środa, 19 września 2012

Tytus łaskawy, Sextus triumfujący



Mozart nie przepadał za tenorami. Gdyby ktoś w tę tezę wątpił  „Łaskawość Tytusa” (obok „Don Giovanniego”) jest tego najdoskonalszym dowodem. Co z tego, że tenorowi dostaje się tu partia tytułowa, kiedy bohater to uczciwszy uszy, poczciwy idiota. W czasie trwania opery usiłuje się ożenić z kolejno trzema paniami: dwie  go nie chcą, mimo, że cesarz ( i wcale im się nie dziwię). Jedna chce, wyłącznie dlatego, że cesarz , ale to kawał suki a pod koniec się opamiętuje. Tak więc łaskawy Tytus pozostaje kawalerem. W dodatku Mozart podarował mu obowiązkowe arie, ale nie zapadają one szczególnie w pamięć.  Z tą postacią nawet Jonas Kaufmann nie potrafił wiele zdziałać ograniczając się do tego, że wyglądał znacznie lepiej , niż jakikolwiek inny Tytus.  W  zeszłorocznej festiwalowej produkcji z Aix-en-Provence rolę wykonał Gregory Kunde i nie można o nim powiedzieć nawet tyle. Śpiewał przyzwoicie, ale natura nie obdarzyła go szczególnie pięknym głosem. David McVicar, zgodnie z obowiązującym trendem przeniósł akcję w inne czasy – zamiast cesarza rzymskiego mamy … Napoleona (lub jego namiestnika). Co, poza kostiumami nie zmieniło niczego. Znaki firmowe McVicara pojawiają się i w tej inscenizacji: scenografia jest nieprzeładowana a scena pogrążona w ciemnościach , co bardzo utrudnia dostrzeżenie niuansów aktorskich.  A były one obecne zarówno w grze, jak w muzycznej interpretacji Sarah Connolly . Connolly jest wysoka, szczupła i barczysta, co w rolach spodenkowych stanowi atut nie do przeoczenia. Była fenomenalnym Giulio Cesare, jako Sesto sprawiła się nie gorzej , i to pod każdym względem. Wiarygodna w każdym słowie i geście, a śpiewała znakomicie ( z drobnym zastrzeżeniem w finale „Parto, parto”). Carmen Giatanasio stworzyła świetną postać wrednej Vitelii, wokalnie mnie nie porwała, choć partię wykonała porządnie. W reszcie obsady wyróżniłabym Annę Stephany ( Annio) – może nie tak fascynująca jak Connolly, ale zdecydowanie dobra. Niestety, Colin Davis  starał się jak mógł ( a mógł, jak to dyrygent) , żeby zepsuć co się dało obierając ślimacze tempa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz