Znów, podobnie jak
przy płycie „Verdi” należy się Państwu ostrzeżenie – to nie będzie tekst ani
dla wielbicieli Jonasa Kaufmanna (wybacz, Donno), ani też dla tych, co
organicznie nie znoszą jego głosu i techniki. Powód jest oczywisty: po
kilkakrotnym przesłuchaniu jego najnowszego krążka „L’Opera” wrażenia mam
mieszane, tym razem może bardziej niż kiedykolwiek. Repertuar francuski wydaje
się być artyście bliski, ale chyba chciał on za dużo i nie posłużyło to dobrze
jakości. Jedno już przy przeczytaniu listy „numerów” wzbudziło moje wątpliwości
- nie da się być dobrym Nadirem czy Romeem i jednocześnie Eneaszem i Eleazarem,
bo są to role napisane na zupełnie różne rodzaje głosu. Niestety płyta
dostarczyła na tę tezę dowodów. Aria Romea sprawiła mi prawdziwą przykrość, bo
głos Kaufmanna sprawiał w niej wrażenie ściśniętego, jakby było go za dużo,
jakby obijał się o pręty niewidzialnej klatki. Na dodatek to, co przeszkadzało
mi u niego już nie raz na tej płycie stało się dla mnie prawdziwym problemem –
mianowicie nadużywanie falsetu. To nigdy nie jest dobry objaw, ale rzecz
uwypukla się przy głosie takim, jak Kaufmanna – ciemnym, brzmiącym jak baryton,
różnica może być trudna do zaakceptowania. Z duetem z „Poławiaczy pereł”
problem ten sam co z Gounodem, z dodatkiem nadmiernego barwowego podobieństwa z
głosem partnera, Ludovica Téziera. Pamiętam, że niegdyś, na moskiewskim
koncercie w tym samym duecie towarzyszył tenorowi Dmitri Hvorostowski i
brzmiało to dużo lepiej – ale był to zupełnie inny etap jego wokalnego rozwoju.
I trudno pozbyć się pamięci całkiem niedawnego, mistrzowskiego wykonania
Polenzaniego i Kwietnia. Na tym tle
pozostałe „lekkie” fragmenty jak aria z „Mignon” czy „Króla z Ys” wypadły
lepiej, chociaż również doskonale słyszało się, że to nie ten typ tenora co
trzeba. Nie zachwycił mnie Hoffmann, ale tu mogę winić Placida Domingo. Za
to Werther i Don Jose, Des Grieux (Sonia Yoncheva jest dobrą Manon) role, które
Kaufmann ma doskonale ośpiewane na scenie są równie dobre jak zawsze. Muzyka
Berlioza leży wspaniale w głosie Kaufmanna i słuchając zwłaszcza fragmentu
„Trojan” można było tylko pożałować, iż swego czasu musiał on odwołać debiut w
partii Eneasza a następna okazja jakoś się nie nadarzyła. Również aria z
„Afrykanki” zabrzmiała dobrze, chociaż do Dominga jeszcze trochę brakuje – ale
za to Kaufmann posługuje się o niebo lepszą francuszczyzną . Na koniec
zostawiłam sobie moje jedyne na tej płycie, ale za to wspaniałe olśnienie. Z
arią Eleazara „Rachel quand du seigneur” odbiorca może mieć prawdziwy kłopot,
jeżeli nie włada językiem francuskim i niekoniecznie zna upiorne libretto
„Żydówki” , która do najpopularniejszych oper współcześnie nie należy. Jej
długi, instrumentalny wstęp ma mylący, słodko melancholijny, orientalny,
kołyszący charakter i trzeba mistrza, żeby właściwie ją zinterpretować. Żeby
nie było za ślicznie i belcantowo, żeby słuchacz do szpiku kości odczuł
potworny dramat, który jest w niej zawarty, ale wykonawca nie może jednocześnie
popaść w werystyczne łezki i naturalizmy. Nie muszę dodawać, że Jonas
Kaufmann te warunki powodzenia wypełnił
z naddatkiem, a jego pianissimo zaśpiewane „… c’est moi … moi…” zmroziło mi
krew w żyłach.
W ramach uzupełnienia
dodaję listę ról, które zgodnie z wywiadem udzielonym w Australii przygotowuje
Jonas Kaufmann na najbliższe lata, a jest ona niezmiernie ciekawa. Po pierwsze
– Tristan . Próbkę będziemy mieć już wiosną, kiedy weźmie udział w koncertowym wykonaniu drugiego aktu. Po
drugie – Samson , który wydaje się idealnie pasować do głosowego empoi tenora.
Po trzecie – wyczekany przeze mnie Tannhauser, o którym marzę od lat, czemu
dawałam na blogu wyraz. A po czwarte – i najbardziej niespodziewane, acz
obiecujące Paul z „Umarłego miasta”. Nareszcie ktoś, kto będzie w stanie
udźwignąć ogromne wokalne i aktorskie wygania roli. A na razie – „Don
Carlo” w Paryżu. Będzie to pierwsza
współpraca Kaufmanna z Krzysztofem Warlikowskim i bardzo jestem ciekawa jak
wypadnie. Premiera 10 października a 9 dni później transmisja na telewizyjnym kanale
Arte. Przy tym w rolach epizodycznych będziemy mieć zwartą ekipę młodych
polskich śpiewaków, wystąpią Michał Partyka, Tomasz Kumięga i Andrzej Filończyk
jako Posłowie z Flandrii oraz Krzysztof Bączyk jako Mnich.