środa, 18 grudnia 2013

Zamek Jolanty, chatka SInobrodego



Na początek dobra wiadomość – orkiestra podołała. Poza jednym kiksem wszystko było jak należy, a Teatrze Wielkim nie jest to wcale takie oczywiste. Dyrekcja woli przecież wyłożyć ćwierć miliona złotych na wizytę (pół próby, jeden spektakl) dyrygenta chałturzącego wszędzie, gdzie tylko zechcą mu zapłacić niż poświęcić te pieniądze  dla kogoś z mniej  znanym nazwiskiem, ale skłonnego do solidnej, codziennej pracy z tą orkiestrą. Bassem Akiki przygotował „Jolantę”/”Zamek Sinobrodego” od podstaw,  to jemu i muzykom należą się gratulacje.  Większość obsady (przynajmniej „Jolanty”) dostaliśmy razem z Gergievem w pakiecie a skutki były różne.  Tatiana Monogarova (pamiętna z „Oniegina” w reżyserii Tcherniakova) była zachwycającą Jolantą, eteryczną,  schowaną w sobie, przerażoną  atakującym światem. To było słychać także w jej głosie, a dysponuje pięknym, łagodnym w brzmieniu, jasnym sopranem. Nie jest to jednak instrument o imponującej mocy, a takiej by trzeba, by być słyszalną znajdując się w głębi akustycznie trudnej, olbrzymiej sceny TWON. Artystka tego nie wie, bo tej sceny nie zna, ale reżyser wiedzieć powinien. Podobne zalety i podobny problem ma Sergei Skorokhodov. W jego wypadku zaobserwowałam jeszcze dodatkową cechę – to śpiewak z nieczęstą dziś świadomością stylistyczną. Wystarczy porównać jego nagranie „Attyli”, gdzie brzmiał bardzo po włosku i obecny występ – tu słuchaliśmy typowego tenora słowiańskiego. Nieszczególnie podobał mi się Edem Umerov jako Ibn-Hakia – ale można go określić jako poprawnego. Czego żadną miarą nie da się powiedzieć o Alexeiu Tanovitskim. Ten bas, najwyraźniej wykazujący się odpowiednią dozą pokory wobec p. Gergieva bo wozi go ze sobą wszędzie jest po prostu koszmarny. To, co słyszeliśmy w jego wykonaniu podczas transmisji z Met, gdzie gruntownie zniszczył arię Gremina, to był dopiero wstęp. Wczoraj jako Król Rene  okazał się nieustającym zagrożeniem dla uszu – śpiewał nie dość, że brzydkim, trzęsącym się głosem, to jeszcze fałszował na potęgę. Polscy śpiewacy sprawili się dobrze – Mikołaj Zalasiński na braki w mocy narzekać nie może, za to potraktował swą arię nieco zbyt dziarsko – w granicach akceptacji jednak. Bardzo ładnie zabrzmiała Agnieszka Rehlis jako Marta, podobnie jak Jacek Janiszewski - Bertrand. W „Zamku Sinobrodego”  stroną atrakcyjniejszą okazał się Gidon Saks, do którego trudno mieć jakieś zastrzeżenia – ładna barwa głosu, właściwa moc i dobre aktorstwo wokalne. Nadja Michael jest postacią mocno kontrowersyjną . Przyznaję, że w jej wypadku brakuje mi nieco narzędzi do oceny roli Judyty – wokalna muzyka dwudziestowieczna sprawia mi w tym względzie pewną trudność. Na moje ucho nie brzmiało to dobrze, momentami wręcz nieprzyjemnie i krzykliwie , w dodatku obok właściwej tonacji .
A teraz do kwestii inscenizacyjnych. Mariusz Treliński stworzył piękne wizualnie, logicznie skomponowane przedstawienie, swoje najlepsze od bardzo dawna (od "Don Giovanniego" konkretnie). Interpretacja tego co zobaczyłam należy do mnie, tak uważam, staram się więc unikać reżyserskich wywodów na temat „co artysta chciał przez to powiedzieć”, żeby nie psuć sobie przyjemności. A tę zafundował mi wczoraj w tym samym stopniu Boris Kudlička, co Mariusz Treliński.   Dzięki przenikaniu elementów scenograficznych mogłam się zastanawiać, czy to Jolanta przeszła przemianę w Judytę, jak zdaje się chce reżyser – co mnie wydaje się nieco absurdalne czy też może chatka w Alpach zawsze była królestwem Sinobrodego a czarowny ogród Jolanty baśniowym, wrogim lasem… Mniejsza o to, ważne, że w drugiej części wieczoru dałam się pochłonąć w zupełności temu, co widzę i słyszę (ten sugestywny głos Jana Frycza w roli Bajarza) i przez  krótką godzinę byłam w zupełnie innym, mrocznym świecie. A nie jest to doświadczenie częste w naszych teatrach operowych.





15 komentarzy:

  1. Вы человек, который не любит других людей - пишете прежде всего о негативах:(
    A.В.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. любит,любит.Ale nie wszystkich. Na pewno nie p. Gergieva - a właśnie o to chodzi szanowny respondencie, prawda ?. Zasłużył sobie solidnie. Rozumiem też, że być może problem językowy nie pozwolił Panu/Pani zrozumieć do końca - chwaliłam przecież Monogarovą, Shorokhodowa, i mnóstwo innych twórców tego spektaklu z Bassemem Akiki na czele.Ale wszystko to nie ma znaczenia, bo nie pochwaliłam p. Gergieva, tak?

      Usuń
  3. Ja tam fanem Gergiewa tez nie jestem, ale już tym bardziej pani Nadji Michael - śpiewaczki po prostu, moim zdaniem, bez techniki i kompetencji stylistycznych, by wykonywać role, których się często podejmuje. Bardzo cenię "Medeę" w reżyserii Warlikowskiego, bardzo doceniam aktorskie wykonanie niemieckiej artystki, ale jej śpiew i masakrowanie języka francuskiego jest dla mnie, niestety, nie do przyjęcia.
    I, szczerze mówiąc, nie wierzę, że na jednym przedstawieniu w Warszawie wypadła dużo lepiej niż na innym. W związku z tym niejako a priori podzielam wrażenia Papageny. Wierzę, że ona robi duże wrażenie sceniczne - jest atrakcyjną kobietą, ma fantastyczne panowanie nad swoim ciałem (on coś tam zawodowo trenowała jeszcze w NRD, ale nie pamiętam co) i aktorską smykałkę, ale śpiewać, niestety, nie potrafi. Robert.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście, scenicznie Nadja Michael robi duże wrażenie. Co do śpiewu - ona i tak nie była równie straszna jak Tanovitski. Ciekawa jestem, jak za dwa lata ten spektakl wypadnie w transmisji z Met, bo taka zapewne będzie. Pójdę to zobaczyć, bo mimo zastrzeżeń, które tak zbulwersowały rosyjskojęzycznego korespondenta to rzecz wyjatkowo udana, zwłaszcza Bartok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monogarowa była niesłyszalna na własne życzenie. Mezzosopranowe-sztuczne doły, zaciemniona średnica i "groch" w górze (Jolanta nie jest wysoko napisana) dały taki a nie inny efekt akustyczny. Po raz kolejny gwiazda DVD nie sprawdza mi się w wersji live. Nadja Michael była w piano zawsze "pod dźwiękiem", ale jakaż to organiczna i charyzmatyczna artystka. Czy ma kłopoty stylistyczne? Myślę że doskonale wiedziała co to Bartokowski sprechgesang. Góry były bardzo pewne - triumfalne C w "piątych drzwiach" i bezproblemowe mordercze kilka razy atakowane a dwukreślne a w jeziorze łez (czy jak chce reżyser nieadekwatnie do oryginalu morzu). Ale nie o głos tu chodzi, tylko całokształt - to była Judyta - piękna i tajemnicza, równie seksualna co neurotyczna i za wszelką cenę chcąca przeniknąć niezgłębialną tajemnicę partnera. Bassem Akiki sprawnie odmachał i tyle - jeśli chcecie posłuchać prawdziwej interpretacji - wejdźcie na yt i posłuchajcie Levine'a z Norman i Ramey'em. I nie mówicie że był bardziej doświadczony, ponieważ Jimmy już koło trzydziestki nie miał sobie równych za operowym pulpitem. Tenor w Jolancie niestety również rozczarowujący - krzykliwe i zaciśnięte góry były próbą idiotycznej walki z dużą kubaturą. A przecież każdy świadomy śpiewak wie, że w przypadku takiej akustyki tylko dźwięk "w punkt" da słuchaczowi komfort. Za to Gidon Saks fantastyczny - co za gość!!!!!!!!! Pozdrawiam - Piotr .

      Usuń
  5. Gdyby nie to,że moje zdanie co do głosu i kreacji Michael podziela kilku fachowców czułabym się bardzo głupio przy Waszych tak zdecydowanych opiniach i nie śmiałabym się odezwać.
    Byłam na niedzielnym przedstawieniu 15-ego i jej silny ale też momentami czuły i namiętny głos robił na mnie niesamowite wrażenie.Nie wiem czy fałszowała,nie znam się ale.....brzmiała i to niezależnie od partnera, pomysłu, scenografii,które pewnie pomagały.Nie znam też na szczęście węgierskiego i diabli wiedzą jak było z jej dykcją, "Zamek" wcisnął mnie w fotel co naprawdę mi się rzadko zdarza.
    Fantastyczna była muzyka Bartoka i lubię też dobre kryminały to fakt.
    Natomiast "Jolantą" nie byłam zachwycona.Pominę te idiotyczne interpretacje psychoanalityczne - ciekawam przy okazji jakiej odpowiedzi udzieliłby reżyser gdyby go zapytać o tych dwóch facetów w muszkach i z nartami i o parę innych rzeczy ale rozczarowała mnie Monogarova, była mało słyszalna i nie zawsze przekonująca - swoją drogą czy miała jakieś szczególne dokonania w ostatnich latach po "Onieginie"? Jaki był Tanovitski,każdy słyszał ale miałam wrażenie,że ciut lepszy niż w MET-cie.Kapitalnie to określiłaś,Papageno,że chyba Giergiew bierze go z sobą w tzw.pakiecie.Wg mnie razem z Umerovem.I jakby nie powiedzieć naprawdę dobremu śpiewakowi nasza scena w TWON nie jest straszna co już kilku udowodniło.
    No i nie ukrywam, że w "Jolancie" irytuje mnie finał i tutaj przy całej wcześniejszej mroczności był jakiś taki wesołkowaty.Generalnie jednak warto było oczywiście.
    Pozdrawiam świąteczno-noworocznie z najlepszymi życzeniami.Halina
    P.S."Purytanów"mogłam łapać następnego dnia po Twojej wiadomości i już ich nie było.Może będzie DVD jak to MK zapowiedział? Oby bo byłam bardzo zawiedziona! Aha,protest w sprawie RM podpisałam bo myślę,że każdy głos się liczy i czytywałam go.H.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem jak to jest ale mój wpis umieściłam zaraz pod Twoim,Papageno.A teraz się okazuje,że przedtem był jeszcze Piotr.A to wyszło śmiesznie, bo jakby z poparciem ale ja go nie czytałam wcześniej.Już nie chciałam w swojej wypowiedzi obgadać tenora ale też nie bardzo mi się podobał.Może nasze wrażenia zależne były jakoś od dnia przedstawienia? Halina

    OdpowiedzUsuń
  7. Być może (kiedy byłeś, Piotrze?), ale przeceiż możemy się różnić gustami. Jak dalece się nimi różnią osoby fachowe, można się było przekonać po profesjonalnych recenzjach. Za polecenie Levina dziękuję, posłucham z pewnością. Jak dotąd najlepiej wspominam Judytę Sylvii Sass. Mnie się wydaje, że Bassem Akiki zrobił więcej, niż tylko "sprawnie odmachał". Orkiestra w TWON bywa dużym problemem, zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba wyjrzeć choć odrobinę poza wiek XIX.Też pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłem na ostatnim, czwartkowym przedstawieniu Papageno.(wiadomo - zawsze każde wykonanie jest inne, ale każde jednakowo ważne). Orkiestra była b. dobrze przygotowana (wielu muzyków grało to jeszcze kiedyś z Kaspszykiem) ale mogła dużo więcej - w sensie emocji, rozplanowania napięć. Partytura Bartoka jest fascynująca, trudna rytmicznie, ale technicznie nie tak bezwzględna jak choćby dzieła Straussa, czy bardzo niewygodna i zdradliwa Sprawa Makropulos (pamiętamy jak to niedawno zmasakrowali, w czym pomógł niestety Gerd Schaller) O basie w Jolancie nie pisałem - bo po co powielać to, co już było napisane. Znam wszystkie "za i przeciw" Nadji Michael, którą pamiętam jeszcze jako alt!!!! z II Symfonii Mahlera pod Kaplanem. Nic na to jednak nie poradzę, że ten jej występ zrobił na mnie wielkie wrażenie, podobnie jak jej scenicznego partnera. PS W obsadach Elektry widnieje Christine Goerke zbierająca teraz świetne recenzje ze "Barakową" (MET) i Elektrę właśnie. Bardzo jestem jej ciekaw. AAAA... Potwierdzam - żadnych konsultacji z Haliną nie było :). Pisaliśmy zapewne nasze posty równolegle. Piotr

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie to nie wypada mi brnąć w dyskusję na temat warszawskich przedstawień, których nie widziałem i zapewne nie zobaczę. Ale mogę się jeszcze na chwilę odnieść do zjawiska Nadji Michael. Bo jest ono symptomatyczne. To jest jedna z owych "śpiewających aktorek" na scenie operowej z którymi mam pewien problem.
    Nadję Michael spotkałem na żywo w trzech rolach. Toska w Deutsche Oper Berlin jest starym przedstawieniem Barloga, z 1969 roku!, które jest po prostu wznawiane każdego roku dla gwiazd. Ja byłem na Kaufmannie i Raimondim. Nadja Michael nie mogła tam, niestety, odwrócić uwagi "zadaniami aktorskimi" od swojego skandalicznego występu wokalnego. Fałsze rozdzierające, wrzaski, brak dynamiki... Przypomnę, że rola Toski jest stosunkowo prosta.
    Medea wedle Warlikowskiego w Paryżu: charyzma zapierająca dech, aktorstwo pierwszej próby. Niestety, pod względem wokalnym - katastrofa.
    I trzecie spotkanie: Salome w ROH. Znakomite przedstawienie, wyborna kreacja sceniczna i, niestety, czar (dla mnie) pryska gdy ta pani zaczynała śpiewać.
    Oba spektakle (Medea i Salome) wyszły na DVD i tam się Nadję odbiera zdecydowanie lepiej, a ktoś, kto nie słyszał jej wtedy na żywo powie nawet, że jest całkiem OK.
    Pamiętam też tę śpiewaczkę w rolach mezzo, chyba była nawet Eboli w Wiedniu. I raczej była tam bardziej na miejscu, choć też bez rewelacji.
    Myślę, że zwłaszcza fachowcy nie powinni rozgrzeszać wokalnych i muzycznych mankamentów w imię czegoś tak mglistego jak "charyzma". Robert.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, na DVD jest całkiem OK, nawet lepiej, choć w Salome dało się odczuć pewne ograniczenia głosowe. Kreacja w operze to jednak głos i "realizacja zadań aktorskich" więc ocena siłą rzeczy jest złożona - słabsze momenty w śpiewie mogą zostać zrekompensowane kreacją postaci, zwłaszcza w dziełkach, w których psychologia postaci jest nieco bardziej rozwinięta.
      W Warszawie - widziałam przedstawienie 17 - zrobiła na mnie dobre wrażenie, zaś recenzje jej występu, jak by nie było zawodowych krytyków, wprawiły mnie w całkowitą konsternację, tak były rozbieżne. Nie oczekuję jednomyślności, ale żeby aż tak, by jeden słyszał straszne wibrato, a inny wcale ? Przyjęłabym do wiadomości, gdyby były to oceny zapiekłych fanów i przeciwników.

      Usuń
  10. No właśnie, gdzie to zawodowstwo? Mam wrażenie, że profesjonaliści nie chcą się przyznać, że w ich ocenach tak jak u nas, szaraczków dominuje gust. A on jest niewymierny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wibrato u Michael jest faktycznie duże - zawsze takie miała, nawet jeszcze w czasach mezzosopranowych (posłuchajcie sobie Państwo jak 11 lat temu śpiewała solo altowe z Drugiej Mahlera - jest na tubie). W Bartoku nie ma jednak w zasadzie kantyleny, więc to nie było problemem tej kreacji. Mam dziwne wrażenie że niemiecką artystkę w w roli Judyty rozliczono za jej wpadki w Salome, Medei czy Lady Macbeth. A przecież nowa rola (nie śpiewała tego wcześniej) jest też zawsze "nowym otwarciem". Pozdrawiam już w zasadzie wigilijnie i Pięknych Świąt życzę. Piotr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, możliwe, że ma Pan rację. Judyta może być na nią lepiej skrojona...Pewne będę musiał poczekać do transmisji z Met, żeby to sprawdzić. Pozdrawiam wszystkich Państwa wigilijnie i świątecznie. Robert.

      Usuń