czwartek, 7 lutego 2013

Nowe płyty - Spyres,Vogt, Gerhaher



 Tęskne oczekiwanie na nowe CD Kaufmanna, Leżniewej  i Beczały (z Verdim, Tauber nie dla mnie)  umilam sobie sprawdzaniem innych, pewnie wcale nie mniej interesujących. Właśnie przesłuchałam  płytę o bardzo standardowym tytule „A Fool for Love” , ale niezmiernie ciekawej zawartości. Ukazała się kilka miesięcy temu, ale dopiero dziś, po obejrzeniu „Ciro in Babilonia” z Pesaro jej wykonawca zwrócił moją baczną uwagę. Młody amerykański tenor , Michael Spyres przedstawia tu swoją wizytówkę , więc w sposób typowy dla debiutanta usiłuje na niej zmieścić wszystko, co umie i jest tego za dużo – prawdziwy groch z kapustą: Donizetti i Czajkowski, Strawiński i  Bizet, Richard Strauss i Puccini. A jeszcze Verdi, Rossini, Mozart i Cilea.
Czy taka mieszanka wybuchowa może podziałać? Otóż może, chociaż nieuchronne wrażenie chaosu jednak pozostaje. Ale jaka to rozkosz odpocząć od koncept-albumów, zwłaszcza, jeśli artysta dysponuje takimi atutami jak Spyres. A są one niebagatelne: Jasny, srebrzysty głos o metalicznym zabarwieniu i sporej, jak na tenora nominalnie lirycznego sile, wspaniałe legato (a na to jestem szczególnie wrażliwa), giętkość, no i podziwu godna góra skali (z dołem nieco gorzej). Najpiękniej wypada w interpretacji Spyresa repertuar francuski, nawet jeżeli śpiewak ma wyraźny problem z wymową. Za to stylistycznie – delicje. Nigdy nie słyszałam tak rozmarzonego romansu Nadira z „Poławiaczy pereł”! Polecam też szczerze posłuchanie, jak debiutant radzi sobie z jedną z najpopularniejszych arii w całym operowym repertuarze – „Una furtiva lagrima”. Czajkowski („Kuda, Kuda”), znów pomimo kontrowersyjnej ruszczyzny jest taki jak trzeba: dramatyczny i melancholijny zarazem. A jeszcze elegancko zaśpiewane  „Il mio tesoro” i „Che gelida manina”, i kilka innych. Jedyne , co nie do końca mnie przekonało, to fragment „Córki pułku”, ale to nie względu na jakieś wykonawcze niedoróbki, tylko na głos Pavarottiego, który przy arii Tonia zawsze brzmi w mej pamięci, a nikt nie jest w stanie mu dorównać. Spyres to mniej więcej ta sama kategoria co Calleja, ale przewyższa maltańskeigo tenora łatwością koloratury i znakomitymi ozdobnikami (warto sobie posłuchać w jego wykonaniu np. „Fuor del mar” – na płycie nie ma , ale na Tubie i owszem).
Jako druga wylądowała w odtwarzaczu płyta Klausa Floriana Vogta „Wagner”. I dla mnie jest to porażka. Specyficzny głos Vogta albo się akceptuje z dobrodziejstwem inwentarza, albo nie. Dla mnie, o ile w operze jest akceptowalny, w recitalu staje się nie do zniesienia. Poprzedni, dość bezczelnie zatytułowany „Helden” już zapowiadał tę klęskę monotonii, ale ratowała go różnorodność repertuaru. Tutaj artysta śpiewa  tylko fragmenty z Wagnera i robi to tak samo, niezależnie od tego, czy jego bohaterem jest Siegfried, Siegmund, Parsifal czy Tristan. Pomijając już wszystko inne , Vogt kompletnie nie ma warunków głosowych do tych ról, a zaśpiewane wysokim (niektórzy piszą – „anielskim”) , nieszczególnie mocnym głosem brzmią najzwyczajniej anemicznie  O ile Lohengrin czy Walter leżą w zasięgu jego możliwości nie chciałabym słuchać „Walkirii” z jego udziałem , nie mówiąc już o „Tristanie”
Na koniec zostawiłam sobie krążek, który sprawił mi wielką, choć zupełnie inną niż w wypadku Spyresa przyjemność. „Romantische Arien” to pierwsza operowa składanka Christiana Gerhahera, chociaż oczywiście kolejna jego płyta. Byłam bardzo ciekawa, jak mistrz pieśni potraktuje arie. Repertuar daleki jest od standardowego a niemiecka opera romantyczna niosła zagrożenie nadmierną jednorodnością stylu. Ale Gerhaher  to na szczęście nie Vogt. Jego głos nie zaleca się szczególną głębią czy charakterystyczną barwą . To jest , jak mawia inny słynny baryton o własnym „baryton liryczny i nigdy nie będzie więcej”. Ale jak on nim operuje! Ile kolorów, odcieni, nastrojów: od lirycznej melancholii i rezygnacji do pełnokrwistego dramatu. Gerhaher nie musi krzyczeć, żeby ten dramat wyrazić. Posłuchajcie , jak on śpiewa Wolframa, nie przegapcie tej płyty! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz