środa, 30 maja 2012

„Fierrabras”, Opernhaus Zurich 2003, DVD


Schubert nie miał szczęścia do librecistów i jego opery zostały kompletnie zapomniane , a szkoda. Na przykładzie „Fierrabrasa” którego w 2002 odkurzył Franz Welser-Most w swoim macierzystym Opernhaus Zurich słychać, że zmarnowało się mnóstwo pięknej muzyki. To libretto cierpi nie tylko na dramaturgiczną  niespójność, ale też -  przede wszystkim – na zdecydowany nadmiar postaci, przez który dość trudno widzowi /słuchaczowi przywiązać się do którejkolwiek z nich. Partytura jest też za długa – Schubertowi pomógłby  montażysta wyrafinowany na tyle, żeby orientować się, co w niej cenne, a co można wyrzucić z dobrym dla zwartości dzieła efektem. Claus Guth -  reżyser zrobił dla „Fierrabasa” naprawdę dużo. Rzecz cała rozgrywa się bowiem w umyśle Schuberta, melancholijnego, niewysokiego i krągłego pana , który ad hoc tworzy sytuacje sceniczne, wręcza bohaterom świeżo napisane nuty, czasem podprowadza we właściwe miejsca akcji, czasem podaje rekwizyty. W ten sposób Guth rozbroił absurdalną historyjkę biorąc ją w nawias. Oraz oszczędził na scenografii – mamy przed oczami wciąż ten sam pokój , w którym Schubert pracuje, z fortepianem, krzesłem i innymi drobnymi sprzętami. Tyle tylko, że wszystko to jest gigantyczne, co z ludzi czyni liliputów. Zmieniające się wraz akcją miejsca są zaznaczane światłem malowanym napisem na murze. Znakomicie i dowcipnie wykorzystuje się też owe olbrzymie rekwizyty: np. krzesło służy Schubertowi do pracy z fortepianem, potem król wdrapuje się na nie wykorzystując jako tron itd. Bohaterowie odziani są zgodnie z modą romantyczną, zaś wszyscy amanci ( trzech!) noszą schubertowskie okrągłe okularki. Władca zaś obdarzony został koroną z przyłączoną do niej plerezą siwych falistych włosów, co nieodparcie przypomina wizerunek Karola Wielkiego. Trzeba przyznać, że Franz Welser Most zgromadził w Zurychu zespół znakomitych śpiewaków (byli na etatach, daj Boże takich naszym teatrom). Podobali mi się właściwie wszyscy: Christoph Strahl – Eginhard, Julianne Bansee – Emma, Twyla Robinson -  Florinda, Michel Volle – Roland. Szczególne moje uznanie wzbudził Laszlo Polar, węgierski bas-baryton posiadający nie tylko piękny głos, ale także emanujący naturalnym autorytetem władcy i nie tracący przy tym ciepła. Tytułowy bohater, szlachetny książe Maurów Fierrabras ma właściwie rolę drugoplanową, choć zawierającą w sobie piękną arię .Jonas Kaufmann podarował mu wszystko co można było : wspaniale brzmiący (jak zawsze, gdy śpiewa po niemiecku) głos, sensacyjne piana, żarliwość, talent dramatyczny. Doprawiając to jeszcze odrobiną niewymuszonego komizmu.

2 komentarze: