Dziewiętnastoletni
student konserwatorium stwierdza, że wie już wszystko, co powinien i nie musi
się dalej uczyć. Bezczelna postawa, typowa dla wieku delikwenta nie oburza jego
nauczycieli – młodzieniec dostaje szansę: jeśli skomponuje zadawalającą grono profesorskie
jednoaktową operę (bagatela!) do gotowego już libretta będzie mógł, mimo
krótkiego okresu edukacji opuścić progi swej uczelni z dyplomem. Młody człowiek
zabiera się do pracy i kończy ją po zaledwie siedemnastu dniach nie będąc
zachwyconym rezultatem. Szacowni mężowie, którym przyszło rzecz ocenić są na
szczęście zupełnie odmiennego zdania i
student nie tylko staje się pełnoprawnym absolwentem, ale też trzecim w
historii swej Alma Mater laureatem złotego medalu. Jest rok 1892, utwór nosi
tytuł „Aleko” zaś nagrodzony hojnie
początkujący kompozytor nazywa się
Siergiej Rachmaninow. W późniejszych latach nie zmieni zdania na temat własnego
dzieła i nigdy nie będzie z niego dumny. Właściwie – trudno powiedzieć
dlaczego, chociaż znając tę historię można zauważyć, iż partytura miała udowodnić surowym egzaminatorom, iż
autor opanował wszelkie elementy sztuki i potrafi skomponować uwerturę,
intermezzo, chór, arię, duet czy scenę zbiorową . Jedynym słabym ogniwem w
„Aleko” jest wszakże libretto, na które Rachmaninow żadnego wpływu nie miał.
Można je streścić dosłownie jednym zdaniem: w cygańskim obozie doprowadzony do
ostateczności szyderstwem i kpiną ze strony niewiernej żony i jej kochanka mąż
zabija oboje i zostaje sam z wyrzutami sumienia i rozpaczą. Coś to Państwu
przypomina? Oczywiście tak – fabuła jest bliźniaczo podobna nie tylko do
„Pajaców”, ale też kilku innych oper werystycznych. Na domiar złego, chociaż
przy takim przebiegu akcji powinna kipieć od emocji wszystko toczy się jakoś
dziwnie niemrawo. Gdyby Rachmaninow nie uzupełnił tekstu Niemirowicza-Danczenki
fragmentami instrumentalnymi całość zmieściłaby się zapewne w niecałych 30
minutach. Nazwisko autora literackiego oryginału w niczym nie pomaga – albo „Cyganie” nie byli
szczególnie udanym dzieckiem Puszkina ( a jakże), nawet geniuszom takie się
zdarzają albo też adaptator nie poradził sobie z utworem konstruując libretto
rozłażące się dramaturgicznie. Za to Rachmaninow oprawił je w muzykę wspaniałej
urody uwalniając przy okazji cały swój geniusz melodyczny. I o ile w warstwie fabularnej można mówić o
werystycznych konotacjach, partytura jest od tego gatunku tak daleka, jak to
tylko możliwe. Dziś na światowych scenach „Aleko” gości rzadko (w Polsce drugi
i jak dotąd ostatni raz pod koniec 2014 w Łodzi), ale w Rosji pojawia się jeśli
nie często, to w miarę regularnie. Najczęściej zestawiany bywa z pozostałymi
dwiema jednoaktówkami Rachmaninowa, powstałymi wiele lat później: „Francescą da
Rimini” i „Biednym rycerzem”. Jakiś czas temu
pokazywano je w Glyndenbourne, na
lato zapowiada premierę La
Monnaie – pod poręcznym tytułem „Trojka” (czekam na nią z
dużą ciekawością). W marcu Opéra
national de Lorraine zdecydowała się na dublet – „Aleko” i „Francescę” uważając
chyba, że historie dwóch miłosnych trójkątów będą dla widzów
najatrakcyjniejsze. Teatru z Nancy nie stać na zatrudnienie wokalnych gwiazd,
ale zdołał sobie zapewnić obsadę rosyjskojęzycznych (z jednym wyjątkiem)
artystów, przy tym w rolach męża, żony i kochanka w obu jednoaktówkach wystąpili
ci sami śpiewacy. Dla mnie ciekawszą propozycją jest debiutancki „Aleko”, dziś
więc o nim. Silviu Purcarete zrobił co mógł, aby pokonać mielizny libretta i
wypełnić jakoś fabularne dziury. A, że akcja toczy się wśród Cyganów poszedł
drogą najprostszych, banalnych skojarzeń folklorystycznych – mamy więc
tańczącego niedźwiedzia, linoskoczków, akrobatów, połykaczy ognia, wszystko to
barwne i dość atrakcyjne. To kolorowe tło nie zdołało jednak ukryć podstawowej
słabości spektaklu – braku napięcia pomiędzy głównymi bohaterami. Przy takim
temacie to grzech śmiertelny, trzeba jednak przyznać, że nie całkiem przez
reżysera zawiniony. Jeżeli Zemfira – Gelena Gaskarova jest sprawna (nie więcej)
wokalnie, ale kompletnie pozbawiona scenicznej charyzmy, jeżeli Młody Cygan –
Suren Maksutov wypada jako płomienny kochanek blado (i nie potrafi osiągnąć
pożądanej góry) to kto zostaje? Nieszczęsny morderca. Bas Alexander
Vinogradov podjął się roli tytułowej nieco ryzykując, jako, że Rachmaninow
przeznaczył ją dla barytona. Poszedł drogą swoich wielkich poprzedników, basy
dość często podkradają repertuar barytonom, jako, że własnego mają trochę mało.
W wypadku Aleko zaś praktykę ową zaakceptował sam kompozytor, już w roku 1893
(było to bodaj trzecie wystawienie opery) wykonał tę rolę z jego
błogosławieństwem Fiodor Szalapin. Przyznam, że chociaż wolę wersję oryginalną
Vinogradov jako Aleko mimo drobnych trudności wydał mi się nie tylko bardzo
przekonujący , ale też wzruszający. Dysponuje pięknym, ciepłym głosem i wygląda
na to, że równie dobrze czuje się w muzyce rosyjskiej jak włoskiej. Szef
muzyczny Opéra national de Lorraine, Rani Calderon potrafi wydobyć z muzyki jej
śpiewność, rozlewność i delikatny smutek. Przygotowałam dla Was kilka linków z
różnymi interpretacjami najsławniejszego fragmentu dzieła – cavatiny Aleko. Ona
jest najlepszym dowodem na to, czym ta opera różni się od werystycznych dzieł
włoskich, wystarczy ją porównać chociażby z arią Cania. U Rachmaninowa zranione
serce skarży się cicho samemu sobie, u Leoncavalla jest efektowny krzyk , który
ma być usłyszany przez innych i zrobić na nich wrażenie. Wśród linków nie ma
niestety mej ulubionej od kilku lat wersji
- jeśli chcecie ją usłyszeć, trzeba postarać się o płytę „Slavic Heroes”
Mariusza Kwietnia, który tę skargę wyraża najpiękniej. Ale poniżej znajdziecie
kilka nagrań wartych słuchania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz