sobota, 23 grudnia 2017

Nadine Sierra

Zastanawiałam się jaki temat mógłby dobrze posłużyć świątecznej atmosferze. W końcu przytłoczona pomysłami, które trzeba było wykluczyć już to ze względu na niekoniecznie sympatyczny ton, w którym musiałby wpis być utrzymany, już to na powagę jakiej domaga się ewentualnie opisywane dzieło, poszłam na łatwiznę. Ale jakże przyjemną! Jako pretekst posłużył mi koncert, który odbył się w Carnegie Hall z okazji kolejnej Richard Tucker Gala. Jego główną bohaterką była jak zazwyczaj tegoroczna laureatka Nagrody im. Tuckera przyznawanej najlepszym bądź najbardziej obiecującym amerykańskim śpiewakom. Nadine Sierra, bo o niej oczywiście mowa objawiła się moim uszom najpełniej ten jeden jedyny raz na żywo w marcu 2015. Miała być dla mnie tylko dodatkiem do gwiazdy wieczoru, Mariusza Kwietnia ale już po pierwszych dźwiękach dodatkiem być przestała a okazała się pełnoprawną partnerką. Zachwyciłam się wszystkim – ślicznym, okrągłym , lirycznym sopranem, dobrą techniką, interpretacją, wreszcie osobistym wdziękiem młodej (miała jeszcze przed sobą 26-ste urodziny) śpiewaczki. I miałam absolutną pewność, że już za chwilę Teatru Wielkiego nie będzie na nią stać (to był jej drugi występ  na naszej scenie, poprzednio pojawiła się na koncercie sylwestrowym 2014). Podejrzewam, że to poczucie dzieliło ze mną większość widowni. I tak też się stało, bo kariera Sierry  rozwinęła się przez te nawet nie 3 lata błyskawicznie. Wtedy miała przed sobą debiuty na najbardziej prestiżowych scenach świata, w tym w Met, dziś jest tam doskonale zadomowiona. W  Nowym Jorku pokazała się już jako Gilda , Zerlina, Ilia a za kilka dni, 29 grudnia  stanie na tej scenie jako  Susanna. Z tej wyliczanki widać, że jej głosowi sprzyja muzyka Mozarta, ale przecież nie tylko. Na razie typ sopranu koloraturowego nie predestynuje jej do cięższego repertuaru i na szczęście artystka ma na tyle rozsądku, by pozwalać swojemu instrumentowi rozwijać się w sposób naturalny, bez forsowania. Dlatego wykonywała jak dotąd tylko jedną partię Verdiego – Gildę ale w najbliższych planach ma Nannettę. Oprócz tego podąża ścieżką repertuarową doskonale zgodną z tym, czym obdarzyła ją natura: poza Mozartem (była jeszcze Paminą i nawet zdarzyła się Hrabina w San Francisco) wykonuje Donizettiego (na razie Norina i Lucia), zdarzył się także Gluck, Humperdinck, Cavalli, Britten(Tytania) i Puccini. Jako Musetta miała wystąpić na otwarcie bieżącego sezonu w ROH, ale się rozchorowała. Miejmy nadzieję, że będzie w pełni zdrowia w przyszłym roku, kiedy w jaskini lwa czyli sycylijskim Teatro Massimo zadebiutuje w partii Elviry w „Purytanach”. Czy ten repertuar jest mały? Raczej nie, biorąc pod uwagę wiek artystki, czyli zaledwie 29 lat) i fakt, że jej kariera trwa na razie dosyć krótko, mimo bardzo wczesnego profesjonalnego debiutu w partii Duszka Piaskowego w „Jasiu i Małgosi” na scenie Palm Beach Opera w 2002 ! Już rok później można było po raz pierwszy usłyszeć Nadine w radiu – zaśpiewała „O mio babbino caro” w programie o znaczącym tytule „From the Top”.  Warto dodać, że Sierra nie boi się też muzyki współczesnej i regularnie sięga po partie typu oratoryjno-kantatowego: ma przed sobą „Kadysz” Bernsteina a za sobą „Niemieckie Requiem” Brahmsa, „Stworzenie” Haydna , „Carmina Burana” Orffa i nieśmiertelnego „Mesjasza” . Wyliczanka wyliczanką, a czy rzeczywiście Nadine Sierra jest na operowej scenie kimś szczególnym? Moim zdaniem tak – są oczywiście w jej technice śpiewaczej rzeczy warte dopracowania, ale, poza głosem niepospolitej urody ma Sierra cechę, która zdarza się nawet największym gwiazdom niezbyt często – bezpośredniość i szczerość przekazu. Jest to poza tym „zwierzę sceniczne” i czuje się doskonale zarówno w rolach lirycznych, tragicznych jak i komicznych. No i – last but not least mamy do czynienia z uroczą, piękną młodą kobietą, co zawsze stanowi atut, nawet jeśli nie najważniejszy. Nie wiem, jak Państwo, ale ja 10 stycznia posłucham transmisji z Nowego Jorku, by dowiedzieć się jak brzmi w jej interpretacji mozartowska Susanna –a będzie miała u boku wspaniałych kolegów – Mariusza Kwietnia jako Hrabiego, Ailyn Perez jako Hrabinę, Ildara Abdrazakova jako Figara i Isabel Leonard w roli Cherubina.


Drodzy Czytelnicy, odpoczywajcie przy choince, cieszcie się obecnością bliskich i nie dajcie wciągnąć w polityczne spory. A jeśli zdarzy się komuś samotność lub praca – posłuchajcie muzyki, to zawsze pomaga! Pięknych Świąt!




Po koncercie w Warszawie. Kiepska jakość foty, ale bohaterowie byli szalenie mobilni

Artur Ruciński jako DOn Giovanni i Nadine Sierra jako Zerlina w Paryżu

Lucia i Piotr Beczała jako Edgardo w San Francisco



1 komentarz:

  1. Nawzajem, pięknych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz pełnego dobrych wydarzeń nadchodzącego roku!

    OdpowiedzUsuń