środa, 3 lipca 2013

Andrzej Dobber - "Arias"



Z nagraniami sprawa jest tajemnicza: niektórzy się do nich urodzili, ale czasem też artysta, którego doskonale znasz ze sceny i bardzo lubisz sprawia ci swoją płytą rozczarowanie. Tak się w moim wypadku z stało z krążkiem Andrzeja  Dobbera skromnie zatytułowanym „Arias”. Rzeczywiście, to nie jest „projekt” , to staromodna mieszanka tego, co śpiewak umie najlepiej i lubi najbardziej – ma i powinna być jego wizytówką. W tym wypadku nie pełni tej funkcji najlepiej. Mocnej strony Dobbera nie stanowi bowiem uroda głosu – jak na barytona nienadzwyczajna lecz mistrzostwo techniczne połączone z głębokim wyrazem dramatycznym. Przynajmniej tak się dzieje na scenie. A na płycie zginął gdzieś Dobber – aktor. Oczywiście nie stracił swej czysto wokalnej sprawności – jego głos brzmi wyrównanie we wszystkich rejestrach (dla mnie to ważne, śpiewanie dwoma różnymi głosami wybaczam jedynie kontraltom, bo dla nich naturalne), i nie „kapie”, płynie gęstym strumieniem. Nie ma też Dobber okropnego nawyku wielu innych, sławniejszych kolegów i nie ciśnie, nie napina dźwięku niepotrzebnie. To zalety. A wady? Jedna, ale poważna. Nie ma na tej płycie takiego momentu, w którym interpretacja by mnie poruszyła do głębi . Markiz Posa Dobbera umiera bardzo pięknie, ale nic mnie nie obchodzi. U Rigoletta nie czuję bólu i desperacji (a w TWON miałam łzy w oczach), Oniegin jest trochę nijaki, podobnie jak Kniaź Igor. Pechowo najwięcej emocji zawiera fragment, którego moim zdaniem Dobber wcale nagrywać nie powinien – śmierć Borysa Godunowa. Dobrze zaśpiewane, ale , przecież Borys  musi być prawdziwym , głębokim basem, inaczej nie ma sensu! Nieźle brzmi w wykonaniu Dobbera Amfortas, po raz kolejny przyszło mi stwierdzić, że niezmiernie lubię, gdy Wagnera traktuje się w sposób specyficznie belcantowy (jak to robią Pape, Kaufmann, Harteros a kiedyś Domingo). Tyle, że po marcowej transmisji z MET w moich uszach ta postać na długo zrosła się z Peterem Mattei i każde porównanie wypada na jego korzyść. Zamykający płytę Nabucco brzmi dobrze. Tylko tyle. Niegrzecznie byłoby pominąć Orkiestrę Symfoniczną Filharmonii Narodowej, akompaniującą soliście sprawnie pod pewną ręką Antoniego Wita.Trochę mi ta płyta zepsuła humor, ale …Do usłyszenia w teatrze, Panie Andrzeju! 

13 komentarzy:

  1. Dziękuję za recenzję. Dzięki niej nie kupię płyty. Wolę Dobbera widzieć jak śpiewa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Joanno, nie chciałam zniechęcać do nabycia płyty, ale uczciwość w wyrażaniu opinii mnie obowiązuje. Plany Dobbera na Polskę w sezonie 2013/14 są nieznane, bo on nie ma swojej strony. W każdym razie w TWON go nie będzie. Żałuję.Wogóle tylko p. Podleś powtórzy swoją Klytemnestrę, poza tym nasze gwiazdy nie dopiszą. Bo zamykający sezon koncert Kurzak i Kwietnia to tylko event - aczkolwiek zamierzam w nim uczestniczyć - i pewnie z dużą przyjemnością. Teraz już czekam na jutrzejszą transmisję z Monachium, którą pewnie w sobotę zrecenzuję. Zdjęcia z tego "Trubadura" sa straszne, ale premiera z nasłuchu brzmiała świetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papageno, zbyt lubię Dobbera, żebym średnią płytą miała sobie psuć przyjemność oglądania go na scenie. Pewnie gdzieś by we mnie ona została, a po co? Nie wyrzucaj sobie, broń Boże. Zanim kupię płytę, zwykle najpierw jej słucham i pewnie miałabym refleksje podobne do Twoich. Też będę oglądać Trubadura z Monachium, chociaż reżyseria Oliviera Py mnie zniechęca. Ale Kaufmann, Harteros i Verdi są chyba w stanie zrównoważyć wszelkie idotyzmy. Choć trzeba przyznać, że libretto Trubadura nadaje się do wszelkich eksperymentów. Obejrzałam to, czym opera zachęca do oglądania. Groza!
      Na festiwalu w Verbier 25 lipca Netrebko zadebiutuje jako Desdemona w I akcie opery. Będzie live z tego wydarzenia. Dyryguje Gergiew, a w partii Otella Aleksandrs Antonenko, który z sukcesem śpiewał Otella z Anją Harteros jako Desdemoną.
      W drugiej części III akt Walkirii, ale jako Brunhilda wystąpi Irene Theorin, a nie Deborah Voigt.
      I w tymże Verbier 1 sierpnia Requiem Verdiego, w którym będzie śpiewał Beczała. Wszystko na medici.tv

      Usuń
    2. Drogie panie, to jest jedyna zla recanzja i nawet przypuszcam kto mogl ja napsac, smiem twierdzic, ze pod pseudonimempapagena kryje sie mezczyzna i moze nawt barytonik, plyt w empikach juz nie ma , nie tacy znawcy zachwycaja sie ta plyta a co do interprecacji , to Polska nie ma i dlugo nie bedzi miala tak swidomego spiwaka pod kazdym wzgledem, swiat sie zachwyca a nasza malosc wychodzi, na tej plycie mozna uczyc sie techniki spiewu, bo z wrazliwoscia i muzykalnoscia trzeba sie urodzic, ta opinia swidczy raczej o nieznajomosci sztuki.

      Usuń
    3. Drogi Panie/Droga Pani . Nawet Pan/i nie wie, jak załuję, że te domysły, (straszliwie niechlujnie wyrażone) są chybione. Bardzo chciałabym być barytonem, ale niestety, jestem kobietą, i to w sensie tradycyjnym, bez brody.

      Usuń
    4. to zabawne - nikt nie zna planów? Jako szósty bodajże wynik wyszukiwania nazwiska w google, pojawia się kalendarz operowy, obejmujący repertuar wszystkich oper na dany sezon, ale także osobiste kalendarze zawierające informacje z teatrów i od agentów. Doskonale to wystarcza, aby dowiedziec się, którego dnia, w jakim spektaklu i w jakiej roli danego dnia wybrany artysta śpiewa. I jeszcze, kto jest dyrygentem przy okazji. To chyba wystarczy, żeby śledzic karierę ulubionego artysty. Plus trochę zdjęc, też łatwych do znalezienia w zakładce grafika. zestaw fana gotowy. Czy każdy artysta musi prowadzic bloga, chwalic się życiorysem, pokazywac prywatne zdjęcia i inne dyrdymałki, zwykle obecne na stronach? Troche pomysłowości i determinacji w wyszukiwaniu..powodzenia:)

      Usuń
    5. Nie musi. Jako gość, który zabłądził tu chyba po raz pierwszy nie wie Pan/Pani (czy rzeczywiście tak trudno przedstawić się nickiem identyfikującym płeć?), że tych "niefejsowych" artystów szanuję znacznie bardziej niż innych. Operabase, do której to strony się Pan/Pani odnosi nie jest stroną wiarygodna stuprocentowo, wielokrotnie się na niej zawiodłam i już nie używam, bo jest kiepsko aktualizowana.

      Usuń
  3. Dobber? Jedyny papa Germont, który był groźny, naprawdę bałam się. To była wielka kreacja w TWON. Szkoda, że będzie nieobecny w przyszłym sezonie.

    Na marginesie - bardzo cenię Oliviera Py, wiedzialam kilka jego inscenizacji i poza Carmen bardzo je cenię - choć ta Carmen była dla mnie niestrawna, to jednak miejscami interesująca/frapująca, więc trudno potepiać w czambuł. Niecierpliwie czekam na jutrzejszego Trubadura, ani nie uprzedzam się, ani nie entuzjazmuję, kilka zdjęć to mało, by cokolwiek sądzić.

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie się płyta bardzo podoba. Uważam, że mocną stroną Dobbera jest właśnie interpretacja. Zgadzam się z tym, że jest też wspaniałym aktorem i ma głos wyjątkowej urody .

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do wiadomości Jewdohy: - usunęłam komentarz z dwóch powodów - nie uzywamy tu prostackiego języka i nie stosujemy wycieczek osobistych. Z tego, co wiem o panu Dobberze takich fanów jak Ty zdecydowanie on nie akcepuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. oj ludzie...jak można polegac na jednej recenzji jednego człowieka, który najwyraźniej miał zły dzień, jak słuchał, a może w samochodzie, a może obok żona gderała...to jest przecież wybitna płyta. Z wieloma "zatykającymi" momentami. Wysłuchana przeze mnie kilkadziesiąt razy, a jestem dośc docenianym muzykiem. Doceniona zresztą Fryderykiem i innymi nagrodami. zanim się powie - nie kupuję, nie chcę sobie psuc wrażenia - można się przejśc do sklepu, w empikach można posłuchac przed zakupem. można poczytac inne recenzje. Nie znam innego barytona, który miałby tyle wyrazu w głosie i własnie na płycie potrafiłby swoją głosową kreacją zrekompensowac brak doznań wizualnych. Każdy detal dopracowany, wspaniała wymowa w każdym języku, to jest uczta dla uszu, a nie żadna średnia płyta! Jeśli może zadowolic gust muzyka instrumentalisty, to jest to najlepsza rekomendacja:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pana Dobbera wolę słuchać i oglądać w teatrze na żywo - nic na to nie poradzę. Gust to sprawa wysoce tajemnicza i Pana działalność zawodowa nie ma tu nic do rzeczy. Gdyby miała, wszyscy Państwo - artyści , muzycy, śpiewacy mielibyście identyczną samą opinię. a przecież tak nie jest. Życzę Panu kolejnych sukcesów artystycznych w nadchodzącym roku zaś sobie następnych spotkań z Andrzejem Dobberem na scenie.

    OdpowiedzUsuń