niedziela, 23 lutego 2014

"Winterreise" z Jonasem Kaufmannem i Helmutem Deutschem

W muzycznym kosmosie pieśń zajmuje miejsce szczególne i odrębne. Wymaga też od słuchacza więcej niż opera – na ogół  (chociaż oczywiście nie zawsze, np. w wypadku Mahlera) pozostawia nas sam na sam z dźwiękiem fortepianu i głosem śpiewaka nie pozwalając rozpraszać uwagi ani na moment. Pieśni trzeba się poświęcić w całości , ona nie toleruje momentów oddalenia, chwil powrotu do tego co na zewnątrz – musisz być całkowicie skupiony tylko na niej. Wobec artystów wymagania są olbrzymie – trzeba wyzbyć się skłonności do doraźnego efektu, skoncentrować na tym, co muzyka zespolona z tekstem w sposób nierozerwalny ma wyrażać.  Jakoś tak się dzieje, że śpiewaka regularnie wykonującego pieśni, zwłaszcza niemieckie doskonale można rozpoznać także przy innych okazjach – to specyficzny rodzaj ekspresji, może większa wrażliwość na słowo i sposób jego podania. Liedersanger musi mieć bowiem krystalicznie czystą dykcję, nie ma mowy o niechlujstwie czy „prześlizgiwaniu się” po tekście. To procentuje także na scenie operowej. Jonas Kaufmann jest na tę tezę żywym i doskonałym dowodem. Pieśniarska i operowa ścieżka jego kariery pozostają od jej początku w doskonałej równowadze, nie ma chyba innego śpiewaka o jego pozycji, który tyle czasu i uwagi poświęcałby właśnie temu repertuarowi.  Ma Kaufmann wielkie szczęście posiadać wspaniałego muzycznego partnera – Helmuta Deutscha, świetnego pianistę, który był jego nauczycielem podczas studiów w monachijskiej  Hochschule für Musik und Theater . Panowie współpracują ze sobą już bardzo długo, co daje unikalny efekt idealnego porozumienia w pół dźwięku, nieobciążony przy tym jakoś rutyną. Do słuchania ich trzeciej wspólnej płyty zasiadałam ciekawa przede wszystkim, czy i  w jaki sposób ich interpretacja „Winterreise” różni się od tych znanych mi już z estrady koncertowej. Schubertowski cykl, napisany pod koniec krótkiego życia niesie wszak ze sobą niezwykły ładunek smutku, tragizmu i braku nadziei , a wydaje się, iż są to emocje, którym studio nagraniowe nie sprzyja. W porównaniu z „Podróżą zimową”  zarejestrowaną przed kilku laty „Piękna młynarka”, chociaż także nie ma radosnego finału nie pozostawia słuchacza w stanie bliskim depresji. Chodzi oczywiście nie tylko o teksty – materia muzyczna także jest odmienna, pełna dysonansów, rwących się melodii. Melodii, bo Schubert nie byłby sobą, gdybyśmy ich nie znaleźli nawet tu. Od najprostszej i najłatwiejszej do zapamiętania „Gute nacht” ta tragiczna podróż się zaczyna. Ale – już tu muzyka wibruje niepokojem i melancholią, bo właśnie poznajemy przyczynę nieszczęścia i bólu, w którym stopniowo pogrąża się bohater. No właśnie – wrażliwość romantyczna była odmienna od współczesnej – wtedy wypadało i należało publicznie babrać się w rozterkach własnej duszy, artysta po prostu musiał być smutny, samotny i niezrozumiany, „przeklęty”. Ale Schubert  rzeczywiście był. Pewnie dlatego do dziś „Winterreise” brzmi taką szczerością, robi nadal olbrzymie wrażenie na słuchaczu. Nie potrafię tego odbierać na chłodno, nie umiem porównywać spokojnie z innymi interpretacjami, po zakończeniu całego cyklu ciągle jeszcze zostaję w stanie rozedrgania i jakiś czas mi zajmuje pozbieranie się. Zwłaszcza, kiedy słucham płyty – na żywo oklaski brzmiące po chwili ciszy są w stanie rozbić nieco tę kulę emocji, którą mam w gardle. I tu czas na wyznanie – Jonas Kaufmann w pieśniach nieodmiennie zwala mnie z nóg i nie chodzi tu tylko o niewątpliwą przyjemność pozostawania sam na sam z tym głosem przez dobrze ponad godzinę. Nie wiem, na ile artysta sam doświadcza huraganu uczuć zawartych w „Winterreise”, a na ile z matematyczną precyzją budzi je u publiczności. Pewnie to jakaś mieszanka obu tych stanów, słynna karajanowska kontrolowana ekstaza, na którą Kaufmann często się powołuje. Emocjonalna paleta barw, jaką tenor prezentuje w tym nagraniu wydaje się być nieograniczona – jest melancholia i smutek, jest i nadzieja bunt, jest wreszcie gniew i nawet ironia. Głos się zmienia , ciemnieje, jaśnieje według życzenia właściciela, ogarnia słuchającego bez reszty. Nie podejmuję się opisać, jak brzmi na przykład mrożąca krew w żyłach fraza „…wie weit noch bis zur Bahre” (daleko do mogiły) z pieśni czternastej. Finał, który w tekście pozostaje otwarty – nie wiemy, co stanie się z narratorem śpiewak  sam uważa za jasny  (mówi o tym w zawartym w książeczce wywiadzie) i to słychać. Niemal cała pieśń zaśpiewana jest przejmującym pianissimo, będącym nie bez powodu znakiem firmowym Kaufmanna. Helmut Deutsch towarzyszy mu w sposób mistrzowski – fortepian momentami wysuwa się na pierwszy plan, a czasami tak stapia z głosem, że prawie go „nie słychać”. Jeśli mogę doradzać – warto zdecydować się na tę płytę, chociaż nie można do niej wracać za często.

8 komentarzy:

  1. ... I wcale niełatwo jest wysłuchać całości. Pierwsze podejście - i po trzeciej pieśni musiałam przerwać, tak poruszające było to, co usłyszałam.
    Helmut Deutsch to idealny partner Kaufmanna, nieczęsto zdarzają się tak świetni pianiści - akompaniatorzy (? - komptelnie nieadekwatny termin w przypadku HD).

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja będę miała okazję uczestniczyć w tej "Podróży zimowej" na żywo, 1 kwietnia w Filharmonii w Berlinie Już nie mogę się doczekać...
    Jola

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę i oczekuję relacji. Ja dopiero w lipcu będę w Monachium i trochę sobie poszaleję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Papageno,
    mam do Ciebie pytanie, czy z miejsc w BSO oznaczonych jako "seitliche Steh- und Hoererplaetze" widać przynajmniej kawałek sceny? Czy też są to miejsca z których nie widać sceny? Moja znajomośc niemieckiego sugeruje, że są to "miejsca stojące i słyszące". Jola

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety, nie mogę nic poradzić. BSO to mój ulubiony teatr operowy a Monachium ulubione europejskie miasto - kiedy tam jadę rozsądek mi się wyłącza i kupuję dobre miejsca. Nigdy nie byłam na innych. Ale na portalu Opera Info Pl jest jeszcze dramatyczna relacja z "Mocy przeznaczenia" oglądanej z miejsca z niepełną widocznością. Myślę, że można się przez portal skontaktować z autorką, ona pewnie wie więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za info. Pytałam o te miejsca, gdyz są to jedne dostępne miejsca na lipcowe przedstawienia "Mocy przeznaczenia". Spróbję powalczyć o bilety na "Manon Lescaut" albo na "Mocprzeznaczenia" w maju 2015 Czytałam tę dramatyczną relację na portalu Opera Info Pl
      Na berliński "Liederabend" mam bardzo dobre miejsca, gdyż kupiłam bilety w maju 2013.

      Jola

      Usuń
  6. Spóźniona relacja z "Podróży zimowej" na żywo w dniu 1 kwietnia br. w Filharmonii w Berlinie. "Winterreise" w wykonaniu Jonasa Kaufmanna to 75 minut niesamowitych wrażeń i emocji, wywołanych pięknym głosem. Artysta dzieli się z nami uczuciami jakie odczuwa bohater, młody człowiek odrzucony przez kobietę. Towarzyszące bohaterowi emocje JK przekazuje nie tylko swoim pięknym głosem lecz, także gestem i mimiką. Szkoda tylko, że te 75 minut upłynęło tak szybko. Warto też wspomnieć o doskonałej akustyce sali Filharmonii w Berlinie. To charakterystyczny żółty budynek, na planie pięciokąta, z daleka wygląda jak wielki namiot cyrkowy, ale akustyka na sali wspaniała.
    A wracając do "WInterreise" - po wybrzmieniu ostatniej nuty publiczność pozostała jakby zmrożona, po dłuższej chwili odtajała i wtedy burza oklasków owacji w podziękowaniu dla obu Artystów wypełniła salę. Jola

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuję za relację, żałuję, że nie mogłam tam być...

    OdpowiedzUsuń