Śliczne i zgodne z kanonem to „Wesele Figara” .
Nieprzeładowane, ale ładne wnętrza, kostiumy w żywych, właściwych miejscu akcji
kolorach - cóż to za ulga dla zmęczonych
współczesną brzydotą oczu… Podobał mi się też pomysł oddzielenia ( tylko w
krótkich fragmentach) sceny i proscenium przezroczystą, kolorową kurtyną.
Zwłaszcza w czwartym akcie dało to dobry efekt komiczny, kiedy zajęte pracą z tyłu sceny służące wypełzały
zza zasłony by wysłuchać co też ma do zaśpiewania Marcelina. Produkcja Emilio
Sagi mogła być naprawdę urocza, i taka też podobno była na premierze w 2009 ,
ale to wymagało przede wszystkim kwartetu dobrych śpiewaków-aktorów w
najważniejszych rolach. Ci w 2011 raczej zawiedli, z jednym, jakże miłym sercu
wyjątkiem. Aleksandra Kurzak okazała się fantastyczną Susanną: fertyczna,
seksowna i subtelna zarazem , przy tym przyjemna dla oka i, co najważniejsze
wokalnie nieskazitelna. Kurzak ma głos
ciemniejszy niż zazwyczaj Susanny miewają, ale to tylko dodatkowy atut , a jej
„Deh vieni, non tardar” zabrzmiało cudownie. Figaro, Pietro Spagnoli śpiewa przyzwoicie, wstydu nie ma (powodu do
pochwał też nie), ale nie dość , że jest dla swej narzeczonej grubo za leciwy,
to kompletnie brak mu temperamentu żywiołowego i sprytnego
eks-cyrulika. Podobny przypadek stanowi Natan Gunn jako Hrabia : głosowo jak
wyżej, postaci żadnej nie tworzy – nudny jest i wyblakły. Przecież Hrabia powinien nie tylko pokazać te
cechy charakteru, które go ośmieszają ale też męski urok, za którym tak tęskni
jego żona. A w 2009 Almavivą był Mariusz Kwiecień, którego z nostalgicznym
zachwytem wspominali hiszpańscy recenzenci. … I tak dotarliśmy do Hrabiny –
Annette Dasch, która znakomicie zagrała Hrabinę. Zagrała. Bo to, co wydobywało
się z jej gardła było jedną wielką katastrofą (oj, ktoś się ucieszy z tej
oceny). Intonacyjnie – błąd na błędzie, skrzypliwie-skrzekliwe brzmienie, brak
legata, brak wyrazu. Koszmar. Gdzie ta dziewczyna uczyła się Mozarta? Spuścimy zasłonę miłosierdzia i przyjrzyjmy
się rolom drugoplanowym, co w tym spektaklu jest wyjątkowo wdzięcznym zadaniem.
Chyba nigdy nie widziałam w „Weselu Figara” tak doskonałego zespołu śpiewaków w
tych partiach. Począwszy od Alessandry Marianelli – Cherubina, poprzez Carlosa
Chaussona – Don Bartolo, Raula Gimeneza – Don Basilio, Jeanette Fischer –
Marcellinę (wokalnie zaledwie OK., ale co za temperament komiczny!) a
skończywszy na świetnej Marii Savastano (na ścieżce kariery zgubiła gdzieś
drugie imię, kiedyś prezentowała się jako Maria Virginia) – Barbarinie wręcz luksusowej. Dodać należy, że tym razem miłosiernie nie wycięto pomijanych zazwyczaj arii. Kierownictwo muzyczne powierzono Victorowi
Pablo Perezowi nie był to wybór szczęśliwy. Nie nazwałabym jego dyrygowania
porażką całkowitą, ale poza czasem nadmiernie szybkimi tempami (co zrujnowalo
np. „Aprite..”) dało się zaobserwować (wiem, że się powtarzam, ale takie są
fakty) brak właściwego temperamentu, to w
żadnym razie nie był „szalony dzień”. Nie wystarczy trochę pogalopować, żeby
orkiestra zalśniła mozartowską energią
tak unikalnie połączoną z subtelnością.
Gdzie, Papageno, ogladasz i słuchasz tych oper? Na Mezzo, czy na zywo? Jesli to drugie, to zazdroszczę:)) Póki co z przyjemnością czytam twój blog. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKalina
To jest nas dwoje :-)
OdpowiedzUsuńNie zawsze się zgadzam z Papageną, ale czyta się jej blog bardzo przyjemnie. Bo pisze z pasją do opery i ładnym, żywym językiem. Ale słodzę, aż się przeraziłem...
Może będzie więcej takich blogów w j.polskim. To wypełni smutny brak na polskim rynku czasopisma o tematyce operowej, publikacji itp. Nie ma u nas profesjonalnych autorów i prawdziwych krytyków operowych, których opinie budzą zaufanie. I pomyśleć, że w mniejszych krajach jak Węgry czy Holandia jest pod tym względem o niebo lepiej. Robert.
Dziękuję za dobre słowo, zawsze jest miło wiedzieć, że tam, po drugiej stronie nie tylko ktoś jest, ale czasem mu się podoba moja pisanina. Nie zawsze się zgadzamy - na szczęście, toby dopiero nudno było!Kalino, ze spektaklami różnie bywa , czasem to bywa TV, czasem DVD, a czasem (za rzadko, niestety) teatr. Żałuję bardzo, że ani czas i obowiązki rodzinno-opiekuńcze ani finanse nie pozwalają mi na to, żeby zawsze, lub chociaż najczęściej był to teatr.Pozdrawiam wzajemnie.
OdpowiedzUsuń"Może będzie więcej takich blogów w j.polskim."
OdpowiedzUsuńNo to daję link: http://wariacjeoperowe.blox.pl/html