wtorek, 8 kwietnia 2014

Otello na nasze czasy



Otello … tenorowa korona, najważniejsza rola w repertuarze włoskim, marzenie życia każdego śpiewaka dysponującego odpowiednim instrumentem (a czasem i tych, którzy go nie posiadają). Większość z nas ma swoje wyobrażenie o tym jaki być powinien, niektórzy szczęśliwcy już „swojego” Otella znaleźli, ja ciągle czekam. Chociaż oczywiście stwierdzenie, że nie mam osobistych preferencji byłoby wierutnym kłamstwem. W zasadzie poszukując Otella doskonałego trzeba się poważnie zastanowić nad tym, jakiego głosu chcemy. Ogólnie przyjęło się uważać, że Maur powinien raczej być obdarzony tenorem o ciemnej barwie ale też posiadać promienną górę. Warunek trudny – ale do spełnienia. Niektórzy chcą  jednak mieć mitycznego „włoskiego Otella” (chodzi oczywiście o koloryt, nie zas pochodzenie). Piszę >mitycznego<, bo wydaje się on być niczym święty Graal – wyczekany przez liczne pokolenia, czasem już  prawie w naszym zasięgu – i jednak nie to. Pamiętam, jakim rozczarowaniem okazało się dla mnie nagranie Luciana Pavarottiego, który już przy „Esultate” brzmiał tak, jakby brakowało mu powietrza (inna rzecz, ze jest wyjątkowo perfidnie napisany początek roli – pierwsze słowa wymagające nie tylko kolosalnej siły, ale też głosu już całkowicie rozgrzanego). Ja należę jednak do zwolenników opcji przyciemnionej i w moich uszach nadal najlepszym chyba Otellem, którego dane mi było słuchać jest Ramon Vinay. To wyznanie implikuje kolejne  - wolę Maurów ekstrawertycznych, namiętnych, zżeranych przez pasję niż tych nielicznych skupionych, intelektualnych i zamkniętych w sobie. Ostatni wariant wydaje mi się być obciążony pewną niekonsekwencją, chociaż najwybitniejszego reprezentanta tego typu interpretacji, Jona Vickersa cenię bardzo wysoko. Placido Domingo  przez ponad 25 lat był takim Otellem jakiego lubię – gorącym, autorytatywnym i jednocześnie poranionym. Rola rozwijała się zresztą wraz z upływającym czasem i dojrzewała, jak dojrzewał i mroczniał jego głos. Domingo jednak w końcu się z partią pożegnał i zostaliśmy na dość długo w czarnej dziurze. Na wyczyny Jose Cury należałoby spuścić zasłonę miłosierdzia, Vladimir Atlantov tylko ratował sytuację. Johan Botha nie spełnia kolejnego warunku dobrego Otella – żeby nim być, trzeba nie tylko mieć odpowiedni głos, moc i umiejętności czysto wokalne – każdy, kto bierze się za tę rolę, musi mieć jej . przemyślaną i przepuszczoną przez własne emocje koncepcję Zaś Botha, niewątpliwie dysponujący tenorem o właściwym ciężarze gatunkowym najczęściej bywa w tej partii nieco zagubiony.Całkiem niedawno wydawało się, że Maurem naszych czasów może zostać  Aleksandrs Antonenko promowany usilnie przez wielkiego Riccardo Mutiego, ale dla mnie był on potężnym rozczarowaniem. Głos, pozornie idealny  nie wystarczył – Antonenko okazał się wyjątkowo wyblakłym bohaterem.I, kiedy z desperacji byłam już gotowa (prawie) zaakceptować  nieszczególnie udane próby  pojawił się Otello, którego, przynajmniej ja raczej się nie spodziewałąm. Przyznaję  - artysta ten udowodnił tezę, w którą nie bardzo wierzyłam – Otello nie musi wcale posiadać wielkich zapasów mocy ani olbrzymiego głosu, wystarczy sztuka wokalna. Bagatela … Gregory Kunde znany był mi dotąd jako tenor specjalizujący się w Rossinim i belcanto, ale czyniący od pewnego czasu wycieczki na zupełnie inne terytoria. Lecz któż mógłby podejrzewać, że stanie się on pierwszym w historii śpiewakiem który w tym samym roku wykona z sukcesem Otella Verdiego i Rossiniego? Amerykanin, nie będąc natchnionym aktorem jasnym, niezwykle nośnym (powtarzam się, ale to ważne) głosem potrafi wyrazić wszystko, co trzeba. Zaś w jego śpiewie odnajduję niezwykłą szczerośc i szlachetność – to zjawisko niezmiernie rzadkie. Być może to on właśnie jest tym oczekiwanym „włoskim” Otellem? . Zwłaszcza, że długie lata śpiewania rossiniowskich ozdobników i – co równie ważne – nie porzucenie ich zapewniły mu wspaniałą wręcz giętkość wokalną. W tym wypadku dostrzegam tylko jedno, ale zasadnicze niebezpieczeństwo – Kunde obchodził własnie sześćdziesiąte urodziny i w związku z tym trudno z nim wiązać wielkie nadzieje na przyszłość. Pozostał nam więc tylko Jonas Kaufmann, który na razie prezentuje się jedynie we fragmentach roli, ale tych ważnych. Oba monologi, nagrane na płycie są utrzymane w tradycji vickersowskiej i brzmią niesłychanie obiecująco. Zaś niedawno Kaufmann po raz pierwszy na koncercie wykonał , wraz z Renee Fleming „Gia della notte densa” . Śpiewał pięknie i bardzo lirycznie (szkoda, że partnerka ma już czasy świetności w partii Desdemony poza sobą) . Podobał mi się, ale … gdy Otellem był Domingo, nie było wątpliwości, że po wybrzmieniu ostatnich nut małżonkowie udadzą się do sypialni, i to nie po to, by odpoczywać. Tak czy inaczej z ogromną ciekawością czekam na pierwszego Otella w interpretacji Kaufmanna.
Jeśli ktoś z czytelników zajrzy do linków znajdzie tam głównie różne interpretacje mojego ukochanego monologu „Dio mi potevi scagliar”. To w tym momencie Otello wkracza na ścieżkę, z której nie ma już powrotu, to wtedy decyduje się jego i Desdemony los. Ale ponieważ chciałam zaprezentować Państwu możliwie różnych artystów w tej roli, a nie mogłam znaleźć tego fragmentu w niektórych wykonaniach (z powodu własnej nieudolności poszukiwawczej, a czasem też dlatego, że nigdy go nie wykonywali nie śpiewając partii w całości). Na koniec jeszcze jedno – nie zapomniałam o Mario del Monaco. Ale wolę o nim nie pisać…









6 komentarzy:

  1. Ja żałuję, że nigdy nie zaśpiewał Otella jeden z moich ulubionych tenorów- Franco Corelli. Istnieją (a może tylko jeden?) fragmenty, np. duet z Teresą Żylis Garą podczas galowego koncertu w Metropolitan Opera. Czy ktoś z Państwa wie dlaczego Corelli, mając chyba wszelkie ku temu warunki, nigdy nie sięgnął po tę koronną rolę? Robert.

    OdpowiedzUsuń
  2. Robercie, szósty link prowadzi do "Niun mi tema" w wykonaniu Corellego (koncert,1981). Jak wiesz, Corelli nie był moim ulubionym tenorem, chociaż oddaję cesarzowi co cesarskie. Ale Twoją ciekawość podzielam - to pewnie byłaby fantastyczna rola dla niego. Chciałabym też o samym FC wiedzieć więcej, czy istnieje na rynku jakaś dostępna, dobra biografia - najlepiej po angielsku?

    OdpowiedzUsuń
  3. Maria Boagno: CORELLI, A MAN, A VOICE. Bakerville Publishers 1996. Włoski oryginał Azzali Editori 1990. Niezłe, interesujące. Adam

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.operaclick.com/speciali/otello-l’eroe-trionfatore-di-cipro-l’interprete-il-mio-nome-non-seconda-puntata

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za ten link, ciekawa lektura . Rzadko zaglądam na strony włoskojęzyczne, bo nie ufam swoim możliwościom lingwistycznym. Tu jednak język jest dość prosty.

    OdpowiedzUsuń