wtorek, 29 grudnia 2015

2015 w operze



 „Jak ten czas leci” to chyba najczęściej używane, najbardziej banalne i wyświechtane i najprawdziwsze powiedzonko w dziejach ludzkości. Nie znają go tylko te nieliczne plemiona ukryte gdzieś bardzo głęboko przed światem, które nie zaprzątają sobie głów pojęciem czasu  - podobno takie jeszcze są i można im tylko zazdrościć. Przecież przed chwilą pisałam o tym, co mnie w operze zafrapowało w roku 2014, a już nadszedł moment na podsumowanie następnego. A to był moim zdaniem świetny rok, czego nie przewidziałam, kiedy się zaczynał.  Moja największa radość to triumfalny pochód „Króla Rogera” przez sceny od Bostonu po Londyn oraz Kraków i znakomite inscenizacje tej opery. Marketingowo oczywiście najważniejszy był spektakl z ROH, transmitowany i wydany na DVD, ale i bostońskie wykonanie koncertowe okazało się wielkim sukcesem. A w Krakowie dostaliśmy również dobry, porządny od strony muzycznej i koncepcyjnie spójny spektakl.  Wszędzie Roger miał twarz i głos Mariusza Kwietnia, który, jak podejrzewam doczeka się za tę rolę nagród i chwały, na jaką od dawna zasługuje. Nasi na światowych scenach nadal dają nam powody do żywej satysfakcji i dumy a pojawia się nowy, głodny sukcesu narybek , np. Adriana Ferfecka, o której, jak podejrzewam już niebawem będzie głośno. W kraju Kacper Szelążek powiększył jeszcze rzesze swoich fanów nawet o tych, co niespecjalnie kochają kontratenorowe głosy. Na Operaliach doszedł do półfinału – może miał akurat taki sobie dzień, ale to brylant czystej wody. Polscy śpiewacy są doceniani wszędzie, o czym świadczą Opera News Award dla Piotra Beczały i oraz International Opera Award dla Aleksandry Kurzak , wybranej w publicznym głosowaniu na najlepszą śpiewaczkę świata. Kurzak miała z tej okazji swoją pierwszą okładkę Opera Magazine (jak wcześniej Kwiecień i Beczała). Na froncie numeru styczniowego 2016 widnieje Adam Kruszewski jako Miecznik a w środku warszawskiemu „Strasznemu dworowi” poświęcono recenzję na bite 3 strony. Oczywiście, są to rzeczy małe i nienajważniejsze, ale cieszą. Podobnie jak wiadomość, że w 2019 Theater Am der Wien będzie świętować 200-lecie urodzin Moniuszki i z tej okazji wystawi „Halkę”, którą wyreżyseruje Mariusz Treliński. Wracając jednak do minionych 12 miesięcy, zdarzyły mi się w tym okresie prawdziwe teatralno muzyczne olśnienia w postaci dzieł mi wcześniej nieznanych lub znanych kiepsko, które okazały się głębokimi przeżyciami. Były też przedstawienia utworów z żelaznego repertuaru, pokazane w sposób tradycyjny a żywo świadczące o tradycji sile i żywotności – może nie rewelacje, ale wydarzenia sceniczne dostarczające żywej przyjemności  (np. „Włoszka w Algierze” z Wiednia, „Uprowadzenie z seraju” z Glyndebourne czy „Trubadur” z Orange). Rynek płytowy coraz bardziej się kurczy, przynajmniej w dziedzinie opery. Dostajemy już właściwie same recitale bądź koncept-albumy, niektóre całkiem udane. Serdecznie doradzam tym z Państwa, którzy nie słyszeli „Winterreise” w wykonaniu Karola Kozłowskiego i Jolanty Pawlik – to jest naprawdę coś! Tych, którzy towarzyszą mi już dłużej może zdziwić wybór płyty Juana Diego Floreza „Italia”, a jednak nie znalazła się ona wśród mych ulubionych przypadkowo ani przez pomyłkę. Żeby osiągnąć taki poziom lekkości i niezobowiązującej radości  stwarzającej pozór iż „nic mnie to nie kosztuje” trzeba być prawdziwym mistrzem. Podobnie całkowicie świadomy jest brak na mojej liście „Aidy”, mimo oczywistych atutów tego nagrania (są właściwie dwa zasadnicze: Pappano i Kaufmann). Za to „Partenope” mogę polecić z najczystszym sumieniem nawet tym, co kiepsko znoszą słodycz w głosie Philippe’a Jarousskiego (a, niech będzie po naszemu).Nie przegapcie Kariny Gauvin!   „A teraz z innej beczki” -  chyba po raz pierwszy zdarzy mi się polecać Państwu książkę  - nie dlatego, iż bym nie lubiła czytać, ale z powodu szczupłości polskiego rynku. Ale „Głos wewnętrzny” Renee Fleming to lektura dla operomaniaka-amatora bezcenna, chociaż momentami trudna, bo niosąca ze sobą mnóstwo szczegółów technicznych. Jeżeli chcecie wiedzieć jak ten światek wygląda od środka  - rzecz obowiązkowa. I to zupełnie niezależnie od tego, czy jesteście wielbicielami sztuki wokalnej autorki czy wręcz przeciwnie. W bonusie niejako dostajemy informacje ciekawostkowe, jak na przykład wyjaśnienie skąd się wziął zwyczaj ustalania kalendarza występów śpiewaczych gwiazd na mniej więcej 5 lat wcześniej. Są też obowiązkowe anegdotki – najsmakowitsza o pierwszym osobistym spotkaniu Fleming z Domingiem (a odbyło się ono w czasie trwającej już próby „Otella”).
Na koniec drobna uwaga na temat rankingu – jak zwykle moje typy ustawione są w kolejności całkowicie przypadkowej. Nie umiem i nawet nie chcę zastanawiać się kto jest pierwszy, a kto drugi. Link na końcu prowadzi do „Gute Nacht” w wykonaniu pary Kozłowski i Pawlik – tak na zachętę i dowód, że warto.
Na rok 2016 życzę Wam, drodzy Czytelnicy co najmniej tyle samo dobrych spektakli, operowych wzruszeń i zachwytów. Oby nam się!

Spektakl roku: 
Saul" w Glyndebourne
-      „Le Roi Arthus” w Paryżu
-      „Benvenuto Cellini” w Amsterdamie
-      „Gwałt na Lukrecji” w Glyndebourne
-      „Król Roger” w Londynie (ROH) i Krakowie

-  „Giovanna d’Arco” w Mediolanie
       „I Capuleti e i Montecchi” w Zurychu

Koncert roku:
-      „Baroque Living Room“ w Filharmonii Narodowej
-  „Schumann – Goerne i Anderszewski” tamże
-   Kacper Szelążek w Łazienkach Królewskich

DVD roku:
-      „Król Roger” z ROH
-      „Der Rosenkavalier” z Glyndebourne
-   „Il Signor Bruschino” z Pesaro

CD roku – recital, pieśń
-      „Puccini Album“ – Jonas Kaufmann
-      „Winterreise“ – Karol Kozłowski, Jolanta Pawlik
-  „Schumann/Berg“  - Dorothea Röschmann, Mitsuko Uchida
-  „Mozart Arias“ – Christian Gerhaher
-   „Italia“ – Juan Diego Florez

CD roku – pełna opera
„Partenope” – dyr. Riccardo Minasi

Role roku

-      Mariusz Kwiecień jako Roger w Londynie i Krakowie
-      Christie Rice jako Lucretia i Duncan Rock jako Tarquinius w Glyndebourne
    Christopher Purves jako Saul i Iestyn Davies jako David tamże
-      Tobias Kehrer jako Osmin tamże
-   Igor Golovatenko jako  Severo („Poliuto”) tamże
-   Anita Rachvelishvili jako Amneris w Mediolanie
-   Sonia Yoncheva jako Desdemona w Nowym Jorku
-  Anna Netrebko jako Giovanna w Mediolanie
-  Jonas Kaufmann jako Turiddu i Canio w Salzburgu
-  Anna  Bonitatibus jako Isabella w Wiedniu
-  Ildar Abdrazakov jako Mustafa tamże
    Sondra Radvanovsky jako Norma w Barcelonie

   Wokalne nadzieje

-      Benjamin Bernheim jako Tebaldo w Zurychu
-      Olga Kulchynska jako Giulietta w Zurychu


Dyrygent roku
-      Philippe Jordan („Le Roi Arthus”)
 
https://www.youtube.com/watch?v=F48PKTOWLRc





Olga Kulchynska i Joyce DiDonato

Adriana Ferfecka


Kacper Szelążek

Igor Golovatenko i Michael Fabiano







11 komentarzy:

  1. Ja też uważam, że rok był zaskakująco bardzo dobry i bardzo, bardzo cieszę się ze wszystkich oglądanych wystawień "Króla Rogera". Brawo dla Mariusza Kwietnia i oby nadchodzący sezon przyniósł mu znowu moc sukcesów! Teraz czekamy na "Poławiaczy pereł".
    Pojawiło się sporo młodych, fajnych głosów na polskich scenach - oprócz wymienionych przez Panią, dodałabym jeszcze własne odkrycia: Szymona Komasę (baryton), Ewelinę Rakocę (mezzosopran), Adama Palkę (bas), Annę Borucką (mezzosopran) Elżbietę Wróblewską (mezzosopran) i Aleksandrę Kubas - Kruk (sopran).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jeszcze Andrzej Filończyk, Barbara Zamek itd. Jak miło, że tylu ich możemy wymienić! Też się cieszę na "Poławiaczy" i potem na "Roberta Devereux".

      Usuń
  2. Fajnie, że Anna Bonitatibus wkrótce się pojawi w ON. Wreszcie mam pretekst, żeby odwiedzić, po dłuższej nieobecności, stolicę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstydź się, Calafie - tylko dla Anny Bonitatibus (oczywiście warto :), kiedy tylu naszych świetnych - patrz wyżej?

    OdpowiedzUsuń
  4. Autorce i wszystkim Czytelnikom bloga życzę w Nowym Roku pomyślności w życiu osobistym oraz wiele interesujących spektakli operowych, dużo wzruszeń i mało rozczarowań. Może to zabrzmi dziwnie, ale "Autobiografia" Renee Fleming mnie znużyła, może powodem tego jest niezbyt zgrabne tłumaczenie i sporo literówek.
    Jola

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się, nie czyta się tego łatwo, ale mimo wszystko moim zdaniem warto. Za życzenia dziękuję i odwzajemniam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego Dobrego w 2016 - dla Papageny i Czytelników Bloga - żeby nam Śpiewano i Grano jak najwspanialej! I żeby Blog się "rozkręcił", bo to sympatycznie mieć gdzie wpaść czasami na chwilę i coś po polsku z sensem poczytać i skomentować... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki Donno. Blog się rozkręcił w całkiem dla mnie nieoczekiwanym kierunku, a raczej kierunkach. Dosłownie. Od pewnego czasu mam znacznie więcej gości zagranicznych niż polskich i to z miejsc, których bym się zupełnie nie spodziewała.A ci, siłą rzeczy nie komentują. Pozdrawiam Państwa przy okazji wszystkich - od Australii przez Afrykę po Daleki Wschód. I dziękuję wszystkim Czytelnikom, gdziekolwiek jesteście - po momencie zastoju jest Was znów dużo. Odzywajcie się czasem!

    OdpowiedzUsuń
  8. Papageno, pisałaś na moim Blogu o niepokojącym "cover Sesto" przy okazji zbliżającej się "Clemenzy" w Warszawie.
    Pocieszam się jak mogę :) Na stronię Bonitatibus widnieją wszystkie warszawskie terminy. http://www.annabonitatibus.com/calendario/

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dziękuję za (umieszczone zarówno w tym, jak i wrześniowym wpisie dot. podsumowania festiwalowego) ciepłe słowa o Adrianie Ferfeckiej. Dziękuję również za świetny, inspirujący blog!

    Pozdrowienia,
    Ola Ferfecka
    (starsza siostra w/w wspomnianej Adriany :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, pozdrawiam serdecznie obie Panie. Mam nadzieję, że będzie można p. Adrianę usłyszeć w przyszłości w Warszawie.Śledzę życie operowe od dawna i nic, ale to nic nie cieszy mnie bardziej niż utalentowani, młodzi, polscy artyści.

      Usuń