„Jak ten czas leci” to chyba najczęściej
używane, najbardziej banalne i wyświechtane i najprawdziwsze powiedzonko w
dziejach ludzkości. Nie znają go tylko te nieliczne plemiona ukryte gdzieś
bardzo głęboko przed światem, które nie zaprzątają sobie głów pojęciem
czasu - podobno takie jeszcze są i można
im tylko zazdrościć. Przecież przed chwilą pisałam o tym, co mnie w operze
zafrapowało w roku 2014, a
już nadszedł moment na podsumowanie następnego. A to był moim zdaniem świetny
rok, czego nie przewidziałam, kiedy się zaczynał. Moja największa radość to triumfalny pochód
„Króla Rogera” przez sceny od Bostonu po Londyn oraz Kraków i znakomite
inscenizacje tej opery. Marketingowo oczywiście najważniejszy był spektakl z
ROH, transmitowany i wydany na DVD, ale i bostońskie wykonanie koncertowe
okazało się wielkim sukcesem. A w Krakowie dostaliśmy również dobry, porządny od
strony muzycznej i koncepcyjnie spójny spektakl. Wszędzie Roger miał twarz i głos Mariusza
Kwietnia, który, jak podejrzewam doczeka się za tę rolę nagród i chwały, na
jaką od dawna zasługuje. Nasi na światowych scenach nadal dają nam powody do
żywej satysfakcji i dumy a pojawia się nowy, głodny sukcesu narybek , np.
Adriana Ferfecka, o której, jak podejrzewam już niebawem będzie głośno. W kraju
Kacper Szelążek powiększył jeszcze rzesze swoich fanów nawet o tych, co
niespecjalnie kochają kontratenorowe głosy. Na Operaliach doszedł do półfinału
– może miał akurat taki sobie dzień, ale to brylant czystej wody. Polscy
śpiewacy są doceniani wszędzie, o czym świadczą Opera News Award dla Piotra
Beczały i oraz International Opera Award dla Aleksandry Kurzak , wybranej w
publicznym głosowaniu na najlepszą śpiewaczkę świata. Kurzak miała z tej okazji
swoją pierwszą okładkę Opera Magazine (jak wcześniej Kwiecień i Beczała). Na
froncie numeru styczniowego 2016 widnieje Adam Kruszewski jako Miecznik a w
środku warszawskiemu „Strasznemu dworowi” poświęcono recenzję na bite 3 strony.
Oczywiście, są to rzeczy małe i nienajważniejsze, ale cieszą. Podobnie jak wiadomość,
że w 2019 Theater Am der Wien będzie świętować 200-lecie urodzin Moniuszki i z
tej okazji wystawi „Halkę”, którą wyreżyseruje Mariusz Treliński. Wracając
jednak do minionych 12 miesięcy, zdarzyły mi się w tym okresie prawdziwe
teatralno muzyczne olśnienia w postaci dzieł mi wcześniej nieznanych lub
znanych kiepsko, które okazały się głębokimi przeżyciami. Były też
przedstawienia utworów z żelaznego repertuaru, pokazane w sposób tradycyjny a
żywo świadczące o tradycji sile i żywotności – może nie rewelacje, ale
wydarzenia sceniczne dostarczające żywej przyjemności (np. „Włoszka w Algierze” z Wiednia,
„Uprowadzenie z seraju” z Glyndebourne czy „Trubadur” z Orange). Rynek płytowy
coraz bardziej się kurczy, przynajmniej w dziedzinie opery. Dostajemy już
właściwie same recitale bądź koncept-albumy, niektóre całkiem udane. Serdecznie
doradzam tym z Państwa, którzy nie słyszeli „Winterreise” w wykonaniu Karola
Kozłowskiego i Jolanty Pawlik – to jest naprawdę coś! Tych, którzy towarzyszą
mi już dłużej może zdziwić wybór płyty Juana Diego Floreza „Italia”, a jednak
nie znalazła się ona wśród mych ulubionych przypadkowo ani przez pomyłkę. Żeby
osiągnąć taki poziom lekkości i niezobowiązującej radości stwarzającej pozór iż „nic mnie to nie
kosztuje” trzeba być prawdziwym mistrzem. Podobnie całkowicie świadomy jest
brak na mojej liście „Aidy”, mimo oczywistych atutów tego nagrania (są
właściwie dwa zasadnicze: Pappano i Kaufmann). Za to „Partenope” mogę polecić z
najczystszym sumieniem nawet tym, co kiepsko znoszą słodycz w głosie Philippe’a
Jarousskiego (a, niech będzie po naszemu).Nie przegapcie Kariny Gauvin! „A teraz z innej beczki” - chyba po raz pierwszy zdarzy mi się polecać
Państwu książkę - nie dlatego, iż bym
nie lubiła czytać, ale z powodu szczupłości polskiego rynku. Ale „Głos
wewnętrzny” Renee Fleming to lektura dla operomaniaka-amatora bezcenna, chociaż
momentami trudna, bo niosąca ze sobą mnóstwo szczegółów technicznych. Jeżeli
chcecie wiedzieć jak ten światek wygląda od środka - rzecz obowiązkowa. I to zupełnie
niezależnie od tego, czy jesteście wielbicielami sztuki wokalnej autorki czy
wręcz przeciwnie. W bonusie niejako dostajemy informacje ciekawostkowe, jak na
przykład wyjaśnienie skąd się wziął zwyczaj ustalania kalendarza występów śpiewaczych
gwiazd na mniej więcej 5 lat wcześniej. Są też obowiązkowe anegdotki –
najsmakowitsza o pierwszym osobistym spotkaniu Fleming z Domingiem (a odbyło
się ono w czasie trwającej już próby „Otella”).
Na koniec
drobna uwaga na temat rankingu – jak zwykle moje typy ustawione są w kolejności
całkowicie przypadkowej. Nie umiem i nawet nie chcę zastanawiać się kto jest
pierwszy, a kto drugi. Link na końcu prowadzi do „Gute Nacht” w wykonaniu pary
Kozłowski i Pawlik – tak na zachętę i dowód, że warto.
Na rok 2016
życzę Wam, drodzy Czytelnicy co najmniej tyle samo dobrych spektakli, operowych
wzruszeń i zachwytów. Oby nam się!
Spektakl
roku:
„Saul" w Glyndebourne
„Saul" w Glyndebourne
-
„Le Roi Arthus” w
Paryżu
-
„Benvenuto Cellini” w
Amsterdamie
-
„Gwałt na Lukrecji” w Glyndebourne
-
„Król Roger” w Londynie
(ROH) i Krakowie
-
„Giovanna d’Arco” w Mediolanie
„I Capuleti e i Montecchi” w Zurychu
Koncert
roku:
-
„Baroque Living Room“ w
Filharmonii Narodowej
-
„Schumann – Goerne i Anderszewski” tamże
-
Kacper Szelążek w Łazienkach Królewskich
DVD roku:
-
„Król Roger” z ROH
-
„Der Rosenkavalier” z
Glyndebourne
- „Il Signor Bruschino”
z Pesaro
CD roku –
recital, pieśń
-
„Puccini Album“ – Jonas
Kaufmann
-
„Winterreise“ – Karol
Kozłowski, Jolanta Pawlik
- „Schumann/Berg“ - Dorothea Röschmann, Mitsuko Uchida
-
„Mozart Arias“ – Christian Gerhaher
-
„Italia“ – Juan Diego Florez
CD roku –
pełna opera
„Partenope”
– dyr. Riccardo Minasi
Role roku
-
Mariusz Kwiecień jako
Roger w Londynie i Krakowie
-
Christie Rice jako
Lucretia i Duncan Rock jako Tarquinius w Glyndebourne
Christopher Purves jako Saul i Iestyn Davies jako David tamże
Christopher Purves jako Saul i Iestyn Davies jako David tamże
-
Tobias Kehrer jako
Osmin tamże
- Igor Golovatenko
jako Severo („Poliuto”) tamże
- Anita Rachvelishvili
jako Amneris w Mediolanie
-
Sonia Yoncheva jako Desdemona w Nowym Jorku
- Anna Netrebko jako Giovanna w Mediolanie
- Jonas Kaufmann jako Turiddu i Canio w Salzburgu
-
Anna Bonitatibus jako Isabella w
Wiedniu
- Ildar Abdrazakov jako Mustafa
tamże
Sondra Radvanovsky jako Norma w Barcelonie
Wokalne nadzieje
-
Benjamin Bernheim jako Tebaldo w Zurychu
-
Olga Kulchynska
jako Giulietta w Zurychu
Dyrygent roku
-
Philippe Jordan („Le Roi Arthus”)
https://www.youtube.com/watch?v=F48PKTOWLRc
Olga Kulchynska i Joyce DiDonato |
Adriana Ferfecka |
Kacper Szelążek |
Igor Golovatenko i Michael Fabiano |
Ja też uważam, że rok był zaskakująco bardzo dobry i bardzo, bardzo cieszę się ze wszystkich oglądanych wystawień "Króla Rogera". Brawo dla Mariusza Kwietnia i oby nadchodzący sezon przyniósł mu znowu moc sukcesów! Teraz czekamy na "Poławiaczy pereł".
OdpowiedzUsuńPojawiło się sporo młodych, fajnych głosów na polskich scenach - oprócz wymienionych przez Panią, dodałabym jeszcze własne odkrycia: Szymona Komasę (baryton), Ewelinę Rakocę (mezzosopran), Adama Palkę (bas), Annę Borucką (mezzosopran) Elżbietę Wróblewską (mezzosopran) i Aleksandrę Kubas - Kruk (sopran).
Jest jeszcze Andrzej Filończyk, Barbara Zamek itd. Jak miło, że tylu ich możemy wymienić! Też się cieszę na "Poławiaczy" i potem na "Roberta Devereux".
UsuńFajnie, że Anna Bonitatibus wkrótce się pojawi w ON. Wreszcie mam pretekst, żeby odwiedzić, po dłuższej nieobecności, stolicę :)
OdpowiedzUsuńWstydź się, Calafie - tylko dla Anny Bonitatibus (oczywiście warto :), kiedy tylu naszych świetnych - patrz wyżej?
OdpowiedzUsuńAutorce i wszystkim Czytelnikom bloga życzę w Nowym Roku pomyślności w życiu osobistym oraz wiele interesujących spektakli operowych, dużo wzruszeń i mało rozczarowań. Może to zabrzmi dziwnie, ale "Autobiografia" Renee Fleming mnie znużyła, może powodem tego jest niezbyt zgrabne tłumaczenie i sporo literówek.
OdpowiedzUsuńJola
Zgadzam się, nie czyta się tego łatwo, ale mimo wszystko moim zdaniem warto. Za życzenia dziękuję i odwzajemniam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWszystkiego Dobrego w 2016 - dla Papageny i Czytelników Bloga - żeby nam Śpiewano i Grano jak najwspanialej! I żeby Blog się "rozkręcił", bo to sympatycznie mieć gdzie wpaść czasami na chwilę i coś po polsku z sensem poczytać i skomentować... ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki Donno. Blog się rozkręcił w całkiem dla mnie nieoczekiwanym kierunku, a raczej kierunkach. Dosłownie. Od pewnego czasu mam znacznie więcej gości zagranicznych niż polskich i to z miejsc, których bym się zupełnie nie spodziewała.A ci, siłą rzeczy nie komentują. Pozdrawiam Państwa przy okazji wszystkich - od Australii przez Afrykę po Daleki Wschód. I dziękuję wszystkim Czytelnikom, gdziekolwiek jesteście - po momencie zastoju jest Was znów dużo. Odzywajcie się czasem!
OdpowiedzUsuńPapageno, pisałaś na moim Blogu o niepokojącym "cover Sesto" przy okazji zbliżającej się "Clemenzy" w Warszawie.
OdpowiedzUsuńPocieszam się jak mogę :) Na stronię Bonitatibus widnieją wszystkie warszawskie terminy. http://www.annabonitatibus.com/calendario/
Bardzo dziękuję za (umieszczone zarówno w tym, jak i wrześniowym wpisie dot. podsumowania festiwalowego) ciepłe słowa o Adrianie Ferfeckiej. Dziękuję również za świetny, inspirujący blog!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia,
Ola Ferfecka
(starsza siostra w/w wspomnianej Adriany :))
Dziękuję, pozdrawiam serdecznie obie Panie. Mam nadzieję, że będzie można p. Adrianę usłyszeć w przyszłości w Warszawie.Śledzę życie operowe od dawna i nic, ale to nic nie cieszy mnie bardziej niż utalentowani, młodzi, polscy artyści.
Usuń