Otello …
tenorowa korona, najważniejsza rola w repertuarze włoskim, marzenie życia
każdego śpiewaka dysponującego odpowiednim instrumentem (a czasem i tych, którzy
go nie posiadają). Większość z nas ma swoje wyobrażenie o tym jaki być
powinien, niektórzy szczęśliwcy już „swojego” Otella znaleźli, ja ciągle
czekam. Chociaż oczywiście stwierdzenie, że nie mam osobistych preferencji
byłoby wierutnym kłamstwem. W zasadzie poszukując Otella doskonałego trzeba się
poważnie zastanowić nad tym, jakiego głosu chcemy. Ogólnie przyjęło się uważać,
że Maur powinien raczej być obdarzony tenorem o ciemnej barwie ale też posiadać
promienną górę. Warunek trudny – ale do spełnienia. Niektórzy chcą jednak mieć mitycznego „włoskiego Otella”
(chodzi oczywiście o koloryt, nie zas pochodzenie). Piszę >mitycznego<,
bo wydaje się on być niczym święty Graal – wyczekany przez liczne pokolenia,
czasem już prawie w naszym zasięgu – i
jednak nie to. Pamiętam, jakim rozczarowaniem okazało się dla mnie nagranie
Luciana Pavarottiego, który już przy „Esultate” brzmiał tak, jakby brakowało mu
powietrza (inna rzecz, ze jest wyjątkowo perfidnie napisany początek roli –
pierwsze słowa wymagające nie tylko kolosalnej siły, ale też głosu już
całkowicie rozgrzanego). Ja należę jednak do zwolenników opcji przyciemnionej i
w moich uszach nadal najlepszym chyba Otellem, którego dane mi było słuchać
jest Ramon Vinay. To wyznanie implikuje kolejne
- wolę Maurów ekstrawertycznych, namiętnych, zżeranych przez pasję niż
tych nielicznych skupionych, intelektualnych i zamkniętych w sobie. Ostatni
wariant wydaje mi się być obciążony pewną niekonsekwencją, chociaż
najwybitniejszego reprezentanta tego typu interpretacji, Jona Vickersa cenię
bardzo wysoko. Placido Domingo przez
ponad 25 lat był takim Otellem jakiego lubię – gorącym, autorytatywnym i
jednocześnie poranionym. Rola rozwijała się zresztą wraz z upływającym czasem i
dojrzewała, jak dojrzewał i mroczniał jego głos. Domingo jednak w końcu się z
partią pożegnał i zostaliśmy na dość długo w czarnej dziurze. Na wyczyny Jose
Cury należałoby spuścić zasłonę miłosierdzia, Vladimir Atlantov tylko ratował
sytuację. Johan Botha nie spełnia kolejnego warunku dobrego Otella – żeby nim
być, trzeba nie tylko mieć odpowiedni głos, moc i umiejętności czysto wokalne –
każdy, kto bierze się za tę rolę, musi mieć jej . przemyślaną i przepuszczoną
przez własne emocje koncepcję Zaś Botha, niewątpliwie dysponujący tenorem o
właściwym ciężarze gatunkowym najczęściej bywa w tej partii nieco zagubiony.Całkiem
niedawno wydawało się, że Maurem naszych czasów może zostać Aleksandrs Antonenko promowany usilnie przez
wielkiego Riccardo Mutiego, ale dla mnie był on potężnym rozczarowaniem. Głos,
pozornie idealny nie wystarczył –
Antonenko okazał się wyjątkowo wyblakłym bohaterem.I, kiedy z desperacji byłam
już gotowa (prawie) zaakceptować
nieszczególnie udane próby pojawił się Otello, którego, przynajmniej ja
raczej się nie spodziewałąm. Przyznaję -
artysta ten udowodnił tezę, w którą nie bardzo wierzyłam – Otello nie musi
wcale posiadać wielkich zapasów mocy ani olbrzymiego głosu, wystarczy sztuka
wokalna. Bagatela … Gregory Kunde znany był mi dotąd jako tenor specjalizujący
się w Rossinim i belcanto, ale czyniący od pewnego czasu wycieczki na zupełnie
inne terytoria. Lecz któż mógłby podejrzewać, że stanie się on pierwszym w
historii śpiewakiem który w tym samym roku wykona z sukcesem Otella Verdiego i
Rossiniego? Amerykanin, nie będąc natchnionym aktorem jasnym, niezwykle nośnym
(powtarzam się, ale to ważne) głosem potrafi wyrazić wszystko, co trzeba. Zaś w
jego śpiewie odnajduję niezwykłą szczerośc i szlachetność – to zjawisko niezmiernie
rzadkie. Być może to on właśnie jest tym oczekiwanym „włoskim” Otellem? .
Zwłaszcza, że długie lata śpiewania rossiniowskich ozdobników i – co równie
ważne – nie porzucenie ich zapewniły mu wspaniałą wręcz giętkość wokalną. W tym
wypadku dostrzegam tylko jedno, ale zasadnicze niebezpieczeństwo – Kunde
obchodził własnie sześćdziesiąte urodziny i w związku z tym trudno z nim wiązać
wielkie nadzieje na przyszłość. Pozostał nam więc tylko Jonas Kaufmann, który
na razie prezentuje się jedynie we fragmentach roli, ale tych ważnych. Oba
monologi, nagrane na płycie są utrzymane w tradycji vickersowskiej i brzmią
niesłychanie obiecująco. Zaś niedawno Kaufmann po raz pierwszy na koncercie
wykonał , wraz z Renee Fleming „Gia della notte densa” . Śpiewał pięknie i
bardzo lirycznie (szkoda, że partnerka ma już czasy świetności w partii
Desdemony poza sobą) . Podobał mi się, ale … gdy Otellem był Domingo, nie było
wątpliwości, że po wybrzmieniu ostatnich nut małżonkowie udadzą się do
sypialni, i to nie po to, by odpoczywać. Tak czy inaczej z ogromną ciekawością
czekam na pierwszego Otella w interpretacji Kaufmanna.
Jeśli ktoś
z czytelników zajrzy do linków znajdzie tam głównie różne interpretacje mojego
ukochanego monologu „Dio mi potevi scagliar”. To w tym momencie Otello wkracza
na ścieżkę, z której nie ma już powrotu, to wtedy decyduje się jego i Desdemony
los. Ale ponieważ chciałam zaprezentować Państwu możliwie różnych artystów w
tej roli, a nie mogłam znaleźć tego fragmentu w niektórych wykonaniach (z
powodu własnej nieudolności poszukiwawczej, a czasem też dlatego, że nigdy go
nie wykonywali nie śpiewając partii w całości). Na koniec jeszcze jedno – nie
zapomniałam o Mario del Monaco. Ale wolę o nim nie pisać…
Ja żałuję, że nigdy nie zaśpiewał Otella jeden z moich ulubionych tenorów- Franco Corelli. Istnieją (a może tylko jeden?) fragmenty, np. duet z Teresą Żylis Garą podczas galowego koncertu w Metropolitan Opera. Czy ktoś z Państwa wie dlaczego Corelli, mając chyba wszelkie ku temu warunki, nigdy nie sięgnął po tę koronną rolę? Robert.
OdpowiedzUsuńRobercie, szósty link prowadzi do "Niun mi tema" w wykonaniu Corellego (koncert,1981). Jak wiesz, Corelli nie był moim ulubionym tenorem, chociaż oddaję cesarzowi co cesarskie. Ale Twoją ciekawość podzielam - to pewnie byłaby fantastyczna rola dla niego. Chciałabym też o samym FC wiedzieć więcej, czy istnieje na rynku jakaś dostępna, dobra biografia - najlepiej po angielsku?
OdpowiedzUsuńMaria Boagno: CORELLI, A MAN, A VOICE. Bakerville Publishers 1996. Włoski oryginał Azzali Editori 1990. Niezłe, interesujące. Adam
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuńhttp://www.operaclick.com/speciali/otello-l’eroe-trionfatore-di-cipro-l’interprete-il-mio-nome-non-seconda-puntata
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten link, ciekawa lektura . Rzadko zaglądam na strony włoskojęzyczne, bo nie ufam swoim możliwościom lingwistycznym. Tu jednak język jest dość prosty.
OdpowiedzUsuń