poniedziałek, 30 marca 2015

"Aleko" w Nancy



Dziewiętnastoletni student konserwatorium stwierdza, że wie już wszystko, co powinien i nie musi się dalej uczyć. Bezczelna postawa, typowa dla wieku delikwenta nie oburza jego nauczycieli – młodzieniec dostaje szansę: jeśli skomponuje zadawalającą grono profesorskie jednoaktową operę (bagatela!) do gotowego już libretta będzie mógł, mimo krótkiego okresu edukacji opuścić progi swej uczelni z dyplomem. Młody człowiek zabiera się do pracy i kończy ją po zaledwie siedemnastu dniach nie będąc zachwyconym rezultatem. Szacowni mężowie, którym przyszło rzecz ocenić są na szczęście  zupełnie odmiennego zdania i student nie tylko staje się pełnoprawnym absolwentem, ale też trzecim w historii swej Alma Mater laureatem złotego medalu. Jest rok 1892, utwór nosi tytuł „Aleko”  zaś nagrodzony hojnie początkujący  kompozytor nazywa się Siergiej Rachmaninow. W późniejszych latach nie zmieni zdania na temat własnego dzieła i nigdy nie będzie z niego dumny. Właściwie – trudno powiedzieć dlaczego, chociaż znając tę historię można zauważyć, iż partytura  miała udowodnić surowym egzaminatorom, iż autor opanował wszelkie elementy sztuki i potrafi skomponować uwerturę, intermezzo, chór, arię, duet czy scenę zbiorową . Jedynym słabym ogniwem w „Aleko” jest wszakże libretto, na które Rachmaninow żadnego wpływu nie miał. Można je streścić dosłownie jednym zdaniem: w cygańskim obozie doprowadzony do ostateczności szyderstwem i kpiną ze strony niewiernej żony i jej kochanka mąż zabija oboje i zostaje sam z wyrzutami sumienia i rozpaczą. Coś to Państwu przypomina? Oczywiście tak – fabuła jest bliźniaczo podobna nie tylko do „Pajaców”, ale też kilku innych oper werystycznych. Na domiar złego, chociaż przy takim przebiegu akcji powinna kipieć od emocji wszystko toczy się jakoś dziwnie niemrawo. Gdyby Rachmaninow nie uzupełnił tekstu Niemirowicza-Danczenki fragmentami instrumentalnymi całość zmieściłaby się zapewne w niecałych 30 minutach. Nazwisko autora literackiego oryginału w niczym  nie pomaga – albo „Cyganie” nie byli szczególnie udanym dzieckiem Puszkina ( a jakże), nawet geniuszom takie się zdarzają albo też adaptator nie poradził sobie z utworem konstruując libretto rozłażące się dramaturgicznie. Za to Rachmaninow oprawił je w muzykę wspaniałej urody uwalniając przy okazji cały swój geniusz melodyczny.  I o ile w warstwie fabularnej można mówić o werystycznych konotacjach, partytura jest od tego gatunku tak daleka, jak to tylko możliwe. Dziś na światowych scenach „Aleko” gości rzadko (w Polsce drugi i jak dotąd ostatni raz pod koniec 2014 w Łodzi), ale w Rosji pojawia się jeśli nie często, to w miarę regularnie. Najczęściej zestawiany bywa z pozostałymi dwiema jednoaktówkami Rachmaninowa, powstałymi wiele lat później: „Francescą da Rimini” i „Biednym rycerzem”. Jakiś czas temu   pokazywano je w Glyndenbourne, na lato zapowiada premierę La Monnaie – pod poręcznym tytułem „Trojka” (czekam na nią z dużą ciekawością). W marcu   Opéra national de Lorraine zdecydowała się na dublet – „Aleko” i „Francescę” uważając chyba, że historie dwóch miłosnych trójkątów będą dla widzów najatrakcyjniejsze. Teatru z Nancy nie stać na zatrudnienie wokalnych gwiazd, ale zdołał sobie zapewnić obsadę rosyjskojęzycznych (z jednym wyjątkiem) artystów, przy tym w rolach męża, żony i kochanka w obu jednoaktówkach wystąpili ci sami śpiewacy. Dla mnie ciekawszą propozycją jest debiutancki „Aleko”, dziś więc o nim. Silviu Purcarete zrobił co mógł, aby pokonać mielizny libretta i wypełnić jakoś fabularne dziury. A, że akcja toczy się wśród Cyganów poszedł drogą najprostszych, banalnych skojarzeń folklorystycznych – mamy więc tańczącego niedźwiedzia, linoskoczków, akrobatów, połykaczy ognia, wszystko to barwne i dość atrakcyjne. To kolorowe tło nie zdołało jednak ukryć podstawowej słabości spektaklu – braku napięcia pomiędzy głównymi bohaterami. Przy takim temacie to grzech śmiertelny, trzeba jednak przyznać, że nie całkiem przez reżysera zawiniony. Jeżeli Zemfira – Gelena Gaskarova jest sprawna (nie więcej) wokalnie, ale kompletnie pozbawiona scenicznej charyzmy, jeżeli Młody Cygan – Suren Maksutov wypada jako płomienny kochanek blado (i nie potrafi osiągnąć pożądanej góry)  to kto zostaje?  Nieszczęsny morderca. Bas Alexander Vinogradov podjął się roli tytułowej nieco ryzykując, jako, że Rachmaninow przeznaczył ją dla barytona. Poszedł drogą swoich wielkich poprzedników, basy dość często podkradają repertuar barytonom, jako, że własnego mają trochę mało. W wypadku Aleko zaś praktykę ową zaakceptował sam kompozytor, już w roku 1893 (było to bodaj trzecie wystawienie opery) wykonał tę rolę z jego błogosławieństwem Fiodor Szalapin. Przyznam, że chociaż wolę wersję oryginalną Vinogradov jako Aleko mimo drobnych trudności wydał mi się nie tylko bardzo przekonujący , ale też wzruszający. Dysponuje pięknym, ciepłym głosem i wygląda na to, że równie dobrze czuje się w muzyce rosyjskiej jak włoskiej. Szef muzyczny Opéra national de Lorraine, Rani Calderon potrafi wydobyć z muzyki jej śpiewność, rozlewność i delikatny smutek. Przygotowałam dla Was kilka linków z różnymi interpretacjami najsławniejszego fragmentu dzieła – cavatiny Aleko. Ona jest najlepszym dowodem na to, czym ta opera różni się od werystycznych dzieł włoskich, wystarczy ją porównać chociażby z arią Cania. U Rachmaninowa zranione serce skarży się cicho samemu sobie, u Leoncavalla jest efektowny krzyk , który ma być usłyszany przez innych i zrobić na nich wrażenie. Wśród linków nie ma niestety mej ulubionej od kilku lat wersji  - jeśli chcecie ją usłyszeć, trzeba postarać się o płytę „Slavic Heroes” Mariusza Kwietnia, który tę skargę wyraża najpiękniej. Ale poniżej znajdziecie kilka nagrań wartych słuchania.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz