poniedziałek, 12 sierpnia 2013

„Verdi” po raz trzeci – Netrebko



Po całym weekendzie offline (odświeżające doświadczenie, ale gdyby ktoś się zastanawiał nad zmianą swojego dostawcy Internetu serdecznie odradzam Vectrę) zasiadłam do klawiatury żeby się z Wami podzielić swoimi wrażeniami po przesłuchaniu nowej płyty Anny Netrebko. Pierwszym, co narzuca się chyba każdemu, kto ten album zobaczy jest  pytanie „kto jej  to zrobił i dlaczego się na  to zgodziła?”.  Doprawdy, Photoshop nie zawsze jest najlepszym przyjacielem kobiety a Deutsche Grammophon co prędzej powinna zmienić grafika komputerowego by nie zmasakrował tak jakiejś innej gwiazdy. No, ale odłóżmy wizerunek tej dziwnej istoty na okładce i zajmijmy się tym , co ważne, czyli treścią muzyczną. Przesłuchałam płytę solidnie i kilkakrotnie – nie, nikt mnie do tego nie zmuszał – po prostu sprawiło mi to przyjemność. To już trzecia w tym roku mająca ten sam tytuł „Verdi” ( nie licząc kompilacji z nagrań wcześniejszych) i oczywiście nie ostatnia , ale moim zdaniem jak dotąd najlepsza. Już słyszę protesty (ilość Netrebko-haters dorównuje chyba ilości jej nieumiarkowanych fanów)  i nazwiska śpiewaczek, które były lub są w poszczególnych rolach lepsze. Ja bardzo się starałam nie porównywać, i … nie do końca się udało, co nie zmienia faktu, że polubiłam ten krążek. Zaczyna się sekwencją fragmentów  z „Macbetha” i tu mam najwięcej zastrzeżeń czysto wokalnych . Ale też rozległość skali jakiej ta partia wymaga jest wyjątkowa. I tu czas, żeby się do czegoś przyznać : nie przepadam za  na najwyższymi dźwiękami w rejestrze sopranowym czy tenorowym. Niemal zawsze te wszystkie wysokie C (czy jeszcze wyżej) są  nieprzyjemne dla mojego ucha, niemal zawsze brzmią krzykliwie i nienaturalnie. Tak mam, nic na to nie poradzę. Dlatego fakt, że głos Netrebko momentami tak właśnie tu odbieram nie jest dla mnie niczym zaskakującym. Ale mimo to podoba mi się jej Lady Macbeth, postaci mocno ziemskie i walczące wydają mi się bliskie naturalnemu temperamentowi Anny. Dlatego rozczarowała mnie  mocno „Una macchia”, która nieco ją przerosła, i to pod każdym względem. Tyle, że o ile o interpretacji zawsze można dyskutować, to o wyraźnym rozminięciu się z intonacją już raczej nie. Mimo wszystko cała ta sekwencja bardzo mi zaostrzyła apetyt na sceniczną Lady Macbeth, to może być jedna z najważniejszych kreacji Netrebko.  Dalej na płycie mamy Giovannę D’Arco , która sprawiła , że mocno, ale mocno pożałowałam braku transmisji z koncertowych wykonań w Salzburgu. Ogromnie chciałabym usłyszeć całą tę rolę w wykonaniu Anny, bo to, co słychać na albumie jest przedniej klasy. Tu właśnie mamy to, z czego ona słynie – przepiękny, okrągły, ciepły głos, ładne legato, dobre frazowanie – sam miód. Podobne, a właściwie to samo wrażenie miałam przy „Arrigo! Ah! parli a un core” z „Nieszporów sycylijskich” . Z następującym potem bolerem sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Nie wiem dlaczego ( tu trzeba by było kogoś wykształconego muzycznie, a nie biednej amatorki) ta aria zawsze dla mnie brzmi jakoś dziwnie. Ma niezmiernie chwytliwą melodię i atrakcyjne tempo ale właściwie każda śpiewaczka w niej nieco poskrzypuje. Nie ustrzegła się i Netrebko, ale biorąc pod uwagę specyfikę utworu i tak zabrzmiała dobrze ( zdecydowanie lepiej niż w Moskwie, ale nie ma się co dziwić – technika…). „Tu che le vanita” Netrebko śpiewa nieźle. Ale tu właśnie porównanie narzuciło mi się z całą bezwzględną siłą. Bo co mi po wymienionych już wcześniej zaletach, kiedy w moich uszach ciągle trwa cudowna Anja Harteros! Słyszałam ją śpiewającą to na żywo dwukrotnie i pewnie padłabym na kolana, gdyby w BSO było na to miejsce. I nie chodzi tu nawet o aspekt czysto głosowy , tu Netrebko, jak wiecie jest porównywalna. Ale Harteros ma w sobie te niezwykłą zupełnie klasę, której nie zawaham się nazwać muśnięciem skrzydeł anielskich ( przyznacie, że nieczęsto używam takich egzaltowanych porównań). Przecież Elisabetta żegna się w tej arii ze światem, i pożegnaniem   nie będzie śmierć, ale coś znacznie gorszego – życie bez życia.  Harteros potrafi to wyrazić, Netrebko pozostaje na ziemi. Sytuacja ta powtarza się w sekwencji zamykającej płytę , a pochodzącej z finału „Trubadura”, chociaż w tym wypadku różnica nie jest aż tak bolesna. Netrebko ratuje tu uroda głosu , któremu długie linie verdiowskie znakomicie służą. Nie przysłużył się natomiast nagraniu Rolando Villazon jako Manrico (pierwszy i ostatni na szczęście) . Rzecz nie w tym , że głos brzmi źle, to nie to. Villazon potraktował prostą, melancholijną balladę trubadura niczym Beniamino Gigli „Pajace” – z łezką, z przydechem – okropne! Za to stary wyga, Gianandrea Noseda  powinien dostać od swojej primadonny jakiś specjalny bukiet kwiatów, co najmniej tyle. Pod jego pewną ręką orkiestra turyńskiego Teatro Regio zabrzmiała jak marzenie, akompaniując solistce z wielkim wyczuciem.   Nie mam pojęcia, jakie recenzje w mediach i na blogach otrzyma ta płyta ( nic jeszcze nie czytałam). Jak widzicie mam do niej trochę zastrzeżeń. Ale – sprawiła mi duża radość i będę do niej wracać. Czyż to nie jest najważniejsze?

27 komentarzy:

  1. "Giovannę d/Arco" będzie można posłuchać w sieci w najbliższą sobotę na stronie ORF 1 http://oe1.orf.at/programm/346258 Paweł

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, posłucham i myślę, że to będzie przyjemność!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wysłuchałam trzykrotnie płyty Netrebko. Wgrałam ją sobie do Cowona i jutro będę jej słuchać jeszcze. Fantastyczna! Podoba mi się ta nowa Netrebko, jej dojrzały, aksamitny głos i technika, która zdaje się nie nastręczać jej żadnych problemów. To nie jest glosowe aktorstwo rangi Marii Callas, ale blisko. Szczególnie to słychać w Makbecie, szczególnie w scenie lunatycznej, zawieszonej między snem a jawą. Nie będę się pastwić nad okładką. Jest okropna, ale może sprzeda płytę. Zdecydowanie ją widać. A warto ją kupić, bardzo warto. Mnie się najbardziej podoba Giovanna i Nieszpory, potem Macbeth i Trubadur. Na temat Don Carlo się nie wypowiadam, bo ciągle mam w uszach to, czego wysłuchałam z ROH, ale jutro posłucham jeszcze raz, szczególnie Don Carlo. Udział Villazona pokazuje, że jego i Netrebko dzielą już lata świetlne. Giananrea Noseda jest wielkim specjalistą od Verdiego. Potwierdził to również tą płytą. Bardzo się oblizuję na sobotnią Giovannę. Będę jej słuchać na pewno. Beczała ocenił jej występ dwa razy wyżej niż to, jak wyglądała! Bardzo też chcę posłuchać Domingo po chorobie. FB się czasem przydaje. Z niego dowiedziałam się o bezpośredniej transmisji West Eastern Divan Orchestra z Festiwalu Roque d'Antheron i uwaga: o tym, że całej płyty Netrebko można słuchać przez tydzień pod adresem: http://www.npr.org/2013/08/11/209887638/first-listen-anna-netrebko-verdi?refresh=true
    Dla tych, którzy jeszcze płyty nie mają, wielka gratka!

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie do końca zgadzamy się tylko co do "Una macchia".Muszę przyznać, że byłam zaskoczona jakością tej płyty. Na Giovannę też się cieszę bardzo, bardzo - zwłaszcza, że Francesco Meli to zupełnie niezły tenor. Ale jeszcze wcześniej mamy "Don Carlo". Istna orgia.A ja sobie Słucham "Leonory" Paera z Kaufmannem. Pouczające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja do łóżka, bo jutro czeka mnie tyrka straszna.
      Zapomniałam napisać o tym, że w merlinie jest przecena Netrebko. Blue-raye po 40 złotych! Ja niestety mam wszystko
      za "normalne" pieniądze, ale jest to możliwośc uzupełnienia
      kolekcji. Np. za 40 złotych Anna Bolena z Wiednia z AN i Garancą i za tyleż Napój miłosny z Met. Ja nie słyszę w Una Macchia", że się Netrebko mija z tonacją, ale to może z przepracowania :). W ogóle mi się podoba jej Lady Macbeth. Dziś zobaczyłam gigantyczną kolejkę po autografy AN. Podpisywała w DG. Jutro chciałabym obejrzeć The Rake's Progress z Glyndebourne.

      Usuń
    2. Taaak, pouczające. Rok 2000, Opera w Zurychu, Winterthur. I on z tą rolą dostał się wtedy po raz pierwszy "na okładkę" - "Operweltu". Czy to czego słuchasz jest w jakimś większym wymiarze?...

      Usuń
  5. Dosyć zabawna historia z tą Giovanną. Anna opowiada w wywiadzie, że śpiewanie tej roli zaproponował jej Pereira, uważając że jest to partia wręcz perfekcyjna dla jej głosu w obecnej fazie kariery. Anna przyznaje się, że podpisała kontrakt nie znając w ogóle roli (!), ale wierząc Pereirze i kilku osobom, których pytała się o radę. I zrobiła tak nie pierwszy raz w życiu, jako że jest typem instynktownym, a nie intelektualnym. W planach ma tournee koncertowe z tą Giovanną.
    Inne ciekawe plany to (poza Leonorą i Lady) Małgorzata w Fauście, Manon Lescaut, Norma i pierwszy Wagner - w 2016 r. Elza.
    Przygotowuje też "Vier letzte Lieder" Straussa, bo ją Barenboim o to poprosił, a dla Barenboima zrobiłaby wszystko.
    Do Lady nie trzeba być dramatycznym sopranem, trzeba mieć dobre góry i dół oraz wytrzymałość, a orkiestracja nie jest zbyt gęsta. Chce śpiewać Lady, bo czuje w sobie charakter, siłę tej kobiety. Przygotowania do roli zaczęła już dwa lata temu, dużo pracując nad swoją techniką (szczególnie nad przejściem do rejestru piersiowego i posługiwaniem się nim swobodnie). Bo albo ma się od początku głos verdiowski, albo trzeba mieć perfekcyjną technikę.

    Jeżeli się gdzieś natknę na płytę Anny, to z chęcią posłucham. Nie jest to moja ulubiona śpiewaczka, bo nie ten typ osobowości artystycznej. Ale dobrze, że jej się płyta udała (na to wygląda).
    Ja czekam oczywiście nieciepliwie na "Verdiego numer cztery" za miesiąc. Już się boję (poważnie) ostrych piór co poniektórych recenzentów, że nie wspomnę o recenzentkach...
    Póki co zachęcam do obejrzenia filmiku reklamującego Verdiego Jonasa oraz wywiadu z Salzburga, gdzie m.in. mówi o inscenizacji Carlosa.

    http://www.youtube.com/watch?v=lPH2NifRBOU

    http://www.youtube.com/watch?v=pXnQYxK_NUE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Netrebko, jeśli już chce śpiewać włoską opere, zawsze jakoś bardziej pasowała do wczesnego Verdiego niż do Donizettiego&Belliniego. Szczerze mówiąc to w tej Normie jakoś coraz mniej wyraźnie ją widzę.
      Ten Wagner też się ciekawie zapowiada, ja bym ją jeszcze namówił na Salome. Niech się dzieje :-) R.

      Usuń
  6. Jeszcze o innej Verdiowskiej płycie, też tutaj recenzowanej: dosyć się zdziwiłam, ale Villazon dostał nagrodę za swojego Verdiego. Ogłoszono nagrody Echo Klassik. Inne wokalne nagrody już mniej zaskakujące: śpiewak roku - zgadnijcie kto, śpiewaczka roku Joyce DiDonato, młody wokalista - Julia Leżniewa, operowe nagranie roku (19w.) - Walkiria Gergieva, plus Elina Garanca - album solowy wśród pań.

    OdpowiedzUsuń
  7. Julia Lezniewa? Ta milutka nudziara z milutkim głosem? Uroczo nijaka, bez emocji, co płyta to zbiór kołysanek, śpiew białe na białym...
    DiDonato? Bardzo lubię, ale co akurat w tym roku się wydarzyło w jej karierze poza dość dobrą płytą barokową i dość dobrą Stuardą w Met?
    Miałbym inne kandydatury, np. Bryn Hymel - objawienie w ROH: "Trojanie" i "Robert le Diable", obiecująca Olga Peretyatko...
    Villazon za swoją koszmarną płytę z Verdim? Co zatem warta jest ta niemiecka nagroda? Rozumiem, że stoi za tym po prostu biznes oraz interesy koncernów płytowych a nie sztuka. Eh.... Robert.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Echo Klassik to zdaje się nagrody płytowe, więc Hymel, nawet jeżeli się (dla Ciebie) objawił, musi jeszcze coś nagrać. To samo Peretryatko. A jeżeli coś już nagrają, to mają na razie szanse w kategorii, w której teraz wygrała Leżniewa.
      Joyce dostała nagrodę za "Drama Queens" (widziałam film, samej płyty nie słyszałam, więc się nie wypowiadam), Jonas za Wagnera (genialna płyta), Garanca za "Romantique".

      Usuń
    2. Ja wpisałem takie ogólne uwagi i, oczywiście, wiem na czym polega nagroda "Echo". Hymel się objawił nie tylko dla mnie gdyż zebrał znakomite recenzje, "Robert" ukazał się już na DVD oraz w wersji cd. Olga nagrała już drugą płytę. Ja DiDonato słyszałem na koncercie ogrywającym jej płytę z "Królowymi". Było niezle (na plycie i w sali koncertowej), ale, żeby aż "Śpiewaczka roku". Choć w sumie mogli dać np. Bartoli za jej wyczyn w "Normie" i to dopiero byłaby żenada. Kaufmann jak najbardziej sprawiedliwie - to jego najlepsza płyta recitalowa.Ale chyba przyznasz, że jury postradało zmysły, tj. uszy nagradzając Verdiego według Villazona? Robert.

      Usuń
    3. Oczywiście, co do Villazona to zgoda stuprocentowa, dlatego w ogóle zaczęłam temat o tych nagrodach. To jest na pewno największa kontrowersja, bo innych kandydatur znalazłoby się dużo. On jest w Niemczech niesamowicie popularny, zresztą stara się o to bardzo, ale żeby to miało przełożenie na decyzje fachowców?
      Skoro do Jonasa i Joyce się raczej zgadzamy, pozostaje kwestia Leżniewej.
      Nie jestem pewna, jakie są kryteria przyznawania nagrody "młody śpiewak roku" - czy można ją dostać tylko na podstawie solowej płyty, czy też dzięki udziałowi w nagraniu opery. Może dlatego Hymel nie został wzięty pod uwagę?
      Nagrodzono jeszcze Bartoli za "Mission", M.Padmore'a, I.Bostridge'a i nagranie "Artaserse" Vinciego.
      Może więc bilans nagród nie jest aż taki beznadziejny?

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Giovanny mam w domu jakoś dużo , aż sama się dziwię (3 nagrania płytowe,w tym 2 polskie i oprócz tego jeszcze DVD), dlatego znam ją dobrze. Przez chwilę zdziwiłam się, że Anna nie, ale przecież śpiewacy często tak mają.Ten Strauss to z fortepianem czy orkiestrą? Bo Barenboim już nie jest dobrym pianistą, wręcz przeciwnie. Leonorę mam od kilku lat , ale dopiero teraz się za nią zabrałam, to jest całość. Ten Verdi , na którego czekasz to już będzie numer pięć, we wtorek ukazuje się Domingo barytonowy. Filmik już widziałam i widaje mi się, że nawet w tych małych fragmencikach mogę wyłapać kody interpretacyjne i wzorce, ale posłucham i stwierdzę, czy mi się przypadkiem ... nie wydawało. W każdym razie "Otello" zapowiada się fascynująco. Oczywiście żałuję, że jako Rodrigo towarzyszy Jonasowi Vassallo, mnie się Mariusz już tak utrwalił i tak mi się razem podobali ... I tu mogę płynnie przejść do nagród płytowych. Zaiste, Robercie musieli postadać słuch, albo ogłuszył ich brzęk mamony. Poza tym rzeczywiście Lezhneva na płycie to jest zupełnie inna jakośc niż na koncercie. Na żywo będę jej bronić do upadłego, jest rewelacyjna!"Walkiria" z Gergievem to , moim zdaniem nie jest strzał w dziesiątkę ze względu na słabego dyrygenta właśnie. A poza tym - gdzie Gerhaher, gdzie Spyres (nie chciało się posłuchać bo nie wychodzi za ślicznie na okładkach?), gdzie Kwiecień wreszcie? Słyszeliście jego "Slavic Heroes"? Czy to rzeczywiście była świetna płyta, czy sympatia do śpiewaka i człowieka mnie zaćmiła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos Julii. Moim zdaniem to jest naprawdę wielce utalentowana dziewczyna, ale, mam wrażenie, że ona ma jakąś blokadę psychiczną. Z góry przepraszam za tą domorosłą psychologię, ale, mam wrażenie, że ona się po prostu wstydzi ujawniać w śpiewie swoją osobowość i ukrywa się za urodą brzmienia, za sterylną techniką. Płyta z Rossinim była nawet obiecująca, ale ta najnowsza dla Dekki to po prostu środek nasenny. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że artystka nie ma nic do powiedzenia poprzez swój śpiew?
      Może to kwestia współpracy z dyrygentem? Pamiętam, że byłem na jakimś jej koncercie w Niemczech gdzie za pulpitem stanął Minkowski. Julia była przez całą I część przestraszona, ale w II się rozluźniła, zaśpiewała przepięknie i nawet publika poderwała tyłki z krzesełek. Jednakże, moim zdaniem, daleko jej jeszcze do "Objawienia Roku". Robert.

      Usuń
  10. Aha, Donno, jeszcze o "Trubadurze", choć pod innym postem. Ten Twój link, to zaiste był ktoś wielki. Domingo - rok 1969 , jego debiut płytowy u boku cudownej Leonory - Leontyny Price.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, teraz słyszę, nie wiem jak mogłam nie rozpoznać! Ale jego głos też się bardzo zmienił, wtedy był tak cudownie młodzieńczo świeży, miodzio!
      Leżniewa jest strasznie młoda, rzadko kiedy artysta-wokalista w wieku dwudzistu paru lat staje się światową gwiazdą, od której wszyscy spodziewają się doskonałości pod każdym względem. Ona musi dojrzeć jako człowiek i jako artystka, może dlatego brakuje jej jeszcze wyrazu, osobowości, przynajmniej na płytach.


      Usuń
  11. A miał wtedy 27 lat (nagrywano w 1968) i już był ukształtowanym artystą.Nie wiem, czy słyszeliście, że de facto Domingo pomógł w karierze Pavarottiemu. Bo to do Palcida Decca zgłosiła się jako pierwszego z propozycją bycia "nadwornym tenorem" Sutherland. Maestro przytomnie odmówił , za co Decca obraziła się na niego śmiertelnie i na wiele lat. A stanowisko zaakceptował Pavarotti. I dobrze, bo jego głos pasował do sopranu Sutherland znakomicie. Z wieści bieżącyco-pudelkowych - David Daniels zaręczony z dyrygentem Scottem Waltersem. Panom Młodym wszystkiego najlepszego! Po długiej przerwie zajrzałam na amerykańskie forum "Opera-L" i co widzę? głównym, właściwie jedynym tematem dyskusji jest "czy bojkotować Met Opening Night?". Dlaczego? Bo ... w Rosji wprowadzono jakieś dyskryminujące osoby homoseksualne regulacje prawne. Zaś Netrebko i Gergiev popierali Putina, więc trzeba ich ukarać!Przy okazji rykoszetem oberwałoby się Kwietniowi, który , jak wszyscy wiedzą jest gejem. Ale ogólnie sprawa jest tak idiotyczna, że aż uwierzyć trudno. Rozumiecie amerykańską mentalność? Bo mnie czasem ręce opadają.Na koniec: pamiętajcie, że "Don Carlo" jest o dziwnej godzinie - 17.30.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Netrebko napisała jakąs odpowiedz na petycję środowisk LGTB. Choć z drugiej strony to co się dzieje w Rosji wobec osób homoseksualnych jest chyba dość karygodne. Nie wiem tylko, Papageno (bo ja za bardzo nie śledzę) czy Netrebko i Valery poparli Putina w tej konkretnej kwestii, czy też oberwało im się za generalną "linię polityczną"? A swoją drogą nie pojmuję co Netrebko ma właściwie do polityki wodza Rosji, sądziłem, że ona już jest bardziej "kosmopolityczna" niż nadworna... Robert

      Usuń
  12. Ogólnie im się oberwało. Netrebko trudno podejrzewać o osobiste dyskryminowanie kogokolwiek, ona dość powszechnie ma opinię wyjątkowo sympatycznej dla kolegów osoby. I w dodatku jest obywatelką austriacką, z Mateczki Rosji dobrowolnie zrezygnowała już dawno. Dlatego między innymi tak się zjeżyłam. Wracając do Julii - w jej rosyjskim recitalu zdecydowanie żaru nie brakowało. No, może poza pierwszym utworem, ale to był Broschi - konia z rzędem temu, co z tego bezsensownego ciągu koloratur potrafiłby coś wykrzesać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uderz w stół...
    Papageno,jak można zadać pytanie,czy Slavic Heroes to płyta świetna.Jest doskonała-różróżnorodność nastrojów i tematów w doborze ari i wszystko oddane tym wiadomym głosem, do którego jak to sam kiedyś powiedział, słuchający ma ochotę się przytulić.
    Względem tego aksamitu rzecz jasna.
    Zresztą jeżeli idzie o jakieś tam. konkursy to była ostatnio również nominowana.
    Netrebko lubię ogromnie za wzmiankowany aksamit w głosie i talent aktorski szczególnie tak rzadki-komediowy.Oglądanie jej na DVD to od lat frajda.A jej Verdiego jestem ciekawa bardzo.
    Ona w ogóle jest dziwnie pro.Słyszałam ją mówiącą o czasach sowieckich-bardzo ciepło a i obecne mocno chwali.
    No cóż...ma prawo.
    A pomysł z bojkotem jest wg mnie idiotyczny.Halina

    OdpowiedzUsuń
  14. Prawo to ona ma, ale o jej rozsądku dobrze to nie świadczy. Czasem tęsknię do czasów, kiedy o śpiewakach wiadomo było niewiele...
    Z Netrebko mam odwrotnie niż Ty - wolę ją w dramatach. W komediach ona bywa nadaktywna, czasami wręcz wulgarna. Taka była w "Don Pasquale" i to obu - z 2005 i 2011 (tu trochę złagodziła ruchliwość, ale była znacznie pełniejsza i poskoki nie robiły dobrego wrażenia).
    A o płytę Kwietnia pytać można. Wybacz, ale Ty, jako prawdziwa fanka nie jesteś obiektywna. Ja , z identycznego powodu też, dlatego pytam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeżeli doceniam talent komiczny Netrebko nie znaczy,że pomijam dramatyczny.Pdkreśliłam tylko,że ten pierwszy zdarza się u operowych pań rzadko.
    Mam płytę z Don Pasqale [live in HD z 2010,zresztą z Kwietniem] i poza żywiołowością tam gdzie trzeba a niezbędnym w tej roli prostactwem np. w scenie gdzie wystrojona wybiera się niby do teatru widzę jeno ten jej jednak wielki wdzięk i talent.
    Jeżeli o rozsądek idzie, to o poziomie intelektualnym niektórych gwiazd lepiej zapomnieć bo po co psuć sobie przyjemność ich słuchania? Zresztą stale sobie mówię,że nie powinno to mieć dla mnie znaczenia.
    Jasne,że pytać można o wszystko.Chcę myśleć,że trochę obiektywizmu mi zostało bo zdarzają się i Kwietniowi przecież różne niedoróbki ,które słyszę i widzę ale jakoś to inaczej się traktuje-fakt.Halina

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie Netrebko też nie pasuje w rolach komediowych. Podobnie jak Papagena uważam, że jest nadaktywna i czasem się ociera o wulgarność. Liryczny komizm Donizettiego jest w jego muzyce - nie trzeba "nadgrania". To samo dotyczy Rossiniego. Pamiętam jak maestro Zedda mówił ongiś, że częsty błąd polega na "podkręcaniu" komizmu, który tkwi w Rossiniowskich partyturach. Wykonawcy powinni bardziej stawiać na swego rodzaju elegancję wykonania niż mnożenie gagów i popisów wokalnych.
    Ale ja właściwie nie o tym tylko o Verdim, którego wreszcie w wykonaniu Anny przesłuchałem. I podobnie, jak Przedmówcom, płyta mi się podoba. Od dawna już przestałem porównywać nagrania dzisiejszych gwiazd z legendami przeszłości. Nawet nie tak odległej jak dwupłytowy komplet scen z Verdiego w wykonaniu wyjątkowej Julii Varady.
    Jak na dzisiejsze standardy - płyta Netrebko jest, moim zdaniem, wydarzeniem. Dla mnie najjaśniejszym punktem są fragmenty Lady Makbet. Netrebko ma wszystko do tej roli czego często nie miały wielkie specjalistki od Verdiego (Price, Milanov) - elastyczność głosu, niezłe "góry", aksamit z drapieżnością. To świetnie, że Rosjanka zdecydowała się na włączenie tej roli do repertuaru.
    Bardzo mi się też podobają fragmenty z "Trubadura". Nieco mniej Elisabetta z "Don Carlosa" i tu przyznaję, że Anja Harteros w tej partii pozostaje dzisiaj bez rywalek.
    Jeśli idzie o bolero z "Nieszporów". Myślę, że najtrudniejsza jest tu maksymalna dyscyplina rytmiczna, to "numer" dla śpiewaczek będących zarazem genialnymi muzykami jak np. Callas. Anna Netrebko, przy całej mojej sympatii dla jej głosu i uznania dla starań artystycznych, wielkim muzykiem jednak nie jest.
    Niewątpliwie jednak bardzo czekam na jej Lady Malbet i mam nadzieję, że uda mi się zasiąść w 2014 na widowni BSO. Robert.

    OdpowiedzUsuń
  17. Życzę powodzenia w walce o bilet, może być ciężko - jeden spektakl... No i ten Keenlyside. Ale fakt, że czasy takie, iż nawet nie mam pomysłu na macbetha, chyba, żeby Dobber.Ale pewnie Anna Wynagrodzi Ci niedostatki wokalne scenicznego małżonka. No i Calleja jako Macduff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, mam nadzieję, że Anna spełni pokładane nadzieje. Ja tam uważam, i chyba nie jestem odosobniony, że "Makbet" Verdiego to jednak naie Szekspir i tutaj wszystkie światła muzyczne skierowane są na Lady M. "Makbeta" bez Makbeta, ale z charyzmatyczną Lady jakoś przetrwam :-)
      Hm, jeszcze nie zauważyłem, że przewidziano tylko jeden spektakl. Fakt, może być ciężko z biletami. Spróbuję. W ciemno raczej nie pojadę - aż tak zdeterminowany nie jestem, do grupy wyznawców Netrebko, mimo wszystko, nie należę. Robert.

      Usuń