czwartek, 4 października 2012

Il Postino


Nie pamiętam, kiedy ostatni raz (jak mawiała bohaterka mojego ulubionego serialu) miałam tyle frajdy z oglądania i słuchania opery. A nie byłam specjalnie entuzjastycznie nastawiona do muzycznej wersji „Il Postino”.  Tym czasem na scenę Los Angeles Opera udało się przenieść całą magię, słońce i smutek tego niezwykłego filmu. Daniel Catan, kompozytor i librecista skupił się na opowiedzeniu muzyką i słowem konkretnej  historii nie zaś na poszukiwaniu nowych efektów  dźwiękowych. Jego partytura z całą pewnością nie zapisze się w historii jako szczególnie oryginalna, ale jako jedno z nielicznych nowych dzieł swego gatunku ma szansę pozostać w repertuarze. Catan nie doczekał premiery , zmarł kilka miesięcy wcześniej, ale był świadkiem pierwszych przygotowań. Nie wiem czy pisząc myślał o Placido Domingo w roli Nerudy, ale wygląda na to, że tak. Jest to bowiem rola w której dziś trudno sobie wyobrazić kogoś innego. Domingo obdarował swego bohatera swoją charyzmą, ciepłem, bardzo dojrzałym sex-apealem oraz inteligencją i unikalną muzykalnością. Jego głos nadal brzmi pięknie, choć oczywiście stracił na giętkości i blasku. Straszliwie trudne zadanie stanęło przed Charlesem Castronovo , który zagrał tytułowego listonosza, Mario Ruoppolo. Rola dostała mu się w zastępstwie przewidywanego do niej wcześniej Rolando Villazona i już samo to postawiło go w niezręcznej sytuacji. Śpiewanie tenorem w duecie z Domingiem to już było wyzwanie prawdziwie heroiczne, ale Castronovo podołał z wielkim sukcesem. Stworzył postać wiarygodną scenicznie i dźwiękowo. Przy tym głosy obu panów były pięknie zróżnicowane (z Villazonem mógłby być pod tym względem kłopot). Panie mają w „Il Postino” role raczej drugoplanowe, ale wszystkie były świetne, także jako aktorki .  Amanda Squitieri - Beatrice miała niewielkie problemy z górą skali ale ogólnie wypadła znakomicie. Zaskoczyło mnie obsadzenie najlepszej współcześnie hiszpańskiej Carmen w roli ciotki Rosy ale Nancy Fabiola Herrera wykonała ją brawurowo, podobnie jak Cristina Gallardo Domas partię żony Nerudy. Między Domas i Domingiem jest wyraźna więź (zwana dziś chemią), bardzo potrzebna zwłaszcza w ich „nagim” duecie miłosnym. Z przyjemnością słuchałam też popularnego niegdyś a dziś trochę zapomnianego Władimira Czernowa jako naczelnika poczty i Gabriela Lautaro Osuny jako ojca Mario ( przepiękny fragment lamentacyjny  stylizowany na flamenco). Muzykę , do której z pewnością będę wracać orkiestra Los Angeles Opera pod Grantem Gersonem zagrała wspaniale , wyraźnie także zauroczona dziełem. Reżyserował z pełnym oddaniem dla oryginału Ron Daniels, scenografię i kostiumy zaprojektował Riccardo Hernandez. Dość rzadko zdarza mi się rekomendować coś tak jednoznacznie, ale tym razem to czynię. Polecam. To nie jest utwór z najwyższej półki, ale zapewnia mnóstwo czystej radości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz