czwartek, 17 lutego 2022

Dziwaczne nieporozumienie co do płci - " L'equivoco stravagante" w Pesaro

Początek wieku dziewiętnastego to dla opery okres przejściowy – barok skończył się dawno temu, Mozart i Haydn już odeszli a młode talenty, które będą tworzyć i rozwijać dzieła romantyczne dopiero się rodzą albo też są w wieku szczenięcym lub młodzieńczym. W roku 1811 Gioacchino Rossini miał 19 lat i właśnie rozpoczynał swoją drogę ku sławie i powodzeniu. Był klawesynistą, dyrygował i komponował a wszystkie te role miał pełnić w bolońskim Teatro del Corso. Zgodnie z kontraktem miał poprowadzić jeden cudzy utwór (traf chciał, że Domenico Pucciniego, dziadka Giacomo) i jeden własny. Debiut kompozytorski był już za nim, ale nazwisko szerokiej publiczności nie mówiło nic, młody autor musiał więc godzić się na wiele kompromisów. Przyjął więc proponowane mu libretto Gaetano Gasbariego i premiera nowej opery odbyła się jesienią. Muzyka raczej się podobała, wykonawcy też ale dzieło przetrwało na scenie zaledwie trzy przedstawienia po czym zdjęto je z hukiem. Przyczyną interwencji cenzury okazał się skandal obyczajowy spowodowany treścią libretta opowiadającego o zaiste „Dziwacznym nieporozumieniu”. Skutkiem tego właściwe organa postanowiły zająć się sprawą i uchronić publikę przed zgorszeniem i zepsuciem moralnym. Co mogło wywołać aż takie oburzenie? Otóż fabuła wygląda następująco : bohater, wzbogacony wieśniak Gamberotto usiłuje jak najlepiej (czytaj najbardziej bogato) wydać za mąż córkę Ernestinę, która ma oczywiście ubogiego amanta Ermanno. Troskliwy papa znajduje latorośli kandydata do ręki wielkiego majątku, ale skromnego umysłu – Buralicchia. Ermano wraz ze służącym Frontino wpadają na pomysł mający odstraszyć i zniechęcić narzeczonego do planów matrymonialnych. Wmawiają mu oto, że przyszła małżonka nie jest nieskalaną dziewicą a … kastratem udającym kobietę w celu uniknięcia służby wojskowej. Buralicchio, jako, że nie jest zbyt lotny daje się przekonać, ale na lieto fine dla młodej pary musimy jeszcze zaczekać. Bo … Ernestine zostaje aresztowana jako dezerter. Itd. Już rozumiecie dlaczego cenzura musiała interweniować? Dziś na nikim taka historia nie zrobiłaby wrażenia, ale wtedy, 211 lat temu… Rossini próbował swoją operę zrewitalizować w roku 1825 zaopatrując ją w nowy i nie tak kontrowersyjny tekst, ale ta wersja się nie przyjęła. I tak rzecz znikła ze sceny aż do lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku. Rossini zaś, jak to on nie dopuścił do zmarnowania co ciekawszych fragmentów swej partytury używając ich gdzie indziej. O dziejach teatralnych „Dziwacznego nieporozumienia” możecie poczytać na polskiej Wikipedii, dzieło ma tam zdumiewająco szczegółowy jak na rzecz tak niszową artykuł. Ja poszperałam jeszcze trochę by z pewnym zdumieniem stwierdzić, że opera wcale nie jest wystawiana tak rzadko, jak mogłoby się wydawać. Obecnie są dostępne na DVD aż trzy rejestracje „L’equivoco stravagante”z różnych lat : 2001 (Modena) , 2007 (Pesaro) i wreszcie najnowsza, którą zajmę się dziś (2019, też Pesaro, ale inna produkcja). W dodatku dwie z nich mają zacne obsady i dyrygentów. A istnieją jeszcze nagrania na CD. Zabierając się wreszcie do omówienia konkretnego przedstawienia warto wcześniej rozważyć jakie pułapki czyhają na realizatorów tej nieszczególnie finezyjnej fabuły. Przede wszystkim reżyser i jego team muszą w jakiś sposób rozbroić wulgarność opowiastki i jej, wcale nie boski idiotyzm. Oraz zadbać o to, by żadne mniejszości się obraziły, bo to mogłoby odesłać rzecz w niebyt jeszcze skuteczniej niż dziewiętnastowieczna cenzura. Moshe Leiser i Patrice Caurier rozwiązali te problemy w sposób specyficzny – podkreślając je i uwypuklając za pomocą karykaturalnej charakteryzacji postaci i delikatnie mówiąc ich niezbyt subtelnego zachowania. Wszyscy bohaterowie noszą na przykład wielkie nosy przytwierdzone do własnych za pomocą ostentacyjnie widocznych gumek, Buralicchio dysponuje imponującą, kogucią piersią zaś Gamberotto nie tylko sporym brzuchem ale też bardzo solidną sempiterną. Te elementy musiały zresztą być bardzo mocno przytwierdzone do figury noszącego je śpiewaka, bo w scence, gdy cały chór męski w rolach służących drapie pieszczotliwie swego pryncypała po owych częściach ciała nie przesunęły się ani o milimetr.Czy tego rodzaju podejście do tematu pozwoliło pozbyć się kłopotu?. Częściowo tak, w końcu nie od dziś wiadomo, że najłatwiej coś ukryć na widoku. Reszta zależy od poczucia humoru widza – jeśli bawi go Monty Python, raczej nie, jeśli slapstikowa komedia to i owszem. A jak to wszystko właściwie brzmi? Całkiem nieźle, chociaż nie jest to jeszcze Rossini w pełni rozkwitu talentu, ale na przykład w pierwszej arii Ernestiny już trochę słychać Rosinę. Przy okazji warto zauważyć, że predylekcję do altów miał kompozytor od samego początku twórczości i nie nabrał jej dopiero po spotkaniu z Isabellą Colbran. Za stronę muzyczną przedstawienia z Pesaro odpowiadał Carlo Rizzi i wykonał swe zadanie świetnie. Śpiewacy także byli w formie – z jednym, przewidywanym przeze mnie wyjątkiem. Pavel Kolgatin pozostawił mi bardzo złe wspomnienie swego udziału w „Turku we Włoszech” w warszawskim Teatrze Wielkim i teraz to wspomnienie potwierdził. Gwoli uczciwości - wyjątkowo nie lubię tego rodzaju barwy głosu typowego tenorino, co mogło wpłynąć na mój odbiór. Teresa Iervolino wykazała się nie tylko sporym talentem komicznym ale też dobrze brzmiała. Głos ma nieco matowy, ale sumie przyjemny dla ucha, fachowo i swobodnie używa ozdobników. Z koloraturą miał niewielki kłopot Paolo Bordogna, ale poza tym klasa. Najbardziej z całego zespołu podobał mi się Davide Luciano, pamiętny Belcore z Met. Dowiódł dobitnie, iż wokalna elegancja nie kłóci się nawet z interpretacją roli buffo, a przy tym cóż za piękny, ciepły baryton! Na ten moment wystarczy mi "Dziwacznego nieporozumienia”., ale zapisy pozostałych dwóch spektakli zachowam sobie na później. Jestem ciekawa jak inni reżyserzy rozprawili się z kontrowersyjnym librettem. No i w jednym ze spektakli Ernestinę śpiewa Marina Prudenskaja (w dobrym towarzystwie), która kojarzę z innym repertuarem chcę więc posłuchać jak brzmiała we wczesnym Rossinim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz