życia przepychając się do wyjścia. Zaczęłam od „Fedory” bo choć znam ją ze słuchania nigdy wcześniej nie widziałam. Historia tej opery zaczęła się, jak to często wówczas bywało od wizyty w teatrze dramatycznym. 22-letni (1889), przymierający głodem (jego perypetie nawet jak na malownicze czasy bohemy nie mieściły się w standardzie) Umberto Giordano poświęcił zapewne kilka posiłków aby zobaczyć wielką Sarah Bernhardt w sztuce Victoriena Sardou, autora pierwowzoru „Toski”. Zobaczył i został oczarowany, trudno powiedzieć czy bardziej przez tekst czy aktorkę. W każdym razie historia zrobiła na nim takie wrażenie, iż przez ładnych kilka lat prosił Sardou o możliwość adaptacji na libretto. Dramaturg nie bardzo chciał powierzać swoje dzieło kompletnie nieznanemu kompozytorowi i patowa sytuacja trwała lat kilka. Aż w końcu przyszedł rok 1896 , miał premierę „Andrea Chénier”, Giordano przestał być anonimowy i doczekał się zgody autora sztuki. O „przepisanie” jej na libretto poprosił Antonio Collautiego, który zadanie wykonał i wreszcie zaczęła powstawać partytura. Nowa opera miała premierę 17 listopada 1898 w mediolańskim Teatro Lirico Internazionale, pod batutą samego kompozytora i z gwiazdą, Gemmą Bellincioni w partii tytułowej. Do wielkiego sukcesu przyczynił się wydatnie 25-letni tenor, Enrico Caruso i „Fedora” rozpoczęła triumfalny marsz przez sceny świata docierając do Nowego Jorku gdzie Met wystawiła ją 5 grudnia 1906 z Liną Cavalieri i znów z Caruso. Jej popularność z czasem przygasła, ale „Fedora” do dziś pozostała w repertuarze jako wehikuł dla primadonny. W 1970 kiedy prowadzono zaawansowane rozmowy o powrocie Marii Callas do czynnej kariery proponowano jej właśnie „Fedorę”. Partnerem miał być młody tenor Placido Domingo. Niestety, superdiva nie wyraziła zgody na repertuar, ona chciała udowodnić, że wciąż może być Normą lub Violettą i do konsensusu nie doszło. Szkoda, bo straciliśmy wspólny występ dwojga niezwykłych artystów, jej na końcu, jego na początku drogi do gwiazd, ale z drugiej strony może to dla legendy Callas lepiej. Z dzisiejszego punktu widzenia i słyszenia „Fedora” nie jest dla teatru szczególnie atrakcyjna. Generuje duże koszty, wymaga naprawdę mocnego nazwiska w roli tytułowej i do tego godnego amanta, bo chociaż formalnie scena należy do sopranu najsłynniejszą arię śpiewa tenor. Poza tym jak to u Giordana – charakterystyczna instrumentacja , nadmiar postaci drugoplanowych i sporo melodramatycznych efektów. „Fedora” to jednak nie „Tosca”, chociaż miały tego samego autora pierwowzoru. Tam, gdzie w operze Pucciniego jest żelazna konstrukcja dramaturgiczna i takaż konsekwencja, wydarzenia logicznie wynikają z siebie libretto Collautiego rozłazi się w szwach. Problem założycielski stanowi pierwszy obiekt miłosnej pasji bohaterki, którego … nie mamy okazji poznać , w żaden sposób nie uwiarygodnia więc w naszych oczach jej szału uniesień i potem żądzy zemsty. Mamy uznać, że „ten typ tak ma”. No wiecie, „La donna russa”… Potem Fedora knuje paskudnie przeciwko domniemanej przyczynie swego nieszczęścia czyli Lorisowi wiedząc, że te działania razem z nim pogrążą też jego zupełnie niewinną śmierci Władimira rodzinę. A przy tym protagonistka jest już nowym amantem oczarowana, więc nadal snując złowrogie plany rozwija z nim namiętną relację. Jak to la donna russa. A na koniec, gdy całe świństwo wychodzi na jaw i nie ma się za czym skryć Fedora ucieka w śmierć zostawiając podobno kochanego szczerze mężczyznę z całym koszmarnym bagażem emocjonalnym. Kurtyna. Przyznacie, że nie brzmi to dobrze i na wiele aspektów treściowych trzeba przymknąć oczy. Wprawdzie nie takie rzeczy się widywało w librettach, choćby barokowych ale to już niemal dwudziesty wiek! Sir David McVicar próbował walczyć z niektórymi problemami tekstu, ale nie bardzo mu się powiodło. Przede wszystkim nie rozumiem drastycznego ograniczenia przestrzeni w dwóch pierwszych aktach, gdzie należałoby sporą połać sceny Met wykorzystać. Doceniam za to wprowadzenie do akcji Władimira, chociaż w momencie wkroczenia jest on już umierający, więc obserwując jego konanie w sypialni z tyłu wiele się o nim nie dowiemy. W dodatku cała sytuacja wygląda dość nienaturalnie – amant walczy ze śmiercią, podczas gdy amantkę bardziej interesuje ustalenie biegu wydarzeń niż towarzyszenie odchodzeniu ukochanego. Inscenizacja jest typowa dla sir Davida – adekwatna wizualnie, zgodna z librettem, efektowna i przyjemna dla oka. Wszystko to plusy, tyle, że niewiele z nich wynika. Uczucie przytłoczenia nadmiarem scenograficzno-kostiumowym (Charles Edwards, Brigitte Reiffenstuel) bardzo mi przypominało wrażenia z produkcji Franco Zeffirellego. Marco Armilliato poprowadził orkiestrę Met w nerwem i wyczuciem, chór jak zazwyczaj był w formie. Ważne role drugoplanowe wypadły świetnie – Lucas Meachem z dużym wdziękiem scharakteryzował uroki rosyjskiej kobiecości, Rosa Feola użyczyła swego charme i wokalnej swobody księżnej Oldze. Także Jeongcheol Cha jako Cirillo (Kirył) zaprezentował się najlepszej strony. Warto również wspomnieć o niemej rólce Bolesława Łazińskiego (un poeta di pianoforte etc), w której pianista Bryan Wagorn znakomicie bawił się wizerunkiem supergwiazdy w stylu Liszta. Sonia Yoncheva nie po raz pierwszy śpiewała „rosyjską” rolę w operze Giordana choć w partii Fedory był to jej debiut. Już wcześniej wystąpiła w „Syberii”. Właściwie trudno jej kreacji wokalno-aktorskiej coś zarzucić – śpiewała dobrze, grała z zaangażowaniem ale mnie pozostawiła całkowicie obojętną. Może przyczyną był brak właściwego partnera, bo rola Lorisa chyba Piotrowi Beczale nie leży w głosie jak powinna. Jakoś nie mam przekonania do werystycznego repertuaru w jego wykonaniu. Nasz tenor wyraźnie walczył z górą i chociaż publiczność z entuzjazmem zareagowała na „Amor to vieta” moich uszu nie podbił.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhalkHufZROIs1QNcIWtzQ-vhHXVATQR9UnJ5Ufjn4gYBam2uHxCIYJW9Ujwl3pPANLnWAqc9t6U3X53wZX2i8XgmgwNW9o60Yv4Tv2-H1HNtvIvNE_OxNpRMJ-J1pj0s0eLk9kw6LMkA7VdnMPOtpmBhbGazgf7MxVjK7-biki69gACvpvQ4S8ojkS-2gP/s3000/01fedora-review-1-0f88-videoSixteenByNine3000-v2.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1687" data-original-width="3000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhalkHufZROIs1QNcIWtzQ-vhHXVATQR9UnJ5Ufjn4gYBam2uHxCIYJW9Ujwl3pPANLnWAqc9t6U3X53wZX2i8XgmgwNW9o60Yv4Tv2-H1HNtvIvNE_OxNpRMJ-J1pj0s0eLk9kw6LMkA7VdnMPOtpmBhbGazgf7MxVjK7-biki69gACvpvQ4S8ojkS-2gP/s400/01fedora-review-1-0f88-videoSixteenByNine3000-v2.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvijMaxQdcpOcGkzmcBIljwMwgB5AlT-gtdu7olBgsFQXPUPWGq_iI6fkt65S7ElS9Nu4ITjW1kjxb5uC0FiHFZdMSxdc0H32EDB1FmHAFe7iJ9VXf1-NkIIX74b5LELH3nw1v32JEkAHtCD1pVEAkKNS6YQsuUyFywiZ1U9dd11kIz3oh0Bpshp57pieW/s1040/293660-fed-2206a.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="680" data-original-width="1040" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvijMaxQdcpOcGkzmcBIljwMwgB5AlT-gtdu7olBgsFQXPUPWGq_iI6fkt65S7ElS9Nu4ITjW1kjxb5uC0FiHFZdMSxdc0H32EDB1FmHAFe7iJ9VXf1-NkIIX74b5LELH3nw1v32JEkAHtCD1pVEAkKNS6YQsuUyFywiZ1U9dd11kIz3oh0Bpshp57pieW/s400/293660-fed-2206a.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieeLmI0S0NU5xYPO5JmS7daeOWEIu4d4eLNkis1ZaXcUXLYLI1uMFRDEsbHjPdsYUEbZbTTbHXMO4DPFtAjqHmFyf-C1GHt5pK3YWupMOnpsEUijRdO1FqEE57kCzDiqHSehUCZ6Zk_fXbqfZQC2-K8tVLRyAw-T9bSp98PIxtno5DEgGeo-kHHQ0UruOo/s825/FED_1333a-1.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="825" data-original-width="550" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieeLmI0S0NU5xYPO5JmS7daeOWEIu4d4eLNkis1ZaXcUXLYLI1uMFRDEsbHjPdsYUEbZbTTbHXMO4DPFtAjqHmFyf-C1GHt5pK3YWupMOnpsEUijRdO1FqEE57kCzDiqHSehUCZ6Zk_fXbqfZQC2-K8tVLRyAw-T9bSp98PIxtno5DEgGeo-kHHQ0UruOo/s400/FED_1333a-1.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEkDdBU7zRTfgtJstMeLDIHEfdRdOc0lciLuaI6eGHgoKE9zlfAxxpmI7OAX4q0RsU_H0bgDlV_BOwyp0RNpCM3XlMVz50XgnH50emLXizSJ4lGIF_k7GPHSFYW06_WQaDRLUOJyzCbZZTz3q5EVZjNnjYXMBW5ufc69J_yn3bDj1lwwcfiIg9Ag8CaSBk/s1600/fedora-met-Ken_Howard.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1171" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEkDdBU7zRTfgtJstMeLDIHEfdRdOc0lciLuaI6eGHgoKE9zlfAxxpmI7OAX4q0RsU_H0bgDlV_BOwyp0RNpCM3XlMVz50XgnH50emLXizSJ4lGIF_k7GPHSFYW06_WQaDRLUOJyzCbZZTz3q5EVZjNnjYXMBW5ufc69J_yn3bDj1lwwcfiIg9Ag8CaSBk/s400/fedora-met-Ken_Howard.jpg"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-60644509767022517452023-05-11T03:30:00.000-07:002023-05-11T03:30:04.537-07:00Żegnaj Eboli!<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmsyo14I_QUK7NiEaxY_p9lQRTWbNgSwwJ6Q_PaHsWdN6j7Nxn4EWrfkYDTKirMnmVIVESrAck2yJJ4Qp9DkrXLuLCxPChow7873dyylpKshea7cMMdK-61RS7d6kdliGO57bT2DvtLd_dGiJ2YoQ0IxkU3hA1HsOPe9pY9OAkb22tNheDdyHb5NORfg/s1181/Bumbry%20poziom.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="825" data-original-width="1181" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmsyo14I_QUK7NiEaxY_p9lQRTWbNgSwwJ6Q_PaHsWdN6j7Nxn4EWrfkYDTKirMnmVIVESrAck2yJJ4Qp9DkrXLuLCxPChow7873dyylpKshea7cMMdK-61RS7d6kdliGO57bT2DvtLd_dGiJ2YoQ0IxkU3hA1HsOPe9pY9OAkb22tNheDdyHb5NORfg/s600/Bumbry%20poziom.jpg"/></a></div>I znów trzeba się żegnać. Po długim życiu i wielu latach kariery odeszła od nas Grace Bumbry, amerykańska mezzosopranistka a potem sopran. Zawsze wolałam ją w tej pierwszej kategorii głosowej. Była moją pierwszą Eboli i jedną z pierwszych Carmen. W obu rolach do dziś pozostała w wąskim gronie mych faworytek. Jej głos nie brzmiał pluszowo czy aksamitnie, przypominał mi raczej jedwab – mocny, połyskliwy i mieniący. Używała go nie tylko fachowo od strony technicznej, ale też inteligentnie, co zdaje się stanowiło po prostu jej cechę wrodzoną. Całkiem niedawno zachwyciła rozsądkiem i mądrym, wyważonym komentarzem w kwestii przyciemniającej odcień skóry chakteryzacji białych interpretatorek Aidy. Poza tym miała jeszcze urodę, wdzięk, i niepoślednie umiejętności ruchowe – wszystko to sprawiało, że kiedy wykonywała rolę Salome żadna tancerka nie musiała jej dublować. Cechowała ją niedefiniowalna star quality, rozpoznawana przez publiczność od momentu pojawienia się na scenie.
Żegnaj, Eboli!
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6CdLt6sh8amcqOvbEQXMb17C_shCPPkm2Q1W_5xHgVFDNH0QX8SG2Ky1r8sSFc4350q3ovfwSW5lGFw_cZ6kuvlLpOPuMq_AGqPX3rrGYkXWgGPQwlAJeoTSoez9auhUGs8zGUGb9YSpo5-e6D6v67YUBlgMCibmNQzvOkS-hrCj79z1cfvPPAhZFDw/s500/645a619a053c0.image.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="500" data-original-width="405" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6CdLt6sh8amcqOvbEQXMb17C_shCPPkm2Q1W_5xHgVFDNH0QX8SG2Ky1r8sSFc4350q3ovfwSW5lGFw_cZ6kuvlLpOPuMq_AGqPX3rrGYkXWgGPQwlAJeoTSoez9auhUGs8zGUGb9YSpo5-e6D6v67YUBlgMCibmNQzvOkS-hrCj79z1cfvPPAhZFDw/s400/645a619a053c0.image.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSzhHpFoSBn126YVpJaxueAQbDrCAfpptRXPvV4ZtLop1xYVorL2PpvGrkPREINSdT9O5KEmPtQ71NneGNfpFGX27im29IvJNxp1v-6EabrbIjTK1UElkuwL5C9wU0rniMfZPydxlW7ZYamAvXHvwp9YBScgB1I67Tt6OsYEQ48dK0_1LU7bmGbTBEQQ/s1600/48941158272_eea649409c_h.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1066" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSzhHpFoSBn126YVpJaxueAQbDrCAfpptRXPvV4ZtLop1xYVorL2PpvGrkPREINSdT9O5KEmPtQ71NneGNfpFGX27im29IvJNxp1v-6EabrbIjTK1UElkuwL5C9wU0rniMfZPydxlW7ZYamAvXHvwp9YBScgB1I67Tt6OsYEQ48dK0_1LU7bmGbTBEQQ/s400/48941158272_eea649409c_h.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAH0yihitqzmOc6kd64l05uHupPwsnIAbJA2sazA3CpA1emTUCfYHJTdzSeRE4XN5U3lqSCDxv-w9gO7Xif9QjW_wsiRH7SEnnlVR91eeG0EbAS7bEQIyrH2gLOmHT_lVnSqtDOc8-KR83leAivwPpw-15ThX1BRne6roWOHxmHSd9BZearaoCAjv9zA/s700/a.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="465" data-original-width="700" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAH0yihitqzmOc6kd64l05uHupPwsnIAbJA2sazA3CpA1emTUCfYHJTdzSeRE4XN5U3lqSCDxv-w9gO7Xif9QjW_wsiRH7SEnnlVR91eeG0EbAS7bEQIyrH2gLOmHT_lVnSqtDOc8-KR83leAivwPpw-15ThX1BRne6roWOHxmHSd9BZearaoCAjv9zA/s400/a.webp"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4ALZC0ARLKu7ankexJ2FPu5nuWEw5KBOCK7SOBXEgqAcdPo-aRIvA5TYurVum7T3ffOcjE2wU4W7H6GzQKEp7bYbScNgiD0IQuKdFAOCeri8sQtyY0u3ZI3mObq4mKtUOpgOVGDxTrq4G36VXbyA4PR53g_FWpOr2DdphlGbsHMjFKcVjSx117z7_UQ/s800/b.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="577" data-original-width="800" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4ALZC0ARLKu7ankexJ2FPu5nuWEw5KBOCK7SOBXEgqAcdPo-aRIvA5TYurVum7T3ffOcjE2wU4W7H6GzQKEp7bYbScNgiD0IQuKdFAOCeri8sQtyY0u3ZI3mObq4mKtUOpgOVGDxTrq4G36VXbyA4PR53g_FWpOr2DdphlGbsHMjFKcVjSx117z7_UQ/s400/b.jpg"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-70739100009702182412023-05-04T09:47:00.001-07:002023-05-04T09:47:52.656-07:00Romeo i Julia z Zurychu<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJFauwq1EeRYV99LLgr_Wv4RFEewhHEh3HwBbcvyeG2ZUy9P1Pto6HMcgcbhnU3y7-GNZS8a1acYPO_0DyfHBspjitaf5dqnJRXom8TjMzwAHUsvBtV_RoWNKT7Z4Un5Iql5IYu6h99NcpqktB8pAoxIyTYWPMevnl_qpLdSSpRf99mDQxyjJ9fTotLg/s638/xl_romeo_et_juliette-benjamin-bernheim_julie-fuchs-opernhaus-zurich_c_herwig_prammer_003.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="478" data-original-width="638" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJFauwq1EeRYV99LLgr_Wv4RFEewhHEh3HwBbcvyeG2ZUy9P1Pto6HMcgcbhnU3y7-GNZS8a1acYPO_0DyfHBspjitaf5dqnJRXom8TjMzwAHUsvBtV_RoWNKT7Z4Un5Iql5IYu6h99NcpqktB8pAoxIyTYWPMevnl_qpLdSSpRf99mDQxyjJ9fTotLg/s600/xl_romeo_et_juliette-benjamin-bernheim_julie-fuchs-opernhaus-zurich_c_herwig_prammer_003.jpg"/></a></div>Nie wiedzieć czemu zostałam przez siłę wyższą obdarzona naturą rozpaczliwie nieromantyczną. Nawet jako dziewczę w wieku, w którym zazwyczaj jest się podatnym na takie wzruszenia, co niektórym zostaje na dłużej (żeby nie powiedzieć na zawsze) nie byłam do nich szczególnie skłonna. W związku z tym nie ciągnęło mnie specjalnie do miłosnego melodramatu wszechczasów i „Romeo i Julię” zaliczyłam po raz pierwszy dość późno, co tym bardziej nie sprzyjało łezkom oraz innym objawom emocjonalnego wzmożenia. Doceniłam za to formalne mistrzostwo tekstu Shakespeare’a a szczególnie fakt, że w finale nie pozwolił on kochankom nawet na kilkusekundowe pożegnanie. Do dziś zastanawia mnie także, dlaczego bard ze Stratfordu wybrał swoim bohaterom takie środki popełnienia samobójstwa – trucizna dla mężczyzny a sztylet dla kobiety. Jest to odwrotność tego, co obiegowo uważa się za męskie i żeńskie. Moja operowa pasja nie przyniosła mi zmiany spojrzenia na amantów z Verony, może dlatego, że nikomu nie udało się z sukcesem przełożyć dramatu na język sztuki lirycznej. W literaturze gatunku na placu boju pozostał właściwie tylko Gounod i jego libreciści : Jules Barbier oraz Michel Carré, bo tekst Felice Romaniego używany przez wielu kompozytorów (w tym Belliniego i Vaccaia) miał swe źródło we wcześniejszych opracowaniach tematu. Ich dzieło także nie poruszyło we mnie żadnych czułych strun, czego najlepszym dowodem fakt, że dzisiejszy post jest pierwszym w długich już dziejach mojego bloga mu poświęconym. Każdy, kto się z tą operą zetknął zapewne pamięta o niej jedno – pomimo obecności sporej ilości postaci drugoplanowych (dwie z nich mają do zaśpiewania godne zapamiętania arie) i kilku scen zbiorowych stanowi ona właściwie ciąg duetów amantów przeplatanych czasem ich solówkami. To należy na pewno zaliczyć do aktywów dzieła, taka konstrukcja wydaje mi się słuszna. Nie czepiam się też finału znacznie banalniejszego niż w oryginale bo myśląc racjonalnie trudno sobie wyobrazić inny – panowie Barbier, Carré i Gounod nie byli rewolucjonistami ani tym bardziej Shakespeare’m i trudno od nich tego wymagać. Tym nie mniej „Romeo et Juliette” nie należy i pewnie już nigdy nie będzie do moich ulubionych oper. Transmisja z Opernhaus Zurich trafiła na moment mojej frustracji, bo troszkę wcześniej próbowałam uporać się z „Hamletem” Thomasa w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego i poległam totalnie. Nawet Tézier i Oropesa, jakkolwiek śpiewający doskonale nie byli w stanie mnie zatrzymać przy nudnej, mętnej i trującej niczym wody Odry realizacji. Serdecznie współczuję jej autorowi, ale za uzewnętrznianie swoich traum i obsesji się płaci, a co dopiero mówić o ich uscenicznianiu. Spektakl ze Szwajcarii obejrzałam więc niejako w ramach leczenia licząc nie tyle na piorunujący rezultat kuracji, co na łagodne ukojenie po paryskich przeżyciach. Mniej więcej to właśnie dostałam – rzecz daleką od doskonałości, ale bez dyskwalifikujących wad i spełniającą moje założenia. Produkcja, podpisana przez Amerykanina Teda Huffmana jest zrobiona fachową ręką, bez dziwactw i prób szokowania widza, chociaż trochę mało angażująca jak na taką fabułę, ale może wina tkwi w oku patrzącego … W każdym razie wygląda nieźle. Nie ma dekoracji (zazdroszczę gaży „autorowi scenografii” Andrew Liebermanowi, który ograniczył się do postawienia w białym pudle sceny krzeseł, co widzieliśmy już wielokrotnie), za to kostiumy Annemarie Woods są bardzo ładne (stylówa na lata pięćdziesiąte dwudziestego wieku). Zarówno sceny zbiorowe, jak intymne wyreżyserował Huffman ładnie, bez eksperymentów ale sensownie. Orkiestrę Roberto Forés Veses poprowadził w sposób wyważony, nie zaburzając proporcji dźwiękowych i wspierając śpiewaków. Cały właściwie drugi plan wykonawczy spisał się znakomicie a byli to min. Brent Michael Smith – brat Laurent, Yuriy Hadzetskyy – Mercutio, Katia Ledoux – Gertrude. Na szczególne wyróżnienie zasłużyła z pewnością Svetlina Stoyanova jako Stéphano wnosząc na scenę nie tylko piękny, ciepły głos ale także szczerość i młodzieńczość postaci, wszystko to docenione należycie przez publiczność, zwłaszcza przy okazji arii "Depuis hier... Que fais-tu". Wszystkie te pozytywne elementy się liczą, i każdy z nich gdyby był słaby mógłby zepsuć przyjemność, ale w tej operze liczą się przede wszystkim protagoniści i od nich zależy efekt końcowy. Przyznaję, że bardzo liczyłam na Julie Fuchs i właściwie nie wiem, na czym polega mój zawód. Francuska sopranistka nie śpiewała może porywająco, ale na pewno przyzwoicie (zwłaszcza walc Julii zabrzmiał ciekawie i jakoś mniej kokietliwie niż to często bywa), wcieliła się w bohaterkę zadowalająco, ma prezencję sceniczną. Ale czegoś mi zabrakło, zwłaszcza w konfrontacji ze świetnym Benjaminem Bernheimem w roli Romea. Ten zaprezentował pełen pakiet zalet wokalnych. Nie wiem, jak on to robi, ale jego tenor potrafi brzmieć jednocześnie ciepło i metalicznie. Poza tym Bernheim ma cudowną dykcję, nic tylko podziwiać. A jeszcze jest wiarygodny wyrazowo, jeśli jego postać kocha czy rozpacza, to słychać w głosie bez nadużywania łez czy znaczących przydechów. Scenicznie też sprawdza się dobrze. I to głównie dzięki niemu zapamiętam ten spektakl.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjTyzXlYsrNPjVJGhoUkjFGJ0f6W9vnkpLU3mP3GaJzX-w7ICDP71_8SOdIQkhHFBw1mTthdrauIHsyzYNjs3ecH61PHGDpn7xPeJpNLAg2aVk5j6HK7iTJl5f7xP8jLEMPWqLv86rW5noEDhFh3KbwoNbrKI7B2IbU-it5khclNtZ5LtOnxYiyHkhQQ/s638/xl_romeo_et_juliette-benjamin-bernheim_julie-fuchs-opernhaus-zurich_c_herwig_prammer_001.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="478" data-original-width="638" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjTyzXlYsrNPjVJGhoUkjFGJ0f6W9vnkpLU3mP3GaJzX-w7ICDP71_8SOdIQkhHFBw1mTthdrauIHsyzYNjs3ecH61PHGDpn7xPeJpNLAg2aVk5j6HK7iTJl5f7xP8jLEMPWqLv86rW5noEDhFh3KbwoNbrKI7B2IbU-it5khclNtZ5LtOnxYiyHkhQQ/s400/xl_romeo_et_juliette-benjamin-bernheim_julie-fuchs-opernhaus-zurich_c_herwig_prammer_001.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOZ0HKJdR_cMK9w6KnP4yuag3U-ozpo3IurHZymxsdScfQ8vgLLfKgIsAGKe3zJACzhuulxQ5kE0WDBMwB30GI-7LIC3XpGAIbODpbhqjvB-RWpW2paEdMC7JZnGzkMNZme0kyhAJRlNqof6KZ6U3rR9pez-XsjUdD6NqaeplaWjVinVvFRMDXkMs36w/s638/xl_romeo_et_juliette-benjamin-bernheim_julie-fuchs-opernhaus-zurich_c_herwig_prammer_004.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="478" data-original-width="638" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOZ0HKJdR_cMK9w6KnP4yuag3U-ozpo3IurHZymxsdScfQ8vgLLfKgIsAGKe3zJACzhuulxQ5kE0WDBMwB30GI-7LIC3XpGAIbODpbhqjvB-RWpW2paEdMC7JZnGzkMNZme0kyhAJRlNqof6KZ6U3rR9pez-XsjUdD6NqaeplaWjVinVvFRMDXkMs36w/s400/xl_romeo_et_juliette-benjamin-bernheim_julie-fuchs-opernhaus-zurich_c_herwig_prammer_004.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihtsvAp1ky82RWRSnFnBetyK6-AfkP17hmxBqJKIbQeFFyqwP4LfklsLZeQWtDCJ-JE5EVs5IUAqZPJkKEA_G2dMlLyvH0aITAbvFW_qBE9QIrPgOj7_gna6ByYyzXNRMQfbBL4y-UoKi_mdxRe8QP5eNb-m-1Ad7G_L35H81CpP4cexy3qhgXl4n1BA/s638/xl_romeo_et_juliette-benjamin-bernheim_julie-fuchs-opernhaus-zurich_c_herwig_prammer_005.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="478" data-original-width="638" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihtsvAp1ky82RWRSnFnBetyK6-AfkP17hmxBqJKIbQeFFyqwP4LfklsLZeQWtDCJ-JE5EVs5IUAqZPJkKEA_G2dMlLyvH0aITAbvFW_qBE9QIrPgOj7_gna6ByYyzXNRMQfbBL4y-UoKi_mdxRe8QP5eNb-m-1Ad7G_L35H81CpP4cexy3qhgXl4n1BA/s400/xl_romeo_et_juliette-benjamin-bernheim_julie-fuchs-opernhaus-zurich_c_herwig_prammer_005.jpg"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-9375831664694897822023-04-13T01:33:00.001-07:002023-04-13T01:33:40.879-07:00Holender na wsi <div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq0UN2kal6LeIkdR5PDvhfbVHDhQIFzILAh9OUMw2aQJT5tAWqUgxlRNv8WDFaA9KYp8i043fCLGhXh7c6SZ_EjzVScdFuCScBGtkLVxkuks9zEbl6mVg5whrtVAD1MfOAxBWufMmOORBOv_Sn2RHpy1RMKi5KDD-c0VN_38QSCbEyzWQNi14EbgJV8A/s2560/a.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="1707" data-original-width="2560" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq0UN2kal6LeIkdR5PDvhfbVHDhQIFzILAh9OUMw2aQJT5tAWqUgxlRNv8WDFaA9KYp8i043fCLGhXh7c6SZ_EjzVScdFuCScBGtkLVxkuks9zEbl6mVg5whrtVAD1MfOAxBWufMmOORBOv_Sn2RHpy1RMKi5KDD-c0VN_38QSCbEyzWQNi14EbgJV8A/s600/a.jpg"/></a></div>Zazdrość nie jest uczuciem, którym chciałoby się chwalić, ale – co ja poradzę – zazdroszczę bardzo, dojmująco, można rzec wściekle. Brytyjczykom. Ta niekomfortowa emocja dopada mnie zazwyczaj przy oglądaniu przedstawień transmitowanych z tzw. wiejskich oper gdzieś w Buckinghamshire (Garsington Opera), Cotswolds (Longborough Festival Opera) czy East Sussex (największa i najsławniejsza z nich – Glyndebourne). Oczywiście kreślenie „wiejska” oznacza coś zdecydowanie innego niż u nas, nawet jeżeli za budynek teatralny służy gmach nieco przerobionej stodoły. Ale wciąż zjawisko, zwłaszcza jego powszechność jest unikalne na skalę światową. Dziś przedstawię Wam kolejne takie miejsce, chyba jeszcze bardziej zdumiewające niż poprzednie. Grange Park Opera jest bowiem jednocześnie profesjonalnym zespołem sztuki lirycznej oraz … instytucją charytatywną pomagającą młodzieży z terenów słabiej rozwiniętych zwłaszcza w zakresie nauki muzyki. Założono ją nie tak dawno, bo zaledwie 25 lat temu i na początku działała na terenie prywatnej posiadłości Grange Park w Northington. Od tego momentu sytuacja zmieniła się zasadniczo, bo okoliczności zmusiły operę do przeprowadzki do innego miejsca, West Horsley Park w pobliżu Guildford. A tam wybudowano dla niej specjalny budynek teatralny nazwany The Theatre in the Woods, otwarty latem 2017. Z zewnątrz wygląda trochę jak ceglany cylinder z rondem wspartym na smukłych kolumnach, w środku mieści widownię na około 800 miejsc, cieszącą się podobno znakomitą akustyką .Poza tym – w zestawie to, co zwykle w wiejskiej operze : dłuuuugie antrakty by publiczność mogła nacieszyć się strawą nie tylko dla ducha ale i ciała, dużo zielonej trawy umożliwiającej rozłożenie się na kocu i wypakowanie zawartości kosza piknikowego. Gdyby ktoś jednak wolał kolację pod dachem (wiadomo, w Anglii dużo pada) restauracja oferuje wnętrze jakby żywcem wzięte z wyobrażeń o bibliotece Hogwartu. Ja Was zapraszam na widownię (możecie przyjąć to zaproszenie za pośrednictwem You Tube’a), gdzie i tak poczujecie sól na ustach i wiatr szarpiący ubranie. Tak wspaniale dyrygowanego „Latającego Holendra” nie słyszeliście prawdopodobnie od lat. Dlatego usilnie sugeruję – zajrzyjcie do Grange Park Opera 14 lipca 2022 i posłuchajcie. Mamy tu dodatkowy bonus realizacji obrazu - taki, że Anthony Negus jest filmowany nie z półprofilu, jak to zazwyczaj bywa ale en face, więc oglądamy go tak, jak go widzą muzycy orkiestrowi. Bardzo interesujące doświadczenie. Próba rozszyfrowania określenia „free staging” muszę uczciwie przyznać zupełnie mi się nie powiodła. Na oko reżyseria Stephena Medcalfa nie wygląda jakoś szczególnie inaczej niż zazwyczaj, bo raczej za taką różnicę trudno uznać ascetyzm i brak inscenizacyjnego rozpasania. Nawet, jeśli wynika on nie tylko z koncepcji artystycznej ale też z niedostatków finansowych dobrze się przysłużył dramaturgii. Z jednym wyjątkiem, dość sporym niestety. Każde pojawienie się chóru wygląda tu jakbyśmy mieli przed sobą wersję semi staged, co zdałoby egzamin w akcie drugim (Senta i jej koleżanki zamiast prząść mogą sobie amatorsko pośpiewać), ale w pozostałych już nie. Za to sceny kameralne są wyreżyserowane znakomicie. Skromna, ale trafiona scenografia – trochę schodów, okrągłe wejścia i wreszcie „żagiel” – pomaga w stworzeniu odpowiedniego klimatu. Zwłaszcza bulaje zmuszające bohaterów do pochylenia, sugerujące ciasne trzewia statku robią robotę. Medcalf musiał też wykonać kawał solidnej pracyy ze śpiewakami, bo wszystkie, co do jednej role trafione są w punkt a postacie mają charakter. Daland, Holender i Erik wyglądają podobnie, to duzi, niekoniecznie atrakcyjni w potocznym sensie mężczyźni ale naturą różnią się zasadniczo. Wielokrotnie widziałam już i słyszałam Bryna Terfela jako Holendra i nie mam wątpliwości, że to był jego najlepszy, zarówno pod względem wokalnym (pomimo pewnego zmęczenia głosu) jak interpretacyjnym. Jeszcze nie widziałam tego bohatera tak odpychająco złowrogiego i pociągającego równocześnie. Podobnie z Peterem Rose i jego Dalandem, który jest chciwy, ale mimo wszystko nie ma wątpliwości, że córkę kocha. I w tym wypadku nie pierwszy i – podejrzewam – nie ostatni raz, kiedy słyszę Rose’a wykonującego swą partię a podoba mi się bardziej niż kiedyś. Nie mogę tego powiedzieć o powszechnie chwalonej Rachel Nicholls, która choć intonacyjnie nieskazitelna brzmi momentami ostro i krzykliwie. Znakomicie natomiast sprawdza się Nicky Spence jako Erik : głos piękny i te długie belcantowe frazy …Z przyjemnością słuchałam też Sternika, którego śpiewał Walijczyk Elgan Llŷr Thomas obdarzony idealnymi do roli jasnym, lirycznym tenorem i chłopięcą powierzchownością. Obsadę uzupełniła udanie Carolyn Dobbin jako Mary.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwM4yQeeIvsfDWU42094FDNwacszJx_9Lj7yHn-kPZ8cdaScs1gddnpGdHxF9vuIU5PP1RcDyKXRKeKSM2gnzf4XAoObbvfDwYgYTFBAhk_5L6Omn2T0Zs1B4b4_HY4zizUSm2PP420NGMitac84JVImfszr5ZBzlesG2sd_ikNnVuV5u7-W8QBtVvXg/s2048/294048486_5550571118328105_3992977943827834745_n.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1076" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwM4yQeeIvsfDWU42094FDNwacszJx_9Lj7yHn-kPZ8cdaScs1gddnpGdHxF9vuIU5PP1RcDyKXRKeKSM2gnzf4XAoObbvfDwYgYTFBAhk_5L6Omn2T0Zs1B4b4_HY4zizUSm2PP420NGMitac84JVImfszr5ZBzlesG2sd_ikNnVuV5u7-W8QBtVvXg/s400/294048486_5550571118328105_3992977943827834745_n.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizOcHhJ-O1jLgV1CbLrQ6kJNt7htZYFJg0jE35J2XtK7TnB7rE1PRUug_fF7bMckxFLKUPV7ZOGLZkVKdfHXiyWWMjed8AXF09khUKn9je0VE4UW8kkKfIPJs32DHVAQATkjVoDC1favRGWTwLD8HnYX2Ins73gtEW7jLPxyeiMqc5JHbxYlClla9jcQ/s2560/Flying-Dutchman-GPO-159-scaled.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1707" data-original-width="2560" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizOcHhJ-O1jLgV1CbLrQ6kJNt7htZYFJg0jE35J2XtK7TnB7rE1PRUug_fF7bMckxFLKUPV7ZOGLZkVKdfHXiyWWMjed8AXF09khUKn9je0VE4UW8kkKfIPJs32DHVAQATkjVoDC1favRGWTwLD8HnYX2Ins73gtEW7jLPxyeiMqc5JHbxYlClla9jcQ/s400/Flying-Dutchman-GPO-159-scaled.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizzOWHvmyyGd4s-cvJSPvPa9da8g3dplL-qXfo3DGz70VBCEHs4xVo2dD5NHNJk1OYflVAVG-m46Ym07sFXjPDy85NEqVs6tlP97c4XQIWckUTafUJZPUvOxgFzcgYevkeQFvEZ3QOgfYaOm3gG-gbw8kHSaOTbwdw5vKrPFpdIpYNmcTn4pncMCNV9w/s2560/Flying-Dutchman-GPO-402-scaled.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1707" data-original-width="2560" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizzOWHvmyyGd4s-cvJSPvPa9da8g3dplL-qXfo3DGz70VBCEHs4xVo2dD5NHNJk1OYflVAVG-m46Ym07sFXjPDy85NEqVs6tlP97c4XQIWckUTafUJZPUvOxgFzcgYevkeQFvEZ3QOgfYaOm3gG-gbw8kHSaOTbwdw5vKrPFpdIpYNmcTn4pncMCNV9w/s400/Flying-Dutchman-GPO-402-scaled.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXuBQfAGXQyLhy8nGJlPERumLHnuWt5MGhvf8aHb3T-8c_treCYUrs83o8aM2jP25p-K-5wbIojIH1mh0UM_sRlLGFJ_ejqAl7IBB5chSkesCrlFUfcz2c2TaxdXmJobZI-fpltLTtJD60Qm37JviX9d6yUCSc23ekE3gHhXbseFW8305YcFGuM1U3lQ/s2560/Flying-Dutchman-GPO-1075-scaled.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1707" data-original-width="2560" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXuBQfAGXQyLhy8nGJlPERumLHnuWt5MGhvf8aHb3T-8c_treCYUrs83o8aM2jP25p-K-5wbIojIH1mh0UM_sRlLGFJ_ejqAl7IBB5chSkesCrlFUfcz2c2TaxdXmJobZI-fpltLTtJD60Qm37JviX9d6yUCSc23ekE3gHhXbseFW8305YcFGuM1U3lQ/s400/Flying-Dutchman-GPO-1075-scaled.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWiuE1eDxm48P_eZrgF16K-Zx77rcNaDx_KF-42aa4BELXtvCK9PoYHOuB14JdtSvuCafxlJ2ggBxMhf5SWogVWaTHBpCDgCKUVeI9QmERf3CPOhpP9CgaHMxvPQXzUeo5hJnwldcRoZY6kuAf3O8dF1QhH_dt7p-OIBUxhMzs1kEiQgx4lze9ACGVsg/s2250/the-theatre-in-the-woods-original.png" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="2133" data-original-width="2250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWiuE1eDxm48P_eZrgF16K-Zx77rcNaDx_KF-42aa4BELXtvCK9PoYHOuB14JdtSvuCafxlJ2ggBxMhf5SWogVWaTHBpCDgCKUVeI9QmERf3CPOhpP9CgaHMxvPQXzUeo5hJnwldcRoZY6kuAf3O8dF1QhH_dt7p-OIBUxhMzs1kEiQgx4lze9ACGVsg/s400/the-theatre-in-the-woods-original.png"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-80574017194111505172023-03-27T07:07:00.001-07:002023-03-27T07:07:13.825-07:00"Wesele Figara" w Wiedniu<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUeAEWiDAwW4rpE2yxzbl62HUv-ZlR7yjiCwcC0ENFd-rECjbZX00ZBe9D5vo7NITmmlzKKf3y-kEBZUt4M2G6lvv_xJG4eT4gNWDNHbgJW2SqICR5Cy-YIb7U-zW-Rt2Opdny3_G--URtF40BaD7Q34Mkrv41-65DzRRwTAnP38EPsFFd6rogU1UXFg/s994/a.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="558" data-original-width="994" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUeAEWiDAwW4rpE2yxzbl62HUv-ZlR7yjiCwcC0ENFd-rECjbZX00ZBe9D5vo7NITmmlzKKf3y-kEBZUt4M2G6lvv_xJG4eT4gNWDNHbgJW2SqICR5Cy-YIb7U-zW-Rt2Opdny3_G--URtF40BaD7Q34Mkrv41-65DzRRwTAnP38EPsFFd6rogU1UXFg/s600/a.jpg"/></a></div>Jedna z moich ukochanych oper, jeden z ulubionych dyrygentów, świetna obsada i wreszcie reżyser, któremu zawdzięczamy “Saula” z Glyndebourne i “Czarodziejski flet” z Warszawy – co mogło pójść nie tak? Mogła wtrącić się opaczność i tak też się stało, nagła choroba pozbawiła możliwości śpiewania przewidzianą do debiutu na wiedeńskiej scenie Ying Fang. Ale w starciu Fatum z Fortuną tym razem zwycięska okazała się ta druga, a przyznacie, że to przypadek rzadki. Kilka godzin przed premierą znaleziono zastępstwo, które okazało się godne wokalnie. Na scenie widzieliśmy więc Ying Fang, a z kanału dobiegał głos Marii Nazarovej, która w kolejnych spektaklach przejęła rolę w całości. Poza drobnymi asychronicznościami, jakie w owej sytuacji zdarzyć się musiały, a i tak nie były dokuczliwe rzecz należy obu paniom zapisać po stronie sukcesów. Transmitowano premierę nowej produkcji, co w Wiener Staatsoper, gdzie inscenizacje potrafią spędzić na scenie kilkadziesiąt lat należało do wydarzeń niecodziennych. Szczerze mówiąc nie bardzo pamiętam poprzednią, ale tę nową zapomnę zapewne jeszcze szybciej, bo nie ma w niej nic ani szczególnie pięknego, ani obrzydliwego a ducha rewolucji nie poczułam wcale. Nie znaczy to, że Barrie Kosky stworzył przedstawienie nudne, złe czy brzydkie (chociaż niektóre kostiumy żeńskie Behr były urody raczej nienamolnej). Próbował chyba stworzyć komedię charakterów, którą „Wesele Figara” także jest, zwłaszcza w muzyce i z niektórymi mu się powiodło, z innymi raczej nie. Porażkę, dosyć dotkliwą poniósł z Cherubinem, nie bardzo mając pomysł na okiełznanie kobiecości wykonawczyni i skutkiem tego dostaliśmy postać raczej dziwaczną, takiego „ni psa, ni wydrę”. Cherubin to przecież Don Giovanni w miniaturze, niejako in statu nascendi. Hrabina i Susanna okazały się dokładnie takie, jakie widzieliśmy już dziesiątki razy i .. . bardzo dobrze. Hrabia Almaviva, zakochany z wzajemnością w hrabim Almaviva okazał się klasycznym narcyzem, ubranym w kolorowe aksamitne garniturki i mnóstwo uwagi poświęcającym fryzurze (zalotne odgarnianie opadającego loczka). Wyposażenie tego bohatera w ostentacyjny sex appeal może być jednak trochę ryzykowne dla kolejnych wykonawców roli, z których zapewne nie każdy będzie mógł ograć własną powierzchowność adekwatnie do koncepcji. Bardzo interesująco wypadli Marcellina i Don Basilio, których Kosky nie potraktował standardowo jako postaci farsowych, ale jako bohaterów mających swoje śmiesznostki, ale też całkiem apetycznych wiarygodnych w miłosnych uwikłaniach. Ciekawostką produkcji jest na pewno pomysł na akt czwarty, w którym wszyscy bawią się w komórki do wynajęcia, co funkcjonuje nie najgorzej. Zapewne nie fundowałabym Wam recenzji z tego spektaklu, gdyby nie jego jakość muzyczna. Philippe Jordan poprowadził orkiestrę z nieczęstym połączeniem dbałości o detal, energii i czystej radości z subtelnością. Żałowałam trochę, że realizator ta rzadko pokazuje nam maestra, bo dyryguje on wyjątkowo elegancko i patrzenie na jego gesty stanowi czystą przyjemność estetyczną. Wokalnie poszło nad podziw dobrze – z wyjątkiem lekko poskrzypującej Marcelliny (Stephanie Houtzeel) wszyscy spisali się co najmniej przyzwoicie, a niektórzy nawet lepiej. Hanna-Elisabeth Müller była znakomitą Hrabiną, zaś Maria Nazarova perfekcyjną Susanną. I to właśnie ona doczekała się największej owacji od publiczności po pięknie zaśpiewanej arii “Deh vieni, non tardar”. Patricii Nolz nie udało się stworzyć wiarygodnego scenicznie Cherubina, ale zalety jej głosu i umiejętności wokalne były na miejscu. Johanna Wallroth – Barbarina, Stefan Cerny – Don Bartolo (świetna “La vendetta”), Andrea Giovannini - Don Curzio i Josh Lovell – Don Basilio bez wyjątku zarówno śpiewali jak wcielali się w swoje role bardzo dobrze. André Schuen okazał się chyba najlepszym Almavivą od czasu (nie tak dawnego, ale tęsknię), kiedy przestał tę rolę wykonywać Mariusz Kwiecień. I szesnastki kończące supertrudną arię znalazły się na swoim miejscu a niestety można to powiedzieć o nawet nie o połowie współczesnych Hrabiów. Last but not least Peter Keller podarował tytułowemu bohaterowi urok osobisty wsparty wokalną pewnością. Zachęcam także i Was do wirtualnej wizyty w Wiener Staatsoper – olśnieni raczej nie będziecie, ale spędzicie całkiem przyjemne trzy godziny z Mozartem.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqf45un9y9OJkfreJ_DN_kKXOtYSXLV_dEzbQKXzjFwzUxRNzeVlc9NZMP6KmI_DcP9ymyrRL60cZzVTxo31LoFc9K8pAheni9t6hMuW5kztaTFShRG58hfrH25JF23sKE52n7oeNanW4w9rr6Y1GteCn_qgP8PXV-bjZ-l0VEERJ57tNF0KQh0mRzoA/s368/csm_Le_nozze_di_Figaro_1_0ecd0d1d75.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="245" data-original-width="368" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqf45un9y9OJkfreJ_DN_kKXOtYSXLV_dEzbQKXzjFwzUxRNzeVlc9NZMP6KmI_DcP9ymyrRL60cZzVTxo31LoFc9K8pAheni9t6hMuW5kztaTFShRG58hfrH25JF23sKE52n7oeNanW4w9rr6Y1GteCn_qgP8PXV-bjZ-l0VEERJ57tNF0KQh0mRzoA/s400/csm_Le_nozze_di_Figaro_1_0ecd0d1d75.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUkxB4FObrT0Vq5X6RBXCGlM5pp-j0ocsEbtA42wgT5tGv2WDvAz3-QIER-X9au8d8fBy0aL-_DF2jDr7XJ3r2OKkNq0J72a6l18RUS3ZmBmLKhj26jp8L9T0JXYM2Rp4Q7Z6QiYCTmNVLAJ4FGvPNMNnablU9Zuj_3eehfWL0iTumTpwmkEJO7yACUw/s994/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-104__h-558_v-img__16__9__xl_w-994_-e1d284d92729d9396a907e303225e0f2d9fa53b4.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="558" data-original-width="994" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUkxB4FObrT0Vq5X6RBXCGlM5pp-j0ocsEbtA42wgT5tGv2WDvAz3-QIER-X9au8d8fBy0aL-_DF2jDr7XJ3r2OKkNq0J72a6l18RUS3ZmBmLKhj26jp8L9T0JXYM2Rp4Q7Z6QiYCTmNVLAJ4FGvPNMNnablU9Zuj_3eehfWL0iTumTpwmkEJO7yACUw/s400/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-104__h-558_v-img__16__9__xl_w-994_-e1d284d92729d9396a907e303225e0f2d9fa53b4.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfjW-ABgxy5yKsKKDT6fOweiQYbFSSrfnLz7sms8TT-1IgLP7f37tKES05wwawaxktmT1YPrH-cGRVZe1ytiPMroAvszHha2q8TiKpbeXr5zV4aEYLukDb2ro9VzC2_twNoI0K3JFTPA8iyZllRGNYx4dmWmaKB1MFTFi6OKUWVxygL4pu3knhS_rNew/s627/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-108__h-627_v-img__3__4__brkl_w-470_-d9610b74b6138446d8bd91d266c7caf3631fc665.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="627" data-original-width="470" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfjW-ABgxy5yKsKKDT6fOweiQYbFSSrfnLz7sms8TT-1IgLP7f37tKES05wwawaxktmT1YPrH-cGRVZe1ytiPMroAvszHha2q8TiKpbeXr5zV4aEYLukDb2ro9VzC2_twNoI0K3JFTPA8iyZllRGNYx4dmWmaKB1MFTFi6OKUWVxygL4pu3knhS_rNew/s400/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-108__h-627_v-img__3__4__brkl_w-470_-d9610b74b6138446d8bd91d266c7caf3631fc665.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNrItk9HMYkpoGxpVY9nPynH0OdQH6f2y70LhBcmqABDV7wE_izLM4siOLKl9dcvTgCPt2SdS-_zwACEpejJGrGqNMCzOvto03DHwzOJev-Pe51DH515hBxtwYEHw7g-5cL-OiDj7m9akgUasRACRSo-yddC79F6YFrW9_O2T-dZKr_FR-kOcLe5AFYA/s994/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-112__h-558_v-img__16__9__xl_w-994_-e1d284d92729d9396a907e303225e0f2d9fa53b4.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="558" data-original-width="994" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNrItk9HMYkpoGxpVY9nPynH0OdQH6f2y70LhBcmqABDV7wE_izLM4siOLKl9dcvTgCPt2SdS-_zwACEpejJGrGqNMCzOvto03DHwzOJev-Pe51DH515hBxtwYEHw7g-5cL-OiDj7m9akgUasRACRSo-yddC79F6YFrW9_O2T-dZKr_FR-kOcLe5AFYA/s400/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-112__h-558_v-img__16__9__xl_w-994_-e1d284d92729d9396a907e303225e0f2d9fa53b4.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggNOrKKNMZhIU0_nAl6pNSvl531C4jTbdxi4oNYOj0HL60lFBVAOtJb9UjNasS6zezfS9wUOlBhkKk4H1wisGYl-Qtjb8VGJgir86WLpgmfj53M1bkMM-NULuDciOqXyIJCn7-F_HyAl4pbsTbbgHEQI0bOZyQdf6c9K1gg6-ypnrowFuMs5kkHVUwvQ/s994/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-116__h-558_v-img__16__9__xl_w-994_-e1d284d92729d9396a907e303225e0f2d9fa53b4.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="558" data-original-width="994" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggNOrKKNMZhIU0_nAl6pNSvl531C4jTbdxi4oNYOj0HL60lFBVAOtJb9UjNasS6zezfS9wUOlBhkKk4H1wisGYl-Qtjb8VGJgir86WLpgmfj53M1bkMM-NULuDciOqXyIJCn7-F_HyAl4pbsTbbgHEQI0bOZyQdf6c9K1gg6-ypnrowFuMs5kkHVUwvQ/s400/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-116__h-558_v-img__16__9__xl_w-994_-e1d284d92729d9396a907e303225e0f2d9fa53b4.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrFGprUFBg2B_ELBEVXiSYbRRCLYwwotDdsFQXDU9OsB3VLYRpxAHVJxXL7jKJKFoqgQ6vXlXJ8UJtRA7c-scbY5gVhyUHWEuqGVK6SrcAneEXndrgMm_YFyk8qXjRZ1g-X4bhwajwam3EY9AZ2iB8egZmHmIy4l4kDpLrsgKt6J_9M6HLamIHMFuByw/s627/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-118__h-627_v-img__3__4__brkl_w-470_-d9610b74b6138446d8bd91d266c7caf3631fc665.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="627" data-original-width="470" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrFGprUFBg2B_ELBEVXiSYbRRCLYwwotDdsFQXDU9OsB3VLYRpxAHVJxXL7jKJKFoqgQ6vXlXJ8UJtRA7c-scbY5gVhyUHWEuqGVK6SrcAneEXndrgMm_YFyk8qXjRZ1g-X4bhwajwam3EY9AZ2iB8egZmHmIy4l4kDpLrsgKt6J_9M6HLamIHMFuByw/s400/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-118__h-627_v-img__3__4__brkl_w-470_-d9610b74b6138446d8bd91d266c7caf3631fc665.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheVxW4a9qGlcRMADO5PridOJ0MvDMN7oFWN-GlnS9fIofpojYdAntV9utJQEZkMDfXysiqY6wQXVkxtl1mTHIaW1tA3_eS8v4QovMg7VLfWOnTmIkS7wCuHtOrDHCBl4lkDdLnqK4yNua07XZtzUzirf3_AGgtDTx0BWONoLV4dreqbRnY-Baw-83O5w/s627/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-122__h-627_v-img__3__4__brkl_w-470_-d9610b74b6138446d8bd91d266c7caf3631fc665.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="627" data-original-width="470" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheVxW4a9qGlcRMADO5PridOJ0MvDMN7oFWN-GlnS9fIofpojYdAntV9utJQEZkMDfXysiqY6wQXVkxtl1mTHIaW1tA3_eS8v4QovMg7VLfWOnTmIkS7wCuHtOrDHCBl4lkDdLnqK4yNua07XZtzUzirf3_AGgtDTx0BWONoLV4dreqbRnY-Baw-83O5w/s400/le-nozze-di-figaro-wiener-staatsoper-2023-122__h-627_v-img__3__4__brkl_w-470_-d9610b74b6138446d8bd91d266c7caf3631fc665.jpg"/></a></div>
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzb00I3sT6frztns_yyJFoajfLje-Sf7Ojox8Rbi4h1QGUJkMYAu3dZ_0QST2secE7BIzPmcbTuaiOaYPJ-wcAxwohKa7AgDEx4k3lzk9eQRXfcSPDSvz0RA9dNo_GmADVvwHv5dsNQyBU42PlIOK_9MoRAWV66_7cMDPKpAav22_lqLDnbj1VovkxXA/s300/images.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="320" data-original-height="300" data-original-width="168" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzb00I3sT6frztns_yyJFoajfLje-Sf7Ojox8Rbi4h1QGUJkMYAu3dZ_0QST2secE7BIzPmcbTuaiOaYPJ-wcAxwohKa7AgDEx4k3lzk9eQRXfcSPDSvz0RA9dNo_GmADVvwHv5dsNQyBU42PlIOK_9MoRAWV66_7cMDPKpAav22_lqLDnbj1VovkxXA/s320/images.jpg"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-29841700569341050972023-03-14T07:44:00.000-07:002023-03-14T07:44:12.737-07:00"Tosca"z Aleksandrą Kurzak w Warszawie<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy94-algN4cjPPef96qaWq01KJUdrKZXDkep3hrP1lxP8fubtAi6Aw5LI0mSgCNYhzXW0oWbPOlZRVxnq1kfEUefwlUHSlDdRxWAdGDHP7tHwNnpiHn4mk-RSzwPo1ihDlO2SfpS6s7wmjgVqECxGRtdh9yLzg3I18zatOBsI52sL6XyfkhS7vBZiHGQ/s1218/335049900_182196517887674_6985203467476716114_n.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="898" data-original-width="1218" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy94-algN4cjPPef96qaWq01KJUdrKZXDkep3hrP1lxP8fubtAi6Aw5LI0mSgCNYhzXW0oWbPOlZRVxnq1kfEUefwlUHSlDdRxWAdGDHP7tHwNnpiHn4mk-RSzwPo1ihDlO2SfpS6s7wmjgVqECxGRtdh9yLzg3I18zatOBsI52sL6XyfkhS7vBZiHGQ/s600/335049900_182196517887674_6985203467476716114_n.jpg"/></a></div>Na „Tosce” wystawionej w Operze Narodowej przez Barbarę Wysocką byłam niemal równo cztery lata temu i sama produkcja zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, ale uszy nie doznały wówczas wielu przyjemności – jeśli chcecie wiedzieć jakich mimo wszystko zajrzyjcie tu - https://operaczyliboskiidiotyzm.blogspot.com/2019/03/tosca-w-warszawie.html. Decyzja o ponownym spotkaniu z tą realizacją nie była trudna, (zwłaszcza po obejrzeniu „Toski” nowojorskiej) bo posłuchać Aleksandry Kurzak na żywo zawsze warto. Mimo wielu radości, jakich przysparza mi streaming bycie bezpośrednim świadkiem operowych zdarzeń jest doświadczeniem nieporównywalnie ciekawszym. Tym razem dało też okazję do obserwacji jak koncepcja reżyserska i odmienny, prawie współczesny kostium wpłynął na ujęcie przez wykonawczynię jej postaci. Otóż – niewiele, co było nietrudne do przewidzenia – warszawska „Tosca” to pierwszy europejski występ Kurzak w ikonicznej roli (planowana odsłona paryska nie nastąpiła z powodu pandemii, barcelońska … sami wiecie dlaczego) po dwóch turach w Met. Od tych ostatnich minęło zbyt mało czasu, żeby coś w tym względzie miało się zasadniczo zmienić – i bardzo dobrze. Aleksandra Kurzak jest bowiem bardzo atrakcyjną i wielowymiarową Florią. Pod każdym względem. Tworzy bohaterkę dziewczęcą i kobiecą zarazem, delikatną, ale zdolną zarówno do miłosnej pasji (zarazem daleką od wściekłej tygrysicy w stylu Callas) jak, pod wpływem zagrożenia czynów gwałtownych. Jest też w jej kreacji niewymuszony urok i wdzięk pozbawiony taniej kokieterii , którą zwłaszcza w pierwszym akcie oglądamy często u innych interpretatorek partii. Wokalnie Kurzak także w TWON była świetna. Jej głos zyskał na wolumenie nic nie tracąc na ruchliwości i precyzji intonacyjnej, pogłębił się bardzo dół skali bez szkody dla góry. No i te przepiękne sekwencje morendo …. Z dwóch towarzyszących gwieździe partnerów tylko jeden wypełnił swoje zadanie więcej niż kompetentnie – Mikołaj Zalasiński. Trudno powiedzieć, żebym się tego nie spodziewała, zalety jego dużego, mięsistego głosu o wielkiej mocy (ważnej zwłaszcza w scenie Te Deum, gdzie baryton bez problemu przebija się przez masę dźwięku generowaną przez orkiestrę i chór) znane są mi od lat. Tym razem podobała mi się również jego kreacja aktorska, która od premiery dojrzała i zyskała na intensywności. Niestety Cavaradossiego w tym spektaklu właściwie nie było – Andrea Care coś tam śpiewał, ale niekoniecznie słyszalnie. Może i lepiej, bo kiedy już było go słychać zdarzył mu się klasyczny kogut, i to w pierwszym akcie, dla tenora najmniej wymagającym. Zasłużona owacja dla Scarpii i grzeczne brawka dla Cavaradossiego - to nie jest sytuacja częsta, ale w tym wypadku całkowicie adekwatna. Z postaci drugoplanowych świetny jak zawsze okazał się Dariusz Machej jako Zakrystianin, dobrze jak cztery lata temu słuchało się też Jasina Rammal-Rykały (jeśli popełniłam błąd w odmianie nazwiska przepraszam) – Angelottiego i Adama Kruszewskiego – Sciarrone. Chór stanął na wysokości zadania, kreacja dyrygencka Patricka Fournillera była bardzo dziarska, ale mniej subtelna niż Tadeusza Kozłowskiego. Dodać należy, że w tej serii przedstawień „Toski” wystepuje też tercet znany nam z „Mocy przeznaczenia”: Izabela Matuła, Tadeusz Szlenkier i Krzysztof Szumański, podejrzewam, że zwłaszcza pierwsza dwójka może także zapewnić publiczności satysfakcjonujący wieczór. Jeśli ktoś z Was był, dajcie znać.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg823kKDxa8PvVACn70rNayMawPz7W82accm9g3OaRauC5Y9zlWXDzgXNLQXWWVmDqd-pRZgkmTurSoZRBrJM8M0VXPBE--gKdMw1Tu7943nUgKqiOkOavQAnMZ6QLMhATRHVK3ThBSGcnQizYoUi58CBKMkiTXiZln90OAlZsE3Tss5EAuPv-EnTGUhg/s1084/335276874_181964394574461_4250628352456842802_n.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="896" data-original-width="1084" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg823kKDxa8PvVACn70rNayMawPz7W82accm9g3OaRauC5Y9zlWXDzgXNLQXWWVmDqd-pRZgkmTurSoZRBrJM8M0VXPBE--gKdMw1Tu7943nUgKqiOkOavQAnMZ6QLMhATRHVK3ThBSGcnQizYoUi58CBKMkiTXiZln90OAlZsE3Tss5EAuPv-EnTGUhg/s400/335276874_181964394574461_4250628352456842802_n.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlX6sUj-NQzbXls15lq0QQcRNkwbV_02ZhcP4I44ZCOwohRnJx4bD_qFGoeORnzuxGxRUgC1HhyjShBDwcmNKJMk8vAk4ZHuRQLO2Al5FNuGXnvPgnaOdf4-uxSLC3p3qdsMv6vaROQsWLEqYSs8KjPSRGj3_4SJIN-VkjlK7y4TJ2GvguZP3OLlhGGQ/s2460/IMG_20230312_205517.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1320" data-original-width="2460" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlX6sUj-NQzbXls15lq0QQcRNkwbV_02ZhcP4I44ZCOwohRnJx4bD_qFGoeORnzuxGxRUgC1HhyjShBDwcmNKJMk8vAk4ZHuRQLO2Al5FNuGXnvPgnaOdf4-uxSLC3p3qdsMv6vaROQsWLEqYSs8KjPSRGj3_4SJIN-VkjlK7y4TJ2GvguZP3OLlhGGQ/s400/IMG_20230312_205517.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgde8GyPOqCQh-i_iErUEiWVLM3po8vIBgdKDdFQq29u_xcdq4gIvV-QRiw06Imyk0Laiyj6qRylfNmqLiWGIdGg7-7ayvlq-bc2G70XFwyADjfxoBii2C75BB1DgP24RHgdY7OdewDRII5znKVimj-fTHB0KTRUAAdNfUmAaA53UpFFZZzmZ5KnQqHIg/s3120/IMG_20230312_205658.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="2173" data-original-width="3120" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgde8GyPOqCQh-i_iErUEiWVLM3po8vIBgdKDdFQq29u_xcdq4gIvV-QRiw06Imyk0Laiyj6qRylfNmqLiWGIdGg7-7ayvlq-bc2G70XFwyADjfxoBii2C75BB1DgP24RHgdY7OdewDRII5znKVimj-fTHB0KTRUAAdNfUmAaA53UpFFZZzmZ5KnQqHIg/s400/IMG_20230312_205658.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIBNYwCd8OxkNXBVPCvaGj134PKzPZwLCs_fSg3ucHvugbi40gDGMnvzUudM_dIfkg8rvpTMOXC4E-KDd5PmhwEtE0KC-3hKANohsw2sZkHKlfGto7wVbo50yVMXNOEuVxxBK49UUIJbtFv_QwjLLYx0yZqygxmyphZfpDffDxsTSxAHRo0XO03Sc5ug/s2786/IMG_20230312_205659.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="2299" data-original-width="2786" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIBNYwCd8OxkNXBVPCvaGj134PKzPZwLCs_fSg3ucHvugbi40gDGMnvzUudM_dIfkg8rvpTMOXC4E-KDd5PmhwEtE0KC-3hKANohsw2sZkHKlfGto7wVbo50yVMXNOEuVxxBK49UUIJbtFv_QwjLLYx0yZqygxmyphZfpDffDxsTSxAHRo0XO03Sc5ug/s400/IMG_20230312_205659.jpg"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-46562043408290191792023-02-12T05:58:00.001-08:002023-04-25T08:38:04.535-07:00"Agrippina" w Sztokholmie<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwVd-NdOZYwkIMqNqMJs6BSF4rnj8mHvWZ8L8uhOpzFR4NlhsodcwIJc-g-OR6E6Tzgw8FBig9mILWV1AHilCkL0TImYO7zuZpkZn1QCz6Wz_Kk_9nUGVloj1OhPkVZWP_Pk2pOZ02QJVRFdwSQmQcnjM9NYa08h0aVfaD6smnRPTpCjd8zb6FwCS-3g/s1024/3c9f88dd-ecf8-4b2f-ad26-61b3f8775aef.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="576" data-original-width="1024" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwVd-NdOZYwkIMqNqMJs6BSF4rnj8mHvWZ8L8uhOpzFR4NlhsodcwIJc-g-OR6E6Tzgw8FBig9mILWV1AHilCkL0TImYO7zuZpkZn1QCz6Wz_Kk_9nUGVloj1OhPkVZWP_Pk2pOZ02QJVRFdwSQmQcnjM9NYa08h0aVfaD6smnRPTpCjd8zb6FwCS-3g/s600/3c9f88dd-ecf8-4b2f-ad26-61b3f8775aef.webp"/></a></div>„Agrippina”, ostatnia opera, którą Haendel napisał przed swymi przenosinami do Londynu wyróżnia się na tle innych utworów mistrza nie tylko muzycznie, ale, co w jego epoce bardziej nietypowe tekstowo. Niewiele dzieł barokowych ma tak precyzyjnie skonstruowane libretto, jak to, które dla kompozytora przygotował Vicenzo Grimani. Temat nie był szczególnie oryginalny, bo wzięty bezpośrednio z dziejów antycznego Rzymu, które wśród librecistów zawsze cieszyły się powodzeniem. Wcześniej te same postacie, jakie ożywia nam Grimani spotkaliśmy już w „Koronacji Poppei”, ale tam nie było bohaterki tytułowej, Agrippiny. U Haendla to ona jest spiritus movens całej, czytelnie i bez niepotrzebnych komplikacji nakreślonej intrygi oraz mistrzynią Poppei, która dopiero uczy się sztuki manipulacji. A że studentka to wielce pojętna może przerosnąć swą nauczycielkę. Historyczność protagonistów nie ma dla fabuły większego znaczenia, charaktery i sam przebieg zdarzeń tylko z grubsza przypominają to, co znamy z kart podręczników. Zresztą w naszej pamięci utrwalają się raczej obiegowe opinie niż fakty, czego ofiarą padł Neron, który i owszem, był szaleńcem i okrutnikiem, ale Rzymu nie spalił, a wręcz przeciwnie wprowadził przepisy mające pożarom przeciwdziałać. U Grimaniego Neron już wykazuje cechy początkującego psychopaty, ale na razie in statu nascendi. Usłyszawszy o nowej inscenizacji ucieszyłam się niezmiernie – to miała być piąta „Agrippina” w moim melomańskim życiu ,ale … pierwsza w antycznym kostiumie. W tym wypadku właściwy epoce wygląd nie ma wprawdzie większego znaczenia, bo polityczno-erotyczne gry są aktualne zawsze i wszędzie, ale nadal to miło zobaczyć operę taką jak ją Haendel i jego librecista napisali. W dodatku rzecz była transmitowana z Drottningholms Slottsteater, 18-wiecznego obiektu z zachowaną oryginalną maszynerią (pokazywano jej działanie w czasie niewielkiej zmiany dekoracji). Mogę się pochwalić, że jedyna wersja dzieła, jaką widziałam na żywo była grana w Teatrze Stanisławowskim w warszawskich Łazienkach, zaledwie o kilkanaście lat młodszym od sztokholmskiej sceny pałacowej. Niby otoczenie, w którym oglądamy spektakl nie jest najważniejsze, ale patrzy się jakoś przyjemniej. Dodatkowym łącznikiem między dwoma spektaklami był udział w obu Kacpra Szelążka, który wystąpił w nich w różnych rolach. Inscenizacja szwedzka, której od tego momentu poświęcę już całą uwagę wypadła trochę nazbyt statycznie (reżyseria Staffan Valdemar Holm). Została rozegrana na pustej scenie, obramowanej kolumnadą po bokach (później pojawiły się tam zarośla) i malowanym tłem w tyle, bez mebli i rekwizytów (kostiumy i scenografia Bente Lykke Møller) . W tych warunkach ciężar odpowiedzialności za przebieg akcji spoczywał na barkach śpiewaków, bo reżyseria sprawiła na mnie wrażenie nieszczególnie potoczystej, chociaż starania w tym kierunku było widać. Przy tym prosty pomysł na uwypuklenie stałej aktualności fabuły i ludzkich charakterów troszkę wydał mi się łopatologiczny. Przeprowadzono nas bowiem przez historię damskiego wizerunku, obie damy ubierane były zgodnie z następstwem epok, za to w tej samej, monochromatycznej gamie barwnej. Tylko dlaczego panowie pozostali w togach? Sama Agrippina nie wypadła nazbyt dynamicznie, trudno mi było uwierzyć w jej spryt i talent do intrygi. Ann Hallenberg także głosowo mnie nie porwała, przynajmniej w pierwszym akcie – śpiewała poprawnie, ale życia w tym nie było. Z rozwojem akcji brzmienie jej sopranu nabierało ciepła a bohaterka iskry, by przy koronnym numerze („Pensieri, voi mi tormentate”) zaprezentować się już po królewsku. Główną gwiazdą przedstawienia okazała się jednak Roberta Mameli - Poppea, i to pod każdym względem. Od pierwszych chwil obecności na scenie czarowała wszystkim – aktorskim nerwem, wdziękiem i co najważniejsze czystym, klarownym dźwiękiem (wraz z precyzyjnymi ozdobnikami). Role męskie też wypadły bardzo dobrze. Kristina Hammarström była szlachetnym Ottonem (choc tu namolna wewnętrzna porównywarka podsuwa mi wspomnienie Iestyna Daviesa), Nahuel Di Pierro władczym Claudiem o pięknym, jak u basa należy wibrującym dole skali. Kacper Szelążek uruchomił swój komiczny temperament do roli Narciso, chociaż obsadzenie go w tej partii jest marnowaniem talentu śpiewaka, który może wykonywać np. Ariodante, co niewielu falsecistów potrafi. Jego partner w duecie waletów, Giacomo Nanni sympatycznie spełnił swe zadanie. Natomiast Bruno de Sá był wokalnie świetnym Neronem, ale został kontrowersyjnie wyreżyserowany jako postać wyłącznie farsowa, a jakiś element grozy powinien się jednak w niej czaić. Mikael Horned kilka kwestii recytatywów, które ma do zaśpiewania jego bohater Lesbo zaprezentował dobrze. Francesco Corti Ne miał żadnych problemów z orkiestrą Drottningholms Slottsteater, dyrygował z werwą i swobodą. Zajrzyjcie na Opera Vision i przekonajcie się sami
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHwQKfk2oPBylPvzaQS0l--1MoCdhhqlJSZ0arK2gf3VTjzjfGdxcIh5etLE04GJdYDxFzbWL7rou2d4Bwm_9wwscfcedRVgEWt3EQduK4MR6_guMy6aFVybRFRnR9c-GFD1edAs50oP8mKqVUz7tipoJALa6Zd4829e1K-hNaPNqZ7EhEXBqGygmqtg/s440/Agrippina3_Drottningholms%20Slottsteater_foto%20Markus%20Ga%CC%8Arder%20Eva%20Lundgren_0.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="350" data-original-width="440" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHwQKfk2oPBylPvzaQS0l--1MoCdhhqlJSZ0arK2gf3VTjzjfGdxcIh5etLE04GJdYDxFzbWL7rou2d4Bwm_9wwscfcedRVgEWt3EQduK4MR6_guMy6aFVybRFRnR9c-GFD1edAs50oP8mKqVUz7tipoJALa6Zd4829e1K-hNaPNqZ7EhEXBqGygmqtg/s400/Agrippina3_Drottningholms%20Slottsteater_foto%20Markus%20Ga%CC%8Arder%20Eva%20Lundgren_0.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU0IAJX0gpTIWQhvV3NNmjXDjjbpFM_zhsej1Z_av8UtZkTnGRRMCm6CoeDcLMaAO_PBKOUHTbqTUy-eirLvqCkuEt5D_RuWnkIlqBJ2eyvSL97ZiXSBC3ChL5FQEZltKQEGaJzznsCEhHzmN7s5L7wNjQEGIkRbOer_gsk7EGmcSsnplhLOZesJhwmw/s576/Agrippina6_Drottningholms%20Slottsteater_phpt%20Markus%20Ga%CC%8Arder%20Eva%20Lundgren.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="328" data-original-width="576" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgU0IAJX0gpTIWQhvV3NNmjXDjjbpFM_zhsej1Z_av8UtZkTnGRRMCm6CoeDcLMaAO_PBKOUHTbqTUy-eirLvqCkuEt5D_RuWnkIlqBJ2eyvSL97ZiXSBC3ChL5FQEZltKQEGaJzznsCEhHzmN7s5L7wNjQEGIkRbOer_gsk7EGmcSsnplhLOZesJhwmw/s400/Agrippina6_Drottningholms%20Slottsteater_phpt%20Markus%20Ga%CC%8Arder%20Eva%20Lundgren.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcaMvic0vTjpk_gwgKftnAuUakpUhaX7aymUeahzKrKmpAC-YTKFIdCf39Dg2H6RdAP14pop0YAjoeQoz0gFWwx6Hf9c3wqrSb2udKxmsPf1_q7PA8Sxg82S_oUjrYFc5tuNmAOuj12ujWVHdN6ts5CZF8bYPxPyCz8erMIhr59Z4Ws8iX5T1mt2q_hA/s749/Agrippina_foto+Markus+G%C3%A5rder.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="749" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcaMvic0vTjpk_gwgKftnAuUakpUhaX7aymUeahzKrKmpAC-YTKFIdCf39Dg2H6RdAP14pop0YAjoeQoz0gFWwx6Hf9c3wqrSb2udKxmsPf1_q7PA8Sxg82S_oUjrYFc5tuNmAOuj12ujWVHdN6ts5CZF8bYPxPyCz8erMIhr59Z4Ws8iX5T1mt2q_hA/s400/Agrippina_foto+Markus+G%C3%A5rder.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihPjSTPbTw68JpnbQd7ZpNOHlL0Mgwyq32IWf5NN8qnBD1SIiEmb4K3_jwUZ-W47kRiLE-053xNlF38g7xHesI221WHtSqmXtIHb4nphwSiNhp4spHYH_6sUKZlohkl9YvszMs_280C6P23uZ6-GDhRV7E6uynhQLlyzB6mjpyIzSaaE0_CyIV9a1Gsg/s1024/c7d0c40c-9186-440b-9531-e9cc1c9e01d4.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="576" data-original-width="1024" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihPjSTPbTw68JpnbQd7ZpNOHlL0Mgwyq32IWf5NN8qnBD1SIiEmb4K3_jwUZ-W47kRiLE-053xNlF38g7xHesI221WHtSqmXtIHb4nphwSiNhp4spHYH_6sUKZlohkl9YvszMs_280C6P23uZ6-GDhRV7E6uynhQLlyzB6mjpyIzSaaE0_CyIV9a1Gsg/s400/c7d0c40c-9186-440b-9531-e9cc1c9e01d4.jpg"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-55622522141660080832023-01-23T08:56:00.000-08:002023-01-23T08:56:08.383-08:00Patriarchat i okropności wojny - "Moc przeznaczenia" w TWON<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJpIzc8r-QxT1HmiDusuWRzIDbqxd1TCKnqG4y1aPbhfhSUmhvkH1LhumQjY-G6F34lfJ9D3SfKCL-nM1R_172tmha3S8wh2DIYxYxEZAHA3Hg9hMKA-FYMmiX94IelN8Sh65d_yquoA_eRjgs-C0KkUf1EE_QlJlyNxelAD_qTeWZBT7dGPTKI1ANGA/s1200/a.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="800" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJpIzc8r-QxT1HmiDusuWRzIDbqxd1TCKnqG4y1aPbhfhSUmhvkH1LhumQjY-G6F34lfJ9D3SfKCL-nM1R_172tmha3S8wh2DIYxYxEZAHA3Hg9hMKA-FYMmiX94IelN8Sh65d_yquoA_eRjgs-C0KkUf1EE_QlJlyNxelAD_qTeWZBT7dGPTKI1ANGA/s600/a.jpg"/></a></div>Z ‘Mocą przeznaczenia”, dwudziestą czwartą operą Verdiego łączy mnie więź tyleż silna, co niestandardowa. Przez wiele lat z konieczności była ona platoniczna, bo nie miałam okazji ujrzeć dzieła w pełni chwały, na scenie, za to czujnie wyłapywałam i przyswajałam wszelkie dostępne transmisje i nagrania. Aż wreszcie w styczniu 2014 udało mi się dotrzeć (nie bez przygód) do monachijskiej Bayerische Staatsoper. Z moich przypadków zdałam relację we wpisie, w którym, tytułem wstępu opowiedziałam też trochę o trudnościach, jakich rzecz przysparza realizatorom – kto ciekaw wszystko jest tu - http://operaczyliboskiidiotyzm.blogspot.com/2014/01/o-mocy-przeznaczenia-i-mocy.html. Aż wreszcie mogłam zasiąść na znajomej widowni Teatru Wielkiego Opery Narodowej i w tym, „swoim”, dobrze znanym miejscu spotkać się z „Mocą przeznaczenia”. Za to podziękowania należy kierować do Petera Gelba, który zaproponował dyrektorowi artystycznemu warszawskiej sceny kolejną koprodukcję z Met, gdzie spektakl trafi na scenę w lutym 2024. Nie ma co ściemniać, oczekiwań wielkich nie miałam zwłaszcza od strony teatralnej. Spodziewałam się typowych chwytów z katalogu Mariusza Trelińskiego : rozpędzonej obrotówki, neonów, ceramiki sanitarnej, tancerzy ze zwierzęcymi głowami itd. Wszystko to dostałam. Co gorsze reżyser wraz z dramaturgiem tak zamieszali w i bez tego rozłażącym się w szwach libretcie, że całość okazała się dla nieznającego dobrze tekstu widza niezrozumiała. Gdyby te wszystkie zmiany były odkrywcze albo chociaż interesujące, gdyby przynosiły jakieś nowe sensy, może wyglądałoby to lepiej. Wnioski? Wojna jest straszna a patriarchat opresyjny. Na pewno tego nie wiedzieliście. Panom Trelińskiemu i Cecko wydaje się chyba, że powiedzieli nam coś ważnego i niebanalnego. Nie, nie i nie. Ta produkcja nie jest lepsza ani gorsza niż to, co reżyser serwuje nam od lat. Rozpaczliwie tęskni on za filmem, ale chyba nikt nie chce dać mu nań funduszy. Skutek jest ponury – nominalnie najważniejszą sceną operową w kraju, noszącą dumne miano Opery Narodowej od tak dawna artystycznie kieruje człowiek uważający muzykę za mało ważne tło dla obrazu. Często wydaje mi się, że koniecznie i natychmiast powinien on zbadać stan swego słuchu. Gdyby ten zmysł działał u Trelińskiego jak należy, to nie dusiłby on brzmienia chóru, chowając go gdzieś po kątach i, przede wszystkim usłyszałby ogłuszający hurgot pędzącej obrotówki. Owszem, „Moc przeznaczenia” wymaga częstych zmian miejsca akcji (chociaż i tak w libretcie jest ich mniej niż w spektaklu), może więc należałoby obciąć koszty gdzie indziej i wydać pieniądze na poprawę kondycji sceny obrotowej? O ile pamiętam, gdy była nowa nie hałasowała aż tak. Ukochana przez inscenizatora imitacja ruchu kamery nie musi kosztować słuchaczy tyle nerwów. Nie będę Wam wyliczać poszczególnych absurdów tej inscenizacji, ale najsłabszą, obok zakłóceń dźwiękowych jej stroną wydał mi się rozpad fabuły na szereg słabo, albo też wcale niepowiązanych ze sobą scenek „od czapy”. Sumując – to nie jest produkcja bardzo zła i odrzucająca. Widywałam znacznie gorsze, ale razi banałem i oczywistościami. Pociesza za to muzyczna strona przedstawienia, chociaż i w niej nie brak minusów. Podstawowym, rażącym uszy w stopniu zupełnie niespodziewanym okazała się niestety Monika Lendzion-Porczyńska. Wyglądała intrygująco w kostiumie przypominającym meksykańską Santa Muerte, ale śpiewała nieprzyjemnym, ostrym i rozwibrowanym dźwiękiem. Wiem, że wbrew pozorom Preziosilla jest partią trudną, ale to nie wyjaśnia co się stało z tym głosem, który dostarczył mi sporo radości w partii Carmen. Drugim śpiewakiem, którego słuchanie nie stanowiło dla mnie przyjemności był Tomasz Konieczny, prezentujący klasyczny Bayreuth bark – naprawdę nie wszystko da się zaśpiewać Wotanem. Nasz gwiazdor (a nie dopracował się tej pozycji bez powodu) zupełnie zapomniał o legato, czego potęga głosu nie wynagradzała. Za to Dariusz Machej jako braciszek Mellitone zarówno wokalnie jak aktorsko był bardzo dobry. Miałam natomiast pewne obawy związane z odtwórcą roli Carla, Krzysztofem Szumańskim i z przyjemnością stwierdzam iż niesłuszne. Nie dysponuje on uwodzicielską barwą ani potężną osobowością sceniczną, ale śpiewał kompetentnie. Tenor Tadeusza Szlenkiera podoba mi się od dawna, ale do uroków samego brzmienia dołączyły w ostatnim czasie styl i fachowość. Izabela Matuła nie zawiodła nadziei pokładanej w niej po „Halce” i błyszczała w tej całkiem niezłej obsadzie bardzo jasnym blaskiem. Szlachetny, ciepły, okrągły sopran, długie, verdiowskie frazy, doskonałe zarządzanie nie tylko barwą, ale mocą instrumentu (czyli to, czego zabrakło sławniejszemu koledze) i emocjonalna wiarygodność - piękna kreacja! Patrick Fournillier zaprezentował duży dyrygencki temperament, ale niewielkie przywiązanie do detalu. Chciałoby się nieco więcej subtelności, chociaż rozumiem, że walka z hałasem wywoływanym przez obrotówkę była trudna.
P.S. Za rok w Met Leonorą będzie Lise Davidsen i z ciekawością sprawdzę, jak wypadnie porównanie gwiazdy z naszą sopranistką.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaOWoOi-IhQ5hgUQgbJE3uw8t-1VycaOb18OJIqDwudMycI_2vHI8Nltiy79sDc-Pt0yVospe7LM3v9QtNpoKxVDdxDVUw89Jh2grgzDYlosGCVy9xFMhYr7uldbQCtBy5pC5Kd2EEPB97-zxE_XVtiTIvkJtb38wua90QeJRWHmgZC2Rhbw0Rao029g/s1500/csm_BIEL0529_6ae1f32604.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1000" data-original-width="1500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaOWoOi-IhQ5hgUQgbJE3uw8t-1VycaOb18OJIqDwudMycI_2vHI8Nltiy79sDc-Pt0yVospe7LM3v9QtNpoKxVDdxDVUw89Jh2grgzDYlosGCVy9xFMhYr7uldbQCtBy5pC5Kd2EEPB97-zxE_XVtiTIvkJtb38wua90QeJRWHmgZC2Rhbw0Rao029g/s400/csm_BIEL0529_6ae1f32604.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpluJ-x1Xbp4NhKheY68R_Bh70MFEzUxaBZVQJB-3OiwyGXuSgkVkZxDJ_NF0LvRfBaN626flJGQCXGwafI16Cq5xoOshnCWwm0ppZyusd7tWNjDioXlflU1nsqXzwHTv3nwD1wwAe11UM24fAUY6C6mC58CpE8ONHZpG8BrDM9sgg1u4mhnLrGW0ElQ/s2048/mocprzeznaczenia-Krzysztof_Bieli__ski.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1365" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpluJ-x1Xbp4NhKheY68R_Bh70MFEzUxaBZVQJB-3OiwyGXuSgkVkZxDJ_NF0LvRfBaN626flJGQCXGwafI16Cq5xoOshnCWwm0ppZyusd7tWNjDioXlflU1nsqXzwHTv3nwD1wwAe11UM24fAUY6C6mC58CpE8ONHZpG8BrDM9sgg1u4mhnLrGW0ElQ/s400/mocprzeznaczenia-Krzysztof_Bieli__ski.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVZFSByZUSPxxJv9SgJzONtkSyoiegL801P6L2AlK4Fn2oeUweFyMpr4f346e1zbVy9MaFpVr3122CIQotNKuLtIvcTj2zd_F3KnPuy5YbkUe9qD5Pg_SQf0GF-gj5vgmj5SgXPEXvt90JvOQ8AdIKEQfTBWwUD96cDrY7QK4_ZGpTmQF7l6zeXiUeOQ/s2048/mocprzeznaczenia-twon-krzysztofbielinski2.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1365" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVZFSByZUSPxxJv9SgJzONtkSyoiegL801P6L2AlK4Fn2oeUweFyMpr4f346e1zbVy9MaFpVr3122CIQotNKuLtIvcTj2zd_F3KnPuy5YbkUe9qD5Pg_SQf0GF-gj5vgmj5SgXPEXvt90JvOQ8AdIKEQfTBWwUD96cDrY7QK4_ZGpTmQF7l6zeXiUeOQ/s400/mocprzeznaczenia-twon-krzysztofbielinski2.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXlTvhC_5jSgT208tQV69afFm1ez1iYBRqfP8J6NoXe5oL3Wyl77q9_Pnkh9g_UpXIZ-zsVcBgJeLiIHAcx0rmZK42VOrPS65xR_o7FNtgYn-l2IcQP__QnCuzIP072_bV-35yq9zboqnof5n24IB3KTVPeC4HQNAZmdup6ySwtWcJkouLF9aZ14AtmQ/s2048/mocprzeznaczenia-twon-krzysztofbielinski.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1365" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXlTvhC_5jSgT208tQV69afFm1ez1iYBRqfP8J6NoXe5oL3Wyl77q9_Pnkh9g_UpXIZ-zsVcBgJeLiIHAcx0rmZK42VOrPS65xR_o7FNtgYn-l2IcQP__QnCuzIP072_bV-35yq9zboqnof5n24IB3KTVPeC4HQNAZmdup6ySwtWcJkouLF9aZ14AtmQ/s400/mocprzeznaczenia-twon-krzysztofbielinski.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1DVIlR00b_fgbtW9sf1WGCzJvQz10IAVWZHgg4LVbM3Hm80aw8Ct4_iX4k7mFuh6k6jK7XUoCYyDHNsTJYWAsk2TQswBNXEuEZ92w8LEybW7MJ2matf16GBqi9kRyoz1rKqodg2zLxA99BQRpqepuc9WcxaQE7C_f9bPNMszGr2L6TH6MvQ9f9n9qMw/s1200/z29363133IEG,-Moc-przeznaczenia--Giuseppe-Verdiego-w-rezyserii-.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="675" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1DVIlR00b_fgbtW9sf1WGCzJvQz10IAVWZHgg4LVbM3Hm80aw8Ct4_iX4k7mFuh6k6jK7XUoCYyDHNsTJYWAsk2TQswBNXEuEZ92w8LEybW7MJ2matf16GBqi9kRyoz1rKqodg2zLxA99BQRpqepuc9WcxaQE7C_f9bPNMszGr2L6TH6MvQ9f9n9qMw/s400/z29363133IEG,-Moc-przeznaczenia--Giuseppe-Verdiego-w-rezyserii-.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjA8jYFZPHtMrC8SWV4VgJZA0JH_vI-Z9c9tiwVFPkqK9zLOVd_o0PTqHE-TP3Mwb6h3cCRhBSHzR5RkzZWHfoV0T9h5VDhhrio-S55p4UpDjSceoPABTk00OYSqYPKJCqUcI8l50bTTOAlIE4fVlfwldZwN0T3ORqs5pgzTq6bD9RJmwQPy3sf8iftSQ/s1200/z29363138IEG,-Moc-przeznaczenia--Giuseppe-Verdiego-w-rezyserii-.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="675" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjA8jYFZPHtMrC8SWV4VgJZA0JH_vI-Z9c9tiwVFPkqK9zLOVd_o0PTqHE-TP3Mwb6h3cCRhBSHzR5RkzZWHfoV0T9h5VDhhrio-S55p4UpDjSceoPABTk00OYSqYPKJCqUcI8l50bTTOAlIE4fVlfwldZwN0T3ORqs5pgzTq6bD9RJmwQPy3sf8iftSQ/s400/z29363138IEG,-Moc-przeznaczenia--Giuseppe-Verdiego-w-rezyserii-.jpg"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-46071792749340441692022-12-27T07:51:00.001-08:002022-12-27T07:51:54.645-08:00Fashion victim albo co zrobić z kiepskim tenorem - "Manon Lescaut" w Wiedniu<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgayWx_cQATq0B1_6lsLXB2DJAnyXMAcplGXfVx8nh49kUWhOqrT33skVYqgI9fqgrH40I5ZZkUxbDsXg8yu1AFabiZHGEOgeF2KplQ1dcIaAecHJuZxMBNwxN2poZ9FEgd8djfXiieXh9dUhas4a6Y80j4uqIDYJ7O7jPi95DbGUHqsGl-osV3nOjKHg/s2000/csm_Manon_Slider_6_a1ac555201.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="1091" data-original-width="2000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgayWx_cQATq0B1_6lsLXB2DJAnyXMAcplGXfVx8nh49kUWhOqrT33skVYqgI9fqgrH40I5ZZkUxbDsXg8yu1AFabiZHGEOgeF2KplQ1dcIaAecHJuZxMBNwxN2poZ9FEgd8djfXiieXh9dUhas4a6Y80j4uqIDYJ7O7jPi95DbGUHqsGl-osV3nOjKHg/s600/csm_Manon_Slider_6_a1ac555201.jpg"/></a></div>Już po Świętach i chociaż formalnie potrwają one jeszcze kilka dni, duch Bożego Narodzenia oddala się od nas nieubłaganie. Co też pozwala mi nie pozostawać w milutkiej, mikołajowo-rodzinnej atmosferze ale udzielić Wam ostrzeżenia, bo znów – męczyłam się, żebyście nie musieli przeżywać mąk osobiście. Moje ostatnie porażki w wyborze tego, co będę oglądać nie wynikają wbrew pozorom ze swoistego masochizmu – za każdym razem kierują mną całkiem racjonalne przesłanki. W wypadku dzisiejszym „za” były całkiem poważne. Przede wszystkim samo dzieło – „Manon Lescaut” jest, obok „Turandot” moją ukochaną operą Pucciniego i doskonale do dziś pamiętam moje pierwsze z nią zetknięcie, a był to spektakl ROH z Kiri Te Kanawą i Placidem Domingo. Obawiam się, że owo spotkanie naznaczyło mój stosunek do tej opery na zawsze, bo nigdy potem nie zdarzyło mi się doznać tak kompletnego uczucia zachwytu, chociaż mam za sobą całkiem sporą ilość nagrań CD i DVD (niekiedy uznawanych za mistrzowskie) a i kilka przedstawień na żywo. Cóż, taka jest właściwość pierwszych zachwytów. Po drugie – debiut Asmik Grigorian w roli tytułowej. A jeszcze inscenizacja Roberta Carsena pozostająca w repertuarze Wiener Staatsoper od 2005, ale mnie nieznana. Spektakl, który oglądałam nosił numer 38, chociaż od premiery minęło już 17 lat. Produkcja wydaje się typowo carsenowska, współczesna (jakżeby inaczej) i wyczyszczona z wszelkich nadmiarów. I mogło to być piękne, gdyby miało sens, ale – nie ma. Zupełnie nie przekonuje mnie Manon jako klasyczna fashion victim i akcja umieszczona w luksusowym domu handlowym pełnym butików z modą haute couture. O ile jeszcze dwa akty początkowe daje się w takich okolicznościach tolerować (w drugim ta sama scenografia z innym widokiem za szybami pełni rolę apartamentu Geronte’a) dalej to po prostu nie działa. Naprawdę, nie musimy widzieć portowego nabrzeża czy nieistniejącej w realu „pustyni w Luizjanie” (chociaż dlaczego nie?) żeby akcja zachowała podstawowy chociaż związek z librettem. Tu go nie ma. Doceniam funkcjonalną scenografię Anthony’ego McDonalda i efektowne kostiumy, także jego autorstwa, ale niewiele to zmienia. Muzycznie jest lepiej, ale niestety z jednym, za to bardzo bolesnym wyjątkiem. Na szczęście dyrygent, Francesco Ivan Ciampa podołał, tworząc kreację dosyć ogólnikową, ale ogólnie w porządku, co niewątpliwie ułatwiła mu orkiestra. Dobrze też spisali się śpiewacy drugoplanowi, zwłaszcza Josh Lovell jako Edmondo, pozostali także dali radę. Boris Pinkhasovich stworzył przyzwoitą postać Lescauta. W „Manon Lescaut” ważni są jednak protagoniści i od nich zależy jak odbierzemy całość, a tu mieliśmy katastrofę. Jak dotąd, chociaż z nazwiskiem Briana Jagde stykałam się wielokrotnie w różnych obsadach nie miałam okazji go słyszeć. O śpiewakach amerykańskich mam zazwyczaj dobrą opinię jeśli chodzi o kwestie techniczne, zgodnie z moimi obserwacjami bywają oni też bardzo staranni i dobrze przygotowani w kwestii wymowy w różnych językach. Kiedyś mówiło się, że Amerykanie śpiewają zawsze tak, jakby stali na największej scenie świata, ale wydawało mi się, że nie jest to aktualne już od dawna. A jednak najwyraźniej w niektórych, nielicznych przypadkach jest. Problem z Brianem Jagde nie leży w jego głosie, który barwą i rozmiarem do partii Des Grieux pasuje. Zasadniczy błąd w ciągłym, histerycznym wrzasku i kompletnym braku zróżnicowania emocjonalnego - temu Kawalerowi najwyraźniej zupełnie wszystko jedno, na jakim etapie związku z Manon jego bohater się znajduje, jakie uczucia wyraża muzyka. „Donna non vidi mai” i „Pazzo son” Jagde wykonuje identycznie, monotonnym forte. Ja wiem, że nie każdy tenor może być aktorem głosowym na miarę Domingo, ale … Asmik Grigorian żadnych tak ewidentnych błędów nie popełniła, ale Manon Lescaut chyba nie będzie „jej” rolą. Może to kwesta moich osobistych preferencji, ale wolę w tej partii soprany bardziej treściwe, mięsiste. Natomiast wyrazowo Grigorian także robiła wrażenie tej samej, smutnej dziewczyny na początku i na końcu. Dodatkowo, co już nie stanowi winy obojga, między scenicznymi kochankami brak jakiejkolwiek iskry, trudno więc było uwierzyć w wielkie uczucie „mimo wszystko”.
Przypadek zrządził, że mniej więcej równolegle z nieszczęsną „Manon Lescaut” zdarzyło mi się oglądać uroczo campową, nową ekranizację „Wywiadu z wampirem”. I w drugim odcinku mamy tam wizytę wampirzych kochanków w operze na „Don Pasquale”. Prawdopodobnie jest to inwencja scenarzystów (nie pamiętam takiej sceny z książki, ale czytałam ją bardzo dawno temu) i właśnie oni ukarali kiepskiego tenora dość bezwzględnie. Zobaczcie to koniecznie.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9ejRlFfL2RiOE2fd-yIF3ofCwdv6wopeq3LaKcijVdYS1-1OUnvValXPuuAMEp6EEj7AnB4l4oUj82gArZek9TybKfFXiZohyuv81FNh-PkxsszmsJK6IMFcx40eEFKcfO9H76jH0AqGyU3CtGVfMVeDDxNCSuThJCCWKgjz-iVLMNyWQO3lsSmH_tw/s2048/manon-lescaut-puccini-original.png" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="2048" data-original-width="1516" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9ejRlFfL2RiOE2fd-yIF3ofCwdv6wopeq3LaKcijVdYS1-1OUnvValXPuuAMEp6EEj7AnB4l4oUj82gArZek9TybKfFXiZohyuv81FNh-PkxsszmsJK6IMFcx40eEFKcfO9H76jH0AqGyU3CtGVfMVeDDxNCSuThJCCWKgjz-iVLMNyWQO3lsSmH_tw/s400/manon-lescaut-puccini-original.png"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuurL5nYoqCT2Msy8TRGA7zliYygcWbaYjkGmzV6eGvVp7kuxh6NvCJ7SK4E578xu-mKkGx-9G5MtNR8n9bd4544_WY1k_Dlbmh0e0aPgArkrbAsnKH-f8Cdn7YKHfDbs2vt4Fw6I6o2xoFlBK-Ip41IORSeSeMPzQJLkuP-bDVGV3EHTGLYtBAXxe9w/s690/Manon-Lescaut2-e1644059188889.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="473" data-original-width="690" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuurL5nYoqCT2Msy8TRGA7zliYygcWbaYjkGmzV6eGvVp7kuxh6NvCJ7SK4E578xu-mKkGx-9G5MtNR8n9bd4544_WY1k_Dlbmh0e0aPgArkrbAsnKH-f8Cdn7YKHfDbs2vt4Fw6I6o2xoFlBK-Ip41IORSeSeMPzQJLkuP-bDVGV3EHTGLYtBAXxe9w/s400/Manon-Lescaut2-e1644059188889.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv5jKv7ImQs725YIjwFJM6KyzfjCUeehAH81T4WTKSeq4HlugbcCxqd2CdacEX9HwcSHu43r8qrMWbLLu7DGkWSiOS9xVVN1khIkGbgNyK2AZBmel6Qgto7J1KRa-eQ__PzR559YRuOUd3iyjYbEkP-yMeSVNjXELhPCTDX4_SN62ODHmY26NZzTnKfQ/s750/KULmanon.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="468" data-original-width="750" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv5jKv7ImQs725YIjwFJM6KyzfjCUeehAH81T4WTKSeq4HlugbcCxqd2CdacEX9HwcSHu43r8qrMWbLLu7DGkWSiOS9xVVN1khIkGbgNyK2AZBmel6Qgto7J1KRa-eQ__PzR559YRuOUd3iyjYbEkP-yMeSVNjXELhPCTDX4_SN62ODHmY26NZzTnKfQ/s400/KULmanon.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxxfToQr7aVKdan2v6ihyu6jU8DfIviTn5ZtZDIgWXLl5YcFYiv_iwxcIuj3XVU_nrO35Sxk8x1w6vJWnBzOMeGubsfTirELuAf_EiaW6llCF9pNVhkpGt8NSzcbMPuX6VsurAQwPSNTNixwgzivHzjDN3jgNGZ2W_xWoUYZPpdVQ60RwI8rT6FdjdMQ/s2048/1644577127.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="2048" data-original-width="1522" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxxfToQr7aVKdan2v6ihyu6jU8DfIviTn5ZtZDIgWXLl5YcFYiv_iwxcIuj3XVU_nrO35Sxk8x1w6vJWnBzOMeGubsfTirELuAf_EiaW6llCF9pNVhkpGt8NSzcbMPuX6VsurAQwPSNTNixwgzivHzjDN3jgNGZ2W_xWoUYZPpdVQ60RwI8rT6FdjdMQ/s400/1644577127.jpg"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-18906848412540297862022-12-12T07:25:00.002-08:002022-12-15T03:02:42.904-08:00Meteoryt w paprotkach - "Lohengrin" z BSO<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUX9bN6deqncribB_BQoVXstRYIJoW3FspzMAXg1MslmprjngN2QUAvLahmVVdaijTLmNgySSnq2WwkyWopFB01lbCCNXzNWdyRQRALUQY7jC9LQF6RUbxx45ieZqiN4cHvx1N78yjBQfKr8yMUTGtEmrVtzRdKLyqz4UvDl1fwkw2pxhqyJXaPblt0g/s1024/A.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="741" data-original-width="1024" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUX9bN6deqncribB_BQoVXstRYIJoW3FspzMAXg1MslmprjngN2QUAvLahmVVdaijTLmNgySSnq2WwkyWopFB01lbCCNXzNWdyRQRALUQY7jC9LQF6RUbxx45ieZqiN4cHvx1N78yjBQfKr8yMUTGtEmrVtzRdKLyqz4UvDl1fwkw2pxhqyJXaPblt0g/s600/A.jpg"/></a></div>Markowy reżyser filmowy czy gwiazda teatru dramatycznego w operze – czy to się może udać? Oczywiście, może – mamy na to wiele przykładów. Ale … Opera wciąż uważana jest dość powszechnie za sztukę wysoką, co mocno ją obciąża odstraszając od niej rzesze potencjalnej publiczności, przekonanej bez sprawdzania, że to nie dla niej. Za to niewielu tytanów kinematografii potraktowanych znienacka propozycją z teatru lirycznego potrafi się zwycięsko oprzeć pokusie, nawet jeśli specyfiki gatunku, w którym mają zacząć pracować nie znają, nie rozumieją albo wręcz nie lubią. A zwłaszcza wtedy. Pół biedy jeszcze, gdy dzieło, które ma zostać przywołane do scenicznego życia powstało w miarę współcześnie, ale już przy zetknięciu z dziedzictwem wieku dziewiętnastego zaczynają się schody. Długie i strome. W przypadku, o jakim dziś Wam opowiem ich pokonywaniu towarzyszyła zadyszka, potem już poważne problemy oddechowe a na końcu … cóż, na swój użytek zdiagnozowałam zawał. Kornél Mundruczó znany jest mi z filmów (w tym “Pieces of a woman”) i TR Warszawa, ale z jego pracami operowymi jak dotąd się nie zetknęłam. Nie było ich zresztą zbyt dużo, „Sprawa Makropoulos” i „Zamek Sinobrodego” musiały być mu bliższe niż „Lohengrin”, którego wystawienie zaproponowała BSO. Poprzednia inscenizacja „ostatniej opery belcantowej”, którą pokazywano w Monachium była tak zła i brzydka, że wydawało się, iż może być tylko lepiej. I było, chociaż niewiele. Akt pierwszy i trzeci rozegrano w ciasnych, białych przestrzeniach porośniętych licznymi paprotkami. Dobrze, przynajmniej nie wyglądało to źle, ale cały czas męczyło mnie wrażenie, iż patrzymy na gablotę w jakimś muzeum historii naturalnej czy też antropologicznym i przyglądamy się zamkniętym w niej okazom flory i fauny (ludzkiej). Może tak miało być, ale przynamniej mnie trudno to było stwierdzić, bo Mundruczó chyba sam nie bardzo wiedział jak tego „Lohengrina” poskładać. Skutkiem czego myślowy bałagan, niekonsekwencja i brak wewnętrznej spójności podlane jeszcze serią tandetnych metafor prowokujących raczej do śmiechu niż do głębokich dumań nad sensem życia spowodowały metafizyczną pustkę. Być może reżyser chciał nam powiedzieć za dużo, a skończyło się jak zwykle – nie powiedział niczego, przynajmniej niczego takiego, nad czym można by się zastanawiać po spektaklu. Bo co my dostaliśmy? Tanie post-apo z Lohengrinem z łapanki, walkę na miecze świetlne, agresywny lud brabancki kamieniujący hrabiego Telramunda, Elsę wymagającą natychmiastowej interwencji medyczno-psychiatrycznej i, finalnie wielki meteoryt. Pytania? Ja mam tylko jedno. Dlaczego obserwowana przez nas społeczność została skrzywdzona ohydnymi, zunifikowanymi bladoszarawymi kostiumami-dresami, po apokalipsie logiczniejsze byłoby wszak „ubrałem się w com tam miał”. W dodatku zagłada owa nie objęła najwyraźniej zapasów lakieru do włosów, którym fryzura Elsy zabetonowana została na amen. Cóż, logika nie jest raczej mocną stroną tej produkcji. Podsumowanie wrażeń teatralnych nie wygląda optymistycznie - chaos, banał i melodramatyzm, chociaż oczywiście widywałam gorszych „Lohengrinów”. Cieszy natomiast znakomita forma monachijskiej orkiestry. Wydatnie pomógł jej debiutujący lokalnie, a podobno także w Wagnerze dyrygent François-Xavier Roth eksponujący subtelnie liryczną stronę partytury i z wyjątkową uwagą wspierający swoich śpiewaków. A trzeba było uważać szczególnie, bo zatrudniono solistów tyleż kompetentnych,co potęgą głosu nieobdarzonych. O Lohengrinie nie mam wiele do powiedzenia, bo specyficznego brzmienia Klausa Floriana Vogta nie lubię na tyle, że o jakim-takim obiektywizmie w tym wypadku mowy być nie może. Dodatkowo z latami kariery pojawiło się u niego lekkie zmatowienie. Johanni van Oostrum, południowoafrykańska Elsa dysponuje głosem wielkiej urody, ale swobodnie czuła się tylko we fragmentach lirycznych swej roli, w dramatycznych cisnąc musiała trochę za mocno. Anja Kampe debiutowała jako Ortrud, ale wybór tej partii nie wydaje mi sie udany. Owszem, Kampe to zawsze jest przyzwoita jakość, intonacyjna precyzja i ładna barwa, ale przecież nie przypadkiem Wagner napisał Ortrud na mezzosopran! Duet obu bohaterek nie zyskał na małym zróżnicowaniu ich głosów. Johann Reuter jako Telramund i Mika Kares jako Henryk Ptasznik zaprezentowali się dobrze. Zaskoczył natomiast Andrè Schuen, kojarzony jak dotąd z głównie z repertuarem mozartowskim. Po tym świetnym debiucie w Wagnerze możemy się spodziewać kontynuacji i mam nadzieję, że Królewski Herold w jego wykonaniu był tylko obiecującym początkiem nowej scieżki. Osobne komplementy należą się też chórzystom, śpiewającym fantastycznie. Następną pracą Mundruczó w operze będzie „Tannhäuser” w Hamburgu. Już się boję…
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBzMxuh55xjfL8b7nPDRPOCOflx0q_lKrWn9xQpMr5oQFrLsMC84eXGhUp4UjB4gXtJ9KKy5J1ZxkNDS6r-onvm0t9eKoD0d5GwAHBfR4kASB9ncT3zU5d-eX1_EkvnF10jGcfZrtYKYlmkFUco8a8TYzsCby0YjDgw-tGiRGM6aeS7cAK1XbysJjUhA/s728/LOHENGRIN_2022_c_W.Hoesl__1_-728x416.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="416" data-original-width="728" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBzMxuh55xjfL8b7nPDRPOCOflx0q_lKrWn9xQpMr5oQFrLsMC84eXGhUp4UjB4gXtJ9KKy5J1ZxkNDS6r-onvm0t9eKoD0d5GwAHBfR4kASB9ncT3zU5d-eX1_EkvnF10jGcfZrtYKYlmkFUco8a8TYzsCby0YjDgw-tGiRGM6aeS7cAK1XbysJjUhA/s400/LOHENGRIN_2022_c_W.Hoesl__1_-728x416.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggX4lTdn5gY1v5F9PbNAc8BKiorCKVf1m-EoW92M7V-Js2yC1mF671fj3T4Z-lFGJnYyW8wlrf7Jsesl_LTBCMo28iKIH9br3rhdC7W6_zKfbOKYpIY6dinrjI1RK2UIhj2cNjp2CckJR-FTkqYT8l-s7Uv63cEViBtmk8_sVI1S7h3JRBHXB9WO5EPg/s570/LOHENGRIN_2022_c_W.Hoesl__14_-380x570.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="570" data-original-width="380" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggX4lTdn5gY1v5F9PbNAc8BKiorCKVf1m-EoW92M7V-Js2yC1mF671fj3T4Z-lFGJnYyW8wlrf7Jsesl_LTBCMo28iKIH9br3rhdC7W6_zKfbOKYpIY6dinrjI1RK2UIhj2cNjp2CckJR-FTkqYT8l-s7Uv63cEViBtmk8_sVI1S7h3JRBHXB9WO5EPg/s400/LOHENGRIN_2022_c_W.Hoesl__14_-380x570.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmlr18yjyawMzv14QxNI3j5bOH-2MbDbyE3w64cmsV0ikHRSxOs2oPrWjzI1yAKE_mspSNBCGtkHf1eJIPP19uqCNEjBJ0m07UdDvzCgaUTRTKj-DiQajurO6Hplb04mQgCBuFPNfNbMcjPuAjChrRwifgOz9B_M5L_J-WxPqnn7jjvwNJ558rcUxUTQ/s750/Munich-Opera-Liberation-with-Wagners-Lohengrin.jpeg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="441" data-original-width="750" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmlr18yjyawMzv14QxNI3j5bOH-2MbDbyE3w64cmsV0ikHRSxOs2oPrWjzI1yAKE_mspSNBCGtkHf1eJIPP19uqCNEjBJ0m07UdDvzCgaUTRTKj-DiQajurO6Hplb04mQgCBuFPNfNbMcjPuAjChrRwifgOz9B_M5L_J-WxPqnn7jjvwNJ558rcUxUTQ/s400/Munich-Opera-Liberation-with-Wagners-Lohengrin.jpeg"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-68628716942714716102022-12-02T03:01:00.000-08:002022-12-02T03:01:30.987-08:00"Don Carlo" w krainie dosłowności<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrt4SPfZ31DfCRrUZ4zKoLtkMFjGuCrjb_IRZ89WzqI7Jf-aNkCu-9e9XRe8ZC3Meq4zSJPD9LCctWLpYWStjayj5gj0CVMpTlH3L1vMJmGwXETAQUXE61SLlaHdw4LNfknyZsurHBrthr6hjwgGjljEgTYhewph3IqOU_4KsAzJYDnI5wosXD3XN7ZA/s1040/a.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="680" data-original-width="1040" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrt4SPfZ31DfCRrUZ4zKoLtkMFjGuCrjb_IRZ89WzqI7Jf-aNkCu-9e9XRe8ZC3Meq4zSJPD9LCctWLpYWStjayj5gj0CVMpTlH3L1vMJmGwXETAQUXE61SLlaHdw4LNfknyZsurHBrthr6hjwgGjljEgTYhewph3IqOU_4KsAzJYDnI5wosXD3XN7ZA/s600/a.webp"/></a></div>W listopadzie moja ukochana dziedzina kultury zafundowała mi same rozczarowania. Największym okazały się oczekiwane bardzo „Dialogi karmelitanek” z Rzymu. Przedstawienie było całkiem niezłe muzycznie, ale tak w warstwie myślowej niemądre i sztampowo modne, że poddałam się w połowie. Bolało tym bardziej, że operę Poulenca wielbię od pierwszego z nią zetknięcia. Pozostało mi w tej nieciekawej sytuacji wrócić do podstaw, czyli do Verdiego i jednego z najpiękniejszych jego dzieł. Nie zliczę postów, które poświęciłam rozlicznym wersjom „Don Carlosa” (lub „Don Carlo”), ostatni ukazał się ponad półtora roku temu czyli nie ryzykuję zanudzaniem Was w kółko tym samym. Neapolitański Teatro di San Carlo zdecydował się na odsłonę modeńską, pięcioaktową, zawierającą piękną scenę po śmierci Posy, której zazwyczaj nie słyszymy. Niestety, nie usłyszeliśmy i tym razem, bo zdecydowano się ją obciąć… Produkcja miała rozpocząć nowy sezon, ale w związku z żałobą po ofiarach osunięcia się ziemi na pobliskiej wyspie Ischii planowany spektakl odwołano i wystartowała z opóźnieniem. Podpisał ją Claus Guth, Wielki Psychoanalityk współczesnego teatru operowego, do którego prac odnoszę się nieco podejrzliwie, ale czasem sprawiają mi całkiem przyjemną niespodziankę. Nie dotyczy to to, jak się okazało „Don Carlo”, inscenizacja jest nie tyle zła (widziałam znacznie gorsze) co straszliwie łopatologiczna. Guth zamiast interpretować tekst tłumaczył nam, jak słabo zorientowanej dzieciarni co widzimy, co to oznacza i co w duszach i sercach mają bohaterowie. Dziękuję, ale jestem dużą dziewczynką i wolę sama dla siebie rozstrzygnąć co czuje Filippo podczas „Ella giammai m’amo” zamiast oglądać w czasie arii wizję Carlo i Elisabetty jako szczęśliwej pary królewskiej spodziewającej się potomka. Nie przekonuje mnie też dodatkowa postać (one bardzo rzadko się sprawdzają) wprowadzona przez reżysera – niskorosły pan o urodzie jak ze starego, hiszpańskiego portretu, który swoim zachowaniem, kostiumem i działaniami dopowiada to, czego wyjaśniać nie trzeba, bo jest już w libretcie i przede wszystkim muzyce. Pretensje w tej sprawie zgłaszam oczywiście nie do artysty, które zadanie postawione przez Gutha wykonał świetnie. Problem w samym zadaniu. Dosłowność oraz ilustracyjność idą w tej produkcji jeszcze dalej, bo reżyser używa chwytów banalnych i ogranych. Przy każdym pojawieniu się w muzyce motywu przyjaźni Posy i Carlo my dostajemy projekcję video z ich dziecięcymi wersjami. Naprawdę, bez tego byśmy nie zrozumieli? A czy Głos z Nieba (Maria Sardaryan) trzeba było koniecznie wprowadzać na scenę w postaci Matki Boskiej dzierżącej ewidentnie plastykowe dzieciątko? Czy numer podjeżdżającymi do góry żyrandolami, zdarty już doszczętnie przez operowych reżyserów nie dał się pominąć? Tak więc – jeśli też kochacie „Don Carlo”, zapewne oglądając ten spektakl nie będziecie cierpieć mąk piekielnych (scenografia Etienne Plussa i stylizowane kostiumy Petry Reinhardt są adekwatne i w porządku), ale do raju Guth Was nie zabierze. Gorzej, iż muzyczną stroną przedsięwzięcia też nie poczułam się usatysfakcjonowana. Szefa Teatro di San Carlo Juraja Valčuhę słyszałam na żywo tylko raz, ale było to dawno (2010, „Wesele Figara” w monachijskiej BSO) i byłam w miarę zadowolona. Tym razem też – orkiestra brzmiała przyzwoicie, ale jakoś letnio, bez nerwu dramatycznego, tempa dyrygent podyktował raczej wolne, co nie wpłynęło dobrze na całość czyniąc ją mało zróżnicowaną. W teamie śpiewaczym gwiazdą świecącą najjaśniej był (kogoś to dziwi?) Ludovic Tézier jako Posa, który wokalną klasą zdominował każdą scenę, w której wystąpił. Niestety, zdominował również (bez wysiłku ani winy ze swej strony) obu głównych partnerów. Michele Pertusi nigdy nie powinien decydować się na partię Filippa dysponując monochromatycznym, szarawym basbarytonem. Ta rola wymaga autentycznego basa! Konfrontacja króla i Posy nie spełniła swej roli, bo markiz brzmiał mocniej, pełniej i … niżej niż monarcha. Pertusi nie popełnia intonacyjnych błędów, ale to nie wystarczy. W scenie spotkania z Wielkim Inkwizytorem wystarczyło, że Alexander Tsymbalyuk ledwie się odezwał, a było słychać olbrzymią różnicę. Nigdy nie czułam się wielbicielką barwy głosu Matthew Polenzaniego, ale zawsze doceniałam jego stylowość i kulturę śpiewu. Ale tym razem też wydaje mi się, że Don Carlo nie jest partią dla niego. Przez cały wieczór jego tenor brzmiał jękliwie i każde uczucie wyrażał w ten sam sposób, a tyle ich postać w sobie ma… Elīnę Garančę nie wszyscy akceptują jako Eboli, ja zawsze lubiłam chłodno-metaliczne brzmienie jej głosu i aktorską brawurę. Księżniczka stanowi dla śpiewaczki spore wyzwanie, bo wymaga zastosowania bardzo różnorodnych środków wokalnych. Garanča lepiej wypadła w „O don fatale”, niż w piosence saraceńskiej, która często bywa dla mezzosopranistek trudniejsza, mimo, że wydaje się prostsza. Dla Ailyn Pérez
Elisabetta to wyraźnie rola z pogranicza możliwości, we fragmentach dramatycznych odrobinę je przewyższająca, natomiast w lirycznych mieszcząca się pięknie. Podobała mi się też Pérez jako postać, i tu również była bardziej po stronie lirycznej. Tak więc wszystkim słuchaczom barytonocentrycznym mogę to przedstawienie polecić, innym doradzałabym (ze współczesnych) nadal wersję z Monachium (Harteros, Kaufmann i Pape).
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkLOz66b67-SzwVmUJSoc-kcy0IPDTEdkeLgM6heAebkm8sVOC0N_O-gzRpQj7PJVJEVx_vmxX0eb4tf3DsQLdxPTF9vbnMI06qhazs0TfqDzHO-jZpSrScWSbJH2pAH9dcv1wPRZUp68lSDm2F-_OpXTX54bKr2KjWSqpH9Y-mUnhmM7oBFHwkk6__g/s800/rf-1167-13962800.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="600" data-original-width="800" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkLOz66b67-SzwVmUJSoc-kcy0IPDTEdkeLgM6heAebkm8sVOC0N_O-gzRpQj7PJVJEVx_vmxX0eb4tf3DsQLdxPTF9vbnMI06qhazs0TfqDzHO-jZpSrScWSbJH2pAH9dcv1wPRZUp68lSDm2F-_OpXTX54bKr2KjWSqpH9Y-mUnhmM7oBFHwkk6__g/s400/rf-1167-13962800.webp"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXL-lDc_NWhmjNFJPFAJ37zysbE9-R0GnlJK-gyQPq66eb23hFdMilqoLTTjLL92oiebX0XQsq6Vi-T_n8MHeeTGGteo_GDg37rpQqlwzF1-q2UfmX_75Qnj5FO8M27mAGkRDvXTf8FndR_DwTAiiMQhBMNzEN0zGotsYATz96FPmsa82Sf6N5W_d43g/s1040/289493-don-carlo-teatro-di-san-carlo-ph-luciano-romano-20.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="680" data-original-width="1040" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXL-lDc_NWhmjNFJPFAJ37zysbE9-R0GnlJK-gyQPq66eb23hFdMilqoLTTjLL92oiebX0XQsq6Vi-T_n8MHeeTGGteo_GDg37rpQqlwzF1-q2UfmX_75Qnj5FO8M27mAGkRDvXTf8FndR_DwTAiiMQhBMNzEN0zGotsYATz96FPmsa82Sf6N5W_d43g/s400/289493-don-carlo-teatro-di-san-carlo-ph-luciano-romano-20.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiekl3QTq2G6wZS_5X6fbqlSQbSVGf3-D5iQMA2ktWoc_P2XwaeyXQ_2FQTdrxUa4ZhuEz3HSMdrCmx_df70PlmNKzSI-aBUr319siiWFAWCLA-NPSXeEtoaj8BNSuk_YOybxGyjpB1nulXZhPkkbHdM4O9gYQXVFcVj0RkFEYnEh-WR8P_jgEZNvRRIQ/s640/Teatro-San-Carlo-Don-Carlo-Ph.-Luciano-Romano-2-640x427.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="427" data-original-width="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiekl3QTq2G6wZS_5X6fbqlSQbSVGf3-D5iQMA2ktWoc_P2XwaeyXQ_2FQTdrxUa4ZhuEz3HSMdrCmx_df70PlmNKzSI-aBUr319siiWFAWCLA-NPSXeEtoaj8BNSuk_YOybxGyjpB1nulXZhPkkbHdM4O9gYQXVFcVj0RkFEYnEh-WR8P_jgEZNvRRIQ/s400/Teatro-San-Carlo-Don-Carlo-Ph.-Luciano-Romano-2-640x427.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAosWMhssDjq0PFemrnBm4Rw6iHzQtf2u2gAYxk4n3h9Sf8dPbdEidMHt2lKPBikc2egdH0Y6HSkvuUebY9q6ltjl87-Ak3BcnSXF26Zh6fqKudahyw0ouc44gqFmWVxklTRZKNFl2kxZQLsv8g14JOgBJiiUIW6r7B3vx3KdTnPA9kQFbmRTErjF59A/s1152/Teatro-San-Carlo-Don-Carlo-Ph.-Luciano-Romano-1152x630.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="630" data-original-width="1152" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAosWMhssDjq0PFemrnBm4Rw6iHzQtf2u2gAYxk4n3h9Sf8dPbdEidMHt2lKPBikc2egdH0Y6HSkvuUebY9q6ltjl87-Ak3BcnSXF26Zh6fqKudahyw0ouc44gqFmWVxklTRZKNFl2kxZQLsv8g14JOgBJiiUIW6r7B3vx3KdTnPA9kQFbmRTErjF59A/s400/Teatro-San-Carlo-Don-Carlo-Ph.-Luciano-Romano-1152x630.jpg"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-67174539643887843222022-11-12T04:33:00.000-08:002022-11-12T04:33:19.006-08:00"Macbeth" po wikińsku<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjWcIY9UZYy59OQkmHlXiELdOyBBWaDBpz93DyKu-GWNgQh27DlRm8EGnlUYkcm09l20epdm6_7a5j-l8U4jQNUGkCXivr4mMTDuz8M4jqOjPKYDyqWaQYn4oNsbUUKW1u7OfHHdJNrwEl5Zk27FP2znz6tIRiL-1HHxMwOWAdAvC9TonH9qZTKQoG7A/s2000/a.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="1333" data-original-width="2000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjWcIY9UZYy59OQkmHlXiELdOyBBWaDBpz93DyKu-GWNgQh27DlRm8EGnlUYkcm09l20epdm6_7a5j-l8U4jQNUGkCXivr4mMTDuz8M4jqOjPKYDyqWaQYn4oNsbUUKW1u7OfHHdJNrwEl5Zk27FP2znz6tIRiL-1HHxMwOWAdAvC9TonH9qZTKQoG7A/s600/a.jpg"/></a></div>Chcesz rozśmieszyć swego Stwórcę? Opowiedz mu o własnych planach. Dziś miała być relacja z Berlina, ze „Złota Renu” a potem z kolejnych części tetralogii. Nie będzie, bo Tcherniakov pokonał moje dobre chęci przygotowując spektakl tak nudny i buro brzydki pod każdym względem, że odebrał mi też chęć na ciąg dalszy. Muzycznie – owszem, Thieleman i niektórzy ze śpiewaków dali radę, ale w sumie nie było to na tyle angażujące, żeby słuchać mimo wszystko. W tej sytuacji wróciłam do „Macbetha” z Deutsche Oper Am Rhein, produkcji dosyć absurdalnej, ale przynajmniej dobrze śpiewanej. Jeśli się na nią zdecydujecie, mam dla Was klasyczną radę w stylu Jamesa Bonda - zamknijcie oczy, myślcie o Szkocji i słuchajcie. Jak mawiają recenzenci filmowi z You Tuba przy okazji omawiania polskich komedii romantycznych – „ja obejrzałam, żebyście Wy nie musieli”. Doceńcie moją żelazną wolę i poświęcenie! A co czeka tych, którzy zlekceważą ostrzeżenie i nie wyłączą obrazu? Ano, kochani „Macbeth” w rynnie do skateboardingu. I ta scenografia jest wprawdzie dosyć kłopotliwa dla wykonawców, ale stanowi najmniejszy problem inscenizacji. Często po obejrzeniu przedstawienia wiemy, jakie traumy i problemy psychiczne dręczą reżysera, tym razem mogę dodać jak korzysta on z platform streamingowych (a konkretnie co na nich ogląda). Zasadnicze tropy są trzy : seriale o Wikingach i dużo horrorów, może też „Grę o tron”. Kostiumy Michaeli Barth wyraźnie wskazują na wikińskie inspiracje ze szkockim akcentem w postaci męskich spódnic. Dobra, OK, kupuję, ale dlaczego panowie noszą też coś, co wygląda na kiepsko sfastrygowane marynareczki? I dlaczego na scenie w dużych ilościach zalega coś przypominającego rezultat wciągnięcia kabaretowej kurtyny przez wielką niszczarkę dokumentów? Jeśli znacie odpowiedź, proszę mi jej nie przekazywać. Nie chcę wiedzieć. Obecność (ustawiczna, nie tylko wtedy, kiedy jej wymaga tekst) białowłosych czarownic, w tym jednej szczególnie namolnej tłumaczeń żadnych nie wymaga. Szczególne „podziękowania” należą się choreografowi, sceniczne tańce są wyjątkowo pokraczne i aplikowane nam w nieoczekiwanych momentach (i tak, rozumiem iż to efekt celowy, co niczego nie zmienia). Na domiar złego ktoś powinien zmusić Michaela Thalheimera do wysłuchania wykładu z ekologii. Zużycie wody w teatralnych prysznicach w Duisburgu musi po przedstawieniach „Macbetha” być kolosalne, zmycie ze wszystkich wykonawców całej czerwonej farby wymaga też czasu. Oczyma duszy widzę tę kolejki chórzystów do łazienek… Całość robi wrażenie taniego horroru i prowokuje raczej do wybuchów niewczesnej wesołości niż dreszczy prawdziwej grozy. A już dziecię w ostatnim obrazie wymiotujące posoką … Ofiarami swoistego danse macabre padają przede wszystkim bohaterowie, bo żadnym rozwoju postaci mowy w owej sytuacji być nie może. Na końcu wszyscy są dokładnie tacy jak na początku. Pozwólcie więc, że nie będę oceniać kreacji aktorskich, trudno się ich dopatrzyć w niemądrej reżyserskiej koncepcji. Za to muzycznie jest to przedstawienie warte dania mu szansy. Zastrzeżenia miałam tylko do chóru, który nie brzmiał zbyt stopliwie, ale może są jakieś nieznane mi przyczyny (akustyka tak dziwacznie zakomponowanej przestrzeni?). Antonio Fogliani nie we wszystkich momentach zapanował właściwie nad dynamiką dźwięku i Düsseldorfer Symphoniker wydawali się nieco za głośni, ale to bywało chwilowe, po za tym – całkiem nieźle. Kwartet głównych solistów wypadł naprawdę znakomicie, choć (a może właśnie dlatego) nie było wśród nich słynnego nazwiska. Praprzyczyna zainteresowania tym spektaklem, Ewa Płonka właśnie się na drodze do gwiazd znajduje i nie bez powodu. Jej głos, jak na rolę Lady Macbeth kojarzoną często z mezzosopranami jest dość jasny i skupiony, nie sprawia wrażenia zdolnego do zabijania dźwiękiem. Ale jak w miarę słuchania się okazuje ma też dużą nośność i siłę, nie mówiąc już o intonacyjnej pewności w całej rozciągłości skali i świetnej technice koloraturowej. Muszę przyznać, że taka, nieco inna Lady Macbeth bardzo mi się podobała. A dodać należy, iż sopranistka zmagała się z atakami astmy, które dzielnie wytrzymała. Hrólfur Sæmundsson też nie zawiódł jako Macbeth, baryton ma wielkości średniej ale wielkiej urody i śpiewał dobrze. Podobnie jak obdarzony smolistym basem Banco – Bogdan Talos i Eduardo Aladrén – Macduff. Do tego ostatniego miałabym prośbę, aby troszkę zabrudził nienagannie elegancką emisję swego tenoru, zwłaszcza w arii.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1DHRMfeNJ5NcbvP5Yxrr0oINDdRq2QNGU1YslRjSeZjcnSlsS8I7kgNjSbN5rDH8qPP9A5IB6UbE1ekcrlQJ5C1Vgr8fitxm-OEwXzimioWrIVLUhxAIWGSJZIw_c9muH2A9HCgi_--DNdfSWqPWbat7EFe_2Eq7lS_BE7NukJjyaxQ9dwaG9vpHmog/s2000/b.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1333" data-original-width="2000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1DHRMfeNJ5NcbvP5Yxrr0oINDdRq2QNGU1YslRjSeZjcnSlsS8I7kgNjSbN5rDH8qPP9A5IB6UbE1ekcrlQJ5C1Vgr8fitxm-OEwXzimioWrIVLUhxAIWGSJZIw_c9muH2A9HCgi_--DNdfSWqPWbat7EFe_2Eq7lS_BE7NukJjyaxQ9dwaG9vpHmog/s400/b.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOcBWMTiBwTrc5ujHW9NZsei1ptERdN-d2vd_CKRJF4faWX0DPq5WFXKbCNzMzGQfkwGdy0kRVM0sd3U4vg65mGNajiWx9NRPpCo8sllarV8uBo8BXTccIfn-24HVn9ZY_Hu5cDC74WcZ4iy1EYP1Y3Lcd9jVfgHF9FC5nvBGuUR0Aw24m_UlMkwO7UQ/s480/dusmacbet0622E.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="480" data-original-width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOcBWMTiBwTrc5ujHW9NZsei1ptERdN-d2vd_CKRJF4faWX0DPq5WFXKbCNzMzGQfkwGdy0kRVM0sd3U4vg65mGNajiWx9NRPpCo8sllarV8uBo8BXTccIfn-24HVn9ZY_Hu5cDC74WcZ4iy1EYP1Y3Lcd9jVfgHF9FC5nvBGuUR0Aw24m_UlMkwO7UQ/s400/dusmacbet0622E.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAtvx2HLqAYF8WjJQ7-uebWuPISWPLpL46Fzh1REEOsAjoxE4nwMFCfR95Ft-LfVHMDPNZOlynaJQOLfQdM3YhiO7nH8N9Negc4JcFnWt2q-T5on0ZPfL9ZzmoUNdoHofKIyK40YL_EqmXoFkkvM-UA4MS1X47x6r_CxroFUFFvMcFXRpZGibFeJg9Wg/s2000/Macbeth_02_FOTO_Sandra_Then.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1333" data-original-width="2000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAtvx2HLqAYF8WjJQ7-uebWuPISWPLpL46Fzh1REEOsAjoxE4nwMFCfR95Ft-LfVHMDPNZOlynaJQOLfQdM3YhiO7nH8N9Negc4JcFnWt2q-T5on0ZPfL9ZzmoUNdoHofKIyK40YL_EqmXoFkkvM-UA4MS1X47x6r_CxroFUFFvMcFXRpZGibFeJg9Wg/s400/Macbeth_02_FOTO_Sandra_Then.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibbuP3I1EYkbNaMSb0hAx573SQJa1TjY4WmM13mf1CLskBGZVU6PF5CMTqFVtkZstUbyVLAlQjwBR4Ymhb2Yed4xwvFLDHzV_b_ZbaEIUCF1UIEDOJUMrqj81dl7tBzXuJQBy5n1EkeddzXUBUTOpyIQ-N831d0zjac0GlYXt7XFsmM8a1pppcWhBUtQ/s2000/Macbeth_06_FOTO_Sandra_Then.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1333" data-original-width="2000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibbuP3I1EYkbNaMSb0hAx573SQJa1TjY4WmM13mf1CLskBGZVU6PF5CMTqFVtkZstUbyVLAlQjwBR4Ymhb2Yed4xwvFLDHzV_b_ZbaEIUCF1UIEDOJUMrqj81dl7tBzXuJQBy5n1EkeddzXUBUTOpyIQ-N831d0zjac0GlYXt7XFsmM8a1pppcWhBUtQ/s400/Macbeth_06_FOTO_Sandra_Then.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo0NTGfePINT_p_WKVL30L1VQNBIUTtnqlJLRM1Eqoq4boPWhpyRIEsDue4YAl8ZiZtWzwO7fMKlTsO7TFOb_k8gtQO230LDnz3Ujl25tYos-ilmMlliaMjMwC9DRyEOYTL8OLDP9O0QJ-vj6-KsbND6QKNOQap7EnXkBD3NtdjC9vGC6AoeXiXDDCtg/s2000/Macbeth_09_FOTO_Sandra_Then.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1333" data-original-width="2000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo0NTGfePINT_p_WKVL30L1VQNBIUTtnqlJLRM1Eqoq4boPWhpyRIEsDue4YAl8ZiZtWzwO7fMKlTsO7TFOb_k8gtQO230LDnz3Ujl25tYos-ilmMlliaMjMwC9DRyEOYTL8OLDP9O0QJ-vj6-KsbND6QKNOQap7EnXkBD3NtdjC9vGC6AoeXiXDDCtg/s400/Macbeth_09_FOTO_Sandra_Then.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgd6_Zg-a7xESxRFWxKr-04EUSo8vmjT7m5HNqgcrJbJU9_g9VRXAp8c7X8sjiUn8E58yFytZi7Ixslhpif4F_tqdcyp8cEuGD47p80gxx3GHJsFs6rJnXvV_ufA40GVzDMxzdQBb4CW22yDmcyJA1i4eNm-6SVAppv6x5FkVU1Z0PlT-LhaQE189e3A/s2000/Macbeth_10_FOTO_Sandra_Then.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1333" data-original-width="2000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgd6_Zg-a7xESxRFWxKr-04EUSo8vmjT7m5HNqgcrJbJU9_g9VRXAp8c7X8sjiUn8E58yFytZi7Ixslhpif4F_tqdcyp8cEuGD47p80gxx3GHJsFs6rJnXvV_ufA40GVzDMxzdQBb4CW22yDmcyJA1i4eNm-6SVAppv6x5FkVU1Z0PlT-LhaQE189e3A/s400/Macbeth_10_FOTO_Sandra_Then.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvUFCxxVr0vtOJx7ZkuBnVpUO9W7nMz0LeP78oMJ0fIIgxmF9La4akXD1Louy9LdMhMOn3zQKG5TzBsKeGul1iODBijDYuyRUIT02vSqobRatjUJEgSPiqa3neDdXqcR33crPbyNMbEVRuCA46dAZv3uKKUsxY-lyr3iwZ7PtSaz9n8QiM3NYydx_WtA/s2000/Macbeth_15_FOTO_Sandra_Then.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1333" data-original-width="2000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvUFCxxVr0vtOJx7ZkuBnVpUO9W7nMz0LeP78oMJ0fIIgxmF9La4akXD1Louy9LdMhMOn3zQKG5TzBsKeGul1iODBijDYuyRUIT02vSqobRatjUJEgSPiqa3neDdXqcR33crPbyNMbEVRuCA46dAZv3uKKUsxY-lyr3iwZ7PtSaz9n8QiM3NYydx_WtA/s400/Macbeth_15_FOTO_Sandra_Then.jpg"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-1152041015559243312022-11-02T09:29:00.001-07:002022-11-03T15:20:47.939-07:00"Medea" w Met<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaK9x2qHnoPGmFOHGIIw_1mSPpN90BNdvx_frsol5Ka7n8FhGO6y24QwoXMkHFDLLhnUL8jxqvEAFvLXy9Uhc92vTBh5qtzGkUMCabkwwu_zVpALO8c_eZaNhp4_wBUrN8gPMAtEN0Pa16Df2IGL8v1mNpbD3d43TW4uRQRb7UmM_jkce9pQ7RqWymYQ/s1200/Sondra-Radvanovsky-in-the-title-role-of-Cherubinis-Medea-with-Magnus-Newville-left-and-Axel-Newville-as-her-children.-Photo-by-Marty-Sohl%E2%80%93Met-Opera.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="800" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaK9x2qHnoPGmFOHGIIw_1mSPpN90BNdvx_frsol5Ka7n8FhGO6y24QwoXMkHFDLLhnUL8jxqvEAFvLXy9Uhc92vTBh5qtzGkUMCabkwwu_zVpALO8c_eZaNhp4_wBUrN8gPMAtEN0Pa16Df2IGL8v1mNpbD3d43TW4uRQRb7UmM_jkce9pQ7RqWymYQ/s600/Sondra-Radvanovsky-in-the-title-role-of-Cherubinis-Medea-with-Magnus-Newville-left-and-Axel-Newville-as-her-children.-Photo-by-Marty-Sohl%E2%80%93Met-Opera.webp"/></a></div>W maju 2020 na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie mieliśmy oglądać „Medeę” Cherubiniego w inscenizacji Simona Stone’a (koprodukcja z festiwalem w Salzburgu), w oryginalnej wersji francuskiej. Pandemia zmiotła jednak wszelkie plany, próba przechytrzenia opaczności też się nie powiodła i rezerwowy termin premiery rok później podzielił los poprzedniego. W sezonie bieżącym „Medei” nie ma, a co dalej – trudno wyrokować. Pozostaje nam (na razie?) wycieczka do kina na transmisję z Met, gdzie wystawiono operę po raz pierwszy w dziejach tej sceny. Zamiast podstawowej wybrano wersję włoską, z recytatywami zamiast dialogów. Zapewne taka była bardziej przystępna dla publiczności borykającej się z problemami finansowymi nowojorskiej sceny. Troszkę szkoda, że nie usłyszeliśmy tekstu François-Benoîta Hoffmana, ale z drugiej strony nie bardzo wierzę w umiejętność przyzwoitego podawania go przez wykonawców, zwłaszcza w partiach mówionych. Libretto, oparte na tragediach Eurypidesa i Corneille’a sprawia i tak odbiorcy nieprzygotowanemu nieco problemów. Zawiera tylko fragment losów tytułowej bohaterki więc żeby zorientować się w jakim ich momencie jesteśmy na początku opery trzeba wiedzieć, co zdarzyło się wcześniej. Jeśli tej wiedzy, niegdyś powszechnej a dziś – no cóż, niekoniecznie – nie mamy, możemy potraktować Medeę wyłącznie jak wściekłą harpię zaś otoczenie jako niewinne ofiary jej furii. Takie spojrzenie spłycałoby postać protagonistki, a tego nie chcemy. Cherubini i jego librecista zadania nie ułatwiają wrzucając nas od razu w środek akcji, ale trudno sobie wyobrazić u zwolennika reformy dramatycznej Glucka arię wprowadzającą według mody dziewiętnastowiecznej. Wszystko to są trudności przy współczesnych wystawieniach „Medei” pomniejsze, pozostaje „słoń w salonie” czyli rola tytułowa. Wymaga śpiewaczki o nieskazitelnej technice. Poza tym - fenomenalnej aktorki zarówno głosowej jak scenicznej, zdolnej perfekcyjnie kontrolować własne emocje by nie dać za bardzo się im ponieść, chociaż trochę trzeba… Tylko wtedy można publiczność chwycić za gardło. Jeżeli prześledzicie listę dostępnych nagrań, przede wszystkim live i niewielu studyjnych (https://www.operadis-opera-discography.org.uk/CLCHMEDE.HTM) zorientujecie się, jak niewiele artystek było zdolnych efektywnie zmierzyć się z tą partią monstrum. A kiedy o niej myślimy i tak przypomina się tylko jedno nazwisko – Callas. Mimo, że aby uzyskać pojęcie o jej kreacji trzeba sobie na własną rękę złożyć w głowie dźwięk którejś z rejestracji płytowych z wizją wyobrażoną, bo zapisu całości nie ma. Jakąś podpowiedź może stanowić film Pasoliniego, ale to była fabuła, w 1969 roku Callas nie mogłaby już Medei zaśpiewać. Pojedynek z duchem interpretatorki tak wybitnej zajmuje na liście niebezpieczeństw czyhających na odważną sopranistkę podejmującą ryzyko wykonania roli miejsce poczesne. Ale – „Medea” to nie tylko bohaterka tytułowa, chociaż głównie jej wspomnienie zostaje w pamięci po spektaklu. Dlatego relację z Met zaczynam (wreszcie) od inscenizacji. Jest to już dwunasta współpraca Davida McVicara z nowojorską operą, czyli, jak wyliczyli zamiłowani statystycy wyrównanie rekordu, jaki dotychczas niepodzielnie dzierżył Franco Zeffirelli. Jemu osiągnięcie tego wyniku zajęło jednak więcej czasu, a poza tym McVicar ma przed sobą numer trzynaście jeszcze w tym sezonie („Fedorę”). Nie przytaczam tych liczb li tylko dla efektu, ale żeby zastanowić się dlaczego właściwie McVicar jest w Met tak lubiany. Dla dyrekcji wydaje się być po prostu wyborem bezpiecznym. Zapewnia spektakle na tyle bogate kostiumowo i scenograficznie oraz w zasadzie wierne tekstowi, żeby konserwatywna publiczność nie miała powodu narzekać ale dodając od siebie pieprzyk i energię, żeby wielka widownia Met nie poczuła nudy. Mnie się McVicar wydaje twórcą organicznym, na jego przedstawieniach należy chłonąć całość bez zbytniego rozkminiania aktualnych problemów świata. Nie przypadkiem nie realizuje on dzieł współczesnych. Widz ze skłonnością do analizy może mieć problem, reszta będzie zadowolona lub nawet zachwycona. W wypadku „Medei” mamy do czynienia nie tylko z ekstremalnym librettem, ale z szokującym materiałem wyjściowym. Grecka mitologia pełna jest historii, przy których „Gra o tron” to dziecinna zabawa, wystarczy przypomnieć sobie dzieje Medei w całości, nawet choćby na Wikipedii. Inscenizacja sir Davida oszczędziła widzom momentu w operze najbardziej przerażającego, czyli mordu matki na dzieciach i słusznie. Zastanawiam się natomiast nad jednoznaczną identyfikacją bohaterki jako osoby ogarniętej obłędem, co podkreślono charakteryzacją (skołtunione włosy w kosmykach, zasmarowane na czarno oczy, specyficzny sposób poruszania). Od wejścia Medei na scenę do finału trwa ta „scena szaleństwa”. Nie neguję takiej interpretacji, ale pewne wątpliwości jednak mam. Zwłaszcza, że inni bohaterowie (oprócz Neris, ale to zasługa wykonawczyni) w konfrontacji z protagonistką stają się postaciami czysto użytkowymi. Wyobraźnia plastyczna reżysera pozostała jak zawsze u niego bez zarzutu, zafundował nam wespół z Doey Lüthi, projektantką kostiumów sporo fascynujących obrazów. Zwłaszcza motyw uwięzienia, podkreślany przez zamykające się ściany w barwie starego złota, czarną suknię Medei ograniczającą jej ruch (zwłaszcza w pierwszym akcie przypominała schwytaną w niewidzialną sieć syrenę) czy otaczający ją krąg płomieni był wyraźny i działał jak powinien. Dostalismy i inne atrakcje w postaci lustrzanych odbić, które wydłużały welon Glauce czy stół weselny w nieskończoność.Trzeba też zauważyć, że McVicar miał dużo szczęścia trafiając na Sondrę Radvanovsky, dla której dopiero Medea, po wielu latach występów stała się nieoficjalną koronacją na królową Met. I to nie z powodu nieskazitelnej kreacji wokalnej, bo błędy były, lecz całokształt okazał się imponujący i naprawdę czasem ciarki chodziły po grzbiecie. Mam wrażenie, że każdy spektakl musiał sopranistkę bardzo dużo kosztować emocjonalnie, to widać na jej twarzy przy pierwszych ukłonach. Ale – warto, takie role zdarzają się nieczęsto i drobne nieczystości nie mają wobec tego znaczenia. Medea nie musi brzmieć pięknie, ale publiczność powinna odczuwać jej śpiew gdzieś głęboko w środku, co nam (a przynajmniej mnie) dała Radvanovsky. Szkoda, że jej sceniczni partnerzy okazali się tak nijacy. Oczywiście niesposób wymagać, żeby dorównali tytułowej bohaterce, ale w jakąś indywidualność śpiewacy mogli ich wyposażyć. Da się, skoro Ekaterina Gubanova (Neris) jako jedyna zrobiła to z powodzeniem i wzruszająco. Oboje amanci – Janai Brugger (Glauce) i Matthew Polenzani (Giasone) spisali się przyzwoicie od strony wokalnej, ale byli dziwnie anonimowi i ról nie stworzyli. Michele Pertusi zawiódł także wokalnie. Nie potrafię stwierdzić, czy Carlo Rizzi prowadzący orkiestrę Met oddał sprawiedliwość partyturze Chrubiniego, bo nie znam jej tak dobrze, żeby oceniać. Na moje ucho muzyka brzmiała dobrze i bardzo w stylu Glucka, co jest mojej strony komplementem. Ogólnie – początek sezonu transmisyjnego udał się Met i raduje mnie triumf Sondry Radvanovsky. Nie chcę sobie nawet wyobrażać jak mogłoby to przedstawienie wyglądać gdyby … sami wiecie kto mógł śpiewać Medeę.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhultt70OPVOqX26q-q26tRORaLsZ_P37BFVOI6T-EwUf5ZibSavLsAZbaA4zki0RI0GDUOOCu7GlB5a2iSAoLW8R5LiAuiOLmumQls8_ZrZv4R4mVUDpn8ZW-UP0L35fm0PZapnCPq2crLN7i7mzfZVC__UGF2FF_4f1Ox8DHa-C7yp55lbZbokj6kgQ/s1024/28medea-3-1-d0c2-jumbo.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="683" data-original-width="1024" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhultt70OPVOqX26q-q26tRORaLsZ_P37BFVOI6T-EwUf5ZibSavLsAZbaA4zki0RI0GDUOOCu7GlB5a2iSAoLW8R5LiAuiOLmumQls8_ZrZv4R4mVUDpn8ZW-UP0L35fm0PZapnCPq2crLN7i7mzfZVC__UGF2FF_4f1Ox8DHa-C7yp55lbZbokj6kgQ/s400/28medea-3-1-d0c2-jumbo.webp"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrmlvxG6OKzbQE_hEj6XfdCRSx7x_S8cpTr2MVvuTLAYwGvAmpUjj6dHbZ0oa7qahi31AgVdPKb8xVExhbZv0kp6kSZuMb8QxGKzS2SiXjHPLVVbzrN9ShSUia8312qFNmauVF4Z3cDfXoPJjvVQg4xTbC0lWDySc_13vuhgjd_u2o_-j3ZwEhMNXa6A/s1024/28medea-review-2-1-fb32-jumbo.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="715" data-original-width="1024" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrmlvxG6OKzbQE_hEj6XfdCRSx7x_S8cpTr2MVvuTLAYwGvAmpUjj6dHbZ0oa7qahi31AgVdPKb8xVExhbZv0kp6kSZuMb8QxGKzS2SiXjHPLVVbzrN9ShSUia8312qFNmauVF4Z3cDfXoPJjvVQg4xTbC0lWDySc_13vuhgjd_u2o_-j3ZwEhMNXa6A/s400/28medea-review-2-1-fb32-jumbo.webp"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdYmzadu2mFfvaqka4YFsxo3JndUj0ZTZWp3KAG2wYv4bhJXY4CXyq9u5TPvb8cxEqgBMQSyzrarbtB-cRjXWyb6XVkyKT3h0xpc4FP_X8etapLbJX04NWZxqn9B7_f8LsUgzfIm687CWsOqPm02xDnBgYefeNHo3WIKqMYNwFnk4aa08_4k_Hd5fa9w/s1024/28medea-top-1-bbc0-jumbo.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="683" data-original-width="1024" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdYmzadu2mFfvaqka4YFsxo3JndUj0ZTZWp3KAG2wYv4bhJXY4CXyq9u5TPvb8cxEqgBMQSyzrarbtB-cRjXWyb6XVkyKT3h0xpc4FP_X8etapLbJX04NWZxqn9B7_f8LsUgzfIm687CWsOqPm02xDnBgYefeNHo3WIKqMYNwFnk4aa08_4k_Hd5fa9w/s400/28medea-top-1-bbc0-jumbo.webp"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWS3lrCc1X9tlpboaKrQq3yMs0X0MRzpecRc7iZHbxPtWqqTOlE6ei6UsoX0yQYDiqMK1DeaJZJy6Klqlk82IcoTZAlVq_6ObiFxocLb6wYmjCviR21iXjmlYcqG2YpSAWHe_bQSmEIQCCUDvk1nnQf9FubthvB94wQX649umDaqix3o-Ze5HkKJVR9A/s1200/A-scene-from-Cherubinis-Medea-Photo-by-Marty-Sohl%E2%80%93Met-Opera-jpg.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="800" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWS3lrCc1X9tlpboaKrQq3yMs0X0MRzpecRc7iZHbxPtWqqTOlE6ei6UsoX0yQYDiqMK1DeaJZJy6Klqlk82IcoTZAlVq_6ObiFxocLb6wYmjCviR21iXjmlYcqG2YpSAWHe_bQSmEIQCCUDvk1nnQf9FubthvB94wQX649umDaqix3o-Ze5HkKJVR9A/s400/A-scene-from-Cherubinis-Medea-Photo-by-Marty-Sohl%E2%80%93Met-Opera-jpg.webp"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpuemyhMaZztrqdpoIcYTaenlBxi7yxkH6Mg_lJdVOx2CVHmXa6UlJLDLzp9fUwyMgM0CfsEBJlqqmIgDe8EjcPt7D86Pv7dEAw_2uTSGdl5kG55Rw2p26tTSS4NTW5vOgKPmjG7cc6BIcgDQyx1YxlBUBS34w4sQeLvPFvzLrkKa4RJlRdR8goXSfdg/s1600/medea_281_rgb-1.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1026" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpuemyhMaZztrqdpoIcYTaenlBxi7yxkH6Mg_lJdVOx2CVHmXa6UlJLDLzp9fUwyMgM0CfsEBJlqqmIgDe8EjcPt7D86Pv7dEAw_2uTSGdl5kG55Rw2p26tTSS4NTW5vOgKPmjG7cc6BIcgDQyx1YxlBUBS34w4sQeLvPFvzLrkKa4RJlRdR8goXSfdg/s400/medea_281_rgb-1.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYBMJYMbeRt9uIbfVp0pNRC_TUrznvp1fGzSW489sGlWFj8ZxcTqBrQtUZUImESKr9yBy1VKF3Vn77a3DDzxE6nWLwgfkD-IGtitmKltQY9mNQHTr6hZVbkXIUvpU5j07mXrV1PyTJk-1JR9q8N6u4Ka0obstAk-I1SbA0Z6xebFe0ejgL9SeeJ2M7EQ/s1600/medea_0910s.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1067" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYBMJYMbeRt9uIbfVp0pNRC_TUrznvp1fGzSW489sGlWFj8ZxcTqBrQtUZUImESKr9yBy1VKF3Vn77a3DDzxE6nWLwgfkD-IGtitmKltQY9mNQHTr6hZVbkXIUvpU5j07mXrV1PyTJk-1JR9q8N6u4Ka0obstAk-I1SbA0Z6xebFe0ejgL9SeeJ2M7EQ/s400/medea_0910s.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiopiGAcmjivHAVjjidmwbu6h3SuRLJnFTZi8MGHdE5iTlaTbRHEqYoLvVO_vTFmRN28F6p6se400vENcGVNsPixoeUcips5ywhCdPir4pzmcRMOz6xuv-0dez8zz2ZYbLAd8196NF3uvX5yKhgP3z19XQ_sdJUnFnQBxQ1fEDL3bdREnLJfmsvbCmOug/s2048/merlin_213572184_bce60e5e-6c2d-4166-8a1b-7ce054ae0159-superJumbo.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1461" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiopiGAcmjivHAVjjidmwbu6h3SuRLJnFTZi8MGHdE5iTlaTbRHEqYoLvVO_vTFmRN28F6p6se400vENcGVNsPixoeUcips5ywhCdPir4pzmcRMOz6xuv-0dez8zz2ZYbLAd8196NF3uvX5yKhgP3z19XQ_sdJUnFnQBxQ1fEDL3bdREnLJfmsvbCmOug/s400/merlin_213572184_bce60e5e-6c2d-4166-8a1b-7ce054ae0159-superJumbo.webp"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-85217357222385815012022-10-23T02:15:00.001-07:002022-10-23T13:54:59.295-07:00Nóż i świeczniki - "Tosca" w Met<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjo-u0_G14Bjj7c-YbLJBCeE4ihNxxO5QRjQZwgvKCM_xyclC0Au8T3ITWE-ZhvnzGQluEUO4glYQoJoIxMPsHzof-SzS0-CoWCq4cu3Ut9pXYsq0X4wIAxufioy68TTvGzN3WOfqzF283xx0-96ehSMLqgqyw7ip0cs_2z3vOpLhQDu9UingnXU4iOw/s635/TOSNC_1392a.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="425" data-original-width="635" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjo-u0_G14Bjj7c-YbLJBCeE4ihNxxO5QRjQZwgvKCM_xyclC0Au8T3ITWE-ZhvnzGQluEUO4glYQoJoIxMPsHzof-SzS0-CoWCq4cu3Ut9pXYsq0X4wIAxufioy68TTvGzN3WOfqzF283xx0-96ehSMLqgqyw7ip0cs_2z3vOpLhQDu9UingnXU4iOw/s600/TOSNC_1392a.webp"/></a></div>Czy da się jeszcze coś nowego powiedzieć o „Tosce”? Powiedzieć na scenie, nie w sążnistym tekście naukowym bądź popularyzatorskim? Nie wydaje mi się. Oczywiście, można przenieść akcję w dowolny czas i dowolne środowisko czy wesprzeć się na jakimś znanym nazwisku niemającym z tym dziełem nic wspólnego, ale to zawsze będzie działanie więcej mówiące o tym, co tkwi w głowie reżysera i dramaturga (funkcja niepotrzebna i najczęściej szkodliwa) niż o samym utworze. Tymczasem spektakle zrealizowane z poszanowaniem libretta i wyjątkowo konkretnych w tym wypadku didaskaliów są do siebie podobne, różnią je szczegóły i najważniejsze – osobowości śpiewaków oraz kwestie interpretacyjne. I nad tym się dzisiaj pochylę, bo ten wpis dotyczy marcowego wznowienia „Toski” w Met. Produkcja debiutowała w wieczór sylwestrowy 2017 a zanim trafiła na deski sceny zdążyła utracić dyrygenta i trio głównych bohaterów w komplecie. Gremialna rejterada (z różnych zresztą przyczyn) wywołała popłoch i panikę w nowojorskim teatrze, ale udało się w końcu do premiery doprowadzić. Skutkiem nieprzejednanej postawy dyrekcji (w sprawie prób) Met utraciła jednak jeśli nie na zawsze, to na dłużej najpopularniejszego tenora świata, Jonasa Kaufmanna, który potem wypełnił jeszcze już podpisany kontrakt na udział w „Dziewczynie z zachodu” w listopadzie 2018 i więcej jak dotąd do Nowego Jorku nie wrócił. Z tego, co wiadomo nadal robić tego nie zamierza. Przy czym rezultaty finansowe porzucona produkcja osiągnęła dalekie od oczekiwanych, co Kaufmann skomentował prychnięciem „jeżeli oni nie potrafią sprzedać nawet „Toski”… Nie dokończył, ale w domyśle wyraźnie mamy przekonanie, że w takim wypadku nie umieją z sukcesem sprzedać niczego. Przekonanie wydaje się całkowicie słuszne, bo zaiste „Tosca” jest wyjątkowa. Nie ma co rozwodzić się nad zaletami partytury czy orkiestracji bo one są oczywiste, ale można pomyśleć chwilę nad tym, co takiego tkwi w libretcie, że działa ono tak znakomicie. Nie znam literackiego oryginału Sardou, ale adaptacja Illicy i Giacosy jest skondensowana, dramaturgicznie efektywna i pozbawiona zbędnych naddatków. Nie lekceważmy melodramatu, dobrze napisany zazwyczaj się sprawdza. A tu mamy trzy dające duże możliwości role główne, niezbędne postacie drugoplanowe spędzające na scenie dokładnie tyle czasu, ile trzeba, intrygę, seks, przemoc. Niezbyt subtelne, ale … W dodatku, jak z promiennym uśmiechem powiedział Antonio Pappano w czasie szalonej owacji po finale „Toski” w ROH „ … and they all died”. I właśnie te zalety, obok kompozytorskiego geniuszu Pucciniego powodują, że nawet zaledwie przyzwoite wykonanie opery budzi u publiczności wyjątkowe emocje i równie wyjątkowy entuzjazm. Zastanówmy się teraz dlaczego właśnie protagonistka jest tu bohaterką tytułową, chociaż to jej amant został przez Pucciniego wyposażony w dwie arie (ona jedną), a z nich druga należy do najpopularniejszych i najbardziej wzruszających w całej literaturze gatunku. Mam wrażenie, iż właśnie Floria Tosca stanowi najciekawszą, bo dającą najwięcej możliwości interpretacyjnych postać. Scarpia został określony dokładnie jako typowy szwarccharakter, Cavaradossi wydaje się klasycznym zbuntowanym amantem. W Tosce znajdziemy charakter ciekawszy, bo składają się nań cechy przeciwstawne, wręcz sprzeczne. Jest z jednej strony kobietą nie bez powodu pewną siebie, piękną, uwielbianą przez tłum, zazdrosną tygrysicą z zamiłowaniem do teatralnych gestów ale też tkwi w niej jakaś dziecięca naiwność, przekonanie, że jeśli ktoś się z nami umawia, to obietnicy nie złamie, choćby był łajdakiem. Zdolności do prawdziwej, wielkiej miłości skłonnej do największych poświęceń towarzyszy przy tym zdolność do nienawiści prowadzącej do czynu brutalnego – zabójstwa. Dlatego debiutom w roli Toski towarzyszy nieustająca uwaga i ciekawość publiczności – z jaką bohaterką będziemy mieć do czynienia tym razem? Aleksandra Kurzak, tegoroczna Tosca nowojorska miała stanąć na tamtejszej scenie już z partią trochę ośpiewaną i oswojoną, plan zakładał 10 wcześniejszych przedstawień w Paryżu. Niestety OnP zamknęła podwoje z powodu pandemii i olbrzymia widownia Met stała się świadkiem pierwszego występu naszej sopranistki w ikonicznej roli, a ilość prób była znikoma. Przy tym towarzyszyło śpiewaczce mnóstwo wątpliwości i medialnych dywagacji czy dawna Olimpia z „Opowieści Hoffmanna” (i wciąż z powodzeniem potrafiąca śpiewać Rossiniego czy Mozarta) może z sukcesem wykonać Toscę. Wprawdzie debiut w Nowym Jorku miał miejsce 18 lat temu, od tej chwili Kurzak urodziła dziecko, co ma znaczny wpływ na instrument większości artystek a głos dojrzał wraz ze swoją posiadaczką. Nikt chyba nie spodziewał się kreacji na miarę legendarnej Marii Callas (z tym, że była to pewnie najwspanialsza Tosca naszych czasów zgadzam się nawet ja, żywiąca do divy szacunek, ale nie bezwarunkowy podziw) ani zwalającej z nóg potęgi głosu Birgit Nilsson. Ale też trudno było oczekiwać, że na drodze do pełnego sukcesu w partii stanie Kurzak Yannick Nézet-Séguin, artystyczny szef Met. Nie jest to może najlepszy dyrygent na świecie, ale jak dotąd po spotkaniach z jego sztuką uszy mnie nie bolały, a tu jakbym słyszała zupełnie inną orkiestrę niż zwykle. Dźwięk był niezborny i rozłażący się, Nézet-Séguin podawał dziwaczne tempa, hałasował niemożebnie gubiąc detale i subtelności a o wspieraniu solistów w ogóle nie było mowy. Na domiar złego synchronizacja między orkiestronem a sceną zdecydowanie nawalała. W tych warunkach fakt, że Aleksandrze Kurzak powiodło się stworzenie na pewno nieidealnej, ale udanej kreacji wokalnej można uznać za cud. Trochę wolumenu jednak zabrakło, lecz barwa czarowała jak zawsze, średnica i góra brzmiała bardzo dobrze zaś piana przepięknie. Od strony scenicznej byłam tą Toscą zachwycona – Kurzak stworzyła Florię zadziwiająco kruchą i dziewczęcą, nie tracąc przy tym błysku w oku, temperamentu i nerwu dramatycznego. Ładnie przy tym funkcjonowała na scenie prawdziwa intymność, którą jako realna para ona i Roberto Alagna mają między sobą. Alagna pięknie patrzył na swoją Toscę, ale wokalnie niestety cisnął mocno, co odebrało „E lucevan le stelle” ciężar gatunkowy. Lepiej wypadły duety, ale pewnie to skutek doskonałego porozumienia z małżonką. Zeljko Lucic okazał się efektywnym Scarpią, chociaż mnie ciągle wydaje się zbyt sympatyczny na czarne charaktery, które z racji posiadanego głosu musi grać. Patrick Carfizzi (Zakrystianin) został momentami skutecznie zagłuszony, a szkoda, natomiast Lucia Lucas nie zachwyciła jako Angelotti. Trochę mnie zdziwiła elegancja jej ubioru, na zbiegłego więźnia po przejściach nijak nie wyglądała. Ale to już uwaga pod adresem projektanta kostiumów i scenografii, Johna Macfarlane’a. Jedno i drugie z tym małym wyjątkiem było dokładnie takie, jak powinno. Produkcja Davida McVicara, która zastąpiła tę niesławną Luca Bondy jest tradycyjna, ale dynamiczna i ogląda się ją z przyjemnością. I są świeczniki! Tyle relacji z przekazu medialnego. O następnej „Tosce” Aleksandry Kurzak (która jest teraz w trakcie drugiej serii spektakli w Met) opowiem Wam w marcu 2023 i będzie to już zupełnie inna historia, bo przedstawienie w „moim” Teatrze Wielkim, czyli na żywo. Warszawska „Tosca” będzie zaledwie drugą próbą Kurzak w tej roli (po słynnej rezygnacji z występu w absurdalnej produkcji barcelońskiej), spektakl znam i lubię, podobnie jak wykonawcę roli Scarpii. Z dyrygentem, Patrickiem Fournillerem czuję się bezpieczna, niewiadomą pozostaje tenor. Zostańcie ze mną a dowiecie się, jak było. A na koniec – w najbliższych dniach licznik wyświetleń na moim blogu dotrze do zawrotnej liczby 500 000. Pomyślcie – pół miliona, a nie zajmuję się modą, parentingiem ani żadnym innym chwytliwym tematem i piszę w niszowym języku. Co ciekawe, na ćwierć miliona też pisałam o „Tosce” (warszawskiej), najwyraźniej przynosi mi ona szczęście. Dziękuję!
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh2DYBOpVCxw3LhYOeJ0ZWVll5TOl6_RqHfhQKN1q6b8CAjZ-MlnYeUroqtX6iw1cbcnRWLoyGm-gKrg0qbrjRZ3rSA7YmqQkYVN2bvATISBHUqYwtGHH3dgIXy31-YW8EyNLObqBTRLXzwB5y3IhQZ7R7XxEKAN-3oGLmHgzrAhq6NGOTklOltWNImA/s1200/kurzak-aalagna.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="630" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh2DYBOpVCxw3LhYOeJ0ZWVll5TOl6_RqHfhQKN1q6b8CAjZ-MlnYeUroqtX6iw1cbcnRWLoyGm-gKrg0qbrjRZ3rSA7YmqQkYVN2bvATISBHUqYwtGHH3dgIXy31-YW8EyNLObqBTRLXzwB5y3IhQZ7R7XxEKAN-3oGLmHgzrAhq6NGOTklOltWNImA/s400/kurzak-aalagna.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyTCtkXEUv-M9bMC5TaGn42lLwImnRGfH4HkIIxNH3i9GCkd9OrxL_Gm1bkBgeCsA9sg6xevLOmm-m8k1REw6ZmQExo8aAPqyzTfYK8GElXnH8ZeagaMV4nUnE_GzeWfaGRxvpELm8enCilax36xFDuaq8zYFK7a_vaYYnIGRcrG2cN2Lkn-ru4NbRmw/s1280/maxresdefault.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="720" data-original-width="1280" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyTCtkXEUv-M9bMC5TaGn42lLwImnRGfH4HkIIxNH3i9GCkd9OrxL_Gm1bkBgeCsA9sg6xevLOmm-m8k1REw6ZmQExo8aAPqyzTfYK8GElXnH8ZeagaMV4nUnE_GzeWfaGRxvpELm8enCilax36xFDuaq8zYFK7a_vaYYnIGRcrG2cN2Lkn-ru4NbRmw/s400/maxresdefault.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcWazuOGvFLAHsrl6oLHMrlm7-7ZaCVnZfpmV8uIbky3H5e8V8c7grquUYlamPMCkfI7e0FUz50ForS7CNHrbBLfszWnGLpBGf9YOnoe2S-xk3wAtap1ltncILe7CqIO4W7QUzi-c0_5x6XY-fRvSdwmBJECNu18VrGWohEWygGkOTT5Ua97-czT2kgA/s600/TOSNC_0362a-2.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="537" data-original-width="600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcWazuOGvFLAHsrl6oLHMrlm7-7ZaCVnZfpmV8uIbky3H5e8V8c7grquUYlamPMCkfI7e0FUz50ForS7CNHrbBLfszWnGLpBGf9YOnoe2S-xk3wAtap1ltncILe7CqIO4W7QUzi-c0_5x6XY-fRvSdwmBJECNu18VrGWohEWygGkOTT5Ua97-czT2kgA/s400/TOSNC_0362a-2.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0siGdGnPBCKeePkVZ5RG7g7VZjf1H5S1nC3Dj5Ans41mbZHYVhTd6Jrh1mw2iKnPFilNHuZm2FRWqIKp1ew5EOQbk_eAUWlBaf9AhzFsnxuyiyNL9Bb0YKKMbI6AUGqFtlJccRgFhT3epkH6XE8POOjGgfEblkLg1irVjjB9aFBYCmPU3wKGfbwaM2A/s635/TOSNC_1341a.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="425" data-original-width="635" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0siGdGnPBCKeePkVZ5RG7g7VZjf1H5S1nC3Dj5Ans41mbZHYVhTd6Jrh1mw2iKnPFilNHuZm2FRWqIKp1ew5EOQbk_eAUWlBaf9AhzFsnxuyiyNL9Bb0YKKMbI6AUGqFtlJccRgFhT3epkH6XE8POOjGgfEblkLg1irVjjB9aFBYCmPU3wKGfbwaM2A/s400/TOSNC_1341a.webp"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-35232733284115862072022-10-13T01:30:00.001-07:002023-05-07T15:47:16.849-07:00Portret w sepii - „Lakmé”<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSmLozUDzbMUvTy5K0dAtav-hWgqHmvnWn80N7LVw_485_G66C-BX4lkTNzCNGbFDn8VKDlUHcrswzuorTNHpfAGC-2jOMJzzeAcXHrDv9y5a_6G7nYAzafIoXjWratpcqOq5vOfm3w0tc1fvm0f7yrtJy67bp2Yk1O8EFJR8V7g8T23pgtFbYc3GcoA/s1200/14-lakme-dr-s.-brion.png" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="800" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSmLozUDzbMUvTy5K0dAtav-hWgqHmvnWn80N7LVw_485_G66C-BX4lkTNzCNGbFDn8VKDlUHcrswzuorTNHpfAGC-2jOMJzzeAcXHrDv9y5a_6G7nYAzafIoXjWratpcqOq5vOfm3w0tc1fvm0f7yrtJy67bp2Yk1O8EFJR8V7g8T23pgtFbYc3GcoA/s600/14-lakme-dr-s.-brion.png"/></a></div>Specyficznie rozumiany orientalizm jest w operze znakiem szczególnym wieku dziewiętnastego. W dwudziestym jeszcze troszkę dawał o sobie znać, ale dwie wielkie wojny światowe zmiotły go niemal całkowicie. Zniknął nie tylko z twórczości współczesnej, ale także (z wyjątkiem Pucciniego) z repertuaru teatrów. A jednak od pewnego czasu dzieła tego typu zaczynają nieco częściej pojawiać się na światowych scenach. Prawdziwe triumfy stały się już udziałem „Poławiaczy pereł” a w obecnym sezonie coraz częściej na afisze trafia Leo Delibes i jego„Lakmé”, rewitalizowana zazwyczaj przez Sabine Devieilhe. Na razie są to głównie wykonania koncertowe, a one nie generują problemów z którymi musi się zmierzyć współczesny team realizujący orientalne cudeńko. U nas już dawno temu, bo w roku 2005 pokazała je bydgoska Opera Nova, w której postawiono na ładność. Kiedy już w bieżącym sezonie „Lakmé” powróciła w wersji pełnospektaklowej do domu, czyli Opéra Comique, w której 14 kwietnia 1883 miała prapremierę i gdzie grano ją najczęściej nie mogłam przepuścić okazji. Jak dotąd zetknęłam się z tym dziełem tylko raz, w nagraniu CD z nieco nazbyt monumentalną Joan Sutherland. Jakoś mnie to doświadczenie nie skłoniło do dalszych poszukiwań. Kwietny duet, niemiłosiernie męczony w reklamach oraz aria z dzwoneczkami czyli dwa najpopularniejsze fragmenty także nie. Byłam ciekawa jak z całym orientalnym sztafażem upora się Laurent Pelly, bo w takich przypadkach metody podstawowe są dwie. Czasem, jak w Bydgoszczy podkreśla się niemodne dziś elementy skutkiem czego inscenizacja wibruje kolorami i zbliża się niebezpiecznie do granicy kiczu lub nawet ją przekracza. Bywa też, że próbuje się zlikwidować grzech pierworodny opery zacierając na ile można charakterystyczne cechy, z którymi przyszła na świat. Pelly ewidentnie wykorzystał sposób drugi z mieszanymi rezultatami. Wraz ze scenografką Camille Dugas i współautorem kostiumów Jean-Jacques’em Delmotte wykreował na scenie środowisko właściwie abstrakcyjne i tyleż eleganckie, co smutne i cokolwiek monotonne. Czary natury o których dużo mówi tekst (także kwiaty ze słynnego duetu) są całkowicie nieobecne, wątłe dekoracje mają kolor sepii. I tylko światło (Joël Adam) sugeruje nam porę dnia. Nie do końca rozumiem też pomysł na kostiumy – o ile fakt,, że bohaterowie hinduscy noszą śnieżną biel, która w Azji jest barwą żałoby można przyjąć za element interpretacji, zastanawia mnie krój stroju Malliki. Przypomina on koreański hanbok raczej niebędący typowym ubiorem w Indiach. Ambroisine Bré, która rolę gra porusza się ponadto drobnym kroczkiem przywodzącym na myśl raczej Suzuki niż Mallikę (nawiązanie do Pierre’a Loti, którego powieści zainspirowały librecistów zarówno „Lakmé’ jak „Madamy Butterfly”?). Protagonistce pozostawiono jej ewidentnie europejskie pochodzenie (może aby nie narażać się na kontrowersje które obecnie wywołują próby upodobnienia białych wykonawców do ich postaci o różnej etniczności). Wszystko to są nieścisłości raczej drobne, ale w dużej ilości nieco uwierają. Nie na tyle jednak, żeby zakłócić rozkoszowanie się melodyjną, piankowo lekką, ale subtelną i wdzięczną muzyką. Zwłaszcza, że Raphael Pichon prowadzi swój Ensemble Pygmalion ręką równie delikatną, ale na pewno niepozbawioną energii i wyrazu. Sabine Devieilhe w partii tytułowej nie budzi najmniejszych zastrzeżeń, jej głos wprost narzuca porównanie do dzwoneczków – bardzo jasny, kryształowo czysty a sopranistka ze zwodniczą łatwością i precyzją realizuje ozdobniki, którymi jej rola jest naszpikowana. Nieco mniej zachwycił mnie jej amant Frédéric Antoun, ale nie była to kwestia błędów w sztuce. Przyczyna leży raczej w barwie głosu i dosyć monochromatycznym brzmieniu. Więcej kłopotu miałam z Nilakanthą. Uwielbiam, i nie jest to za duże słowo Stéphane Degouta, ale wybór tej partii nie wydaje mi się szczęśliwy. Degout dysponuje jasnym i dosyć wysokim barytonem, a Nilakantha to rola raczej dla bas-barytona lub nawet basa. Oczywiście zwykłe zalety śpiewaka pozostają na miejscu, jak przede wszystkim kształtowanie frazy właściwe dla znakomitych liedersangerów. Tym niemniej nie mogę uczciwie zachwycić się tym wykonaniem. Zespół wspierający w rolach drugoplanowych spisał się bardzo dobrze : Philippe Estèphe – Frédéric, Elisabeth Boudreault – Miss Ellen, Marielou Jacquard – Miss Rose i Mireille Delunsch – Miss Bentson (luksus). „Lakmé” raczej nie dołączy do często słuchanych przeze mnie oper, ale czasu z nią spędzonego nie żałuję.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMxJeJlArzcOtEifJwslTnfV7ZGXHxqdxyCTjCQSdwwhVPNa5ACNlOcuNgshKvZ2RdROC3x-k1t8PbrXLtleDg962Ymi4qR9sbWHL4xxe5P7jhKdUKdUKB5Q0cmDSo5mkbQfbp9gHYxTDKciZpqKh68zSR8kyEB2KDEFMnnjnzhqdX7pIDV9E031YofA/s410/7-lakme-dr-s.-brion-290x410.png" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="410" data-original-width="290" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMxJeJlArzcOtEifJwslTnfV7ZGXHxqdxyCTjCQSdwwhVPNa5ACNlOcuNgshKvZ2RdROC3x-k1t8PbrXLtleDg962Ymi4qR9sbWHL4xxe5P7jhKdUKdUKB5Q0cmDSo5mkbQfbp9gHYxTDKciZpqKh68zSR8kyEB2KDEFMnnjnzhqdX7pIDV9E031YofA/s400/7-lakme-dr-s.-brion-290x410.png"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0j4hIBG1sq9g2WBG6ndo3261GfLLec4FmI5IDNISKzQJghUZ3jBtfgj7HyrdoCLBD2kameg1jqfwmgwEORdYU7K5uP_O0JXd5_brRZnBFhVK0BaDQEK_9FLQ8q-oGP_x3ex2Z4aM539hLtao6Sklh6MmYwiawqKwmCFB-jtpxaMfO8DKy49Ea4BdicA/s1280/0702458864641-web-tete.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="720" data-original-width="1280" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0j4hIBG1sq9g2WBG6ndo3261GfLLec4FmI5IDNISKzQJghUZ3jBtfgj7HyrdoCLBD2kameg1jqfwmgwEORdYU7K5uP_O0JXd5_brRZnBFhVK0BaDQEK_9FLQ8q-oGP_x3ex2Z4aM539hLtao6Sklh6MmYwiawqKwmCFB-jtpxaMfO8DKy49Ea4BdicA/s400/0702458864641-web-tete.webp"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH6H3g_7OaDG6aMsAXVB5qeiztIyydzSSmdW_4Tr7LlYfdGM2QkNHrA1nIdarm3e70z8E_iIYolE6l-IUk-UkSl39onhZ1MTzEOEWm6B7mMejzXhD_QGf--sndg1CVy0_0yugy7xdc6Fd4BQHW22qOjBiYRl38DXBeBBxYH_gzPqUHLnl6742Z3kyPRg/s1440/ee6f8a6_1664458001176-10-lakmei-dr-s-brion.png" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="960" data-original-width="1440" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH6H3g_7OaDG6aMsAXVB5qeiztIyydzSSmdW_4Tr7LlYfdGM2QkNHrA1nIdarm3e70z8E_iIYolE6l-IUk-UkSl39onhZ1MTzEOEWm6B7mMejzXhD_QGf--sndg1CVy0_0yugy7xdc6Fd4BQHW22qOjBiYRl38DXBeBBxYH_gzPqUHLnl6742Z3kyPRg/s400/ee6f8a6_1664458001176-10-lakmei-dr-s-brion.png"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgINZtv7rNltiF_42hSa039vunmer9BUzBvIhBZdawDfDkg1TeF9BdL4YglX3kJ1NBagx-x2yOeRgBWP3siFmzoHqSkYl2mCdc3rIMkV0rj_i2PgiOhDYRovMQSx17qSuEgPbmuaY9kQU4impNNyVuQmz6JcqInLjk4zJoHkx8cUUfeLrxYuZ5USaC3fA/s275/images.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgINZtv7rNltiF_42hSa039vunmer9BUzBvIhBZdawDfDkg1TeF9BdL4YglX3kJ1NBagx-x2yOeRgBWP3siFmzoHqSkYl2mCdc3rIMkV0rj_i2PgiOhDYRovMQSx17qSuEgPbmuaY9kQU4impNNyVuQmz6JcqInLjk4zJoHkx8cUUfeLrxYuZ5USaC3fA/s400/images.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN7Vp0VCbVbkgoEPgHeN--jL9Ij-_D8JEdAB9_K6uIoMH1npe74B0nXoR1ekqWihdvenHVzgd95bqsbdKlIyObOTv6IS_Q7qs7egeNYo3QpadsmVQRIGHNaIyhHsoq2IEsQMI-R8157UJoh2vbsaF8qnQay5OgWQNreiQp7kqZrcprih-t-Lxdk839Bw/s638/xl_13_lakm__dr_s._brion.png" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="478" data-original-width="638" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN7Vp0VCbVbkgoEPgHeN--jL9Ij-_D8JEdAB9_K6uIoMH1npe74B0nXoR1ekqWihdvenHVzgd95bqsbdKlIyObOTv6IS_Q7qs7egeNYo3QpadsmVQRIGHNaIyhHsoq2IEsQMI-R8157UJoh2vbsaF8qnQay5OgWQNreiQp7kqZrcprih-t-Lxdk839Bw/s400/xl_13_lakm__dr_s._brion.png"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-69915854445251810762022-10-01T05:53:00.003-07:002022-10-24T09:26:27.989-07:00"Capuleti i Montecchi" w Paryżu<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihwoStitbobtLeXSBqLtJLxBkfkg6hdU6yUPmfvZqSFanStn1oB1unOis_yYYeRUpZvqKUXjF04ELG_VfJKuLE7Cgt-yT8K20dDMJVkkPMyIu_rkX6u-jWsTZ7QaFiI721vyU8porw7o9xIGQfAu3hOsP9oPcXfjjHTmZjbhMVTS16xkWUKvlnyUTKug/s800/FOTOWIODACE-Opera-KAPULETOWIE-I-MONTEKOWIE-z-Opery-Paryskiej-Fot-Mirco-Magliocca-kopia.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="532" data-original-width="800" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihwoStitbobtLeXSBqLtJLxBkfkg6hdU6yUPmfvZqSFanStn1oB1unOis_yYYeRUpZvqKUXjF04ELG_VfJKuLE7Cgt-yT8K20dDMJVkkPMyIu_rkX6u-jWsTZ7QaFiI721vyU8porw7o9xIGQfAu3hOsP9oPcXfjjHTmZjbhMVTS16xkWUKvlnyUTKug/s600/FOTOWIODACE-Opera-KAPULETOWIE-I-MONTEKOWIE-z-Opery-Paryskiej-Fot-Mirco-Magliocca-kopia.jpg"/></a></div>„Capuleti i Montecchi”, szósta (z dziesięciu) opera Vicenzo Belliniego powstawała w niezbyt szczęśliwych okolicznościach. Kompozytor ciągle jeszcze nie potrafił się pogodzić z klęską poprzedniej, „Zairy”, jak zwykle chorował, wenecka zima 1829/30 była paskudna i sytuację jeszcze pogarszała a deadline gonił. Nowe dzieło dla La Fenice miało być gotowe do 20 stycznia i nie zanosiło się na dotrzymanie tego terminu. Jedynie obecność na miejscu librecisty Felice Romaniego należała do pozytywów, bo panowie mogli razem pracować i przerabiać do woli już gotowy materiał. „Nowe” dzieło w dużej mierze okazało się produktem recyklingu – Romani przerobił swoje o pięć lat wcześniejsze libretto do „Giulietty i Romea” Niccoli Vaccaia a Bellini skompilował fragmenty swoich oper „Zaira” , „Adelson i Salvini” ze świeżym tekstem muzycznym. Zmiany w fabule, która jak pewnie wiecie nie jest oparta na nieśmiertelnej tragedii Shakespeare’a (a szkoda, byłoby dynamiczniej), a na źródłach włoskich librecista wprowadził potężne, przede wszystkim skreślając kilka postaci (w tym matkę Giulietty) skutkiem czego zostało ich tylko pięć. Wprowadził za to wątek polityczny w formie znanych z historii walk stronnictw gwelfów i gibelinów. Rezultat owej patchworkowej metody budzi, przynajmniej we mnie mieszane uczucia. Po stronie „ma” niewątpliwie melancholijny wdzięk belliniowskiej frazy, po stronie „winien” niepokonywalna statyczność „Capuletich i Montecchich”, powodująca momentami trudną do zwalczenia senność. Widzowie prapremiery 11 marca 1830 chyba senni nie byli, bo opera odniosła niewątpliwy sukces i pozostała w żelaznym repertuarze do dziś. Przypadek sprawił, że w ostatnich dniach mieliśmy możliwość obejrzenia transmisji dwóch jej wersji – z Teatro Massimo Bellini w Catanii (rodzinnym mieście kompozytora) i z Opéra national de Paris. Spektakl pierwszy, przeniesiony do czasów powstania utworu nie zatrzymał jakoś mojej uwagi i porzuciłam go bez żalu dosyć szybko, mimo, że nie był naprawdę zły. Drugi jest właściwym tematem tego wpisu. Produkcja, bardzo już sędziwa bo powstała w 1995 roku wydała mi się typowo „carsenowska”. Brak w niej naddatków, wtrętów osobistych i prezentacji własnych traum. Mamy „tylko” to, co w tekście a wszystko rozegrano w oszczędnej scenografii i pięknych kostiumach (jedno i drugie autorstwa Michaela Levine’a) właściwych dla epoki. Przyjemnie się na to patrzy, bo całość jest niewątpliwie bardzo estetyczna i elegancka, jak to bywa najczęściej u Roberta Carsena. Ale – ze sceny wieje chłodem. Przy takim temacie oznacza to przerzucenie odpowiedzialności za emocje, od których powinno być gęsto na śpiewaków, a właściwie na dwie główne śpiewaczki. Muszę przyznać, że zachęcona recenzjami i pamiętająca Julie Fuchs jeszcze z Operaliów (druga nagroda, konkurs miał miejsce w … Weronie) czekałam na jej Giuliettę. Jak to często bywa w operowym świecie na tym się skończyło, francuska sopranistka bowiem zachorowała. Zamiast niej mogliśmy słuchać Ruth Iniesty, tej samej, która kilka dni wcześniej śpiewała rolę w Catanii. Hiszpanka mogłaby z powodzeniem nosić tytuł mistrzyni nagłych zastępstw – niedawno zasłynęła nauczeniem się partii Elviry w „Purytanach” w dziesięć dni. Transmitowany spektakl był jej drugim, debiutowała w tej produkcji dwa dni wcześniej. Takie warunki nie sprzyjają śpiewakowi i to niestety trochę wpłynęło na jakość wykonania, Giulietta zamiast na swego Romea często spoglądała na dyrygentkę. Między scenicznymi amantami nie poczułam też żadnej chemii, co nie jest oczywiście ich winą. Iniesta pozostawiła mnie raczej obojętną – ma ładny głos, słucha się jej dość przyjemnie, ale w pamięci nie postanie. Miała też wyraźny kłopot z najwyższymi dźwiękami w finale duetu z pierwszego aktu. Anna Goryachova była bardziej interesująca, chociaż pewnie niektórzy internetowi specjaliści zawyrokowaliby, że jej mezzosopran jest sztucznie ściemnionym sopranem, najniższe dźwięki nie brzmiały w pełni naturalnie ani swobodnie. Mimo to Goryachova jako Romeo okazała się ciekawsza od swojej partnerki, nie tylko dzięki pięknej barwie głosu ale także dobrej interpretacji, zarówno muzycznej jak scenicznej. Francesco Demuro nie zachwycił mnie (w przeciwieństwie do paryskiej publiczności) jako Tebaldo. Jego tenor brzmiał płasko i nosowo. Za to oba basy - Jean Teitgen (Capellio) i nasz Krzysztof Bączyk zaprezentowały się świetnie, aż żal, że nie dostali w partyturze więcej materiału. Chór Opéra national de Paris, a właściwie jego męska część pozostał moim ulubionym, panowie byli w świetnej formie. Po wyjątkowo szybko poprowadzonej uwerturze maiłam obawy, że Speranza Scappucci może zapędzić muzykę, ale nie, orkiestra była energiczna gdzie trzeba i tam też subtelna. Dyrygentka nadal zbiera tytuły „pierwszej kobiety, która …” i może czas już z tym skończyć. Ona nie jest znakomitą kobietą-dyrygentem, a po prostu znakomitą dyrygentką i płeć nie ma tu nic do rzeczy.
P.S. Za trzy tygodnie w Rydze odbędzie się kolejna edycja Operaliów. Nie wiem, jak wszystko, co dzieje się wokół szefa konkursu Placido Domingo wpłynie na jego efektywność w promowaniu młodych śpiewaków, oby jak najmniej. Na ile czas pozwoli spróbuję im kibicować, zwłaszcza, że wśród szczęśliwców którzy dotarli do tego etapu jest polski bas baryton Grzegorz Pelutis. Trzymajcie kciuki!
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPjtS2QlLFscNUAXGxFfDMQLhznv2D7CR3rkbFU5yp1IRb_EYFczvGwocL5k2QZMIWkCU_ud0P0WaGYNY1z4y6-_JanGDKl0XbFX6QbXViBbalAEEWjMfsXBxrGMNudRBhFJRXw_OVHWbEp5E5i3Mc-zt-pPz_UvhrZi6dNJv7KTyGAnFeOWfrFK4KHg/s831/Capture-405.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="527" data-original-width="831" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPjtS2QlLFscNUAXGxFfDMQLhznv2D7CR3rkbFU5yp1IRb_EYFczvGwocL5k2QZMIWkCU_ud0P0WaGYNY1z4y6-_JanGDKl0XbFX6QbXViBbalAEEWjMfsXBxrGMNudRBhFJRXw_OVHWbEp5E5i3Mc-zt-pPz_UvhrZi6dNJv7KTyGAnFeOWfrFK4KHg/s400/Capture-405.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBbgLoDf66r6tpQOjN-tETuwkU52w0oWhh4sNv6Z4BlcVvOGMbyefHs_Vaoyh131niVhSymNSK5qA0N4K7NlGUINADYSjBkcc4EfhTxoWZtrVq6B0vd_pF9bQxUB71dkdbdNBynjH5OVrqtTgEyuHnt9SsMcsrav0lh28ooqnL3aeRvXsChbt2XzoggA/s562/capulets-%C2%A9OdP-secondary5.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="397" data-original-width="562" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBbgLoDf66r6tpQOjN-tETuwkU52w0oWhh4sNv6Z4BlcVvOGMbyefHs_Vaoyh131niVhSymNSK5qA0N4K7NlGUINADYSjBkcc4EfhTxoWZtrVq6B0vd_pF9bQxUB71dkdbdNBynjH5OVrqtTgEyuHnt9SsMcsrav0lh28ooqnL3aeRvXsChbt2XzoggA/s400/capulets-%C2%A9OdP-secondary5.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKb9aMiAOTR9S4rCsjZpjY5FkaMETgHgAlzy-cZumTwqc610uEB0hVl8EGSI0_2HPU8T-w532PTbT5oN-YMCaI2_vt4JkKJQ_WUiWLyn2VG0puL550vLdEF1OfTBtjNrtJuUCbBpQcZnkFZO5UVglxrFLeVtmQRchCskPgJuzNJwRYl9hlO35m4kxu4A/s1200/jadtneknjhbl9do2vvsp.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="800" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKb9aMiAOTR9S4rCsjZpjY5FkaMETgHgAlzy-cZumTwqc610uEB0hVl8EGSI0_2HPU8T-w532PTbT5oN-YMCaI2_vt4JkKJQ_WUiWLyn2VG0puL550vLdEF1OfTBtjNrtJuUCbBpQcZnkFZO5UVglxrFLeVtmQRchCskPgJuzNJwRYl9hlO35m4kxu4A/s400/jadtneknjhbl9do2vvsp.webp"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLlwM66kAenFFm9ByRbFQnGyvesGdVD2oU3-rkK_pdXJ3MQ-3ccVhIn6h8Zq3B7XmAtdhhs7TN6XraPbRblcSOYoIAYobpqBRJpOLWAa0ACwl6jut7rYDuluZlNg-hcwmvzQo-OrvFcD46KjOl4H_fcBThLY7u0p7In8uTclwBpMYTXkBjXJhIacyeLw/s259/pobrane.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="194" data-original-width="259" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLlwM66kAenFFm9ByRbFQnGyvesGdVD2oU3-rkK_pdXJ3MQ-3ccVhIn6h8Zq3B7XmAtdhhs7TN6XraPbRblcSOYoIAYobpqBRJpOLWAa0ACwl6jut7rYDuluZlNg-hcwmvzQo-OrvFcD46KjOl4H_fcBThLY7u0p7In8uTclwBpMYTXkBjXJhIacyeLw/s400/pobrane.jpg"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-3723082809987450452022-09-14T01:59:00.001-07:002022-09-14T07:08:36.955-07:00Bayreuth się bawi<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitDagMfwVhI_Jh2WqdzClzDGmK8B8g42xwMJk6xi4v-p9etVnkvq5UzLktx64n4aZYIIpM5OtVZM_dwPYYXJ5a9s59qIaHKsq0a-qmhAW4EE55FWNjEahwThDQBNjzrUJC5cH2NxgAL3ZcONL7xm77SD2gVZ6qno87_sdfqCwcpxZfmqkNpDvG7qI9ww/s640/bb.JPG" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="398" data-original-width="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitDagMfwVhI_Jh2WqdzClzDGmK8B8g42xwMJk6xi4v-p9etVnkvq5UzLktx64n4aZYIIpM5OtVZM_dwPYYXJ5a9s59qIaHKsq0a-qmhAW4EE55FWNjEahwThDQBNjzrUJC5cH2NxgAL3ZcONL7xm77SD2gVZ6qno87_sdfqCwcpxZfmqkNpDvG7qI9ww/s600/bb.JPG"/></a></div>Ten, kto Bayreuth nadal kojarzy wyłącznie z Wagnerem i ciężkim kalibrem mógłby być zaskoczony. Od kilku lat funkcjonuje tam inny, coraz popularniejszy festiwal “Bayreuth Baroque”, którego spektakle i koncerty wystawiane są w Markgräfliches Opernhaus, wybudowanym na początku osiemnastego wieku przez siostrę Fryderyka Wielkiego. Był to wówczas jeden z największych teatrów w Niemczech. Dziś zadziwia nie tyle rozmiarem, co bogactwem detali architektonicznych i typowym dla epoki nadmiarem dekoracji. Opera barokowa ma się tam znakomicie, zwłaszcza, jeżeli inscenizowana jest we właściwy sposób. Za to odpowiada Max Emanuel Cencic – szef totalny: wybiera repertuar, wykonawców, reżyseruje i śpiewa. Jak dotąd rezultaty jego rozlicznych działań są bardzo pozytywne, entuzjazm publiczności z każdym rokiem rośnie – w tym osiągnął pułap nieczęsto spotykany, ale też były powody. Kompozytor, Leonardo Vinci, prominentny przedstawiciel szkoły neapolitańskiej notuje w ostatnich latach prawdziwy renesans popularności, który zaczął się chyba od wystawienia w 2012 (Nancy) jego ostatniej opery „Artaserse”. O samym Vincim nie wiemy tyle, ile byśmy chcieli, ale pewne fakty łączą się z pogłoskami w życiorys całkiem ciekawy chociaż krótki. Niepewny jest nawet rok urodzenia – 1690 lub 1696, a ponieważ są tropy potwierdzające obie wersje, raczej już tego nie rozstrzygniemy. Ale zakończenie tego życia nastręcza równie wielu, a może nawet jeszcze większych wątpliwości. Datę znamy – 27 maja 1730 ale przyczyna przedwczesnego odejścia kompozytora była dosyć tajemnicza. Do tego stopnia, że stugębna plotka przypisała ją morderstwu przez otrucie. Winnym nie miał być wieloletni rywal na polu muzycznym i, co tu dużo mówić – wróg Niccolo Porpora (który tym samym szczęśliwie uniknął losu oczernianego przez wieki Salieriego) a mąż damy, z którą Vinci nierozważnie wdał się w romans. Z ciekawostek mniej sensacyjnych, ale znaczących należy koniecznie wspomnieć o jednym z uczniów Vinciego z konserwatorium w Neapolu. Ów żył jeszcze krócej niż jego mistrz, którego mimo to przewyższył sławą - zaledwie 26 lat. Nazywał się Giovanni Battista Pergolesi. Tyle biografii, ale żeby płynnie przenieść się do Bayreuth 2022 musimy na chwilę wrócić do Nancy 10 lat wcześniej (lub Wiednia czy Paryża, produkcja należała do wędrownych). Nie wiem, kto wówczas wpadł na pomysł obsadzenia w rolach kobiecych, zgodnie z tym, co działo się na prapremierze dzieła mężczyn ( wtedy byli to kastraci, dziś już panów nie okaleczamy). Mógł to być zarówno Diego Fasolis, dyrygent jak Silviu Purcarete, reżyser. Podejrzewam tego drugiego, ale nie wiem na pewno. Wśród wykonawców znaleźli się Cencic właśnie w roli amantki oraz Franco Fagioli. I tak na scenie znalazło się pięciu falsecistów i jeden tenor. Identyczny głosowo skład osobowy mieliśmy w Bayreuth przy okazji tegorocznej, wrześniowej premiery „Alessandro nell’Indie”, choć w obsadzie powtórzył się tylko Fagioli. Koncepcja wystawienia opery okazała się na szczęście krańcowo różna od przestylizowanego i nieco pretensjonalnego „Artaserse”. Akcja „Alessandra” przenosi nas do niezmiernie modnego wśród barokowych librecistów antyku zaś bohater tytułowy (tytułowy, ale nie najważniejszy) to po prostu Aleksander Wielki zaś autorem tekstu jest Pietro Metastasio. Libretto dziś nie wydaje się jakoś szczególnie wyróżniać spośród typowych produktów swych czasów, ale coś jednak musiało w nim być, skoro muzyką zaopatrywało je około dziewięćdziesięciu(!) kompozytorów (Vinci jako pierwszy), w tym … Porpora, Haendel, Hasse, Jommelli, Gluck (ocalała niewielka część materiału), Galuppi, Piccinni, Johann Christian Bach, Paisiello, Cimarosa, Cherubini i Pacini. Pełną listę wraz z tytułami i datami premier znajdziecie na Wikipedii (https://en.wikipedia.org/wiki/Alessandro_nell%27Indie_(Metastasio)). Rzadko się zdarza, aby pojedyncze libretto miało tam własną stronę, ten przypadek jest jednak wyjątkowy. Podobnie jak spektakl z Bayreuth, błyskotliwy i doskonały nawet nie dzięki konkretnym rozwiązaniom scenicznym, a wielkiej radości wspólnego muzykowania i tworzenia, która połączyła cały zespół realizatorów i udzieliła się publiczności. Jedno tylko mam ostrzeżenie – jeśli jesteście wielbicielami wyrafinowanego bądź abstrakcyjnego humoru nie będziecie mieć z tej produkcji pożytku – to jest farsa, chociaż bywają w niej momenty czystego liryzmu, kiedy wszelkie heheszki milkną i możemy poczuć wzruszenie. Tym niemniej przed naszymi oczami migają sztuczne biusty, wielki złoty fallus, aż nadto wyraziste makijaże i kostiumy, od których kolorów można popaść w oczopląs. Jesteśmy nawet świadkami pojedynku dwóch gwiazd połączonego z wzajemnym zrywaniem sobie peruk. Ale – przy okazji śpiewacy rywalizują wokalnie wykonując fragmenty … oper Verdiego i Mozarta („”Rigoletta”, „Traviaty” i „Czarodziejskiego fletu” - i tak, to wściekła koloratura Królowej Nocy). Nie tylko dwie bohaterki grane są przez panów – dodatkowo oglądamy jeszcze całą grupę zalotnych tancerek płci męskiej. I to jest skutecznie śmieszne, choć niezbyt subtelne. Zresztą, co ja Wam będę opowiadać – popatrzcie na zdjęcia, a jeszcze lepiej obejrzyjcie i posłuchajcie sami. Dla mnie odkryciem jest młody brazylijski sopranista Bruno de Sá. Nie widząc go nie domyśliłabym się, że to kontratenor, tak czysto i świeżo brzmi jego głos, a i aktorsko wymiata. Franco Fagioli jak zazwyczaj prezentuje świetną technikę, sprawia również wrażenie, że doskonale się bawi rolą Poro. Jego naturalna, mocna ekspresja twarzy tu podkreśla tylko charakter bohatera. Trzeci bohater wieczoru to Jake Arditti (Erissena) . Głos pełny i miękko zaokrąglony a przy tym co za talia i nogi! W partii tytułowej Maayan Licht jak na wielkiego wojownika brzmi nieco za cienko, ale i tak śpiewał znakomicie, a było to nagłe zastępstwo za chorego kolegę. Bohaterowie drugoplanowi – Nicholas Tamagna (zdradliwy Timagene) i jedyny w tym towarzystwie tenor Stefan Sbonnik (Gandarte) dźwięcznie uzupełnili ten wyjątkowy zespół artystów. {oh!} Orkiestra Historyczna grała z należną tej muzyce werwą i radością, a jej koncertmistrzyni Martyna Pastuszka pojawiła się na scenie jako jedyna kobieta towarzysząc Franco Fagiolemu w pięknym duecie wokalno-skrzypcowym. Jeśli chcecie choć na kilka (prawie cztery mimo obciętych recytatywów) godzin oderwać się od rzeczywistości – polecam ten spektakl serdecznie.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhalPMpSWtE0Khg3_3K6mgzBTwMAPlQ-hdo2YE3VkhShXzvN6E1uWHSkR9mmYryUpDIcc-sqpBGULUTZf7fH_baPueupzbSln3i3Bb6SFa45coLeFmiZSSpS7-inRiE9fvwiF8TPrpf0LhAVXwB0mNopkUmCph5KIB9ToHbRZ2snnDcCMFPR1G9zqGwFA/s615/bayreuth-baroque-2022_bruno-de-sa-cleofide-und-stefan-sbonnik-gandarte-in-vincis-alessandro-nellindie_akt-2_c_falk-von-traubenberg-615x410.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="410" data-original-width="615" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhalPMpSWtE0Khg3_3K6mgzBTwMAPlQ-hdo2YE3VkhShXzvN6E1uWHSkR9mmYryUpDIcc-sqpBGULUTZf7fH_baPueupzbSln3i3Bb6SFa45coLeFmiZSSpS7-inRiE9fvwiF8TPrpf0LhAVXwB0mNopkUmCph5KIB9ToHbRZ2snnDcCMFPR1G9zqGwFA/s400/bayreuth-baroque-2022_bruno-de-sa-cleofide-und-stefan-sbonnik-gandarte-in-vincis-alessandro-nellindie_akt-2_c_falk-von-traubenberg-615x410.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbP47Xmi14lFM9Rg3fNIlPbnIN7IZryH98eY5UlCNJL5No8__dktJpe919j9hZ_xNMLZ4eX18_EH7tgQq0cjDPSouB7iWXyKyM4T_VBDj2N1yUshNczcQFS-4PCVJA2sEv5nEjTwIJu71Jl1RFcEz0yRNpAKX86qosUCJRytI16RmTNmlcGW-Tgm9Q-w/s1200/Bayreuth-Baroque-2022_Jake-Arditti-Erissena-Franco-Fagioli-Poro-in-Vincis-Alessandro_-Akt-1_c_Falk-von-Traubenberg.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="800" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbP47Xmi14lFM9Rg3fNIlPbnIN7IZryH98eY5UlCNJL5No8__dktJpe919j9hZ_xNMLZ4eX18_EH7tgQq0cjDPSouB7iWXyKyM4T_VBDj2N1yUshNczcQFS-4PCVJA2sEv5nEjTwIJu71Jl1RFcEz0yRNpAKX86qosUCJRytI16RmTNmlcGW-Tgm9Q-w/s400/Bayreuth-Baroque-2022_Jake-Arditti-Erissena-Franco-Fagioli-Poro-in-Vincis-Alessandro_-Akt-1_c_Falk-von-Traubenberg.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjI4ktvh0uwlbDbF99OwAgBmSyBdxFIaC-k505_ce2fEZZpwDxjq_VYHzffnLQaPp9RjQ2V4U5HYs8AE6G4WP3AClSereaFfJSsHB5DULZ8hyrlwT_Tmcjx1wdUujtz5h2T9-9TjPg8PEAAdb9MEjAwhJGMr79fOMzJjUJd0Ba9jHyitbsfIlaGqjjKIw/s615/bayreuth-baroque-2022_stefan-sbonnik-gandarte-und-schauspieler-in-vincis-alessandro-nellindie_akt-1_c_falk-von-traubenberg-615x410.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="410" data-original-width="615" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjI4ktvh0uwlbDbF99OwAgBmSyBdxFIaC-k505_ce2fEZZpwDxjq_VYHzffnLQaPp9RjQ2V4U5HYs8AE6G4WP3AClSereaFfJSsHB5DULZ8hyrlwT_Tmcjx1wdUujtz5h2T9-9TjPg8PEAAdb9MEjAwhJGMr79fOMzJjUJd0Ba9jHyitbsfIlaGqjjKIw/s400/bayreuth-baroque-2022_stefan-sbonnik-gandarte-und-schauspieler-in-vincis-alessandro-nellindie_akt-1_c_falk-von-traubenberg-615x410.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOV5KVlDD-L_byICYVTp4nTUuU66DOM8VjQHpy7Xwr3owAaUUy39ODr7_mSRUAbINbxQ44ra_aXtBIYyWuMEgMXy5ZZv8VLzyknmxeKzuWDeL5zkqNnDLggX7q9U4L30cZ09c0PNTImYmdX11Y1oGi45YtHXeHEaqRs9cWdxOJuxtBYFkMRN4JBOqdsg/s2500/Bayreuth-Baroque-Alessandro-nellIndie-11-photo-by-Falk-von-Traubenberg.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1667" data-original-width="2500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOV5KVlDD-L_byICYVTp4nTUuU66DOM8VjQHpy7Xwr3owAaUUy39ODr7_mSRUAbINbxQ44ra_aXtBIYyWuMEgMXy5ZZv8VLzyknmxeKzuWDeL5zkqNnDLggX7q9U4L30cZ09c0PNTImYmdX11Y1oGi45YtHXeHEaqRs9cWdxOJuxtBYFkMRN4JBOqdsg/s400/Bayreuth-Baroque-Alessandro-nellIndie-11-photo-by-Falk-von-Traubenberg.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid9t8Cx6-Y6UabVKCCWLowuENm77_dY5unbae9YDg7JAG5qjTvS4fZinIiz18KjDB5xWPpr2jppmyCHQ7VqNKsebDVPMtf8OyCRK1VkGxHvpO_8relOPydyF22_xdOeM8N349-Gii0tfPDU1UAl_JO6l9ny1FqxHdkUBkP-S5vcl8X5270id2vZtjZDA/s2500/Bayreuth-Baroque-Alessandro-nellIndie-12-photo-by-Falk-von-Traubenberg.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1667" data-original-width="2500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid9t8Cx6-Y6UabVKCCWLowuENm77_dY5unbae9YDg7JAG5qjTvS4fZinIiz18KjDB5xWPpr2jppmyCHQ7VqNKsebDVPMtf8OyCRK1VkGxHvpO_8relOPydyF22_xdOeM8N349-Gii0tfPDU1UAl_JO6l9ny1FqxHdkUBkP-S5vcl8X5270id2vZtjZDA/s400/Bayreuth-Baroque-Alessandro-nellIndie-12-photo-by-Falk-von-Traubenberg.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCaYXV4azNirJkeuihRnGGHj4x7F9hfQHQic_V2hiF-eHaUL8ssCFb_wZ28Ms_e2cXGemv9PWdLXjq_zYUkJ5yGQNveexk5J1HV_1Rgsn3EpqX_0ErLC6wGjEx5TRkrw718X2H1LNTEqJTVg423n55fpOE1CKFcC9kX6wXUovVo5_stNisiwFQIJPeBw/s800/Bayreuth-Baroque-Alessandro-nellIndie-15-photo-by-Falk-von-Traubenberg-800x800.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="800" data-original-width="800" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCaYXV4azNirJkeuihRnGGHj4x7F9hfQHQic_V2hiF-eHaUL8ssCFb_wZ28Ms_e2cXGemv9PWdLXjq_zYUkJ5yGQNveexk5J1HV_1Rgsn3EpqX_0ErLC6wGjEx5TRkrw718X2H1LNTEqJTVg423n55fpOE1CKFcC9kX6wXUovVo5_stNisiwFQIJPeBw/s400/Bayreuth-Baroque-Alessandro-nellIndie-15-photo-by-Falk-von-Traubenberg-800x800.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZEOItK4rnEvVM1mJKLoSzHuLxDY8Ex8VZm6Zbisdq8qZaWoRra4ROwEL-4eSuKNtqc-rM2rGs3eOMLp8QSUMJM7CBq80Cupxn-yEcDGPnQ_7JWX9GQ-FmG79XjyTGn8eF17Np0aLIQ7e4diFEnB9f6bAtYiUhHviHHJz65lzgefxncIDsYxBQ8zoUig/s800/Bayreuth-Baroque-Alessandro-nellIndie-16-photo-by-Falk-von-Traubenberg-800x800.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="800" data-original-width="800" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZEOItK4rnEvVM1mJKLoSzHuLxDY8Ex8VZm6Zbisdq8qZaWoRra4ROwEL-4eSuKNtqc-rM2rGs3eOMLp8QSUMJM7CBq80Cupxn-yEcDGPnQ_7JWX9GQ-FmG79XjyTGn8eF17Np0aLIQ7e4diFEnB9f6bAtYiUhHviHHJz65lzgefxncIDsYxBQ8zoUig/s400/Bayreuth-Baroque-Alessandro-nellIndie-16-photo-by-Falk-von-Traubenberg-800x800.jpg"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-35106112079890637562022-08-30T02:56:00.001-07:002022-12-22T08:28:08.258-08:00Donizetti na dwóch kontynentach<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdKJ6JYP8IJqR8O2uBFCK8NxQKhQTtJak-9r6lQ3GttDaJRyoLadzP2vCXWPJ8vL-qw46nNsdU8EYufZJlqLZXXeEdQVwZuE6PFpzJyfKHLy5Su29m000ThfqbRhTDjdZmXdAGuG58T4d0U2vbyQGlYpEA4CAG_odJ7hXpXMVWlyVds3xJedkO0y0WDQ/s1616/07-lisette-oropesa_verylarge.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="600" data-original-height="1616" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdKJ6JYP8IJqR8O2uBFCK8NxQKhQTtJak-9r6lQ3GttDaJRyoLadzP2vCXWPJ8vL-qw46nNsdU8EYufZJlqLZXXeEdQVwZuE6PFpzJyfKHLy5Su29m000ThfqbRhTDjdZmXdAGuG58T4d0U2vbyQGlYpEA4CAG_odJ7hXpXMVWlyVds3xJedkO0y0WDQ/s600/07-lisette-oropesa_verylarge.jpg"/></a></div>Dwa spektakle, dwa kontynenty za to ten sam kompozytor i ten sam dyrygent. Zasiadając do oglądania bardziej liczyłam na „Napój miłosny” z rzadko odwiedzanego nawet wirtualnie Teatro Colón (fizycznie byłam tam tylko raz, a i to nie na przedstawieniu),ale kalkulacje przegrały w starciu z rzeczywistością. Wycieczka za miedzę, czyli do Wiednia okazała znacznie ciekawsza niż peregrynacja do „boskiego Buenos”. Zazwyczaj superkombinat muzyczny czyli Wiener Staatsoper nie budzi mojego entuzjazmu, a tym razem … Laurenta Pelly kojarzę raczej z udanymi produkcjami komediowymi niż pełnokrwistym, romantycznym dramatem a tu „Lucia z Lammermoor”. Nietypowe prace bywają interesujące, więc dałam szansę. . Inscenizacja powstała w koprodukcji z Opera Philadelphia w 2019 roku miała wówczas zaledwie 5 przedstawień w Wiedniu, po czym skutkiem pandemicznych zawirowań zniknęła z tej sceny. Powróciła w kwietniu 2022 rewitalizowana przez Alexandra Edtbauera. Trafiłam na nią przypadkiem dopiero teraz i nie żałuję, więcej - bardzo się cieszę bo jest to najlepsza „Lucia” jaką od lat widziałam. Patrzyłam z lekkim niedowierzaniem – czyli można. Można nie wychodzić przed szereg, nie pchać się na pierwszy plan wyrzucając z niego prawdziwych twórców opery tylko im służyć wedle swego talentu. A kiedy ten, jak tutaj jest na miejscu i rozmiarze XXL powstaje spektakl perfekcyjnie zgodny zarówno z duchem, jak literą dzieła, ale zrobiony nowoczesnymi środkami i piękny. Jakie to odświeżające! Zachwyciła mnie strona czysto wizualna – ta przestrzeń sceny zasłana śniegiem, żadnych zbędnych przeszkadzajek nie potrzebująca. W tych momentach akcji, które wymagają wnętrz są one proste, geometryczne i maksymalnie ascetyczne (brawo Chantal Thomas). Kostiumy (zaprojektowane przez reżysera) sugerują lata dwudzieste ubiegłego wieku, co stanowi jedyną zmianę w stosunku do libretta, jaką wprowadzono. Ważna jest kolorystyka utrzymana w gamie od bieli śniegu przez mnóstwo odcieni szarości do czerni. I tylko zachodzące słońce maluje światłem (Duane Schuler) ten świat na chwilę żywszymi barwami a w trzecim akcie pojawia się złowieszcza czerwień. Każdy najdrobniejszy szczegół został przemyślany, włącznie z układem krwawych plam na ślubnej sukni bohaterki – patrzysz i wiesz mniej więcej co i jak zaszło między nią a jej nieszczęsnym mężem. Bardzo pięknie pomógł też Pelly w charakteryzacji postaci a szczególnie ucieszyło mnie to w wypadku Lucii. Bo to w tym wypadku nie jest żadna omdlewająca mimoza ani Silna Kobieta stłamszona przez patriarchat jak w ROH tylko normalna, radosna (co widać w jej kontaktach z Alisą) dziewczyna, może wrażliwsza niż inne i przytłoczona przez okoliczności. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam to finał sceny szaleństwa – czy sopranistka naprawdę musi dzielić swą uwagę między akrobacje wokalne a fizyczne, kiedy w długiej sukni spaceruje po szeregu krzeseł? Widzieliśmy to już kiedyś w Met, kiedy lunatykująca Lady Macbeth wykonywała podobną przebieżkę i rozwiązanie nie wydaje się szczególnie bezpieczne dla śpiewaczki. Ale za to dostaliśmy mnóstwo szczegółów wartych dostrzeżenia, chociażby zniecierpliwienie Enrica, który musi podlizywać się protekcjonalnemu smarkaczowi Arturo. Brawo reżyser! Dyrygentowi już braw bym tak stanowczo nie biła, w pierwszej części coś się rozłaziło w orkiestrze. Evelino Pidó opanował po jakimś czasie drobne mankamenty, ale też zespół miał do dyspozycji nieporównanie lepszy niż w Buenos Aires. Za to śpiewacy - świetni wszyscy. Bardzo dobrze wypadli Patrizia Nolz i Hiroshi Amako jako Alisa i Normanno, a taki przypadek często się nie zdarza. Naprawdę dobry był Josh Lovell jako Arturo. Roberto Tagliavini niewdzięczną partię Raimonda wykonał fachowo a głos ma ładny. George Petean może niekoniecznie jest urodzonym belcancistą , ale za to baryton ma piękny i w żadnym momencie nie musiał cisnąć, był też efektywny aktorsko (chyba od czasu Kwietnia i Beczały nie słyszałam duetu Enrica i Edgarda tak wykonanego). Śpiewanie Benjamina Bernheima mogę określić tylko jednym słowem, ale ono oddaje istotę rzeczy – szlachetne. Tenor ma wszystko : pięknie frazuje, legato jest miękkie, lejące się jak trzeba, wokalista niczego nie robi na siłę, wszystko u niego brzmi naturalnie i przy tym żarliwie, jak partia wymaga. Lisette Oropesa z czasem wyrosła nam na czołową belcancistkę swego pokolenia i tu mamy na tę tezę dowód. Jej Lucia z kolejnymi występami tej roli nadal się rozwija i udoskonala, zyskuje na swobodzie i pewności. W kwestii stylu trudno jej coś zarzucić, górę skali i koloraturę też ma doskonałą, może nieco mniej pewna jest w dole. Chciałoby się też usłyszeć odrobinę więcej zróżnicowania barwowego, ale tym, co dostała od natury, a dostała niemało Oropesa operuje mistrzowsko . I ma tę bezcenną cechę, że się jej wierzy. Słuchając jej i patrząc na nią mamy przed oczami i uszami Lucię, a nie kolejną ryczącą divę. I to jest najważniejsze. Dialog z harmonijką szklaną (Sascha Reckert) brzmiał modelowo, nie tylko ze względu na czysto techniczne walory.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1vwhy_rzBxJ7R0XDZoqj1rxeqqXjcFfW7aqmOKwbhTDnQyeTLVJnz36KqWEup8mTRTxEr61yqv6fwlguMHWOcV4WnYja9Xo-0DOo8EPK7dpBeQeoDEPkx35thGHvDtnBxaUhZvn5xPxc5atTaK6zFfGvru2vMJlxu6WEdjEWtAKy5AK7VY4idt1dppQ/s468/2_2.png" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="314" data-original-width="468" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1vwhy_rzBxJ7R0XDZoqj1rxeqqXjcFfW7aqmOKwbhTDnQyeTLVJnz36KqWEup8mTRTxEr61yqv6fwlguMHWOcV4WnYja9Xo-0DOo8EPK7dpBeQeoDEPkx35thGHvDtnBxaUhZvn5xPxc5atTaK6zFfGvru2vMJlxu6WEdjEWtAKy5AK7VY4idt1dppQ/s400/2_2.png"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrtfjfEK8jWXPQjyQ1OGSS-LTy4r-kZRtfkR1JnDWnrF8G3lJe0IcfQmEcKksZ3UMDYQNF-gmxfSYdNTjBv44ZU-vBZmqV0qzhxv9X61-eivVlxteM6bN2TEKWn_EjcO6yNSlgkTiBiH3xovCSXu9vQ5hTtQQVvdv6GOwopRb7WyqWYd2xukaW7kO6Ng/s427/03-lisette-oropesa-george-petan_gallery%20%E2%80%94%20kopia.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="298" data-original-width="427" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrtfjfEK8jWXPQjyQ1OGSS-LTy4r-kZRtfkR1JnDWnrF8G3lJe0IcfQmEcKksZ3UMDYQNF-gmxfSYdNTjBv44ZU-vBZmqV0qzhxv9X61-eivVlxteM6bN2TEKWn_EjcO6yNSlgkTiBiH3xovCSXu9vQ5hTtQQVvdv6GOwopRb7WyqWYd2xukaW7kO6Ng/s400/03-lisette-oropesa-george-petan_gallery%20%E2%80%94%20kopia.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizvg54CPwufeThIBUmuFkdSqKCwGCCd_-fOSRVhUBnh1CB8iEsxoMLnhmjGiK2u5aJu9CN6v5ERZ2k_8KaP2r0OF9005r6gwDToAoc1BZp8FWBtdnwktu2jUFT0iafXIeMbVbMLk0lJlQphb_wKCVRW6goQgG64eWywK07bbOKa9nvmsuMbXVsa694XA/s427/08-lisette-oropesa-benjamin-bereheim_gallery%20%E2%80%94%20kopia.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="310" data-original-width="427" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizvg54CPwufeThIBUmuFkdSqKCwGCCd_-fOSRVhUBnh1CB8iEsxoMLnhmjGiK2u5aJu9CN6v5ERZ2k_8KaP2r0OF9005r6gwDToAoc1BZp8FWBtdnwktu2jUFT0iafXIeMbVbMLk0lJlQphb_wKCVRW6goQgG64eWywK07bbOKa9nvmsuMbXVsa694XA/s400/08-lisette-oropesa-benjamin-bereheim_gallery%20%E2%80%94%20kopia.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSdwLySo2cKWZY8n9aOH4bI0mrrFobuygRgy9WvbIxoCyCEF5ITB1LyB5u-JOTg6cQa2_NaDR9fvtaVX8MtpJIRZTzQwrczzbZRtnRzqj2wfpy34Pme7RTr5WwP4TJYSmxaSClSE_5VLdBQW17xPMK2N5EOM_epxIPSscp0KL-I2KuWbhPtSHkqG6IIQ/s572/09-lisette-oropesa-roberto-tagliavini_gallery%20%E2%80%94%20kopia.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="572" data-original-width="427" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSdwLySo2cKWZY8n9aOH4bI0mrrFobuygRgy9WvbIxoCyCEF5ITB1LyB5u-JOTg6cQa2_NaDR9fvtaVX8MtpJIRZTzQwrczzbZRtnRzqj2wfpy34Pme7RTr5WwP4TJYSmxaSClSE_5VLdBQW17xPMK2N5EOM_epxIPSscp0KL-I2KuWbhPtSHkqG6IIQ/s400/09-lisette-oropesa-roberto-tagliavini_gallery%20%E2%80%94%20kopia.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS7r_ifXQLRCpvXPKmFXn6AorQFV041Jr9E9zmxLGzO-q5GzpRnP1Yaf3dUt98kAJyajU-NQ8CJjD70wS4hYcfHrLN7-pyPNz_HXaH_tu_96uhaMsHO-hK3BW6AJ5gNfYPkXWLCKT6sks5CFhWF5rlTmIBqcRJhqiZ7U8H6m7L6uDkS88RDnYE-mGOTQ/s549/11-lisette-oropesa-patricia-nolz_gallery.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="549" data-original-width="427" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS7r_ifXQLRCpvXPKmFXn6AorQFV041Jr9E9zmxLGzO-q5GzpRnP1Yaf3dUt98kAJyajU-NQ8CJjD70wS4hYcfHrLN7-pyPNz_HXaH_tu_96uhaMsHO-hK3BW6AJ5gNfYPkXWLCKT6sks5CFhWF5rlTmIBqcRJhqiZ7U8H6m7L6uDkS88RDnYE-mGOTQ/s400/11-lisette-oropesa-patricia-nolz_gallery.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFHoEfdcfkt262kagV3eZPIgewQ0gN3f3z60fVw5LTlxGyj7klqZcBD4qwYu6MJhPtSGf1gfrEjcJpsnE4Y6mYJmx0u1qM1SfRiajZ3PYvEhYA1pOZA6NetwVnoRSX0jLI8FzykcPGP2owuOxaa4uUeBUryCckBxcmrlaMD0FP4ykFzT1iaub2RwRZCQ/s800/Lucia-di-Lammermoor_D5A6395_OROPESA.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="533" data-original-width="800" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFHoEfdcfkt262kagV3eZPIgewQ0gN3f3z60fVw5LTlxGyj7klqZcBD4qwYu6MJhPtSGf1gfrEjcJpsnE4Y6mYJmx0u1qM1SfRiajZ3PYvEhYA1pOZA6NetwVnoRSX0jLI8FzykcPGP2owuOxaa4uUeBUryCckBxcmrlaMD0FP4ykFzT1iaub2RwRZCQ/s400/Lucia-di-Lammermoor_D5A6395_OROPESA.jpg"/></a></div>
W Teatro Colón tak dobrze nie było. Kocham „Napój miłosny” a obsada wyglądała na zacną, cóż więc mogło się nie udać? Coś jednak poszło nie tak, chociaż publiczność intensywnie okazywała zachwyt.<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvZVVMp7E58VFKHctHl6BaKFVptsaW7RzHpHu-FB-OK2_2HA6rUVEf4WjfDwJ4iL4jIjyG-SwVnoGXVlbfJzdVMbqFRkyvyPdzPMW9l2KQCZFYgbd4uMzQvRwr_y15-9an47nhRNmjVtbll2NoQqzcXFvgJNgaZmfqXYu4T2WdlXgcp_4QO1RL20werA/s768/JZKHK6JL3BHC5IEN3X6TTX53CM.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="432" data-original-width="768" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvZVVMp7E58VFKHctHl6BaKFVptsaW7RzHpHu-FB-OK2_2HA6rUVEf4WjfDwJ4iL4jIjyG-SwVnoGXVlbfJzdVMbqFRkyvyPdzPMW9l2KQCZFYgbd4uMzQvRwr_y15-9an47nhRNmjVtbll2NoQqzcXFvgJNgaZmfqXYu4T2WdlXgcp_4QO1RL20werA/s400/JZKHK6JL3BHC5IEN3X6TTX53CM.webp"/></a></div> I rzecz nie w tym, iż by ktoś w Buenos Aires fałszował czy inscenizacja szczególnie straszyła, ale wszystko wydało mi się za głośne, pozbawione subtelności i wdzięku, a tego „Napojowi” brakować nie powinno. Akcję przeniesiono do szeroko rozumianej współczesności i rozegrano na lokalnym boisku do koszykówki , co samo w sobie w niczym nie przeszkadzało. Problem w dosyć dosłownym sposobie, w jaki Emilio Sagi nakreślił bohaterów zabierając im lekkość i urok. Trudno tu winić śpiewaków zmuszonych do grania swych ról zgodnie z intencją reżyserską. Oczywiście Nadine Sierra nie przestała być śliczna a Javier Camarena sympatyczny, ale wszystko to robiło wrażenie nakreślonego ciężkimi, jaskrawymi farbami olejnymi tam, gdzie powinniśmy oglądać akwarelę. I pewnie patrzyłabym na to inaczej gdyby w warstwie muzycznej nie działo się dokładnie to samo. Evelino Pidó prowadził orkiestrę tak hałaśliwie, że wokaliści musieli cisnąć, żeby wyrównać proporcje dźwiękowe – a to nie ich zadanie. Camarena, Sierra, Ambrogio Maestri (Dulcamara) oraz Alfredo Daza śpiewali przyzwoicie (tenor bisował), ale znam ich (z wyjątkiem Belcore) na tyle, żeby wiedzieć, iż mogło być lepiej. Dużo lepiej
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiuu3rzk6fsEOng2R1-ZxJxQcCYxkvtJVVcdITjn0C0g4mJdPNjqbMBsOPVfPTJErtkewCfnMC0dgL_2I7B9Bk0A18ZT8pUOW9PwSlL5Rlc0yG8wRQhtc76m0Sj6I4oFPutaJzfLUjg3zzHqjWz0WDF4ZTwytK6feQLzkftL3Bnt6CTHr_0ijpKIAbOg/s1280/maxresdefault.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="720" data-original-width="1280" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiuu3rzk6fsEOng2R1-ZxJxQcCYxkvtJVVcdITjn0C0g4mJdPNjqbMBsOPVfPTJErtkewCfnMC0dgL_2I7B9Bk0A18ZT8pUOW9PwSlL5Rlc0yG8wRQhtc76m0Sj6I4oFPutaJzfLUjg3zzHqjWz0WDF4ZTwytK6feQLzkftL3Bnt6CTHr_0ijpKIAbOg/s400/maxresdefault.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8-9bSQ8CDCdVk-v0vA3t9JM9v7Yg6HmKPpG2Eu7yBfocW2NguYFlNNeLFPWvfjrtc0Sck601r7EhyiUqt2ccj9ge53lyyJyWfvc3pwXDmhsLY-3Ya2vz2dtVIegxVlpZvSn00E7EzuUUTKOvif0Ihpm5yf9RWxQx61f4skbXrJP0Ndvs-onPh1hMPSA/s1200/PKTTN4COHRC75JINTUUHRLX564%20%281%29.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="800" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8-9bSQ8CDCdVk-v0vA3t9JM9v7Yg6HmKPpG2Eu7yBfocW2NguYFlNNeLFPWvfjrtc0Sck601r7EhyiUqt2ccj9ge53lyyJyWfvc3pwXDmhsLY-3Ya2vz2dtVIegxVlpZvSn00E7EzuUUTKOvif0Ihpm5yf9RWxQx61f4skbXrJP0Ndvs-onPh1hMPSA/s400/PKTTN4COHRC75JINTUUHRLX564%20%281%29.webp"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin9h4gwHg8NPCA5fSAgtIgimRBEWzCQFvv1HNYrUV3rLpDFr1qeAfnDe8Y2cODCquwvz7Zh3s5wGhF0iA69LnOkELabiEmX3BC1wboWElenTWzL2rEe_woOrsahfnc-8mGDr9yZXHvDtdkP0KAxTwenHGLdouAwPLlSafMnslZ5lN3l-pfCXzLsXxzcg/s262/pobrane.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="192" data-original-width="262" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin9h4gwHg8NPCA5fSAgtIgimRBEWzCQFvv1HNYrUV3rLpDFr1qeAfnDe8Y2cODCquwvz7Zh3s5wGhF0iA69LnOkELabiEmX3BC1wboWElenTWzL2rEe_woOrsahfnc-8mGDr9yZXHvDtdkP0KAxTwenHGLdouAwPLlSafMnslZ5lN3l-pfCXzLsXxzcg/s400/pobrane.jpg"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-2605173390338864272022-08-20T02:57:00.002-07:002022-08-20T09:54:49.783-07:00Haendlem w zarazę - "Giulio Cesare in Egitto"<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTq_sql6Eo1XVmSoaB8qSkw6JnH2pLflz6a7SocJS1187fp9O6HI0zcHa5gIXwemgtyVrTVIdFFFaV8AfwBndvOC1R9NMiuklJLzAha4tiqlkOIvC3DftkaC-lwQ_ujhz9LoRztbFoX1m1IBtTxuMjFt6MkaIwBAPOEDR0qyzK5X8eSa2MdYYlukfKHA/s1500/haendel_gcie_2022_hp2_313_c_frank_stefan_kimmel_2.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="1000" data-original-width="1500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTq_sql6Eo1XVmSoaB8qSkw6JnH2pLflz6a7SocJS1187fp9O6HI0zcHa5gIXwemgtyVrTVIdFFFaV8AfwBndvOC1R9NMiuklJLzAha4tiqlkOIvC3DftkaC-lwQ_ujhz9LoRztbFoX1m1IBtTxuMjFt6MkaIwBAPOEDR0qyzK5X8eSa2MdYYlukfKHA/s600/haendel_gcie_2022_hp2_313_c_frank_stefan_kimmel_2.jpg"/></a></div>Wpis trochę spóźniony, ale dopadła mnie w końcu zaraza, której przez prawie 2,5 roku szczęśliwie udało mi się unikać. Każde szczęście kiedyś ma swój koniec, i tak piszę do Was bardzo zmęczona ale już w niezłej formie fizycznej. W minionych dniach z konieczności zaaplikowałam sobie operowy post (poza innymi objawami ból głowy nie sprzyja wrażeniom muzycznym), ale trochę spektakli zarchiwizowałam na później. Na powrót do słuchania wybrałam rzecz dobrze znaną, lubianą, nie za ciężką i z dobrze wróżącym zestawem wykonawców czyli „Giulio Cesare in Egitto” z majowego Festiwalu Haendlowskiego w Göttingen. Co ciekawe impreza ta wkroczyła właśnie w … drugie stulecie istnienia (z przerwami i różnymi perypetiami po drodze) wybierając na tę okazję operę graną tam wiek temu. Nie nastawiałam się, że nowa produkcja dorówna mojej ukochanej („bollywoodzka” inscenizacja Davida McVicara z Glyndebourne, 2005) ale liczyłam na dobrą zabawę. I tak właśnie było. Debiut reżyserski George’a Petrou pozytywnie zapisze się w mojej pamięci. Koncepcja nie jest oryginalna, ale funkcjonuje doskonale – oto do egipskiego grobowca wkracza zdobywca z początku dwudziestego wieku naruszając jego spokój i budząc duchy. Te, po wiekach spoczynku nic nie straciły na temperamencie, toteż będzie się działo! Dostajemy oczywiście starożytność popkulturową, co jeszcze podkręca zabawę bo któż nie uśmiechnie się na widok mumii z wyraźną przyjemnością zrzucającej bandaże (w dalszej części akcji mumie, które jeszcze „szat” się nie pozbyły będą uprawiać aktywności przynależne raczej żywym). Albo Nirena , który pod służbowym strojem ukrywa damskie szatki (taka drag queen). Podobnych rozwiązań mamy w spektaklu sporo i w żadnym z nich nie ma wyczuwalnej sztuczności czy wymuszenia. Najefektowniejsza na pewno jest scena „pojedynku” głosu Giulio Cesare i skrzypiec przygodnego grajka. Do jej zakomponowania nie wystarczyłby zwykły reżyser, potrzebny był muzyk. Czyli George Petrou. Jego pomysłom doskonale pomagały kostiumy i scenografia Paris Mexis oraz oświetlenie Stelli Katsou, które może nie rwały oczu oleodrukową urodą, ale na scenę patrzyło się z przyjemnością. Wszystko razem powodowało, że świetnie się bawiłam razem z festiwalową publicznością, która wybuchała gromkim śmiechem i nagradzała poszczególne numery aplauzem. Moje przedseansowe założenia spełniły się w stu procentach, bo w dodatku brzmiało to znakomicie. Los rzucił wprawdzie realizatorom pod nogi całkiem sporą kłodę ale wybrnęli wspaniale. Otóż krótko przed przedstawieniem zachorował (sami wiecie na co) przewidziany do roli Nirena Rafał Tomkiewicz. Czasu na szukanie zastępstwa nie było, więc na scenie pojawił się asystent reżysera Alexander de Jong a jedyną arię bohatera zaśpiewał z offu dodatkowo Nicholas Tamagna (Tolomeo). De Jong jest z pierwszego zawodu śpiewakiem ale na razie sukcesów jako bas baryton nie osiągnął. Może jeszcze kariera przed nim, w każdym razie wdzięk i aktorski talent ma kolosalny. Cała obsada spisała się w tym przedstawieniu na medal, więc muszę przytoczyć wszystkie nazwiska zaczynając jednak od gwiazd, Giulio Cesare i Cleopatry. Mają oni do wykonania ogromny materiał muzyczny - mnóstwo arii w przeróżnych nastrojach (8 i 9) recytatywów i finałowego duetu nie licząc. On, Yuriy Mynenko , którego znam od dawna - znajomość ta rozpoczęła się raczej tak sobie a potem było tylko lepiej i lepiej - dał prawdziwy popis swobody wokalnej, wszystko tego wieczoru szło mu jak po maśle a głos brzmiał pięknie. Ona, Sophie Junker była taka jak zawsze – świetna i doprawiła swą kreację masą uroku i kokieterii zawartej w partii. Para lamentująca, czyli Cornelia i Sesto także sprawiła mi sporo radości, obie panie – Francesca Asciotti i Katie Coventry śpiewały rozlewnie i słodko. Tolomeo nie może narzekać na brak arii, jako urzędowemu czarnemu charakterowi przypada mu ich sporo ale wszystkie w podobnym typie. Nicholas Tamagna nie czaruje barwą swego głosu, bo i nie powinien, ale technikę ma bardzo dobrą, stworzył też idealną postać rozkapryszonego chłopczyka, w którego rękach znalazła się realna władza. Przy okazji – finałowy powrót do życia „zabitego” faraona staje się już utrwaloną tradycją. Obsadę z klasą uzupełnili Riccardo Novaro (Achilla) i Artur Janda (Curio). George Petrou zaczął z takim temperamentem, że FestpielOrchester Göttingen trochę zagłuszyła wstępny chór, ale później, czyli prawie przez cały spektakl było wspaniale. Jeśli przedawkowaliście letnie słońce, lub, nie daj Boże serwisy informacyjne, jeśli nie macie sił ani chęci na ciężki kaliber „Giulio Cesare In Egitto” z Göttingen może stanowić lek na całe zło. Jak dla mnie. A gdybyście chcieli zobaczyć jak to wyglądało 100 lat temu można zajrzeć tu https://commons.wikimedia.org/w/index.php?search=giulio+cesare+gottingen+1922&title=Special:MediaSearch&go=Go&type=image
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdXHbQyB5QvY2HFmF4JWSkERbEDjjpZyn3vHnKBIZwmqEkwE7wXtDNPlw1tUYkXPXKEvODCXSusVD__WVNvRBrhekgsf8GX_mIPMY-IzHzOMs8Fb8rEprgIdTLPLot0XOqPDTVUcbmcnjny9wkGh5IN4ruyWQitAX8PggUrdOCOZSSWtL49NmlbXgGkg/s1100/28834794-eine-szene-aus-giulio-cesare-in-egitto-der-internationalen-haendel-festspiele-1mfe.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="619" data-original-width="1100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdXHbQyB5QvY2HFmF4JWSkERbEDjjpZyn3vHnKBIZwmqEkwE7wXtDNPlw1tUYkXPXKEvODCXSusVD__WVNvRBrhekgsf8GX_mIPMY-IzHzOMs8Fb8rEprgIdTLPLot0XOqPDTVUcbmcnjny9wkGh5IN4ruyWQitAX8PggUrdOCOZSSWtL49NmlbXgGkg/s400/28834794-eine-szene-aus-giulio-cesare-in-egitto-der-internationalen-haendel-festspiele-1mfe.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuJUhHUwngM8QDW3KMbvSL0kDgNmhRp2XdkIk4SFU2IR_C7vqD59QqwoZd5fsblT16T7CElUaoYQuBbLUhVERG02jxkf2Evhb4dp42q5EUY1OBXDhYxvptJDdWWeqjyxY5Bkrv46OHPV41gSUhWOQGK9RXuufCagCRerx30EouE4VuXUdJC72yG_sbFQ/s678/FMHBphOXIAU8Yjr.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="678" data-original-width="630" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuJUhHUwngM8QDW3KMbvSL0kDgNmhRp2XdkIk4SFU2IR_C7vqD59QqwoZd5fsblT16T7CElUaoYQuBbLUhVERG02jxkf2Evhb4dp42q5EUY1OBXDhYxvptJDdWWeqjyxY5Bkrv46OHPV41gSUhWOQGK9RXuufCagCRerx30EouE4VuXUdJC72yG_sbFQ/s400/FMHBphOXIAU8Yjr.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM2lADnVg7MOVR7B_gjK-AP40AxeVxxANsTuvIQW96MWWyfBvWKZ_puKIBGuMueIBtilpYtR45ztR_n0Goqq1wxUjIO4sEEQofs7_jDtpOhAu0Tj9OdsZpv2dwKwig3TfjXY6LTjPoi10lA_FG5SUYAGXdIpIq6Cjbpa2zv4E2gLCY0NUk0KRDSD8oMg/s768/giulio00-768x399.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="399" data-original-width="768" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM2lADnVg7MOVR7B_gjK-AP40AxeVxxANsTuvIQW96MWWyfBvWKZ_puKIBGuMueIBtilpYtR45ztR_n0Goqq1wxUjIO4sEEQofs7_jDtpOhAu0Tj9OdsZpv2dwKwig3TfjXY6LTjPoi10lA_FG5SUYAGXdIpIq6Cjbpa2zv4E2gLCY0NUk0KRDSD8oMg/s400/giulio00-768x399.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVnRtC1R4scmQi_RSKD47wOxNnlSeE6gNHX5LsjZm6ooekNI94Y0oTPZRuJ-BJkPx7YEMhv47sg7Cg0yM98vwiMYLwrxWbjv1jXzu8GKBU0iIlsMlfTDgNl2D8Rk4TYKA3l76Kevwef019XYFbix2DyERjEkSG5L0FD5OcwPCsTexv-sDA_DP-Po6mPg/s1600/giulio_cesare06_c_marco_borggreve_12.jpeg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="687" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVnRtC1R4scmQi_RSKD47wOxNnlSeE6gNHX5LsjZm6ooekNI94Y0oTPZRuJ-BJkPx7YEMhv47sg7Cg0yM98vwiMYLwrxWbjv1jXzu8GKBU0iIlsMlfTDgNl2D8Rk4TYKA3l76Kevwef019XYFbix2DyERjEkSG5L0FD5OcwPCsTexv-sDA_DP-Po6mPg/s400/giulio_cesare06_c_marco_borggreve_12.jpeg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikiEjc8REofGC6-nUuYPFQqbTxEl-S52EaGWyP5tvLNPp4jHDf5S5HENl8mbyQ9N2K6llPoVH7OpWI4JTX3tpB5wDHWBtGZLt6_Zm1Mj3ozydTSTpEaCLT36fZQyGAyYoWjbLsQnlpIuMNeWpB8q6zAjjchosJJZ_Im6YtE7iobgvXXZNqVfddGZSk7A/s950/GOE-2022-giulio-cesare-in-egitto-2.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="634" data-original-width="950" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikiEjc8REofGC6-nUuYPFQqbTxEl-S52EaGWyP5tvLNPp4jHDf5S5HENl8mbyQ9N2K6llPoVH7OpWI4JTX3tpB5wDHWBtGZLt6_Zm1Mj3ozydTSTpEaCLT36fZQyGAyYoWjbLsQnlpIuMNeWpB8q6zAjjchosJJZ_Im6YtE7iobgvXXZNqVfddGZSk7A/s400/GOE-2022-giulio-cesare-in-egitto-2.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN32GinGmlmyiemlFxXlbnKHfLVUaFuRY4RyPW2BAR-fUvXQ0_jgJnG2jr2UAHmYkUdvcO_Uprvp6YTN0ve4mf_n9JT9U-EC9hGOw7TGi4A9bpoTxzsvGfpe3qNmZ3tRdbawyhiMxmBGm9nKktQt6ux0Ae9ntF_fG1d-CziP-kmYvwnfBwVoSSviFmLQ/s867/GOE-2022-giulio-cesare-in-egitto-3.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="867" data-original-width="650" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN32GinGmlmyiemlFxXlbnKHfLVUaFuRY4RyPW2BAR-fUvXQ0_jgJnG2jr2UAHmYkUdvcO_Uprvp6YTN0ve4mf_n9JT9U-EC9hGOw7TGi4A9bpoTxzsvGfpe3qNmZ3tRdbawyhiMxmBGm9nKktQt6ux0Ae9ntF_fG1d-CziP-kmYvwnfBwVoSSviFmLQ/s400/GOE-2022-giulio-cesare-in-egitto-3.jpg"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-26683049876303076742022-08-09T02:30:00.001-07:002022-08-09T02:30:48.549-07:00Lato festiwalowe 2022 - odsłona druga : "Napój miłosny" w Orange<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwK57EObFjD-0C81e1Nmml9JNMarvj_eYmdQyPZuzVHZal2oCjr6iZukkCc7DQs5JjjHFdUiWPw4_TCjrDh8hzrNhfSLyrZSqIKNlZsa8J_5uPRjrr0HgrBETVNWCXS4Ep2YnHHJWAV6RqBqXhMD3V3hgxsUDEkQKeH1v7-j0mKUgQ0jq3Ecoz0jw1rQ/s681/costumes-et-maquillages-s-inspirent-des-couleurs-de-la-terre-de-la-nature-photo-le-dl-christophe-agostinis-1657132966.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="500" data-original-width="681" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwK57EObFjD-0C81e1Nmml9JNMarvj_eYmdQyPZuzVHZal2oCjr6iZukkCc7DQs5JjjHFdUiWPw4_TCjrDh8hzrNhfSLyrZSqIKNlZsa8J_5uPRjrr0HgrBETVNWCXS4Ep2YnHHJWAV6RqBqXhMD3V3hgxsUDEkQKeH1v7-j0mKUgQ0jq3Ecoz0jw1rQ/s600/costumes-et-maquillages-s-inspirent-des-couleurs-de-la-terre-de-la-nature-photo-le-dl-christophe-agostinis-1657132966.jpg"/></a></div>Dziś żadnych kontrowersji nie będzie, dziś sama radość i „słońce nawet w nocy” czyli „Napój miłosny” z festiwalu Chorégies d'Orange. Inscenizacja zaprezentowana pod Avinionem nie jest nowa, ma już 10 lat. Powstała dla Lozanny w 2012 roku, potem trafiła do Monte Carlo w 2014, do Tours w 2018 a 3 miesiące temu pokazano ją w Bordeaux. Aż wreszcie trafiła do miejsca szczególnego, jakim niewątpliwie jest rzymski amfiteatr, który latem nadal stanowi żywy ośrodek kultury. Zapewne najlepiej pamiętanym przedstawieniem, jakie tam zarejestrowano jest “Norma” z 1974, z Caballe, Vickersem i Veasey. Od tego momentu samo miejsce nie zmieniło się na szczęście, a i pewna jego cecha wynikająca z położenia jest trwała. Co roku w porze trwania festiwalowych spektakli ich dramaturgię wzbogaca wiejący tam mistral i tego roku nie było inaczej. Przy tym każde wystawiane dzieło musi być przystosowane do specyficznych warunków, chociażby scenograficznie. Poza samym amfiteatrem i sceną za nią stoi potężny mur (podobno pomaga zapewnić odpowiednią akustykę) który należy jakoś wkomponować w całość, zwłaszcza w wypadku inscenizacji, które nie powstały specjalnie dla Orange. Nie mam pojęcia jak też „Napój miłosny” wyglądał gdzie indziej, ale tu ściana wspaniale zagrała afrykańskie zamczysko (istnieją takie, chociażby w etiopskim Gonderze). Bo też inspiracje Afryką są oczywiste zwłaszcza w kostiumach Ezio Iorio, a także w charakteryzacji. Cristian Taraborrelli dołożył swoje projektując scenografię z gigantycznymi trawami niedwuznacznie sugerującymi sawannę a wśród nich relikty naszej śmieciowej cywilizacji w postaci porzuconych wielkich puszek czy starej opony. Ludek, który się wśród nich uwija recenzentom francuskim przypomina bohaterów filmu Luca Bessona „Artur i Minimki”, moje skojarzenie wiedzie raczej do mrówek i innych owadów („Mikrokosmos”).W każdym razie akcja toczy się wartko i zgodnie z librettem a charaktery postaci pozostały nienaruszone. Brawa należą się też reżyserowi za perfekcyjne panowanie nad tłumem chórzystów, którzy mają co robić ( chóry oper z Avignonu i Monte-Carlo) i wydatnie przykładają się do świetnego nastroju publiczności. W czasie oglądania miałam na twarzy szeroki uśmiech i tak przy tej operze być powinno. Adriano Sinivia udowodnił przy okazji, że własnej fantazji i kreatywności tekst w niczym nie ogranicza, a wręcz im pomaga, trzeba tylko je mieć. Giacomo Sagripanti mocno powiększył ilość dobrej energii płynącej ze sceny dyrygując Orchestre philharmonique de Radio France z wdziękiem jakiego ta muzyka wymaga. Soliści w większości sprawili moim uszom przyjemność. Francesco Demuro ściągnięty na nagłe zastępstwo za Rene Barberę był uroczym Nemorinem, to chyba najlepsza jego kreacja wokalno-aktorska jaką widziałam i słyszałam. Oczywiście tę partię śpiewają dziś koledzy jeszcze lepsi, ale naprawdę Demuro wiele do nich (sami wiecie o kim piszę) nie brakowało. Adinę Pretty Yende już dobrze znamy chociażby z Met i przynajmniej ja ją w tej roli lubię. Zdarzyły się drobne niedokładności intonacyjne, raczej nie jest to kreacja na miarę Ileany Cotrubas, ale urok tego głosu i samej artystki pozostaje nieodparty. W przeciwieństwie do niechlujnego śpiewania Erwina Schrotta. Andrzej Filończyk popisał się natomiast nie tylko aktorską brawurą, ale też dźwięcznym, ruchliwym barytonem, który zważywszy na wiek swego właściciela (jeszcze trochę czasu do 28 urodzin) ma przed sobą znakomite perspektywy rozwoju. Wdzięcznie zaprezentowała się też Gianetta - Anna Nalbandiants z dumą kokietująca przyjemnie brzmiącym sopranem oraz … szczerbatym uśmiechem. Jeśli tej inscenizacji nie znacie zróbcie sobie przyjemność i obejrzyjcie. Oczywiście radości jaką ona niesie nie odczują ci wszyscy, a jest ich cała masa, którzy żyją przeszłością. To temat rzeka i już od dłuższego czasu zbieram siły, aby napisać o tym post i taki będzie. Nie wiem dokładnie kiedy, ale jeszcze tego lata, gdy już minie nawała festiwalowa.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc3irU2ZDZKDSRUjucxF6qLWfCCWSOdzDJ9sFXl4326B1m51DGbJ-Y7nLSJNxtE0eWBaIEE0nTuIWVTZtpbYjE2fOUjWs-7gxqYqGzEaHUwoWB-z7KW7FH4r2MWFKRDbrz6s6LDd9rPdleov68uNkrtAkj-2pFKy3G5YEak_UEHA9dMUtRcIxb8Q_QwQ/s1440/7ebdb1e_1657543024518-elixir-2022-19-c-gromelle.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="960" data-original-width="1440" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc3irU2ZDZKDSRUjucxF6qLWfCCWSOdzDJ9sFXl4326B1m51DGbJ-Y7nLSJNxtE0eWBaIEE0nTuIWVTZtpbYjE2fOUjWs-7gxqYqGzEaHUwoWB-z7KW7FH4r2MWFKRDbrz6s6LDd9rPdleov68uNkrtAkj-2pFKy3G5YEak_UEHA9dMUtRcIxb8Q_QwQ/s400/7ebdb1e_1657543024518-elixir-2022-19-c-gromelle.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHSl7FLay-1VrL1WsRew8-ohfXY5fMzTxCQSvUjZRz4egBvzvZtRPxFTFxwGYAyho47ZTrZD7SUzWoeKuAcSCorDFQiCamTXtDE6Sadfp03mgUGWabVRkTALJa9znSPnkJQso_vNhO9uAam_kQdLbLXHy5lpoVBoShEaBbMO3fF91UZ49bkebg40TIYA/s1440/293331014_191660663210276_2987368943407835708_n.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1440" data-original-width="1440" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHSl7FLay-1VrL1WsRew8-ohfXY5fMzTxCQSvUjZRz4egBvzvZtRPxFTFxwGYAyho47ZTrZD7SUzWoeKuAcSCorDFQiCamTXtDE6Sadfp03mgUGWabVRkTALJa9znSPnkJQso_vNhO9uAam_kQdLbLXHy5lpoVBoShEaBbMO3fF91UZ49bkebg40TIYA/s400/293331014_191660663210276_2987368943407835708_n.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOFtzAqerXKR8VLuCqaVcFzz9Kq9bWamTCD1lsEvdDG55W8MJz8X-bPvf1zdIocESclqYu6TDF9smkHnHarLBLM-G0DFH8GxlONcG58y1geq9Eu7o-ROuMNseqtemzZL36I7m1UVvrhITVpoS5Zw3kLYAe7UdByteUIjS-CQ3DHv50WehTkEwIsdEeJg/s744/la-production-a-ete-montee-specialement-pour-le-theatre-antique-en-quelques-jours-seulement-photo-le-dl-christophe-agostinis-1657132966%20%281%29.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="500" data-original-width="744" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOFtzAqerXKR8VLuCqaVcFzz9Kq9bWamTCD1lsEvdDG55W8MJz8X-bPvf1zdIocESclqYu6TDF9smkHnHarLBLM-G0DFH8GxlONcG58y1geq9Eu7o-ROuMNseqtemzZL36I7m1UVvrhITVpoS5Zw3kLYAe7UdByteUIjS-CQ3DHv50WehTkEwIsdEeJg/s400/la-production-a-ete-montee-specialement-pour-le-theatre-antique-en-quelques-jours-seulement-photo-le-dl-christophe-agostinis-1657132966%20%281%29.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsUTVL9u7Nd8GRQQwke_Gx8JCG42PooeXQoez0AXvdt7HHjTBYq6DCxPxfI-ZMtx97B62UG6IO10CVWP0-d4fhSXtSl02Oue6T786rmG0Y7FbLF9rjfReUHlc7tD30tBTU6UcweO8loytd40C1rjoLHwqLsPWudX77cbcuJl4_Jq0_9EeUskhE4JBzrA/s768/la-production-a-ete-montee-specialement-pour-le-theatre-antique-en-quelques-jours-seulement-photo-le-dl-christophe-agostinis-1657132966.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="500" data-original-width="768" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsUTVL9u7Nd8GRQQwke_Gx8JCG42PooeXQoez0AXvdt7HHjTBYq6DCxPxfI-ZMtx97B62UG6IO10CVWP0-d4fhSXtSl02Oue6T786rmG0Y7FbLF9rjfReUHlc7tD30tBTU6UcweO8loytd40C1rjoLHwqLsPWudX77cbcuJl4_Jq0_9EeUskhE4JBzrA/s400/la-production-a-ete-montee-specialement-pour-le-theatre-antique-en-quelques-jours-seulement-photo-le-dl-christophe-agostinis-1657132966.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh96A4Z3wFWZKDpMhIsUQICKNxhi5wbK4mv6MukdO4HA8Px2-aKK9r3e3t2DDWP9qZ_uqpHPe4csCA1ay8wSIqdGpDRrOee_WL9APbUsnEGMj4fdCDGxZTxhx2dLgZyjhnn9V0pG3MT2Rx3HEphgVd4ENgB3GbIE5Ylw0n50DVdfBoFL1B4zpysG-0q4g/s660/top-left%20%281%29.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="439" data-original-width="660" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh96A4Z3wFWZKDpMhIsUQICKNxhi5wbK4mv6MukdO4HA8Px2-aKK9r3e3t2DDWP9qZ_uqpHPe4csCA1ay8wSIqdGpDRrOee_WL9APbUsnEGMj4fdCDGxZTxhx2dLgZyjhnn9V0pG3MT2Rx3HEphgVd4ENgB3GbIE5Ylw0n50DVdfBoFL1B4zpysG-0q4g/s400/top-left%20%281%29.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJk0U-_ikzuN2Mq4wXLmo0-Va_lNFOgvEcG_7wUkNPz9YkXkGsxEu51spsgGmZJzec4usDflUac_Ryr9ihaWJBM5A30wbzzEwcUHo2-hbxGFrsxOizKK700T2cCAbyuwGmnZwb6D-ZE1YJf13vA6rMuB5v-zCXvAYNTU0hV7QxNRkqtrJA6_24WbRjqA/s660/top-left%20%282%29.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="439" data-original-width="660" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJk0U-_ikzuN2Mq4wXLmo0-Va_lNFOgvEcG_7wUkNPz9YkXkGsxEu51spsgGmZJzec4usDflUac_Ryr9ihaWJBM5A30wbzzEwcUHo2-hbxGFrsxOizKK700T2cCAbyuwGmnZwb6D-ZE1YJf13vA6rMuB5v-zCXvAYNTU0hV7QxNRkqtrJA6_24WbRjqA/s400/top-left%20%282%29.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6FkkzeR4nEDYCIbGtuqTsce7Rl526EEr4rZEx18Wl_hACF4icAKifX_HxkDY6uc3_02U_kv80rJwvmyYrntnvl_C_Jlzy0_WVLyVAvwIzjicELYxhbJb8NwXwzjzXlv9M4BQAnDoy_y4J2U19M4amhI1aYUR4NgwakFX49f1QawWG00QfLtW0TbTQ9A/s660/top-left.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="439" data-original-width="660" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6FkkzeR4nEDYCIbGtuqTsce7Rl526EEr4rZEx18Wl_hACF4icAKifX_HxkDY6uc3_02U_kv80rJwvmyYrntnvl_C_Jlzy0_WVLyVAvwIzjicELYxhbJb8NwXwzjzXlv9M4BQAnDoy_y4J2U19M4amhI1aYUR4NgwakFX49f1QawWG00QfLtW0TbTQ9A/s400/top-left.jpg"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-12153814532096332202022-07-30T02:44:00.000-07:002022-07-30T02:44:25.052-07:00Lato festiwalowe 2022 - odsłona pierwsza<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVf2IJ_r639DQn_7hk7L0hI4RryyPGX-Ai2ywGOZsG9J2RLf6ki0YALZvFL89iAo_DmbpJX-JQIC5kXz1E66EZL4AA913dr752wjsGcKcqLPuxeS80xIkfFlPTZX-n-_tC5Md4og7xDJ1J9C-qc_lXgpVghMwAWOUgwzY3rOkCZR3L0kQaTH473Okdsw/s1200/don-giovanni-au-verbier-festival-le-seducteur-prend-de-la-hauteur-edition-2022-festival-lyrique-opera-chant-mozart.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="630" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVf2IJ_r639DQn_7hk7L0hI4RryyPGX-Ai2ywGOZsG9J2RLf6ki0YALZvFL89iAo_DmbpJX-JQIC5kXz1E66EZL4AA913dr752wjsGcKcqLPuxeS80xIkfFlPTZX-n-_tC5Md4og7xDJ1J9C-qc_lXgpVghMwAWOUgwzY3rOkCZR3L0kQaTH473Okdsw/s600/don-giovanni-au-verbier-festival-le-seducteur-prend-de-la-hauteur-edition-2022-festival-lyrique-opera-chant-mozart.jpg"/></a></div>Żar leje się z nieba, spektakle plenerowe przerywają nagłe burze – znak to nieomylny, że najwyższy czas zacząć wizytować festiwale. Rozpoczniemy łagodnie, od szwajcarskiego Verbier i 29 edycji tamtejszej imprezy. Nietypowo, bo nie jest dedykowana operze, ale co rok pokazuje się tam co najmniej jedną, w wersji semi-staged. I właśnie powrócił, po 13 latach przerwy „Don Giovanni”, sami rozumiecie, że tego zignorować nie mogę. Pamiętam doskonale odsłonę poprzednią, z 2009 roku – był to jedyny Leporello Rene Pape jakiego słyszałam i jedyny raz, kiedy widziałam Thomasa Quasthoffa w operze, nawet tylko pozbawionej pełnego aspektu scenicznego. Jak w konfrontacji z tym wspomnieniem wypadło nowe wykonanie? Ano, różnie. Było dosyć ascetyczne scenograficznie – projekcje video w tle, kilka rekwizytów i współczesne kostiumy, które już same w sobie charakteryzowały jakoś bohaterów. David Sakvarelidze, który podjął się „reżyserii przestrzeni” zrobił więcej, niż sugeruje nazwa jego funkcji. Dzięki niemu i talentom śpiewaków mieliśmy przed orkiestrą komplet wiarygodnie zagranych postaci, nie tylko koncert w kostiumach. Dźwiękowo, jak to często bywa wrażenia są niejednorodne. Gábor Takács-Nagy poprowadził Orchestre de Chambre du Verbier Festival dosyć głośno i za szybko (z wyjątkiem sceny otwierającej akcję), co nie dało słuchaczom czasu na cieszenie się fenomenalną dramaturgią muzyczną tej partytury. Szkoda, chociaż ta sprężysto-agresywna wersja znalazła na widowni swoich zwolenników. Alexandros Stavrakakis nie pozostanie raczej w pamięci jako idealny Komandor, w tym huraganie dźwięku wypadł nieco blado. Podobne odczucie miałam w związku z Masettem Juliena Van Mellaertsa – sympatyczny, ale raczej go nie zapamiętam. Olga Peretyatko pokrzykiwała dziarsko, a to uważam za grzech przeciwko Mozartowi, jej sopran nabrał z wykonywaniem mocniejszych ról szklistej, zaostrzonej barwy. Nie zgadzam się też z przyjętą koncepcją roli Donny Anny. Za to jej Ottavio, Bogdan Volkov dokonał sztuki niezwykle trudnej, bo nie tylko doskonale śpiewał, ale też na ile się dało ocieplił swojego bohatera. Nie mam też większych zastrzeżeń do Zerliny, Anna El-Khashem wokalnie i scenicznie mi się podobała. Dawno już nie słyszałam Mikhaila Petrenko, i to spotkanie z jego sztuką nie było udane. Lata śpiewania Wagnera i innych dzieł podobnego kalibru uczyniły jego głos monochromatycznym i mało ruchliwym. Magdalena Kožená stworzyła świetną kreację sceniczną, Donna Elvira jest w partyturze i libretcie właśnie taka : niby śmieszna, a raczej ośmieszana, ale tak naprawdę to najsmutniejsza postać w tekście. Wokalnie … cóż, to głos który „nosi ślady dawnej urody” ale jego dzisiejsza kondycja nie nastraja optymistycznie. I na koniec Peter Mattei, cóż ja mogę o nim napisać … Był Don Giovannim już tyle razy, że potrafi tę rolę zagrać na dziesiątki sposobów, zawsze mistrzowsko. Tym razem mieliśmy do czynienia ze stuprocentowym draniem, bez najmniejszych prób usprawiedliwiania. To się fantastycznie uwidoczniło w pełnej wściekłej, złej energii, a śpiewanej w kosmicznym tempie arii szampańskiej. Dopóki Mattei będzie tę rolę wykonywał Don Giovanni ma szansę powracać z piekła. <div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8-BgbCaqy-5kmBSAdZbmgtQL6nkRz8hIkJmkl9vlsiMQHkj0fTk0DqmtmICOvYEy_eO29IzIwRSyOSfCoDJxLzdF9XtEg9ucZaQwPu-qykVlBcBjNk5ufLzcrJTg2YBirf41UQNNUYAZrq0OMlG-SNcgmqsW56yHls04rzrI6zsESgw0_4jYdl7qSjw/s900/14f3d6d_1658078992450-snn-vft8.jpeg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="490" data-original-width="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8-BgbCaqy-5kmBSAdZbmgtQL6nkRz8hIkJmkl9vlsiMQHkj0fTk0DqmtmICOvYEy_eO29IzIwRSyOSfCoDJxLzdF9XtEg9ucZaQwPu-qykVlBcBjNk5ufLzcrJTg2YBirf41UQNNUYAZrq0OMlG-SNcgmqsW56yHls04rzrI6zsESgw0_4jYdl7qSjw/s400/14f3d6d_1658078992450-snn-vft8.jpeg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiVfVnjt7ydUG56jQpuU4PJZtGLdJ1L_-Xlcwg7r9hSOtosL6b6XGRtxJQOnpAN3eIw1wGdKH7o6r9aWiXgfVM-bEj_OZO5JI5LiaEdB6rTooFQ2fKOSrHRGLAnsggQ5m_TTPBBDqCGTNEwUEG_I4yDsCyfuOv8Jt0ebT5poHxWog0em9rTaLxnyVC9Q/s660/top-left%20%281%29.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="475" data-original-width="660" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiVfVnjt7ydUG56jQpuU4PJZtGLdJ1L_-Xlcwg7r9hSOtosL6b6XGRtxJQOnpAN3eIw1wGdKH7o6r9aWiXgfVM-bEj_OZO5JI5LiaEdB6rTooFQ2fKOSrHRGLAnsggQ5m_TTPBBDqCGTNEwUEG_I4yDsCyfuOv8Jt0ebT5poHxWog0em9rTaLxnyVC9Q/s400/top-left%20%281%29.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLXu9pijAhx2FvQGE2Wqg2lmNF6ep3sI_VPNMBaTFFYCsTfs5Hw88bjxFnEArUCOOUCUdvNRiFjKevGEblZSWa9tf7BM1gKEp434voHbHsM6cYidAOWrsDbnPNnIRRFFFSdve-peacahfsV2bf1p4Fcanqr76-nrCWOvEQ1DwmPWSu3bsOdDtiAxpgVQ/s660/top-left%20%282%29.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="466" data-original-width="660" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLXu9pijAhx2FvQGE2Wqg2lmNF6ep3sI_VPNMBaTFFYCsTfs5Hw88bjxFnEArUCOOUCUdvNRiFjKevGEblZSWa9tf7BM1gKEp434voHbHsM6cYidAOWrsDbnPNnIRRFFFSdve-peacahfsV2bf1p4Fcanqr76-nrCWOvEQ1DwmPWSu3bsOdDtiAxpgVQ/s400/top-left%20%282%29.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDUM745a6NjJDuqB-E9E_En-mBCZ7K5K6-oUkSXzbSHj8mA19YJL4c8YtcaaHbzYtayUMq1tBTUg0xrj_5PRIlTq4lrfVK1qvIJmaFNOHOC9XE39c6VVgGoFyUzgs4hF4cfQ7iJylPMki_LyeDkLcbS1iOYuk7tzKlWu57up4oXXuHP8_NoXqRInzTHw/s660/top-left.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="439" data-original-width="660" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDUM745a6NjJDuqB-E9E_En-mBCZ7K5K6-oUkSXzbSHj8mA19YJL4c8YtcaaHbzYtayUMq1tBTUg0xrj_5PRIlTq4lrfVK1qvIJmaFNOHOC9XE39c6VVgGoFyUzgs4hF4cfQ7iJylPMki_LyeDkLcbS1iOYuk7tzKlWu57up4oXXuHP8_NoXqRInzTHw/s400/top-left.jpg"/></a></div>
Ze Szwajcarii przenosimy się do Aix-en-Provence , żeby zobaczyć nową inscenizację „Idomenea”. Nie podejrzewałam , iż aby zrozumieć operę Mozarta będę potrzebować znacznej orientacji w kulturze i tradycji japońskiej. Moja relacja z konieczności będzie więc pochodzić od kogoś, kto nie ma w tej kwestii szerokich kompetencji. Ale – wiecie co? Jeśli coś, co chciał przekazać team realizacyjny do mnie nie dotarło, ich wyłączna wina. Ja miałam dostać Mozarta, nieprzebranego w kostium odległej, choć modnej obecnie proweniencji. <div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxB4ycR-rkLnHFLbZYXFgvUZgGrdP2vTO18psbv-2BU1Uuo4KFDbWV_GQqQcaE7mDe0-cYSxEN0J0LOHXcsm2yYeHvDmIU8XBDLdU2cJ6pZaJw_P_vO_JwRw-Os4zELbYUXUvNdBQu1DmS0ksSRWl8r60YmV-9Rw42A-DNmdMymAJKTBpoj3uhexfgBw/s1500/Idomeneo_Aix3.jpeg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="859" data-original-width="1500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxB4ycR-rkLnHFLbZYXFgvUZgGrdP2vTO18psbv-2BU1Uuo4KFDbWV_GQqQcaE7mDe0-cYSxEN0J0LOHXcsm2yYeHvDmIU8XBDLdU2cJ6pZaJw_P_vO_JwRw-Os4zELbYUXUvNdBQu1DmS0ksSRWl8r60YmV-9Rw42A-DNmdMymAJKTBpoj3uhexfgBw/s400/Idomeneo_Aix3.jpeg"/></a></div>Satoshi Miyagi ma prawo patrzeć na dzieło po swojemu, ale nie powinien próbować narzucać tej wizji widzom. Zwłaszcza, że w końcu dostaliśmy coś, co okazało się wizualnie ascetyczne i nawet piękne, ale w sposobie realizacji nadto przypominające metodę Roberta Wilsona. Ktokolwiek widział raz jedną jego pracę nie tylko widział wszystkie, ale też orientuje się o co chodzi. Bohaterowie sprowadzeni do funkcji oratorów na swoistych trybunach, starannie oddzieleni od siebie i pozbawieni nie tylko kontaktu fizycznego, ale nawet wzrokowego – to nie dla mnie. Uczciwie powiedziawszy śpiewacy próbowali coś wyrażać mimiką (bo gest też im odebrano) i niektórym nawet się udało, ale to widzieli wyłącznie odbiorcy przekazu medialnego. Nie wiedzieć czemu jaką taką swobodę pozostawiono Elletrze i Arbace. Czy antywojenny protest (Hiroshima) usprawiedliwia to wszystko – kwestia dyskusyjna. Może trzeba kogoś bardziej otrzaskanego z kulturą japońską, żeby docenić szczegóły, takie jak stylizowane kostiumy i fryzury. Na szczęście poza patrzeniem można jeszcze słuchać i dlatego nie zakończyłam seansu przedwcześnie. Podobał mi się Raphaël Pichon energicznie i subtelnie zarazem prowadzący swój zespół Pygmalion. Z wykonawców ról głównych zachwycająca była Sabine Devieilhe, idealna Ilia, o delikatnym, słodkim (dalekim jednak od nadmiaru cukru) i precyzyjnie prowadzonym głosie. Michael Spyres troszeczkę prześlizgiwał się po ozdobnikach, lecz ogólnie wielka klasa. Anna Bonitatibus jako Idamante jak zawsze czarowała muzykalnością. Zawiodła mnie nieco Nicole Chevalier, która porwała się na rolę przekraczającą kalibrem możliwości głosowe. Obsadę uzupełnili Linard Vrielink oraz Krešimir Špicer a Glosem Neptuna był Alexandros Stavrakakis, Komandor z Verbier. Teraz czekam już na „Czarodziejski flet” z Salzburga.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwDxRwwz03slCTZJBgtn9OEyypR50A0zdK237m7a6naBolT-zbD44NnlmVCTuq_qG2T0cnZwOifKDR8xRQjIiXp-IdSiE6oi_F96dz6rOf9STko5eFG-RjGY6cfJDHv6yWrqL6Jy4mNb7eaKDiTcv90Mck3m6xuoOJuhldKhwpK9qsrQL-luN_z132Zg/s1000/52197385292_c747c5a6a4_b.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="667" data-original-width="1000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwDxRwwz03slCTZJBgtn9OEyypR50A0zdK237m7a6naBolT-zbD44NnlmVCTuq_qG2T0cnZwOifKDR8xRQjIiXp-IdSiE6oi_F96dz6rOf9STko5eFG-RjGY6cfJDHv6yWrqL6Jy4mNb7eaKDiTcv90Mck3m6xuoOJuhldKhwpK9qsrQL-luN_z132Zg/s400/52197385292_c747c5a6a4_b.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUWTjITIRV8oJiEl4cTT6LWk2TvTVk4X_iS-xENCQoRZ9GsKPZr_uHvMZeMSvkGKVL8vTeL-u6eyMDfxylG6JL0-7S1V_BBd5zF6jA19oh_F-svJL11lLMvIDd3AAdtft_qkwgHRW57HX38JlumwTcZJLL2mZg8Swc2OpcLso_fIm5LW2yJ0aLuKxFBg/s1000/52198657584_30030b1aa3_b.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="431" data-original-width="1000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUWTjITIRV8oJiEl4cTT6LWk2TvTVk4X_iS-xENCQoRZ9GsKPZr_uHvMZeMSvkGKVL8vTeL-u6eyMDfxylG6JL0-7S1V_BBd5zF6jA19oh_F-svJL11lLMvIDd3AAdtft_qkwgHRW57HX38JlumwTcZJLL2mZg8Swc2OpcLso_fIm5LW2yJ0aLuKxFBg/s400/52198657584_30030b1aa3_b.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOsD4h0sC9419p8NO-FJJuS6C03hFP9I_mkqODhPbH299wwjCsnPgmfhVtM_7wmTsDG_GSC6T1_u3TSBxkTSUiEXtCtwN-TpKZEzrUwPCjMbag06prgjMCfL89nOxoQVnJsc9n551_ThVEkDlYp4ZRhUe3fe3f4oM1O71pea64rzBq8u3uPogYd-9MqA/s1000/52198657704_33081f4538_b.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="667" data-original-width="1000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOsD4h0sC9419p8NO-FJJuS6C03hFP9I_mkqODhPbH299wwjCsnPgmfhVtM_7wmTsDG_GSC6T1_u3TSBxkTSUiEXtCtwN-TpKZEzrUwPCjMbag06prgjMCfL89nOxoQVnJsc9n551_ThVEkDlYp4ZRhUe3fe3f4oM1O71pea64rzBq8u3uPogYd-9MqA/s400/52198657704_33081f4538_b.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc7JOxbdkV0qNfVG6cM1hDX3sX89ZKhcZ7HJ5GR2E81S2aRFDhyCzB133RGNN6xFe9FtxP9RDrp4_ALVXQyAIJbp0z5Blz6BBUp1DkcPS7dZuDI4llcCwBhtO-pAhu0RU9FatbJAJOxfwgTJvHLh5Naz9K0CYAXv7WxZJ0IYi21RHDQc7P7JCDUtpBrw/s1000/52198886865_0d7cb62874_b.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="458" data-original-width="1000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc7JOxbdkV0qNfVG6cM1hDX3sX89ZKhcZ7HJ5GR2E81S2aRFDhyCzB133RGNN6xFe9FtxP9RDrp4_ALVXQyAIJbp0z5Blz6BBUp1DkcPS7dZuDI4llcCwBhtO-pAhu0RU9FatbJAJOxfwgTJvHLh5Naz9K0CYAXv7WxZJ0IYi21RHDQc7P7JCDUtpBrw/s400/52198886865_0d7cb62874_b.jpg"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-55583734731116064072022-07-20T03:22:00.000-07:002022-07-20T03:22:38.180-07:00Bravo Verdi i upiory w operze<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg_5UU8VEDtb_I-vHYAxqk22ppaI8IvA2pXv6og0RU-6_c9ygNgcx9JZ7fzNVKTHFR4jb0ffrjXXm3lwJ_WY1jDF4OJmFuGpPpjtxq6mAAZ7zwmzFlX6MgpLx3em7KG6uxndqokPqG1nRmwUjXHzSJechjJ19OW9R9R0xKDpADiksvwVpjXQQalykmKg/s850/Nabucco_2_Real_Javier_del_Real_1.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="487" data-original-width="850" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg_5UU8VEDtb_I-vHYAxqk22ppaI8IvA2pXv6og0RU-6_c9ygNgcx9JZ7fzNVKTHFR4jb0ffrjXXm3lwJ_WY1jDF4OJmFuGpPpjtxq6mAAZ7zwmzFlX6MgpLx3em7KG6uxndqokPqG1nRmwUjXHzSJechjJ19OW9R9R0xKDpADiksvwVpjXQQalykmKg/s600/Nabucco_2_Real_Javier_del_Real_1.jpg"/></a></div>Operowe lato festiwalowe wystartowało i wygląda na to, że będzie napakowane rozlicznymi atrakcjami, co po dwóch sezonach pandemicznych ograniczeń bardzo nas, publiczność cieszy. Z drugiej strony czas jest specyficzny, bo koronawirus wcale się nie poddał i wciąż powoduje roszady obsadowe. Kupując bilety na spektakl czy koncert nie wiemy, czy będziemy mieć szansę usłyszeć naszych ulubieńców, czy też nie. W ostatnich dniach COVID zmusił Jonasa Kaufmanna do odwołania serii występów w ROH. Artur Ruciński po udanym koncercie w Warszawie (w uroczym towarzystwie Pretty Yende) wycofał się z tego samego powodu z debiutu w partii Macbetha na deskach BSO. I tak można wyliczać bez końca … A w tle rozwijają się afery, co wygląda tak, jakby w operowym światku przebudziły się upiory, daleko mniej atrakcyjne niż ten z loży numer 5 w Opéra Garnier. Rene Pape w stanie upojenia alkoholowego wyłuszczył w mediach społecznościowych swoje poglądy na kwestię tożsamości seksualnej. Potem, postawiony do pionu przez swego agenta i dyrekcję DOB przeprosił, ale nie wiadomo, co dalej z karierą. Jego problem z alkoholem jest znany od wielu lat, może ten incydent zmusi wreszcie śpiewaka do zajęcia się nim na serio. Szkoda byłoby stracić ten niesłychanej urody głos i potężną osobowość sceniczną. Dostało się też ostatnio Annie Netrebko, tym razem nie za wsparcie Putina (chociaż bolesna kwestia wojny w Ukrainie nadal ma dla niej swoje konsekwencje) a za … blackface w „Aidzie” wystawianej w Arena di Verona. Swoje oburzenie wyrażali głównie artyści amerykańscy, ale co ciekawe produkcja jest pokazywana od 3 lat i zazwyczaj Aidzie przyciemniano karnację. Nie tylko jej zresztą, występujący razem z gwiazdą Ambroggio Maestri czy Simone Piazzola też mieli tego typu makijaż (jak i wykonująca wcześniej rolę Liudmyla Monastyrska), ale oberwała głównie Netrebko. Ostatnio swój występ w „Traviacie” odwołała Angel Blue, która nie chce mieć nic wspólnego z instytucją (czytaj festiwalem w Arena di Verona) stosującą „rasistowskie praktyki”. Abstrahując od pewnej amerykańskiej nadwrażliwości w tej kwestii, wynikającej zapewne z historii blackface w Stanach (narodziła się jako praktyka rzeczywiście głęboko rasistowska i tak była długo stosowana) warto z kontrowersyjnego zwyczaju zrezygnować. Bo właściwie po co malować białych śpiewaków, skoro od dawna nikomu nie przeszkadza, że białe postaci historyczne bywają w operze grane przez artystów czarnoskórych czy azjatyckich. Zaprzestanie używania takiej charakteryzacji ma same plusy – nikt nie poczuje się urażony, a jaka oszczędność na kosmetykach i praniu! Jakby jednak o tym nie myśleć, jedno wydaje się być oczywiste - zawsze najlepiej jest działać tak, żeby innym ludziom nie czynić przykrości. Ale – sprawa nie skończyła się na tym, bo do obrony małżonki rzucił się w mediach społecznościowych Yusif Eyvazov, co samo w sobie nie byłoby niczym złym, gdyby nie sposób, w jaki to zrobił. Zaatakował mianowicie Angel Blue nazywając jej decyzję odrażającą i wypominając, że nie podjęła jej wcześniej, kiedy ciemnej charakteryzacji używała sopranistka ukraińska. Tego z kolei nie wytrzymał Peter Gelb, dyrektor Met, który zapowiedział podjęcie w tej kwestii kroków. Jakich trudno powiedzieć, ale niewątpliwie ciąg dalszy nastąpi. Update : nastąpił. Z mediów społecznościowych zniknęły konta Angel Blue, a w sprawie rozsądnie i spokojnie wypowiedziała się Grace Bumbry, zdziwiona nieco histeryczną reakcją młodszej koleżanki. Kto jak kto, ale ona, jedna z nestorek czarnej wokalistyki wie, o czym mówi i ma prawo komentować. I tak zamiast skupić się na tym, co powinno być najistotniejsze strony operowe zajmują się aferami. Żeby nie pozostać tylko przy nich przywołam spektakl żadnymi tego typu kontrowersjami nieobciążony czyli „Nabucco” z madryckiego Teatro Real. O produkcji niewiele jest do powiedzenia, wydała mi się mimo dramatycznych wydarzeń zapisanych w fabule letnia i wyprana z energii. Chwilę rozrywki, niekoniecznie pożądanej zapewnił Andreas Homoki każąc chórzystom zastygać w przedziwnych pozycjach. Owszem, wyglądało to dosyć zabawnie, ale chyba nie taki rezultat chciał reżyser uzyskać, chyba, że jest jakoś związany z Ministerstwem Dziwnych Kroków. Wolfgang Gussman nie napracował się przy scenografii, za całą posłużyła obrotowa ściana w marmurkowo-zielony wzorek, identyczny jak na podłodze i sukience Abigaille (oraz dwóch dziewczynek występujących w rolach dziecięcych wersji jej i Feneny). Ten sam pan, w asyście Susanny Mendozy zaprojektował kostiumy tworzące bezsensowny miszmasz epok i stylów, ale przynajmniej niestraszące szpetotą. Szczególnie interesujący wizerunek zafundowano Hebrajczykom odzianym gustowne płaszczyki i berety (Zaccaria miał w komplecie jeszcze okrągłe okularki). Jeśli spodziewaliście się brodatych patriarchów – nic z tego. Strona inscenizacyjna właściwie nie wzbudziła we mnie żadnych uczuć, w kwestii muzycznej tak nijako nie było. Z wiadomości dobrych – Chór Teatro Real był w świetnej formie i jego szef, Andrés Máspero mógł przyjmować słuszne gratulacje. Słuchając powtarzanego „Va pensiero” uświadomiłam sobie, że aplauz rozlegający się po tej wspaniałej arii chóralnej w teatrach całego świata właściwie nie wybrzmiewa dla wykonawców. Adresatem owacji wymuszających niemal urzędowy bis jest wciąż Verdi, i to mnie wzrusza nie mniej niż merytoryczna wspaniałość. Poza artystami chóru dobrze wypadła również pochodząca z Madrytu Saioa Hernández , trudną partię Abigaille śpiewająca dość swobodnie i bez mocnego ciśnięcia. Jako Ismaele wystąpił Michael Fabiano, co mnie zaskoczyło, bo rzadko słyszy się w tej czysto użytkowej, niewielkiej rolce tenora o takiej pozycji. Nie muszę dodawać, że nie miał on z nią żadnych problemów. I to niestety koniec wokalnych pozytywów, co w operze z zapisaną w partyturze dominacją niskich głosów męskich jest raczej smutne. Muszę przyznać, że przeżyłam swoisty szok gdy odezwał się Alexander Vinogradov, którego wielokrotnie szczerze podziwiałam, także w Verdim. A tu nie tylko pogroszkowany, nieciekawie brzmiący głos (z czasem było nieco lepiej), ale też gdzieś zniknęło legato, z którym jak dotąd bas kłopotów nie miewał. Mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys, może zdrowotny i minie. George Gagnidze też rozśpiewywał się długo, w końcu dotarł do arii (na szczęście w czwartym akcie) w stanie jakim-takim, ale trudno zapomnieć o problemach występujących wcześniej, zwłaszcza nieprzyjemnie falującym głosie. Ta cecha dotyczy zazwyczaj śpiewaków zaawansowanych wiekiem, na co u niego za wcześnie. Pożałowałam, że imiennik barytona, George Petean zamiast w Madrycie był wówczas w Hanowerze i brał udział w dorocznym koncercie letnim. Podejrzewam, że mógłby być jako Nabucco znacznie lepszy, sądząc po formie jaką wykazał w hanowerskim parku. Na tym tle Elena Maximowa była Feneną nie tyle złą, co po prostu za delikatną wokalnie. Nicola Luisotti dyrygował potoczyście, ale w tej operze wciąż tęsknię za Mutim.
Moi drodzy w kolejnych postach będę relacjonować przyjemności i nieprzyjemności festiwalowe, ale nie dziwcie się, że mogę się nieco spóźniać. Jest ich tyle, że trzeba wybierać starannie
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgA0rA0vBswsSbeYrzc79atPZBzD0HJEd3U7c96TfuxCoypifkxA9chZ2WCvnSbfjJPaCbyN-kxgLs_ecF86l5JJwEaYDaVugDPNd2C82HAWzTfATYD97WfGEEM8k8SRnLKi1vDFN2idbuhzxjvuDX63b7qZFnYo2yfIfiQJZqvfkAFMlk_M20TyPGMA/s850/Nabucco_1_Real_Javier_del_Real_1.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="564" data-original-width="850" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgA0rA0vBswsSbeYrzc79atPZBzD0HJEd3U7c96TfuxCoypifkxA9chZ2WCvnSbfjJPaCbyN-kxgLs_ecF86l5JJwEaYDaVugDPNd2C82HAWzTfATYD97WfGEEM8k8SRnLKi1vDFN2idbuhzxjvuDX63b7qZFnYo2yfIfiQJZqvfkAFMlk_M20TyPGMA/s400/Nabucco_1_Real_Javier_del_Real_1.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSbwpntPYz6BazT9vRi2yHVlqmn9GwuzogmCgkNZASzcHFbrU16SnQbQzujArmkkZMyEX4pfHEcY6iXN0p6VxbIEc9bTITMQhJBEhFpa3Um6nt5qDI15Z-q29W6e-Y_l8eHQ2WzYHQqyCBo7oqCf28Wr3hCOWd-lyz9VAX9tEmrDA2-UhSKhctcWUSgA/s850/Nabucco_3_Real_Javier_del_Real_1.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="510" data-original-width="850" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSbwpntPYz6BazT9vRi2yHVlqmn9GwuzogmCgkNZASzcHFbrU16SnQbQzujArmkkZMyEX4pfHEcY6iXN0p6VxbIEc9bTITMQhJBEhFpa3Um6nt5qDI15Z-q29W6e-Y_l8eHQ2WzYHQqyCBo7oqCf28Wr3hCOWd-lyz9VAX9tEmrDA2-UhSKhctcWUSgA/s400/Nabucco_3_Real_Javier_del_Real_1.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix4Ug1Z3Dyjo2rsPf8u0FCPF-LaG32N0Dh0bbJ1neoZj662GDRtUCgSvAbF86VIV_sPuGFfWNE2iYgb7BlieZ5hTdGMbKnzircpjBWSxaGHW3bz5kC8RlPyCR_l6Pkc47egbm4gsbBcKeccYtX_fEmT1BnvXMhbB9gxTiGQ0TphBtT3J8CIOBZtLMBnQ/s900/OLA-Imagen-destacada-WordPress-2022-07-08T133739.116.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="600" data-original-width="900" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix4Ug1Z3Dyjo2rsPf8u0FCPF-LaG32N0Dh0bbJ1neoZj662GDRtUCgSvAbF86VIV_sPuGFfWNE2iYgb7BlieZ5hTdGMbKnzircpjBWSxaGHW3bz5kC8RlPyCR_l6Pkc47egbm4gsbBcKeccYtX_fEmT1BnvXMhbB9gxTiGQ0TphBtT3J8CIOBZtLMBnQ/s400/OLA-Imagen-destacada-WordPress-2022-07-08T133739.116.webp"/></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352443351712692855.post-46502164893479066792022-07-11T03:31:00.003-07:002022-07-11T03:31:58.395-07:00Krwawa "Tosca" w Amsterdamie<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXwqIp9Ri5cpXvGjuAoi6YiA9GBLeocUysh6BJZq9Aw1NDhl5zf_MepgwcWcWHi_hS4scUnXXJq7YXlPRUpUEbJeNCLAgFXw_M_-Fyp1QLZT7EAelEWfAUB-FgmbwpimyOEIfXiv4czwgJ7Mm4O_sX-2xYPFTUIbEVuCJAsZHcF2PJID10RL0NRbAzxA/s620/1.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="600" data-original-height="440" data-original-width="620" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXwqIp9Ri5cpXvGjuAoi6YiA9GBLeocUysh6BJZq9Aw1NDhl5zf_MepgwcWcWHi_hS4scUnXXJq7YXlPRUpUEbJeNCLAgFXw_M_-Fyp1QLZT7EAelEWfAUB-FgmbwpimyOEIfXiv4czwgJ7Mm4O_sX-2xYPFTUIbEVuCJAsZHcF2PJID10RL0NRbAzxA/s600/1.webp"/></a></div>W ostatnich dniach udałam się na wirtualną wycieczkę do Amsterdamu żeby obejrzeć dwa spektakle Dutch National Opera. Powinnam przewidzieć, że skoro jeden z nich to „Wolny strzelec” swoista podróż na skrzydłach muzy nie będzie w pełni udana. Szczerze mówiąc muza cierpi chyba na ciężką postać alergii na pierwszą operę romantyczną, bo miga się od swoich obowiązków (czyli inspirowania oraz wspierania) przy niemal każdym współczesnym wystawieniu dzieła. A skoro nie tak dawno, bo niespełna rok temu rzecz powiodła się na 200-lecie utworu oraz Konzerthaus Berlin powtórka była raczej mało prawdopodobna. Przy czym uczciwie Wam przyznaję, że pierwsze pół godziny za sprawą reżysera tak mnie znudziło i zniechęciło, że nie potrafię wiele powiedzieć o najważniejszym, muzycznym aspekcie bo porzuciłam seans. Serebrennikov dopisał własne dialogi po angielsku ciągnące się w nieskończość, zafundował nam skrót treści libretta na projekcji wideo i wprowadził nową postać. Wszystko to razem miało być zabawne, a było …szkoda gadać. Żałuję, bo obsada zacna, ale życie jest na takie rzeczy za krótkie. Przy okazji odkryłam nową funkcję w operze, bo w napisach pojawiło się „music dramaturgy.” Ktoś mi wytłumaczy o co kaman? Na szczęście DNO miała dla mnie nie tylko taką propozycję, ale też interesująco zrealizowaną „Toscę”. Poprowadził ją świetnie Lorenzo Viotti, śpiewacy nie byli wokalnie wyrafinowani, ale całkiem przyzwoici : Malin Byström, Joshua Guerrero, Gevorg Hakobyan. Najciekawsza okazała się reżyseria - owszem rzadko bo rzadko, ale tak też się w operze zdarza. Produkcję podpisał Barrie Kosky i jemu muza towarzyszyła na pewno tylko czasem wykazując wisielcze poczucie humoru. Akt pierwszy był niemal całkowicie pozbawiony scenografii – ot szachownica posadzki sugerująca wnętrze kościelne i wszystko. Kilka rekwizytów pojawiło się razem z Zakrystianinem, ale obrazu malowanego przez Cavaradossiego nie zobaczyliśmy, w przeciwieństwie do dość upiornego tryptyku z główkami chórzystów stanowiącego tło Te Deum. Za to przekomarzanki na temat błękitnego spojrzenia markizy Attavanti miały ciekawy epilog – Cavaradossi wręczył Tosce paletę i pędzel, aby sama „namalowała oczy czarne”. Takich drobnych, oryginalnych rozwiązań jest w tej inscenizacji sporo. W przypadku opery znanej do bólu stanowi to atut, zwłaszcza, że nie są stosowane na siłę, a wynikają z tekstu i akcji. Współczesny kostium (w wypadku bohaterki niezwykle elegancki i świetnie się na smukłej figurze Byström prezentujący) w niczym nie przeszkadza i nie narusza struktury dzieła. Można? Można, tylko trzeba wiedzieć, że „Tosca” ma być ”Toscą”, a nie „Salo, czyli 120 dniami Sodomy”. W tym wypadku była. Co nie znaczy, że nie mam zastrzeżeń żadnych, mam właściwie jedno, ale zasadnicze. Kosky bardzo rzecz zbrutalizował, a właściwie wyciągnął brutalność już w tekście tkwiącą na pierwszy plan. Być może wielość przedstawień „Toski” w moim życiu stępiła mi trochę wrażliwość i przyzwyczaiłam się tak, że nie reaguję już na to, co się dzieje a przecież fabuła zawiera rzeczy straszne z torturami i morderstwem włącznie. Tym niemniej nie uważam, żeby oblewanie Cavaradossiego wiadrem czerwonej farby było konieczne. Przy tym jego wędrówka przy więziennym murze i pozostawienie na nim fantazyjnych, krwawych śladów jest kalką z filmu „Desperado”. Tylko tam biały mur znaczył w ten sposób młody Antonio Banderas … Natomiast bardzo mi się podobała scena po śmierci Scarpii, w której oczywiście nie ma ustawiania świeczników przy zwłokach, ale Tosca wykonuje inny, symboliczny gest o tym samym znaczeniu. Nie będę Wam przytaczać większej ilości szczegółowych rozwiązań, sami zobaczcie (DNO udostępnia darmowo przez całe lato) i gwarantuję, że chociaż nie będzie to może „Tosca” Waszego życia, to zapamiętacie ją na pewno, i to nie ze zgrozy. Muzycznie też było jak należy – gwiazdą okazał się dyrygent Lorenzo Viotti. Ze śpiewaków największe wrażenie zrobił na mnie Gevorg Hakobyan, kreujący swym potężnym, ciemnym barytonem (nie bardzo lubię takie gęste, drobne vibrato, ale to kwestia gustu) naprawdę upiornego Scarpię. Malin Byström wzbudziła mój podziw w aspekcie estetycznym – piękny zarówno sopran, jak kobieta ale jakoś mnie nie poruszyło cierpienie jej Toski. Joshua Guerrero ma ładnie brzmiący głos i sympatyczną osobowość, ale na Cavaradossiego dla niego za wcześnie i szczerze mówiąc nie wiem, czy kiedykolwiek dojrzeje do tej roli. Z pozostałych wykonawców podobał mi się Donato Di Stefano jako Zakrystianin, który śpiewał naprawdę dobrze, a od strony aktorskiej miał szansę pokazać zarówno talent komiczny jak dramatyczny. Jeżeli spodobała się Wam ta „Tosca”, pierwsza w Amsterdamie od 24 lat czekajcie na więcej Pucciniego od teamu Viotti-Kosky. W przyszłym sezonie „Turandot” (dobrze, że nie teraz) a w następnym „Tryptyk”. Na pewno nie przegapię.
<div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0qSo543x9OFl4b214VhlVPeqzqJV--EZCCBBhCDMJIla6R2ec7MPhgBtVPga2G1U1jHFaAdswAayQ1u7h7fO1Fsq6NKs9lG120TexEoRJje-t-fvYNvN7gZHBGHYAks95iMginWJdySgPnWDnMOIiO_c45qRrNOfFtowyxx8yPcMRlcaTCCsIwhHyxA/s2196/2.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1600" data-original-width="2196" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0qSo543x9OFl4b214VhlVPeqzqJV--EZCCBBhCDMJIla6R2ec7MPhgBtVPga2G1U1jHFaAdswAayQ1u7h7fO1Fsq6NKs9lG120TexEoRJje-t-fvYNvN7gZHBGHYAks95iMginWJdySgPnWDnMOIiO_c45qRrNOfFtowyxx8yPcMRlcaTCCsIwhHyxA/s400/2.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguD0SD8j1L5BVqj7-0zmX4K3RVu6xnZ0Cxdw-lPYmnETl2o8R-Mrb8sVaqaZhRWwbyTNNVUQkhohiFcidE80wuE_wEpigqqCZws8DzVfgRd69xGGM6LNsERwi5OaD91fh2_YN_dmKI6ISVeNn0kT9dv9FYTpSkRX2YPykyHpszn_XENrWtmCmMdIJ4jA/s2398/3.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="1600" data-original-width="2398" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguD0SD8j1L5BVqj7-0zmX4K3RVu6xnZ0Cxdw-lPYmnETl2o8R-Mrb8sVaqaZhRWwbyTNNVUQkhohiFcidE80wuE_wEpigqqCZws8DzVfgRd69xGGM6LNsERwi5OaD91fh2_YN_dmKI6ISVeNn0kT9dv9FYTpSkRX2YPykyHpszn_XENrWtmCmMdIJ4jA/s400/3.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHxQzV_tNSr_6NqToAan9M-4GmA6D3N0S-hScmrjXUrWAbiU14845yQdWm9ui36iEBLaLvToXdwcqCl3gCY4YYhQylYcqPGOdkLYO2Rp-7dcnLHAcndtizBlk5CZPq4jb_gNCAjD0f0CIB_j2nqvcUwgmOhuY1x6qfkfgRj-IktE8TtgeHj3MHVQfrIA/s520/4.jpg" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="340" data-original-width="520" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHxQzV_tNSr_6NqToAan9M-4GmA6D3N0S-hScmrjXUrWAbiU14845yQdWm9ui36iEBLaLvToXdwcqCl3gCY4YYhQylYcqPGOdkLYO2Rp-7dcnLHAcndtizBlk5CZPq4jb_gNCAjD0f0CIB_j2nqvcUwgmOhuY1x6qfkfgRj-IktE8TtgeHj3MHVQfrIA/s400/4.jpg"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiNDS5PqxzWtLTzz3OwxAaFc6ZKuHYx_H5TMuPSnv_gNbRQczNKB_dmDmKRUEPj9--HHAh1q3RH5Jzmb06qsTRk0mBYKjPikOE0cTlDEzbwqaIhIVgPhsqmeGaoic9879d6lhXjFf-bWd_P6-i9LKRxsncIGHr3AMGB1Nvl7TV2KXuqXI2msSF2zO3RQ/s570/5.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" height="400" data-original-height="570" data-original-width="520" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiNDS5PqxzWtLTzz3OwxAaFc6ZKuHYx_H5TMuPSnv_gNbRQczNKB_dmDmKRUEPj9--HHAh1q3RH5Jzmb06qsTRk0mBYKjPikOE0cTlDEzbwqaIhIVgPhsqmeGaoic9879d6lhXjFf-bWd_P6-i9LKRxsncIGHr3AMGB1Nvl7TV2KXuqXI2msSF2zO3RQ/s400/5.webp"/></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRZWB5MUltx49ykYyVFqkWRB0ot33cofpL2wWTdtpFA2_WbTawaeYYeP9jDbcE29YRurii3D0O9IeMfF7rco96sv2K161jfPl9ku4vz6GR3CQuCJPpZHbUhR5_gFi68RMYf2a40M4au2u5yueT5AKI9n8uTwnhHom5C1FaM_DaZXpntbjKc8LMq1jUrg/s620/6.webp" style="display: block; padding: 1em 0; text-align: center; "><img alt="" border="0" width="400" data-original-height="440" data-original-width="620" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRZWB5MUltx49ykYyVFqkWRB0ot33cofpL2wWTdtpFA2_WbTawaeYYeP9jDbcE29YRurii3D0O9IeMfF7rco96sv2K161jfPl9ku4vz6GR3CQuCJPpZHbUhR5_gFi68RMYf2a40M4au2u5yueT5AKI9n8uTwnhHom5C1FaM_DaZXpntbjKc8LMq1jUrg/s400/6.webp"/></a></div>Unknownnoreply@blogger.com0