poniedziałek, 10 września 2012

Ten drugi "Otello"


Trzeba  przyznać , że Rossini był wobec dyrektorów teatrów operowych dość bezwzględny ( i dotyczy to zarówno tych współczesnych jemu jak i nam). Wymagania obsadowe w niektórych z jego dzieł są olbrzymie : do „Otella”  potrzeba na przykład … sześciu tenorów , z czego przynajmniej trzech najwyższej klasy (podobnie jest w „Armidzie”). W Zurychu wystawiono „Otella” dla Cecilii Bartoli i była to pierwsza czysto dramatyczna rola jakiej ją widziałam. Bartoli nie jest już młodziutką gwiazdą, jej głos ma pewne ograniczenia – ale ona nadal oddaje swojej postaci całe serce. Czasem skutkuje to niezamierzoną śmiesznością, ale czasem potężnym wzruszeniem widza i słuchacza. Tutaj „Pieśń o wierzbie” była takim właśnie momentem wspólnego dla śpiewaczki i audytorium przeżycia. Nie wiem tylko, co powoduje nieracjonalne przywiązanie Cecilii do duetu realizatorskiego   Moshe Leiser i Patrice Caurier . Tym razem panowie szczęśliwie nie wysmażyli czegoś obrzydliwego, ale najwyraźniej nie mieli na „Otella” pomysłu. Trudno bowiem takim nazwać przeniesienie akcji do XX wieku i osadzenie jej w możliwie burych  i brzydkich wnętrzach oraz ubranie bohaterów w raczej nudne kostiumy.Akcja sceniczna nie przeszkadzała więc w skupieniu na muzyce, a ta jest  piękna. Szczególnie zachwyciły mnie duety ; Rodriga i Iago, Otella i Desdemony, Desdemony i Emilli. Ale też wykonane zostały znakomicie, bo dyrektor od castingu w Opernhaus Zurich podołał zadaniu i zapewnił tych niezbędnych trzech bardzo dobrych tenorów.  Najbardziej podobał mi się Javier Camarena – Rodrigo – jasny, młodzieńczy głos, imponująca góra, nieskazitelna technika. Bohaterem tytułowym był John Osborn (niedawny partner Bartoli z „Clari”) , obdarzony tenorem ciemniejszym w barwie i może mniej giętkim, ale brzmiącym bardziej władczo i namiętnie, co w postaci Otella jest warunkiem powodzenia. Edgardo Rocha , najmłodszy i najmniej znany z tej tenorowej trójki nie odstaje poziomem od kolegów: ma atrakcyjny głos a jego sprawności wokalnej trudno coś zarzucić.
Wykonawcy ról drugoplanowych także nie zawiedli: zawsze dobra Liliana Nikiteanu – Emilia , Peter Kalman – Elmiro ( piękny bas) , wreszcie Ilker Arcayurek zza sceny spiewający swoja balladę gondoliera. Orkiestra La Scintilla nie jest zespołem szczególnie finezyjnym, ale z dobrym dyrygentem efektywnym. Nieznany mi dotąd Muhai Tang spisał się nad podziw wydobywając śpiewność rossiniowskiej partytury. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz